Dziecko płakało przez 8 godzin lotu. Trzeba to jakoś przeżyć? Linie lotnicze mają też inne pomysły

Na głośne dziecko w samolocie nietrudno trafić. Maluchy płaczą z różnych powodów, a temat niezmiennie rozgrzewa pasażerów. Linie lotnicze też doskonale zdają sobie z niego sprawę. Dowód - te rozwiązania.

Media na całym świecie obiegło nagranie, na którym widać hałaśliwego 3-latka na pokładzie samolotu. Chłopiec, lecący z Niemiec do Nowego Jorku, praktycznie przez cały czas, czyli przez około 8 godzin, krzyczał, piszczał i biegał po pokładzie, stając się udręką dla pozostałych pasażerów. Choć rodzice próbowali uspokoić dziecko, na niewiele się to zdało. DailyMail.com zasugerował, że zachowanie chłopca mogło wynikać z choroby psychicznej, a nie ze złego wychowania.

 

Choć sytuacja, gdy dziecko krzyczy i rozrabia przez całą wielogodzinną podróż, należy raczej do rzadkich, na malucha płaczącego chociażby tylko podczas startu i lądowania trafić łatwo. Bardzo małe dziecko nie rozumie, co dzieje się wokół niego. Jest przestraszone, boleśnie zatykają mu się uszy, więc kiedy samolot osiągnie odpowiednią wysokość, zwykle się uspokaja. Zdarza się też, że dziecku jest za zimno lub za gorąco, może być głodne, zdenerwowane czy po prostu się nudzić.

Niewygody podróży? Ten wynalazek sprawi, że w samolocie wyśpisz się jak we własnym łóżku

Niezależnie od powodu płaczu, większość rodziców zdaje sobie sprawę, że to na nich spoczywa odpowiedzialność za uspokojenie pociechy. Mimo to wielu pasażerów irytuje uciążliwe zachowanie dziecka. Niektórzy starają się zrozumieć położenie rodziców, inni bez ogródek wyrażają swoje niezadowolenie.

A czy płaczących dzieci podczas lotu w ogóle da się uniknąć?

POMYSŁ 1: Z dzieckiem tu nie usiądziesz, czyli strefy ciszy

Okazuje się, że tak. Niektóre linie lotnicze znalazły rozwiązanie i sięgnęły po tzw. "strefy wolne od dzieci" lub inaczej "strefy ciszy". Na taki krok zdecydowali się m.in. azjatyccy przewoźnicy AirAsia i Malaysia Airlines (te linie z powodu skarg pasażerów w 2011 roku zakazały też obecności niemowląt w pierwszej klasie), później w ich ślady poszły IndiGo Airlines oraz tanie linie lotnicze Scoot z Singapuru.

Na czym polega działanie stref? Z oficjalnej strony AirAsia dowiadujemy się, że są to specjalnie wydzielone miejsca pomiędzy rzędami 7. a 14., dostępne tylko dla pasażerów powyżej 10. roku życia. Za takie udogodnienie trzeba jednak dodatkowo zapłacić.

Zdania na temat tworzenia stref wolnych od dzieci są jednak podzielone. Niektórzy pasażerowie są zachwyceni pomysłem, jak ta użytkowniczka Twittera, która napisała, że czuje się, jakby modlitwy wielu podróżujących w końcu zostały wysłuchane:

Inni z kolei uważają, że jest to dyskryminacja i pytają, czy następnym krokiem będzie stworzenie wolnych od dzieci restauracji, sklepów, bibliotek, teatrów, parków i innych miejsc:

My też zapytaliśmy kilku osób, co sądzą o takim pomyśle. Nie tylko w samolotach, ale też w innych środkach transportu.

Ala, wspominając feralną podróż pociągiem i bliski kontakt z pieluszką obcego dziecka:

- Uważam, że wyznaczenie specjalnych sektorów dla osób z dziećmi to bardzo dobry pomysł. Nie dlatego, by ich separować i traktować jako grupę "uciążliwą". Postrzegam to raczej jako gromadzenie w wyznaczonych miejscach ludzi o szczególnych potrzebach w podróży.

Chodzi o to, by nie narażać osób z płaczącymi lub rozrabiającymi maluchami na niepotrzebną konfrontację z tymi, którzy jeszcze nie wiedzą, jak to jest mieć dzieci lub traktują na przykład podróż służbową jako chwilę na odpoczynek lub pracę na laptopie. Nie mam dzieci i kiedyś ich nienawidziłam, dziś jestem o wiele bardziej "wyrozumiała", mimo to nie radzę sobie z ponad półgodzinnym płaczem obcego dziecka. Mam nadzieję, że to się zmieni, kiedy będę miała swoje.

Maria, odbyła kilkanaście długich podróży samolotem w towarzystwie swoich trzech synów, nikt nigdy nie zwrócił jej uwagi:

- Co mnie dziwi, zwłaszcza gdy chłopcy nieprzerwanie kopią oparcie fotela przed nimi. Myślę, że byłoby świetnie, gdyby ktoś, kto chce spędzić podróż w ciszy, mógł mieć taką opcję. Czułabym się bardziej komfortowo, wiedząc, że kiedy moje dzieci będą płakać podczas podróży, co jest nieuniknione, pasażerowie, którzy chcieli lecieć w spokoju, zapewnili to sobie. Samolotami ludzie podróżują przede wszystkim w sprawach biznesowych i wtedy to rzeczywiście żadna przyjemność mieć obok siebie ryczące dziecko. Zresztą linie lotnicze mogłyby zainwestować w specjalne słuchawki wygłuszające, skoro chcą zadbać o komfort podróżnych.

Iwona, uważa, że niektórzy po prostu są zgorzkniali i nie lubią dzieci z zasady. Nie tylko tych płaczących w samolocie:

- Przed jednym z warszawskich teatrów miało odbyć się plenerowe przedstawienie flamenco. Przyszliśmy z rodzinami, w sumie czwórka dorosłych i czwórka dzieci do 4. roku życia. Nasze dzieci tańczyły w rytm muzyki, były wyraźnie szczęśliwe. Muzyka była piękna, ruchy tancerki też. I nagle, kompletnie nieoczekiwanie, jakaś skwaszona kobieta stojąca obok nas, zwróciła nam uwagę, że dzieci to powinno się zabierać na plac zabaw, a nie na koncert. Nie cierpię takich zgorzkniałych ludzi, którzy nienawidzą dzieci.

POMYSŁ 2: Dziecko płacze? Wszyscy dostają 25. proc zniżki

Brzmi jak absurd? Ale się zdarzyło. Na pokładzie samolotu amerykańskich tanich linii JetBlue, lecącego z Nowego Jorku do Long Beach w Kalifornii. Wśród pasażerów znajdowało się kilkoro nieznośnych dzieci, które swoim zachowaniem zaczynały już irytować pasażerów. I w tym momencie odezwała się jedna ze stewardess. - Wszyscy wiemy, że lot z dziećmi, które płaczą tuż obok nas, może być uciążliwy. To będzie jednak pierwszy lot, podczas którego płaczące dzieci to dobra rzecz. Za każdym razem, gdy któryś z maluchów zapłacze, wszyscy otrzymają 25 proc. zniżki na kolejny lot naszymi liniami - powiedziała. Wystarczyło więc, aby dzieci zapłakały cztery razy, aby podróżni otrzymali bezpłatne bilety w dwie strony.

Rzecznik przewoźnika, cytowany przez CNN przyznał, że nie wiedzieli, jakiej reakcji pasażerów się spodziewać. A ta okazała się zaskakująca. Mimo możliwości otrzymania darmowych przelotów, osoby obecne na pokładzie postanowiły pomóc matkom w opiece nad dziećmi, bawiąc się z nimi.

Wszystko było w stu procentach prawdziwe, choć jednorazowe. Linie JetBlue przeprowadziły taką akcję w 2016 roku z okazji Dnia Matki. Celem było zachęcenie pasażerów, aby następnym razem spojrzeli na rodziców z dziećmi bardziej przychylnym okiem i zamiast się denerwować, uśmiechnęli się. Uważamy, że pomysł zasługuje na uznanie i jest ciekawym spojrzeniem na problem. A wideo z wyjątkowego lotu możecie obejrzeć poniżej:

 

POMYSŁ 3: Kabiny z niańkami

Na inne ciekawe rozwiązanie wpadł swego czasu Richard Branson, przedsiębiorca i twórca Virgin Group, która jest większościowym właścicielem linii Virgin Atlantic Airways. W 2014 roku w wywiadzie dla Conde Nast Traveler zdradził, że chciał stworzyć specjalne, osobne kabiny dla dzieci, w których mogłyby się nimi zajmować opiekunki. Pomysł nie został jednak przeforsowany z powodu problemów z Urzędem Lotnictwa Cywilnego. 

Według CNN, pomysł z zatrudnianiem opiekunek na pokładzie pojawił się też wśród użytkowników Twittera, którzy tak zareagowali na opisywany wyżej zakaz obecności niemowląt w pierwszej klasie Malaysia Airlines.

POMYSŁ 4: Słuchawki

Są też i mniej rewolucyjne sposoby na radzenie sobie z płaczącymi dziećmi. Można na przykład poprosić personel o słuchawki lub zainwestować we własne dobrze tłumiące hałas. Wiele linii lotniczych wychodzi również naprzeciw rodzicom z dziećmi, oferując różne udogodnienia na pokładzie. Na przykład w Polskich Liniach Lotniczych LOT jest możliwość zamówienia specjalnego posiłku dla dziecka (podczas rejsów dalekiego zasięgu), który różni się w zależności od wieku - dla niemowląt i dla starszych dzieci. 

Ponadto podczas wszystkich rejsów rozkładowych dzieci otrzymują upominki: książeczki z grami i zabawami, kredki, certyfikat młodego podróżnika i naklejki (oferta zależy od długości lotu). 

Osoby lecące Dreamlinerem mogą też skorzystać z oferty rozrywki pokładowej, na którą składają się m.in. bajki czy audiobooki w języku polskim. 

Więcej o: