Europa Miłady Jędrysik - przewodnik subiektywny

Kiedyś była niedoścignionym snem. Pierwszy wyjazd do RFN, poprzedzony żmudnymi staraniami o paszport i drobiazgowymi kontrolami na granicach, zakończył się kulturowym szokiem. Przed witrynami złotników na Königsallee w Düsseldorfie, najbogatszej ulicy zachodnich Niemiec, myślałam: ?Tu nigdy nie będzie dla mnie miejsca?.

Były lata 80. Kaleczyliśmy sobie ręce, otwierając na włoskich kempingach puszki z mielonką ostrołęcką. Kiedy zabrakło keczupu, po długiej dyskusji podjęliśmy trudną decyzję - kupimy miejscowy. Wyprawa do sklepu na Piazza della Rotonda przed Panteonem (dziś wiem, że jednego z najdroższych w Rzymie) była ważnym wydarzeniem. Pamiętam ją lepiej niż pierwsze tete a tete z Bazyliką św. Piotra.

A jednak pchaliśmy się do tej Europy, nawet za cenę dźwigania ton mielonki ostrołęckiej. Potem stopniowo przestawała być niedostępna. Dzisiaj jest po prostu nasza, choć czasem wciąż jeszcze droga.

Europa to oczywiście kolejki do Kaplicy Sykstyńskiej i Luwru, tłumy na plażach Costa del Sol i w dyskotekach Ibizy... Ale mamy także nasze prywatne Europy. Oto kilka moich miejsc, w których może jeszcze Was nie było...

Lycksele, Szwecja

Pierwsze zaskoczenie - w sercu Laponii, 100 km od koła podbiegunowego, też jest lato! Trwa co prawda tylko kilka tygodni, i słońce nie wspina się zbyt wysoko, ale jest ciepło i pogodnie. Można spać w namiocie, a nawet się opalać. Lasy ciągną się kilometrami, powietrze jest rześkie i żywiczne. Pośród potężnych, kilkusetletnich jodeł rosną wielkie czarne jagody, którymi można ugasić pragnienie. Są tu bagna z roślinami tak różnobarwnymi, że zdumiałyby samego Linneusza. Na wędkarzy czekają jeziora, rzeki i potoki pełne ryb. Koło Lycksele znajduje się najdalej na północy Szwecji położone zoo i park z dorodnymi okazami fauny. Ale i na leśnej drodze można zobaczyć renifera. Wieczorem, po wizycie w saunie, nawet kąpiel w chłodnym jak na nasze gusta jeziorze jest jeszcze jedną przyjemnością dla ciała i ducha.

http://www.lycksele.se

http://www.laplandultra.nu/travel.html - rady dla tych, którzy chcą się wybrać do Laponii, ale nie wiedzą kiedy i czym (po angielsku)

http://www.allrez.com/static/SWEDEN/lycksele

- hotele, możliwość rezerwacji

Lubeka, Niemcy

Jako gdańszczanka mam słabość do miejsc, które Gdańsk przypominają. Lubeka jest jednym z nich. Gotyckie kamieniczki mają płaskie geometryczne szczyty rytmicznie podzielone szczupłymi wieżyczkami, zupełnie jak w Gdańsku - oba miasta nie tylko handlowały ze sobą, ale i wymieniały artystyczne idee.

Lubeka to pierwszy liczący się port handlowy na Bałtyku, jedna ze współzałożycielek niemieckiej Hanzy. Jest solidna, przewidywalna,

niemiecka, ale jednocześnie lekka i frywolna. Rozsławił ją Tomasz Mann, urodzony w zamożnej kupieckiej rodzinie. Akcja "Buddenbrooków" i "Tonia Krögera" dzieje się właśnie tutaj, wśród murów z czerwonej cegły i trójkątnych szczytów. W Lubece mieszka wielu gdańszczan, którzy w 1945 r. wybrali ją, bo najbardziej przypomina Gdańsk. W pobliskiej wsi dom ma najsłynniejszy po Lechu Wałęsie współczesny gdańszczanin - noblista Günter Grass.

