Rob i Joli poznali się podczas podróży i od razu między nimi zaiskrzyło. Był tylko jeden problem. Rob mieszka w Stanach Zjednoczonych, a Joli pochodzi z Filipin. To prawie 13 tys. kilometrów! Jak para rozwiązała ten problem?
Para na początku kontynuowała znajomość za pomocą Facebooka. W końcu taka forma komunikacji przestała im wystarczać i oboje zdecydowali, że najwyższy czas na kolejne spotkanie. A odległość? Dla nich nie stanowiła żadnego problemu. Zakochani wymyślili proste rozwiązanie.
Wspólnie zdecydowali, że wykorzystają wspólną miłość do podróży i będą się spotykać w połowie drogi. Oczywiście za każdym razem w innym kraju. Para z każdej wyprawy przywozi uroczą pamiątkę - wspólne zdjęcie, na tle krajobrazów i znanych miejsc, na którym, możemy zobaczyć, jak oboje dają sobie głęboki i namiętny pocałunek.
W końcu, po trzech latach znajomości i wspólnych podróży, Rob podczas wizyty na Placu Czerwonym poprosił Joli o rękę. Filipinka przyjęła oświadczyny. Niedługo potem para wzięła ślub. Nowożeńcy mają dla wszystkich par, które żyją w związkach na odległość radę:
Zawsze podążajcie za głosem swojego serca, bez względu na odległość, która was dzieli. Miejcie wiarę, róbcie to, co do was należy i wszystko się ułoży.
Rob i Joli, już jako małżonkowie, nadal podróżują wspólnie po świecie. Swoimi przygodami i doświadczeniami dzielą się na blogu o podróżach dipkisstravels.com, gdzie zachęcają również innych do podróżowania po świecie.
Przygody Roba i Joli możecie też śledzić na ich Facebooku, Twitterze i Instagramie.
Ktoś z was poznał swoją drugą połówkę w czasie podróży? Podzielcie sięz nami swoją historią i opiszcie ją w komentarzu!
Sprawdź się w QUIZIE: Myślisz, że dobrze znasz mapę Polski? A rozpoznasz miasta tylko po kształcie?
To cię zainteresuje:
Wioska w Szwajcarii szuka... mieszkańców. Każdemu zaoferuje 100 tysięcy złotych
Najpiękniejsze zdjęcia Tatr i nie tylko. Fotografowie oddali je za darmo, cel jest szczytny