Okazuje się, że z plaży można przynieść do domu nie tylko piasek i muszelki. Dobitnie przekonał się o tym 11-letni chłopiec, który skaleczył się w trakcie zabawy nad brzegiem oceanu w Kalifornii.
Kiedy po tygodniu rana na łokciu nadal się nie zagoiła (powstał na niej ropień, który zamiast maleć, zaczął się powiększać), rodzice chłopca zabrali go do lekarza. Ten dokładnie zbadał skaleczenie, po czym je przekłuł. Wtedy odkrył, że w środku znajduje się coś twardego.
Tym "czymś" okazał się 4-milimetrowy ślimak morski, który został rozpoznany jako pobrzeżka pospolita (littorina scutulata). W trakcie zabiegu okazało się, że mięczak wciąż jest żywy. Jak to możliwe?
Dla jednych budzące obrzydzenie nieszczęście, dla innych powód do radości i nowy członek rodziny: ślimak wyciągnięty z rany 11-latka, który skaleczył się na plaży, na stałe zapisał się w historii medycyny. Fot. Materiały dołączone do raportu dra A. Khaita/BMJ Case Reports
- Pobrzeżki są roślinożerne i żywią się głównie algami porastającymi kamienie w strefach o wysokich pływach. Życie w takim środowisku oznacza, że często są wystawione na działanie powietrza i potrafią szczelnie zamknąć swoją muszlę przypominającym klej śluzem. Dzięki temu zatrzymują wodę i wilgoć pod skorupą, unikając uduszenia - wyjaśnił w raporcie na temat przypadku 11-latka jego lekarz, Albert Khait.
Ta zdolność sprawiła, że ślimakowi udało się przeżyć tydzień w samym środku niezagojonej rany. Co ciekawe, to nie pierwszy taki przypadek. W 2013 serwis CNN donosił o 4-letnim Paulu Franklinie, któremu ślimak morski zagnieździł się w skaleczeniu na kolanie, które też było skutkiem zabawy na plaży. Oprócz wieku chłopca i umiejscowienia rany, pozostałe szczegóły były identyczne.
Także te mniej oczywiste. Zarówno 4-latek, jak i 11-latek byli "widocznie podekscytowani niespodziewanym odkryciem, które stało się ich udziałem". Obaj postanowili zabrać ślimaki do domu i traktować je jako swoje zwierzątka. Ten należący do młodszego chłopca został nazwany Turbo.
Jego dalsze losy są jednak nieznane, w przeciwieństwie do anonimowego mięczaka należącego do 11-latka. Doktor Khait wyjawił w swoim raporcie, że chłopiec - po kuracji antybiotykiem na wypadek zakażenia - wyszedł z tego zdarzenia bez szwanku. Ślimak miał jednak mniej szczęścia. Nie przeżył.
- Rodzina doniosła, że w przypadku ślimaka odnotowano jego ruchy pierwszego dnia po zabiegu, które jednak ustały następnego dnia i więcej się nie powtórzyły - napisał.
Współczujemy.
Zobacz też:
"Wszy morskie" pogryzły nastolatka. Pytamy eksperta, czy to może się zdarzyć nad Bałtykiem