Jednego tylko nie polecam - miejscowego specjału o nazwie Labskaus. To breja, której podstawą jest marynowany śledź, wołowina i ziemniaki. Piwo mają tu jednak bardzo dobre. No i jest jeszcze Niederegger, królestwo marcepanowych czekoladek degustowanych w eleganckim XIX-wiecznym wnętrzu.

http://www.lubeck.info - wszystko o Lubece

http://www.a-zoftourism.com/Hotels-in-Lubeck.htm - hotele

Kortrijk, Belgia

To mikrokosmos na zaledwie kilkuset metrach kwadratowych. Miasto w mieście, labirynt ze średniowiecznych klocków Lego. Malutkie domki z cegły o bielonych ścianach chylą się ze starości, zwracając ku sobie ponad wąskimi uliczkami-ścieżkami schodkowe szczyciki. W okienkach koronkowe zasłonki, miniaturowe ogródki przed wejściem wygrzewają się w słońcu, ale każdy domek jest zamkniętym światem jednej osoby. W nich, za murami odgradzającymi to dziwne osiedle od reszty miasta Kortrijk (Flandria Zachodnia), mieszkały beginki - pobożne niewiasty, które poświęciły swą ziemską egzystencję Bogu. Prawdę mówiąc, nie miały innego wyjścia - mężowie albo umarli, albo żaden mężczyzna nie chciał ich za żony. Prowadziły pobożne życie (ale nie składały zakonnych ślubów), modląc się, opiekując chorymi i dziergając koronki.

Dziś w domkach beginek znajdują się urocze pensjonaciki bed & breakfast.

http://www.kortrijk.be/ - oficjalna strona miasta Kortrijk

http://vacations-a-la-carte.com/hotels/Belgium/Kortrijk.html - hotele

http://www.all-cheap-hotels.com/kortrijk.html - tanie hotele

Keukenhof, Holandia

Dlaczego Holendrzy zwariowali na punkcie tulipanów? W XVII w. tę zamożną, spokojną, protestancką społeczność opanowała "tulipomania". Cebulki przywiezione zaledwie sto lat wcześniej z Turcji stały się obiektem obsesyjnego kolekcjonerstwa, które doprowadziło do upadku wiele fortun. Tulipany osiągały zawrotne ceny. Za najpiękniejszy i najdroższy, "Semper Augustus", zapłacono 5 tys. florenów, równowartość domu z rozległym ogrodem. "Jest istotnie piękny, dzięki swojej wyszukanej, a zarazem prostej harmonii barw. Płatki nieskazitelnie białe, wzdłuż płatków przebiegają rubinowe, płomieniste żyłki, na dnie kielicha błękit, jakby odbicie pogodnego nieba" - pisał o nim Zbigniew Herbert w "Martwej naturze z wędzidłem".

Dziś cebulki cenę mają rozsądną, ale tulipan pozostał jednym z symboli Holandii. W parku Keukenhof w Lisse niedaleko Amsterdamu są ich miliony, wszystkie możliwe gatunki. Trzeba przyjechać tam w kwietniu, gdy ten gigantyczny dywan (5 tys. m kw.!) zaczyna kwitnąć. I pogrążyć się w tulipanowym szaleństwie, wypatrując białych płatków z rubinowymi żyłkami...

Londyn, Wielka Brytania

Ostatnio przedmiotem osobliwego kultu londyńczyków stały się kościoły XVIII-wiecznego architekta Nicholasa Hawksmoora. Najpierw upodobali je sobie poeci - T.S. Eliot, Iain Sinclair (widział w nich obiekty wzniesione dla okultystycznych praktyk). Wreszcie w 1985 r. Peter Ackroyd napisał powieść "Hawksmoor" (teraz wydaną w Polsce): detektyw ze Scotland Yardu bada morderstwa w pobliżu kościołów; odkrywa, że wszystkie są dziełem tego samego tajemniczego londyńskiego architekta. Jest już jednak za późno, żeby powstrzymać makabryczny, zrodzony przed trzystu laty plan...

Dzięki literaturze - i rewaloryzacji doków - londyńczycy odkryli East End, biedne wschodnie przedmieścia. Badacze architektury zastanawiają się zaś, co takiego jest w białych kościołach z portlandzkiego kamienia, że kojarzą się ze śmiercią i ciemnymi mocami. Odpowiedź może być prosta - Hawksmoora fascynowały świątynie wczesnego chrześcijaństwa, wieżom swoich kościołów nadawał kształty rzymskich grobów. Stosował też symbole masońskie. Jednak gdy po spacerze przez Whitechapel, miejscu okrytym złą sławą przez Kubę Rozpruwacza, turysta dociera do białej wieży Christchurch na Spitafields, okultystyczny dreszczyk i tak przenika go do szpiku. I musi się pokrzepić przednim ale w pobliskim pubie.

