- Na pierwszą poważną wycieczkę w góry zabrała mnie mama, gdy miałem 18 lat. Najpierw poszliśmy na Śnieżkę, a potem nocowaliśmy w schronisku. Wziąłem ze sobą aparat, wtedy jeszcze analogowy i zrobiłem pierwsze zdjęcia. I tak już zostało. Fotografuję tylko góry, choć od tamtego wypadu minęło już 15 lat - wspomina Karol Nienartowicz, który fotografią zajmuje się również zawodowo. Więcej jego zdjęć możecie zobaczyć na fanpage'u Karol Nienartowicz - Mountain Photographer oraz jego Instagramie.
Z aparatem Nienartowicz zjeździł spory kawałek świata. W ostatnich latach gościł w 35 krajach i przyznaje, że przez dłuższy czas do jego ulubionych gór należały: Karpaty ukraińskie i rumuńskie, Alpy francuskie i szwajcarskie oraz Góry Przeklęte w Albanii. - Ale wraz z nowymi miejscami ta lista się poszerza. Dwa lata temu spodobały mi się Góry Skandynawskie w północnej Szwecji, w Parku Narodowym Sarek. To jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie widziałem w życiu! Zupełnie dzikie i bezludne, a przy tym niesamowicie inne od wszystkiego, co widziałem w górach Norwegii, choć to przecież po sąsiedzku. W tym roku zachwycił mnie bułgarski Piryn oraz pustynne góry Jordanii - wymienia.
Przyznaje jednak, że szczególnym sentymentem darzy polskie Karkonosze, które odwiedził aż 250 razy. - Fotograficznie wciąż odkrywam je na nowo - przekonuje.
I to właśnie zdjęcia polskich gór, w tym również Karkonoszy, wykonane zimą, tak bardzo nas zachwyciły. Ktoś, kto dobrze ich nie zna, mógłby pomyśleć, że to krajobrazy z filmu science-fiction. Pokryte zmrożonym śniegiem obserwatorium i kaplica św. Wawrzyńca na Śnieżce, majestatyczne Śnieżne Kotły czy samotny, niewielki namiot ukryty pośród bieszczadzkich śniegów - to ostatnie zdjęcie jest nawet jednym z tych, które fotograf uważa za szczególnie udane. I przyznaje, że często zdarza mu się biwakować, zwłaszcza za granicą, ponieważ w Polsce w większości miejsc jest to nielegalne.
Samotny namiot w Bieszczadach Karol Nienartowicz
- Latem natomiast zwykle prześpię się gdzieś pod skałą, bez namiotu, aby nie rzucać się w oczy oraz tak jawnie nie łamać zakazów. Nocowanie w górach ma tę wielką zaletę, że można w ramach jednej wycieczki fotografować zachód słońca, wschód słońca, zrobić zdjęcia nocne i do tego być rano względnie wypoczętym - mówi.
Zdjęciami, które zalicza do swoich ulubionych, są m.in.:
Nienartowicz uważa, że zima jest jednocześnie najłatwiejszą i najtrudniejszą porą do fotografowania. - Chyba tylko zimą może się zdarzyć, że można zrobić rewelacyjne zdjęcie tuż przed domem. Tak jest, gdy napada mnóstwo śniegu, a następnie przymrozi i poświeci słońce - mówi. I dodaje, że zima to jednocześnie wiele zagrożeń: lawiny, mrozy, wiatry czy nagłe załamania pogody.
TAK WYGLĄDA ZIMA W POLSKICH GÓRACH >>
Autor nietuzinkowych zdjęć przyznaje, że zimą rzadko zdarza mu się godzinami czekać na warunki. Co nie znaczy, że nigdy tego nie zrobił. - Kiedyś w grudniu zdarzyło mi się wyjść zbyt wcześnie ze schroniska w Tatrach i wejść na Granaty prawie 2 godziny przed wschodem. Na górze w lodowatym wietrze i mrozie czekałem przez 3 godziny na pierwsze promienie słońca - wspomina. Opowiada, że aby się rozgrzać, tańczył, skakał, wykorzystał ogrzewacze do dłoni i stóp, i szukał jakiegokolwiek sposobu, aby zająć myśli i nie zwracać uwagi na mróz.
W tym roku natomiast Nienartowicz biwakował w Bieszczadach przy temperaturze dochodzącej do -25 stopni Celsjusza! - Czekałem na rozpogodzenie przez ponad 20 godzin, ale się doczekałem. Tamten wschód był jednym z najpiękniejszych jakie fotografowałem - mówi z przekonaniem.
Zobacz też: "Płonące Tatry" - tak wygląda nadciągający halny. Wow! [ZDJĘCIA]