1. Gandawa, Belgia
O Gandawie mówi się: najlepiej strzeżony skarb Belgii. Pierwsze, co w tym mieście zachwyca, to architektura: potężne XV- I XVI-wieczne kamienice odbijają się w kanałach i przez chwilę masz wrażenie, że znalazłeś/aś się w średniowieczu. Ale tylko przez chwilę, bo Gandawa balansuje gdzieś na granicy: jej średniowieczność zachwyca, ale powtykane gdzieniegdzie elementy industrialne wprowadzają pewną równowagę i utrzymują poczucie realności. Tak jak jej doki, które niedługo zmienią się w luksusowe lofty, ale zanim nowi lokatorzy się wprowadzą, miasto pozwoliło działać tu kolektywowi artystycznemu DOK.
Organizowane są tu koncerty, część doków przerobiona została na plaże i na kino samochodowe. Gandawa znana jest ze swojej sceny muzycznej, latem jest tu wiele festiwali (tak, jakiś czas temu, całkiem przypadkowo do Gandawy trafiłam ja i już wtedy byłam zdziwiona, jak mogłam o takim miejscu nie słyszeć). Nie trzeba jednak czekać na festiwale, koncerty uliczne w Gandawie to norma każdego weekendu.
Gandawa jest pełna życia, ciekawych kawiarni i barów (jak Sint-Amandsberg, Gentbrugge czy Muide – nowe, prowadzone przez młodych ludzi bary czy popularna od pokoleń Cafe Fatima), jednych z bardziej fascynujących muzeów Belgi (zaintrygowało mnie Muzeum Psychiatrii) i ciekawej architektury, jak zamek Gravensteen z XII wieku. Portale turystyczne rozpisują się, że to największe odkrycie Europy - pojedź tam zanim zrobią to inni.
Gandawa, Belgia Mislav Marohnić/CC BY 2.0
2. Zadar, Chorwacja
Zadar to intrygujące miasto: nie za bardzo zatłoczone, niezadeptane przez turystów, pełne kosmopolitycznych kawiarni, łączące w sobie rzymskie ruiny i średniowieczne kościoły. Jego największym atutem są dwie unikatowe atrakcje: obiekty architektoniczne the Sea Organ (Morskie orgulje, czyli morski organ) i Sun Salutation (Pozdrowienie Słońca), położone nad brzegiem morza.
Morski organ to eksperymentalny instrument muzyczny, który wytwarza dźwięki wykorzystując fale przepływające przez tuby umieszczone pod marmurowymi stopniami. Budowlę zaprojektował Nikola Basic i także on stworzył instalację Pozdrowienie Słońca: duże okręgi z nałożonymi na siebie wielowarstwowymi szklanymi talerzami, które w dzień kumulują energię słoneczną, a w nocy dają pokaz kolorowych świateł (energii starcza też na cały system oświetlający wybrzeże). To przedstawienie dźwięku i światła, które trudno opisać, a które po prostu trzeba przeżyć. Wieczorami zbierają się tu miejscowi, dzieci i dorośli oraz turyści i wszyscy podziwiają to niezwykłe zjawisko, kiedy muzyka fal i taniec światła przenikają się nawzajem.
A oprócz tego? Zadar to urokliwe miasteczko położone nad morzem, łączące w sobie elementy architektury habsburskiej i mniej cieszących oko wysokich bloków komunistycznych. To nie jest Dubrownik ani Split, ani miasto muzeów – po prostu miejsce pełne życia, w którym dobrze jest zarówno miejscowym, jak i turystom.
Zadar, Chorwacja Hervé/CC BY-SA 2.0
3. Cork, Irlandia
O Cork miejscowi mówią, że to prawdziwa stolica Irlandii. Jeśli szukasz miasta, w którym łatwo się poruszać, miejscowi są przyjaźni i pomocni, a atmosfera jest wyluzowana – Cork jest dla ciebie. Liberalny, młody i wielonarodowy, ucierpiał podczas recesji, teraz w szybkim tempie stwarza swoje nowe oblicze. Odpicowuje ulice, odnawia nabrzeże i ustawia kameralne kafejki na każdym rogu. Nowością są hipsterskie bary, ale nigdy nie zdołają wyprzeć tradycyjnych, zatłoczonych irlandzkich pubów z koncertami na żywo i wylewającym się z kufli Guinnessem.
Serce miasta położone jest na wyspie rzeki Lee. Stare miasto zdobi połączenie ciasnej XVI-wiecznej zabudowy i architektury współczesnej, jak budynek opery. Najwięcej życia znajdziecie w dzielnicach na północ i południe od ulicy Świętego Patryka, gdzie w wąskich zaułkach nagromadziło się najwięcej pubów, sklepów, kawiarni i restauracji z najlepszym jedzeniem w całej Irlandii.
Cork, Irlandia Francesco Crippa/CC BY 2.0
4. Lion, Francja
Zazwyczaj nie trzeba lepszej rekomendacji niż: miasto uniwersyteckie. Wg przewodnika Michelin, to tu znajduje się 22 najlepszych restauracji Francji, może to zachęci resztę. Może inni przyjadą dla Tete d’Or, jednego z największych parków miejskich na świecie. Albo do jednego z 40 muzeów (na przykład potężnego Musee des Confluences, liońskiego Guggenheima. O tyle ciekawe, że gmach wyglądający jak statek kosmiczny mieści w sobie historię człowieka). Albo dla wpisanego na listę UNESCO starego Lionu. Oraz dla atmosfery: miasta w przebudowie (rewitalizacja starych doków), gdzie rośnie duża scena klubowa i istnieje możliwość obkupienia się w najlepsze marki świata. Wiadomo, że trudno przyćmić blask Paryża, ale Lion nawet nie próbuje. I to jest w nim właśnie najlepsze.
Lion, Francja Dennis Jarvis/CC BY-SA 2.0
5. Bukareszt, Rumunia
Na pewno każdy z was słyszał o Bukareszcie, ale niewielu wybrało się na city break do stolicy Rumunii. Nazywany dawniej „Małym Paryżem” ze względu na szerokie, zacienione drzewami główne arterie miasta i architekturę w stylu Belle Epoque. Bukareszt jednak przeżył wiele i umówmy się, urodą nie grzeszy. Dostojne kamienice łączą się z komunistyczną przeszłością, więc tak jak i w wielu miastach Polski, ładne zderza się tu z brzydkim, nadając całości dużo autentyczności. Do Bukaresztu nie jedzie się dla urody - obecnie to kosmopolityczne miasto pełne życia, które najprzyjemniej zwiedza się od kawiarni do kawiarni, w międzyczasie przechadzając się po bulwarach i ogromnych parkach.
W upalne dni to właśnie w parkach znajdziecie najwięcej miejscowych, którzy tylko czekają na wieczór, żeby wypełnić po brzegi bary na starym mieści, Lipscani. Między przytłaczającą socjalistyczną architekturą kryją się piękne secesyjne kamienice (często znajdują się w nich muzea), stare kościoły, klasztory i eleganckie bulwary.
Prawdziwą osobliwością jest okazały Pałac Prezydencki, owoc wybujałej wyobraźni Ceausescu. Ze wszystkich 1100 pokoi usytuowanych na 12 piętrach istnieje możliwość zwiedzenia dwunastu z nich, tych najbardziej ekstrawaganckich.
Bukareszt, Rumunia ?tefan Jurca/CC BY 2.0
6. Fryburg Bryzgowijski, Niemcy
Altstadt to wysokie bogato zdobione kamienice z imponującymi ścianami szczytowymi, które przytłaczają swoim majestatem. Kocie łby pod stopami pamiętają jeszcze średniowiecze, a wysokie gotyckie kościoły budzą respekt. Zaraz za miastem rozpościera się Schwarzwald (Czarny Las).
Nie, to nie jest bajka braci Grimm. To Fryburg Bryzgowijski, miasto uniwersyteckie otoczone lasem i winnicami. Studenci uwspółcześniają jego średniowieczny klimat, Altstadt pełne jest kafejek i barów, a w starych kamienicach kwitnie życie nocne.
Mimo swojej mrocznej aury, to najcieplejsze miasto Niemiec (2000 godzin słońca rocznie!). Kiedy nad okolicznymi wioskami na wzgórzach wiszą chmury, we Freiburgu świeci słońce, a miejscowi już siadają w barach nad kanałami. Fryburg chlubi się także tytułem jednego z najbardziej zielonych miast na świecie, znane jest z przyjaznych środowisku sposób budowania, korzystania z energii słonecznej i zminimalizowanej ilości samochodów.
Fryburg Bryzgowijski, Niemcy David Wilson/CC BY 2.0