http://www.greatbuildings.com/architects/Nicholas_Hawksmoor.html - o kościołach Hawksmoora;

http://www.britainexpress.com/History/hawksmoor.htm - a tu o nim samym;

Vila Nova de Gaia, Portugalia

Spacer wśród ogromnych dębowych beczek kończy się zawrotem głowy. Obezwładnia nas ciężki, balsamiczny aromat. Vila Nova de Gaia jest jak kraina z dziecięcych marzeń (tylko że dla dorosłych) - ze wzgórza spływają spadziste dachy ze świecącymi neonowymi napisami: Kopke, Sandeman, Ferreira, Taylor's. Na użytek turystów zacumowano na nabrzeżu łodzie żaglowe, których dawniej używano do transportu beczek z winnic z prądem rzeki.

Z nakazu prawicowej dyktatury, która wszystko lubiła mieć pod kontrolą, każdy producent porto musiał wybudować kantynę w tej malowniczej miejscowości u ujścia do Atlantyku rzeki Douro. Z leżącym po drugiej stronie majestatycznym, królewskim Porto łączy ją szerokim łukiem wspaniały metalowy most, dzieło XIX-wiecznej inżynierii. Dzięki ciepłym latom i chłodnym zimom porto jest takie, jakie jest: gęste, pełne słońca, ma uderzający do głowy owocowy bukiet i jedwabistą gładkość. Królem jest Vintage - rocznikowe z najlepszego zbioru, dojrzewające w butelkach przez długie lata. Osiąga pełnię smaku po dwudziestu, ale może czekać dłużej na specjalną okazję. Vintage jest raczej poza zasięgiem przeciętnego turysty, ale w kantynach Vila Nova zaopatrzymy się w dojrzewające w butelkach LBV, w rozsądnej cenie i o smaku dalece ponad ordynarne ruby. Tylko w której z 30 kantyn?

http://viajar.clix.pt/pt/dst3069.php - o miejscowości

http://www.internet-hotel-search.com/en/city3254/vila_nova_de_gaia.html

- hotele

Toledo, Hiszpania

Toledo spływa majestatycznie z granitowej skały okolonej rzeką Tag. Było klamrą spinającą Zachód naszego kontynentu ze Wschodem - dobrobyt i rozwój sztuk przynieśli tu Maurowie. Średniowieczna stolica katolickiego królestwa Kastylii i Leon gościła słynną szkołę tłumaczy, dzięki której cywilizacja zachodnia poznała dzieła filozofów greckich i arabskich. Potem meczety zastąpiły gotyckie kościoły, później opustoszały synagogi. Jednak w kamiennym Toledo Zachód znów spotkał się ze Wschodem dzięki kreteńczykowi Domenikosowi Theotokopulosowi, zwanemu El Grekiem. Na jego "Widoku Toledo" wbijająca się w niebo iglica katedry niczym piorunochron a rebours doprowadza ciężkie chmury do szaleńczego burzowego tańca. A w małej kaplicy przy kościele Santo Tome El Greco pozostawił jeden z najbardziej niezwykłych obrazów, "Pogrzeb hrabiego Orgaza". Mężczyźni otaczają otwarty grób - ich spiczaste brody na tle białych kryz przecinają kompozycję na pół - patrzą w zadumie, jak duchowni w kosztownych szatach składają do grobu bladego jak śmierć hrabiego.

http://www.corazones.org/lugares/espana/toledo/a_toledo.htm

- o Toledo po hiszpańsku

http://toledo.iberialodging.com - noclegi

http://www.ayto-toledo.org - oficjalna strona Toledo

Matera, Włochy

To miejsce niedługo stanie się modne - Mel Gibson zobaczył w nim Jerozolimę sprzed dwóch tysięcy lat i nakręcił swoją "Pasję". Sassi di Matera, dzielnice położone na stromych zboczach z tufu, znane są z wydrążonych skale jaskiń, które jeszcze nie tak dawno służyły za mieszkania. Basilicata, jeden z najbiedniejszych regionów Włoch, leży w samym środku Południa, pięknego i nieszczęśliwego, prześladowanego plagami złych rządów, obojętności, korupcji i mafii. Pisarz Carlo Levi, który w sąsiedniej Lukanii spędził kilka lat confino, przymusowego urlopu zaordynowanego mu przez faszystowskie władze za antyfaszystowskie poglądy, poświęcił opisowi nędznej egzystencji mieszkańców sassi najbardziej wstrząsające strony książki "Chrystus zatrzymał się w Eboli". Wielodzietne rodziny, dla których nie starczyło miejsca w normalnych domach, mieszkały w jaskiniach razem z inwentarzem, w zimie ciepło dawały im tylko ciała krów i kóz.

Dzisiaj Matera to jeden z najbardziej niezwykłych zabytków europejskiej cywilizacji. Miasto w pionie. Obok spiętrzonych jeden nad drugim frontonów kamiennych domków i kościołów ze ścian wyrytego w tufie wąwozu mrugają oczodoły jaskiń-domów, jaskiń-kapliczek, jaskiń-komórek połączonych wąskimi galeriami. To piękny widok, ale dobrze, że już nikt nie musi tu mieszkać.

http://materait.ags.myareaguide.com/ - angielskojęzyczna strona dla turystów

http://goeurope.about.com/cs/materaitaly/a/matera_passion.htm -

o związkach miasta z filmem "Pasja" Mela Gibsona

Epidauros, Grecja

Wieczorem, gdy cykady dają koncert, a śródziemnomorska macchia oczadza wonnymi olejkami, w doskonałym półokręgu amfiteatru bogowie szepcą milczące modlitwy. Epidauros było najważniejszym centrum wellness (jak powiedzielibyśmy dzisiaj) antycznego świata. W mitycznym miejscu narodzin Asklepiosa kapłani-lekarze kurowali ciała poprzez duszę, a w gymnasium, palestrze i na stadionie teorię uzupełniała praktyka. Asklepiosa, syna Apollina, wykarmiła koza, a wychował sędziwy centaur Charon. To on nauczył go sztuki leczenia. Asklepios potrafił nawet wskrzeszać umarłych. To rozgniewało Hadesa, władcę podziemnego świata. Na jego prośbę Zeus zesłał błyskawicę, która zabiła Asklepiosa; jednak Apollo sprawił, że jego syn trafił do grona nieśmiertelnych jako bóg uleczania. Dla nas morał z tej historii jest jeden - nie możemy być nieśmiertelni, ale wsłuchując się wieczorem w ciszę Epidauros, być może uwolnimy się od stresu, chorób, nałogów.

A tak w ogóle Peloponez jest niezbadanym kontynentem. Pragnący słońca turyści ruszają zwykle z Pireusu na wyspy, by spędzać dnie na plaży, a wieczory w tawernach, przy szklance żywicznej retsiny i grillowanej mątwie. Tymczasem zielone połacie trójpalczastego półwyspu kryją niezwykłe piękno - majestatyczny spokój Argolidy, tajemnicę wiecznego szczęścia Arkadii i archaiczną kulturę Mani - ludu mieszkającego w dziwnych kamiennych domach-twierdzach i podobno wciąż hołdującego tradycji rodowej zemsty. To wszystko czeka jeszcze na odkrycie.

http://www.greeklandscapes.com/greece/epidaurus.html - historia miejsca

http://www.travelinfo.gr/epi.htm - hotele

Postscriptum

To miał być tekst o Europie, do której wchodzimy. Ale mam w głowie słowa Jana Pawła II, który często mówi o "dwóch płucach Europy" uzupełniających się nawzajem i niemogących istnieć jedno bez drugiego. Przedtem nasi sąsiedzi z Unii często zapominali, że po drugiej stronie Odry jest jeszcze jakaś Europa. Uwiedzeni próżnością nuworyszów, zapewne będziemy powtarzać ich błąd. Zapominając o cerkiewkach św. Pantalejmona i św. Nauma nad jeziorem Ochrydzkim, gdzie ten uczeń św. Metodego ewangelizował i uczył pisać południowych Słowian. Nie będziemy też pamiętać o wspaniałych osmańskich meczetach Sarajewa, Mostaru, Travnika, o ścianach pokrytych eleganckimi arabeskami. Stoją tam już 500 lat. Już raz, przed ponad dziesięciu laty, próbowano je wymazać z europejskiej mapy. Niech nasz strach przed działaniami grupy szaleńców siejących śmierć w imię Proroka nie spowoduje, że będziemy się oszukiwać, że one nie są nasze. Bo są.

Więcej o: