Znaki pychy, jakie znajdziemy w Bazylice, bywają nieznośne. Spójrzmy choćby na posadzkę, na której zaznaczono, o ile krótsze od największego kościoła na świecie są inne świątynie. Jest jednak i dobra strona tej pychy - jeśli w Bazylice szukamy pokory, musimy znaleźć ją w sobie. Przecież nie w pięknym baldachimie opartym na czterech krętych kolumnach nad grobem św. Piotra czy w innym dziele Gianlorenza Berniniego - nagrobku papieża Aleksandra VII. Jeśli już, to w nadzwyczajnej Piecie, którą Michał Anioł wyrzeźbił, mając 25 lat. Niestety, zobaczymy ją spoza pancernej szyby ustawionej w 1972 r. po tym, jak pewien wariat odłupał kawałek marmuru.
Tropiciele poloników mogą patrzeć na bazylikę nie tylko jako na przydomowy kościół Jana Pawła II, lecz również poszukać konfesjonałów z napisem "spowiedź po polsku" lub zatrzymać się przed nagrobkiem Marii Klementyny Sobieskiej, wnuczki Jana III. Groty z resztkami XIII-wiecznej mozaiki Giotta, skarbiec i zakrystia zasługują na obejrzenie, a widok na Rzym z tarasu Bazyliki zasługuje na zachłyśnięcie. Stąd widać, czym są Miasto i Świat, którym Papież udziela wielkanocnego błogosławieństwa.
Zanim wejdziemy do Muzeów Watykańskich, musimy nie tylko zaopatrzyć się w przewodnik, lecz również dokładnie go przeczytać. Jeśli nie chcemy zwiedzać szybkim marszem, na wszystko nie znajdziemy ani czasu, ani sił. Przewodnik wskaże nam archipelagi: sztuki starożytnej (egipskiej i asyryjskiej lub greckiej i rzymskiej); wczesnochrześcijańskiej i średniowiecznej; Caravaggia, Rafaela, lub - szerzej - sztuki od XV do XIX wieku; sztuki współczesnej; Kaplicy Sykstyńskiej (archipelag to nazwa, którą, z braku lepszej, wymyśliłem sobie sam - proszę nie pytać o archipelagi strażników!). Mówię zupełnie poważnie - bardzo łatwo wizyta w Muzeach może zmienić się w obojętny prysznic. Po prostu nadmiar piękna męczy, stępia widzenie.
Proponuję wyodrębnić np. dzień na zwiedzanie Sykstyny. Po niedawnej renowacji barwy fresków Michała Anioła są żywe, wyraźnie można prześledzić odsłony stworzenia, portrety przodków Chrystusa, powszechnie znane sceny starotestamentowe i dynamikę Sądu Ostatecznego na przedstawieniu centralnym. Warto przysiąść z książką i przenosić wzrok z komentowanych ilustracji na oryginał.
Inną radość - dla mnie bardziej dekoracyjną niż głęboką - sprawią Stanze, czyli apartamenty papieża Juliusza II pokryte malowidłami przez Rafaela.
Prawdę mówiąc, nie ma sensu wskazywać tego czy innego obiektu, który warto zobaczyć, bo warto zobaczyć wszystko. Najlepiej - jak wspomniałem - rozkładając zwiedzanie na kilka dni. Postawię więc sprawę radykalnie - prócz Sykstyny, na obecnym etapie mojego życia za najważniejsze obiekty Muzeów Watykańskich uważam nieukończonego św. Hieronima Leonarda da Vinci i "Złożenie do grobu" Caravaggia. Kto ufa, niech znajdzie.