Madryt ma problem: tłumy w metrze. Zatrudniono więc "funkcjonariuszy do dystrybucji pasażerów w wagonach"

Madryt remontuje jedną z głównych linii metra. Ponieważ po jej zamknięciu w pociągach innej linii zrobił się tłok nie do wytrzymania, miasto wpadło na pomysł, by zatrudnić "upychaczy". Nie chce ich jednak tak nazywać.

Swoją decyzję o zatrudnieniu "upychaczy" władze madryckiego metra tłumaczą coraz większym tłokiem w miejskim metrze. Spowodowane jest to m.in. przez zamknięcie popularnej wśród turystów i mieszkańców miasta linii 8 łączącej centrum Madrytu z lotniskiem Barajas oraz tłokiem w linii nr 4, którą wybrała większość pasażerów korzystających dotychczas z remontowanej trasy metra.

 

Hiszpańscy "upychacze" mają za zadanie nie tylko pomagać pasażerom w wejściu do zatłoczonego wagonu metra, ale są też zobowiązani do popychania pasażerów, w razie gdy pojawią się trudności w domknięciu drzwi kolejki.

 


Władze metra w Madrycie nie chcą, aby określano ich nowych pracowników jako "upychaczy", bo - jak mówią - są to:

funkcjonariusze, których misją jest właściwa dystrybucja pasażerów w wagonach, służąca lepszemu wykorzystaniu przestrzeni metra.
 

Madryt jest pierwszym miastem w Europie, które zatrudniło "upychaczy" w metrze. Pracę na tym stanowisku podjęło już pięć osób. Do tej pory profesja znana była jedynie z tokijskiego metra, gdzie tłok jest legendarny.

POLECAMY: Afrykarium we Wrocławiu zoologicznym cudem świata! "Doznania nie do opisania" [ZDJĘCIA]

 

Więcej o: