1. Bali (Indonezja)
Ponoć dawno, dawno temu był sobie człowiek słoń. Codziennie wykonywał bardzo żmudną pracę: chodził po Ziemi z woreczkiem pełnym nasion i rozsypywał je po całym świecie. Kiedy sięgał do woreczka, zawsze wyciągał po dwa ziarenka. Z nasion kiełkowali ludzie, w których razem z życiem budziła się tęsknota za swoją parą. Jeśli więc nie układa ci się w związku albo czujesz się samotnie, jeszcze nie trafiłeś na swoje drugie ziarenko. Trudno powiedzieć czy chodzi tu o hinduskiego boga Ganeszę, ale taką historię usłyszał mój znajomy od taksówkarza na Bali.
Indonezja to miejsce, gdzie mieszkańcy chętnie się dzielą się tym, co posiadają: historiami, niesamowicie pięknym krajobrazem i wyborną kuchnią. Szukasz rajskiej plaży? Zbocz nieco ze szlaku, nie przejmując się brakiem kierunkowskazów albo odwiedź którąś z małych wysepek położonych niedaleko (jak wyspy Gili). A oprócz plaż? Zobacz las deszczowy, pola ryżowe i plantacje kawy z siodełka roweru. Wstań o świcie i wypłyń na morze, żeby zobaczyć delfiny. Chyba, że bardziej interesują cię wodospady GitGit albo Sekumpul, bliźniacze jeziora albo buddyjski klasztor Brahma Vihara Arama. Na miejscowe, autentyczne dania wybierz się do warungs, małych, rodzinnych stoisk. Może oprócz wyśmienitego i taniego jedzenia miejscowi zaserwują wam jakąś niesamowitą historię
Bali (Indonezja) Thomas Depenbusch/CC BY 2.0
2. Seszele
Na Seszelach bardzo popularne są owoce chlebowca właściwego, można je dostać w każdej formie, od gotowanych po pieczone. Legenda głosi, że kto spróbuje owocu będąc na wyspach, pewnego razu tam wróci. Oby, bo te wyspy są jak sen o tropikalnym raju: plaże z bialutkim piaskiem otoczone turkusową wodą, zielone wzgórza i wolne, relaksujące tempo życia.
Niegdyś Seszele służyły za kryjówkę piratom. Podobno sam Olivier Le Vasseur, owiany złą sławą pirat tamtego rejonu zakopał na wyspach skarb wartości dzisiejszych 100 tysięcy euro (nieodnaleziony do dziś). Ale prawdziwe skarby Seszeli są dostępne dla wszystkich. Jak niebiańskie plaże, których jest tyle, że wybrać jedną to jak wybrać jedną kulkę lodów spośród tysiąca smaków. Skarbem są też prawdziwie rajskie zwierzęta, nie bez przyczyny Seszele bywają nazywane Galapagos Oceanu Indyjskiego. Na plażach Ptasiej Wyspy gnieżdżą się żółwie morskie, a obserwowanie poruszających się swobodnie żółwi olbrzymich na Curieuse to jedno z doświadczeń, które pamięta się do końca życia. Ptasią Wyspę, jak można się domyślać, zamieszkują niezliczone gatunki ptaków. Nawet kokosy są tu niezwykłe, na wyspie Praslin możecie znaleźć bardzo rzadki coco de mer (Lodoicja seszelska), największy orzech na świecie, znajdujący się także w godle Seszeli.
Tak samo różnorodnie jest pod krystalicznie czystą i ciepłą wodą: rafy kolorowe, dno układające się w kaniony, płycizny, wraki statków, a także największa ryba na świecie – rekin wielorybi. Kolejnym skarbem Seszeli są luksusowe hotele, eleganckie spa i drogie restauracje. Ale nie martw się, jeśli Twój budżet jest ograniczony, na miejscu znajdziesz także rodzinne pensjonaty za dużo niższą cenę. Nie pozostało nic innego – jedź i od razu rozglądaj się za chlebowcem.
Seszele Jean-Marie Hullot/CC BY 2.0
3. Tajlandia
Długo zastanawiałam się, jak opisać to miejsce, ale najprościej można ująć to tak: Tajlandia jest niesamowita. Czy chcesz tam pojechać, żeby leżeć na plaży czy żeby trenować popularne muay thai czy żeby zajadać się tajską kuchnią – to prawdziwy raj. Pamiętasz film „Niebiańska plaża” z Leonardo Di Caprio? Tytułowa plaża, do której dotarł główny bohater w rzeczywistości znajduje się na wyspie Ko Phi Phi Lee. Oczywiście to nie jedyna, rajskich plaż jest tu tak dużo, że spokojnie można znaleźć taką tylko dla siebie: czy szukasz luksusowego hotelu przy morzu czy wystarczy ci miejsce na zawieszenie hamaka.
Mimo dużej popularności, nadal możecie znaleźć tu miejsca niezatłoczone, położone z dala od turystycznego zgiełku. Na przykład jezioro Czerwonego Lotosu w Udon Thani, najpiękniejsze jezioro na ziemi. Od listopada do lutego kwitną na nim lotosy, pokrywając powierzchnię długiego na 15 km i szerokiego na 5 km jeziora różowymi kwiatami.
Dla wielu Tajlandia to jedzenie. Bogata i aromatyczna kuchnia, która jest na wyciągnięcie ręki. Naprawdę nie trzeba wiele - najlepszą zupę tom yum znajdziecie na straganie przy drodze. Sprzedawca na waszych oczach przyprawi ją świeżą trawą cytrynową, liśćmi papedy i galangalem. A to oczywiście tylko jedna pozycja z menu. Bo Tajlandia, oprócz bycia rajem na Ziemi, to także niebo w gębie.
Thailand - Krabi Reinhard Link/CC BY-SA 2.0
4. Bora Bora
Gdyby Ewa mieszkała w raju na Bora Bora, nie spotkałaby węża. Na tej najbardziej odizolowanej wyspie świata, gdzieś w połowie drogi między Stanami Zjednoczonymi a Australią, nie ma żadnych węży i żmij czy kąsających owadów. Serio. Większość ludzi przyjeżdża na tę wyspę Polinezji Francuskiej (czyli Tahiti) dla przepięknych plaż, krystalicznie czystej wody i potrzebnego od czasu do czasu odizolowania. Ale wyspa ma dodatkowe atuty. U wybrzeży mieszkają setki podwodnych gatunków, w tym ryby koralowe, żółwie, płaszczki (a nawet rekiny), które można obserwować zza maski do nurkowania. Wyspa jest malutka (29,3 km) i można ją zejść na piechotę (gdyby ktoś bardzo chciał), a właściwie trzeba, bo na Bora Bora nie ma transportu publicznego.
Uwaga panie, kwiatek za lewym uchem oznacza, że jesteście zajęte, za prawym, że jesteście wolne i skłonne do flirtu. Jeżeli więc to nie jest wasz miesiąc miodowy (wiele par przyjeżdża tu właśnie w tym celu, tuż obok znajduje się Tupai, rafa koralowa w kształcie serca), szykujcie się na zaloty ze strony ogorzałych młodzieńców. Wśród 9-tysięcznej populacji Bora Bora, połowa ma poniżej 20 lat. No i zgadnijcie, co jest produktem eksportowym raju? Oczywiście kokosy.
Bora Bora fot. ALEXANDER SHALAMOV (istock)
5. Kaua’i, Hawaje
Na Hawajach wierzy się, że po świecie krąży mana – duch, energia przenikająca ludzi i przedmioty, a wszystko dzieje się na ‘aina, czyli ziemi, którą traktować trzeba z najwyższym szacunkiem. Hawaje to najpóźniej zamieszkane przez człowieka wyspy na świecie i już ci pierwsi Hawajczycy potrafili docenić miejsce, w którym się znaleźli. Robią to zresztą do dziś, w wielu miejscach możecie znaleźć napis „malata the aina”, co oznacza: szanuj ziemię. Na największej wyspie Hawajów, Kaua’i, szacunek do ziemi i przyrody objawia się między innymi w tym, że żaden budynek nie może być wyższy niż palma kokosowa. Tam mana i ‘aina łączą się harmonijnie i nawet jeśli nie czujesz ich mocy zaraz po wyjściu z samolotu, uderzają w najmniej spodziewanym momencie. Może na szlaku pieszym prowadzącym do krainy tęczy i wodospadów, może kiedy spojrzysz w górę ponad turkusowym oceanem i zobaczysz szmaragdowe wzgórza. Może zdarzy się to podczas spływu krętą rzeką albo podczas surfowania na wysokich falach, a może wystarczy zajrzeć pod wodę i zobaczyć majestatycznego żółwia morskiego. Każdy może doznać olśnienia w innym momencie, grunt, że mana i ‘aina odrywają od rzeczywistości, tak, że w drodze powrotnej możesz już zacząć planować przeprowadzkę. Jeżeli w ogóle wrócisz.
Kaua'i fot. istock
6. Mauritius
Mark Twain napisał kiedyś: "Zanim było niebo, był Mauritius, a potem niebo powstało na podobieństwo Mauritiusu”. Miał rację. Trzy wyspy: Mauritius, Reunion i Rodriges wyglądają jak zielone wzgórza zatopione w turkusowym oceanie. W błękitnych zatokach pływają olbrzymie żółwie morskie, wody pełne są delfinów, wielorybów, a nawet rekinów. Na lądzie rządzą ptaki – Mauritius ocalił przed wyginięciem więcej gatunków ptaków niż jakiekolwiek inne państwo na ziemi. Są tacy, którzy spędziliby życie w Parku Narodowym Black River wypatrując pustułki maskareńskiej, ptaka zagrożonego wyginięciem, żyjącego tylko na Mauritiusie.
