Trójwieś: Koniaków, Istebna, Jaworzynka

To tutaj powstają oryginalne stringi z koniakowskiej koronki, tutaj rosną najpiękniejsze świerki na świecie, a na zgłodniałych czeka ziemniaczany kubuś.

Ale nie tylko po nietypową bieliznę warto się wybrać do Trójwsi. W jednej z góralskich chat można zobaczyć obrus z chirurgicznych nici zrobiony dla królowej brytyjskiej Elżbiety II. Można wstąpić do chaty Jakuba Gazurka, zwanego beskidzkim Nikiforem, czy zajrzeć do Izby Pamięci słynnego himalaisty Jerzego Kukuczki w jego rodzinnym domu.

A widok, jaki roztacza się z Ochodzitej, jest, jak zapewniają górale, najpiękniejszy w Polsce - panorama Beskidu Śląskiego i Żywieckiego jak na dłoni. Przy dobrej pogodzie widać Tatry, a w Jaworzynce-Trzycatku trzy kraje: Polskę, Czechy i Słowację.

Odkryli je Szwedzi

- Takich pięknych drzew nigdzie nie znajdziecie - chwalą się mieszkańcy Trójwsi. Leśnicy tłumaczą, że sprzyja im tutejszy klimat, a zwłaszcza często padające deszcze. Najpiękniejsze świerki świata rosną na granicy Istebnej i Jaworzynki. Wysokie na kilkadziesiąt metrów, proste, strzeliste.

Odkryli je Szwedzi. Tuż przed wybuchem II wojny szwedzcy genetycy szukali drzewa doskonałego, czyli najpiękniejszego, najzdrowszego i najszybciej rosnącego. Po przebadaniu nasion świerków z różnych miejsc uznali, że najlepsze są te z Trójwsi. Wybuchła wojna i badania przerwano. W 1953 r. do Istebnej przyjechał Enar Anderson, naukowiec, który postanowił odnaleźć dorodne świerki. Dzisiaj świerk, który nosi jego imię, ma 54 metry.

Najstarsze i najdorodniejsze okazy rosną na ośmiu hektarach na terenie leśnictwa Bukowiec na Wyrchu Czadeczka. Mają 160-170 lat. Nie wolno ich ścinać, służą tylko do reprodukcji. Ich nasiona po specjalnych zabiegach trafiają do Regionalnego Banku Genów Świerka, skąd wysyłane są do całej Europy.

Małgorzata Kiereś, szefowa Muzeum Beskidzkiego w Wiśle, zgłosiła świerki z Bukowca do plebiscytu "Gazety" "Sto rzeczy, które Śląsk dał światu".

Z Wisły skręcamy na przełęcz Kubalonka, przejeżdżamy przez Istebną do Koniakowa i skręcamy w prawo na Wyrch Czadeczkę. Potem to już każdy mieszkaniec Trójwsi pokaże, gdzie rosną

Najmniejsza parafia

Dwa z trzech drewnianych istebniańskich kościółków to świątynie "po przejściach". Ten pod Kubalonką pod wezwaniem Świętego Krzyża przeniesiony został z Przyszowic koło Gliwic, gdzie wybudowano go w 1779 roku. 45 lat temu władze uznały, że nada się na regionalne muzeum. Górale byli innego zdania.

Z kolei kościółek św. Józefa z 1948 r. znalazł się w Istebnej Mlaskawce, bo jego pierwsi właściciele - mieszkańcy Jaworzynki Trzycatka - postanowili wybudować sobie większą świątynię murowaną, a do dyspozycji mieli tylko jedną działkę. Trzeci drewniany kościółek (ma szczęście pozostawać w tym samym miejscu, gdzie go wznieśli w latach 50. miejscowi górale) stoi w Istebnej Stecówce przy czerwonym szlaku z Kubalonki na Przysłop. Jego patronką jest NMP Fatimska. To najmniejsza parafia w Beskidach - ma 457 wiernych.

Szyld z koronką

Tradycja heklowania, czyli dziergania koronek szydełkami, ma w Koniakowie ponad 200 lat. Każda wychodząca za mąż panna musiała własnoręcznie zrobić koronkę na czepiec. Gdy nie umiała, prosiła po kryjomu o pomoc sąsiadkę. Gdyby ludzie dowiedzieli się, że nie potrafi heklować, najadłaby się wstydu! Kobiety robiły też koronkowe wstawki do pościeli i bielizny. Teraz robią obrusy, serwety, suknie ślubne, a nawet stringi (pisaliśmy o nich w "Wysokich Obcasach" nr 43 z 25 października). Kamizelkę z koniakowskiej koronki ma np. Jolanta Kwaśniewska (dostała ją od Heleny Kamieniarz, prezes Stowarzyszenia Twórców Ludowych, jednej z najsłynniejszych koronczarek).

Nie wszystkie koronki są na sprzedaż, niektóre można tylko pooglądać. W izbie poświęconej znanej koronczarce Marii Gwarek wisi - tylko do podziwiania - niezwykły obrus wydziergany dla królowej brytyjskiej Elżbiety II. Z nici chirurgicznych, bo miał być cienki i misterny jak pajęczyna. Po kilku miesiącach pracy Gwarkowa źle się poczuła i umarła. Serweta nigdy nie dotarła do królowej.

Koronki można obejrzeć i kupić w koniakowskich domach (wystarczy jechać główną drogą i szukać szyldów z napisem "Koronki"), w Galerii Sztuki Nieprofesjonalnej Tadeusza Ruckiego, Koniaków 662, tel. (0-33) 855 70 70 oraz w internecie: http://www. trojwies.pl

U Kamieniarzów

Prawie w każdym koniakowskim domu ktoś rzeźbi lub robi koronki. Helena i Mieczysław Kamieniarzowie zajmują się i jednym, i drugim. Ich Izbę Twórczą miejscowi nazywają Izbą Pamięci (pani Helena oburza się: - Przecież jeszcze żyjemy!). Pełno tu drobiazgów, które mogą ozdobić nasze mieszkania: płaskorzeźb, drewnianych figurek, masek (specjalność gospodarza), jest też olbrzymi wybór koronek (pani Helena jest jedną z najlepszych heklowaczek i prezeską beskidzkiego oddziału Stowarzyszenia Twórców Ludowych).

Izba przylega do domu Kamieniarzy pod Ochodzitą, zaraz przy drodze (znak rozpoznawczy - duża koronka na ścianie). Można tam zajrzeć o każdej porze dnia. Uwaga: nie kupimy tu koronkowych stringów. To Kamieniarzowa zaprotestowała przeciwko robieniu bielizny z koniakowskiej koronki

Kurzy piec kurlawy

Chlubą Istebnej jest chałupa Kawuloka. Wybudował ją w 1863 r. pradziadek obecnej właścicielki Zuzanny Kawulok. Wewnątrz unikatowy kurny piec (tu mówią kurlawy). Stawiało się je w czasach, gdy komin był luksusem, bo trzeba było zapłacić za niego podatek wartości krowy. - Kurzyło się, otwieraliśmy dźwirze i łokno, żeby dym uciekł, ale izba i tak była czarna - opowiada pani Zuzanna. Po drugiej stronie sieni, w komorze, pod puchowymi pierzynami spali młodzi, którym nie przeszkadzało zimno. W chałupie są zabytkowe sprzęty (m.in. krosna tkackie z 1837 r.) oraz instrumenty, które robił ojciec gospodyni, Jan Kawulok, ludowy muzyk, rzeźbiarz i gawędziarz.

Jeśli zapowiemy się telefonicznie (0-33) 855 62 31, utalentowani sąsiedzi pani Zuzanny (ona sama z powodu choroby grać już nie może) zagrają nam na trombitach, rogach pasterskich, fujarkach lub gajdach. Wstęp co łaska

A Rucki gra...

