Nad Biebrzą łoś jak na dłoni

Nie ma chyba fajniejszego widoku niż łosie łażące po biebrzańskich bagnach. Wyglądają jak dziwne okręty płynące w morzu traw.

Uwielbiam Biebrzański Park Narodowy właśnie ze względu na nie. Jako warszawiak powinienem polecać ekspedycję do Kampinoskiego Parku Narodowego, gdzie łosie również żyją, ale tego nie zrobię. Ile ja się nałaziłem po tej naszej pięknej Puszczy Kampinoskiej, z ilu lekcji się urwałem, żeby zobaczyć łosia, i latami nic! W końcu jakiś stanął mi na drodze i szybko zniknął w gęstym lesie. Myślałem więc, że to zwierzę stroniące od ludzi i niezwykle płochliwe, które szalenie trudno zobaczyć.

Byłem o tym przekonany, dopóki nie pojechałem nad Biebrzę. Wleźliśmy na ambonę, kolega ustawił lunetę, trochę polustrował teren - i proszę! Jeden łoś, drugi, tam dwa, a dalej trzy, a jeszcze dalej klępa (tak fachowo nazywa się samica łosia) z łoszakiem. A kiedy zeszliśmy z ambony i wracaliśmy drogą przez bagna, łoś stanął nam na drodze. Gapił się na nas przez dobre pół minuty, zanim odszedł spokojnym krokiem. Cudny był. A najpiękniejszy miał pysk. Bardzo przypomina koński, choć łoś to kuzyn jelenia, a nie konia.

Każdy, kto pojedzie nad Biebrzę, może być pewien, że zobaczy łosia. No, chyba że jest superpechowcem. Ja zawsze widziałem choćby jednego. Nic zresztą dziwnego, bo bagna biebrzańskie to królestwo tych zwierząt - jedyne miejsce, gdzie przetrwały II wojnę światową.

Jak znaleźć łosia? Wystarczy wjechać na Carską Drogę, która prowadzi z twierdzy Osowiec do Strękowej Góry (miejscowość niedaleko Wizny). Piszę, by zacząć wycieczkę w Osowcu, bo tam mieści się dyrekcja parku, tam trzeba kupić bilet i można otrzymać wiele ciekawych informacji.

Potem jedziemy sobie Carską Drogą, powoli. Ostrzegałem niedawno przed pędzeniem przez Puszczę Białowieską, bo można się zderzyć z żubrem, ale o wiele bardziej niebezpieczny jest łoś. W Szwecji, Norwegii i Finlandii co roku zdarza się masa wypadków z udziałem tych zwierząt. Takie zderzenia są groźne nie tylko dla samochodu, lecz także dla kierowcy i pasażerów. Łoś ma bardzo długie nogi, na których osadzone jest dość ciężkie, bo ważące kilkaset kilogramów, ciało. Samochód ścina łosia z nóg i całe to cielsko wpada przez przednią szybę do środka.

Ale dość o rzeczach niemiłych. Jedziemy Carską Drogą i patrzymy, czy jakiś łoś nie stoi przy niej i nie zajada pędów wierzby. Gdy takiego delikwenta zobaczymy, to się zatrzymajmy. Jeżeli nie wyjdziemy z samochodu, łoś nie zwieje. Przyglądamy się mu bacznie. Nie ma nic na głowie - znaczy klępa lub młody. Oczywiście nie dotyczy to okresu po Nowym Roku; w styczniu również byki nie mają poroża, bo je zrzucają.

Jeśli nie spotkamy łosia przy drodze, warto wejść na jakąś wieżę widokową. Przy Carskiej Drodze jest ich kilka, są oznaczone i łatwo do nich trafić, posługując się kupioną w parku mapą. Jeżeli mamy lunetę - ujrzymy łosia jak na dłoni. Co prawda teraz, na zimę, wędrują one z bagien do lasów, gdzie będą się żywić pędami i korą drzew, ale proszę się nie martwić. Lasy nad Biebrzą to nie gęstwiny Puszczy Białowieskiej. Wśród rzadkich biebrzańskich sosenek łoś się przed nami nie ukryje.