Większość jednak wybiera pobyt w luksusowym hotelu nad morzem, w pierwszym rzędzie z widokiem na ocean Indyjski. Tutaj można się poczuć jak król i zapomnieć o bożym świecie. Byle nie na długo, bo poza hotelem rozciąga się świat z masą możliwości. Leżeć cały dzień na plaży? A może pójść ponurkować? Popływać? A może snorkelling? Kitesurfing? Albo wyprawa łodzią na okoliczne wysepki? Bo ja to chętnie pójdę na słynną salade d’ourite (sałatkę z ośmiornicami).
Mauritius fot. KIRILL SHEVTSOV (istock)
7. Kiribati, Mikronezja
W raju niewiele potrzeba do szczęścia, toteż mieszkańcy Kiribati nadal często mieszkają w tradycyjnych domach krytych strzechą. Życie płynie tu spokojnie, oparte na miejscowych uprawach i oceanie oraz motcie: „Jutro jest następny dzień”. Kiribati, kiedyś nazywane Wyspami Gilberta, to 33 małych wysp i atoli, przy czym zamieszkałych jest tylko 12 z nich. Nie można tu uciec od widoku i szumu morza, niektóre atole ledwie co wystają spod powierzchni wody. W tym raju, pełnym turkusowych zatoczek, zielonych plam lądu i palm kokosowych, znajdziecie polski akcent. Jedna z wiosek na wyspie Kiritimati nazywa się Poland i leży tuż obok zatoki Stanisława. Nazwy wzięły się od polskiego odkrywcy i inżyniera, Stanisława Pełczyńskiego, który zmodyfikował system irygacyjny i nauczył z niego korzystać, tak, żeby palmy nawadniane były także w porze suchej.
Czas tutaj się zatrzymał, gospodarka nadal opiera się na uprawie kokosów, chlebowca właściwego (gatunek drzewa z tamtych rejonów, jego owoce są niezwykle pożywne, a drewno trwałe) i połowie ryb. Mieszkańcy dumni są ze swojego trybu życia, który nie zmienia się od lat i chętnie zapraszają przyjezdnych do przyglądania się z bliska swoim ceremoniom i zwyczajom. Hotele są raczej niewielkie, można znaleźć te bardziej luksusowe oraz tańsze i bardziej rodzinne pensjonaty. Nic nie dzieje się tu zbyt szybko, także zwolnij, zrelaksuj się i naciesz się wyspiarskim życiem.
Kiribati fot. istock
8. Palawan, Filipiny
Palawan, jedna z wysp Filipin, 650-kilometrowe pasmo lądu, to perełka wśród wymienionych tu rajów. Dziwnym trafem nie tak popularny jak reszta, Palawan ma do zaoferowania bardzo dużo, szczególnie dla tych, którzy swoje rajskie godziny wolą spędzać bardziej aktywnie. A nie ma nic lepszego, żeby naprawdę zapomnieć o tym, co zostawiliśmy w domu i odpocząć.
Widoki są tu niesamowite: wapienne klify schodzące do turkusowej wody, białe, osamotnione plaże i pokryte dżunglą wzgórza wystające z morza. Jeśli dodać do tego nadzwyczajnie przyjaznych mieszkańców, rzadkie gatunki zwierząt i roślin oraz wyśmienitą kuchnię, to ja chcę tu zostać na zawsze. I to w jakim towarzystwie! Wśród zwierzaków, mój absolutny faworyt, łuskowiec, zwany także pangolinem. Szkoda, że pokryty jest pancerzem, bo od razu chce się go przytulić. W nocy może lepiej uważać na palawiańskie biturongi orientalne, ale to bardziej ze względu na groźny wygląd niż niebezpieczeństwo, bo jak reszta mieszkańców wyspy, jest to stworzenie bardzo przyjazne.
Palawan, Filipiny fot. istock
Aż żal nie zajrzeć pod powierzchnię wody, to jedno z najlepszych miejsc dla nurków, w zatoce Coron znajdzie się dla nich zamieszkiwany przez barakudy wrak statku. Jeżeli jednak nurkowanie jest nie dla ciebie, możesz popłynąć 1,5 km wzdłuż podziemnej rzeki, przepłynąć z jednej wyspy na drugą tradycyjną łodzią bangka albo przejść się po szlakach pieszych. Chcesz mieć piaszczystą plażę tylko dla siebie? Tu jest ich pod dostatkiem. Po takim dniu najlepiej odpocząć w jednym z luksusowych hoteli przy zatoce Coron i kombinować, jak to zrobić, żeby nie musieć wracać.