Trombity - długie, drewniane rury - alarmowały kiedyś pasterzy na halach o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Ich dźwięk zwoływał też ludzi na święta i zabawy. Wykonanie instrumentu to żmudna i precyzyjna praca. Trzymetrowy pień świerka (musi być bardzo zdrowy) przecina się na pół i żłobi. Potem skleja się wyżłobione połówki. Najbardziej pracochłonne jest owijanie rury czereśniową korą, dla ozdoby i wzmocnienia.

Sztuka gry na długiej rurze nie polega na dmuchaniu w instrument. O wiele ważniejsza jest odpowiednia praca ust, czyli zaciskanie i rozluźnianie warg.

Gry na trombicie można posłuchać w Chacie na Szańcach u Tadeusza Ruckiego. Codziennie o godz. 20 wychodzi on na taras domu, patrzy na góry i gra. - Tak jest dzień w dzień, nawet jak pada deszcz albo śnieg. Jak gram, słyszę, że inni ludzie w Koniakowie odpowiadają mi na trombitach - mówi Rucki

Kubek wystawia w stajni

Jakub Gazurek, znany jako Kubek, urządził galerię w dawnej stajni. Zgromadził obrazy i lipowe rzeźby - dorobek całego życia, bo rozstał się tylko z kilkoma swoimi pracami. Sztuką zajmuje się od dzieciństwa. Ponieważ na artystyczne wykształcenie nie było pieniędzy, został malarzem pokojowym. W dzień malował ściany, wieczorami obrazy na pilśni (płótno jest za drogie). 70-letni Kubek tworzy po swojemu i żyje niespiesznie. Chętnie przyjmuje gości, lubi opowiadać.

Do galerii Jakuba Gazurka przy drodze do Jaworzynki kieruje tabliczka informacyjna

Wałęsa "Na Grapie"

W największej chałupie Muzeum Regionalnego "Na Grapie" urządzane są wystawy. Obecnie - malarstwo nieprofesjonalne oraz kapliczki i krzyże przydrożne. A w kurnej izbie przy piecu siedzi chłop, na ławie koło okna baba pochyla się nad kołyską. Gdyby nie smukłe dłonie i łabędzie szyje manekinów można by ich wziąć za żywych ludzi (szczególnie gdy się zerka przez okno). Jest też kamienny stół, na którym pamiątkę po sobie wyrył... prezydent Lech Wałęsa. Gospodarze mają pełną dokumentację powstawania napisu, którą pokazują niedowiarkom.

Obok chałupy stoją 40-letnie (puste) ule podarowane przez pana Michałka, kowala, z zamiłowania pszczelarza. A dalej stodoła, w której zebrano zabytkowy sprzęt rolniczy - wozy, pługi, sieczkarnie.

Muzeum Regionalne znajduje się w Jaworzynce. Prowadzą do niego tablice informacyjne. Czynne: poniedziałek-piątek 10-16, weekendy do 13. Jeśli zastaniemy zamknięte drzwi, trzeba zejść na parter, gdzie gospodarze prowadzą sklep. Wstęp 2 zł, dzieci złotówkę

Broda, Kukuczka i inni

W Koniakowie mieszka Józef Broda, niestrudzony krzewiciel folkloru. Muzyk, który potrafi zrobić każdy ludowy instrument, i na nim zagrać, nauczyciel, powiatowy radny i... kurator sądowy. Ojciec znanego muzyka Joszka Brody. Do jego domu docierają nieliczni. Nie każdy wie, gdzie jest Wyrszczek, z czego gospodarz nawet się cieszy, bo nie lubi tłumów.

W Istebnej skręcamy w lewo, potem przy schronisku w prawo. Samochód najlepiej zostawić koło przystanku (znak szczególny - jest zdewastowany) i wdrapać się na górę po lewej stronie

Nie trzeba mieć zaproszenia, ale szczęście się przyda, jeśli chcemy odwiedzić izbę pamięci Jerzego Kukuczki w jego rodzinnym domu w Istebnej na Wilczym. Otwarta jest tylko wtedy, gdy do Trójwsi przyjeżdża pani Cecylia, wdowa po himalaiście. Stara się być w każdy weekend, ale nie zawsze jej się to udaje.

Przed stacją benzynową skręcamy w prawo i wąską uliczką przez las dojeżdżamy do przysiółka. Można pukać od godz. 9 do 17. Wstęp wolny

W Istebnej Andziołówce zobaczymy dwie pracownie artystyczne: malarza i grafika Jana Wałacha, autora głównego ołtarza w kościele św. Piotra i Pawła w Jaworzynce i polichromii w kościele istebniańskim oraz Konarzewskich, rodziny plastyków od kilku pokoleń związanych z Istebną. W latach 20. Konarzewscy założyli miejscową szkółkę rzeźbiarską, a w ich pensjonacie (pierwszym we wsi) bywali Julian Fałat, Zofia Kossak-Szczucka, Feliks Nowowiejski i Gustaw Morcinek.

Pracownie będą otwarte, jeśli zapowiemy się telefonicznie( 0-33) 855 72 01

Kniazienie zająca i trubadury

To miejsce odwiedźmy koniecznie! Między drzewkami stoją wypchane zwierzęta, m.in. wilk, jeleń, borsuk, ryś. Z taśmy dobiegają odgłosy lasu: wilki wyją, głuszec tokuje, jelenie walczą, sarny szczekają. Słychać też budzące powszechną wesołość kniazienie zająca. Leśników dziwią salwy śmiechu turystów. Cierpliwie tłumaczą, że wskazany byłby raczej smutek, bo słyszymy płacz zwierzątka, zaatakowanego np. przez jastrzębia.

Ośrodek Edukacji Ekologicznej w Istebnej Dzielcu, czynny wtorek-sobota w godz. 9-16. Bilet 2 zł, ulgowy złotówkę. Tel. (0-33) 855 60 14

W XIX w. nikt nie przypuszczał, że sto lat później trzeba będzie głuszce sprowadzać z Białorusi, żeby odnowić gatunek ptaków zwanych trubadurami beskidzkich lasów, tyle ich było. Teraz leśnicy cieszą się jak dzieci, bo udało się im utworzyć tzw. stado podstawowe. W czerwcu w ośrodku badawczym w okolicach Jaworzynki wykluły się pierwsze młode głuszce. W przyszłym roku będą wypuszczone do lasu i cały czas monitorowane. Niewykluczone, że pojawią się w internecie, ale to kwestia przyszłości.

Do ośrodka nikt nas niestety nie wpuści

Od Słońca do Plutona

Beskidzka Ścieżka Astronomiczna w Trójwsi propaguje wiedzę o kosmosie. Przystankami są planety Układu Słonecznego. Wykuł je miejscowy kowal Zbigniew Michałek. Stoją na wysokich słupach, więc nawet jeśli śnieg zasypie góry, będą widoczne. Oddalone są od siebie w takich samych proporcjach jak w rzeczywistości.

Ścieżkę wymyślił Jerzy Rudzki, pochodzący z Jaworzynki działacz, poeta, pisarz i miłośnik góralszczyzny, założyciel Muzeum Regionalnego "Na Grapie". Przez lata mieszkał w Szwajcarii i tam zobaczył taką ścieżkę. Niestety zmarł i nie zdążył zrealizować swego marzenia. Ścieżkę wybudowało Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Regionalnego "Na Grapie".

Ścieżka ma 12 km, prowadzi wzdłuż szlaku Jerzego Kukuczki. Rozpoczyna się przy kościółku w Istebnej Kubalonce (tam stanęło Słońce, 150 cm średnicy), a kończy w Jaworzynce (Pluton, 6 mm średnicy). Można przejść ją pieszo, przejechać na rowerze lub samochodem. Jeśli komuś droga od Słońca do Plutona wyda się za długa, może ją skrócić, bo wzdłuż trasy są dwa wygodne zejścia do autobusu

Więcej o: