"25 lat temu śmiech mieszał się ze łzami". A dziś? Tak Berlin świętował 25-lecie upadku Muru [NASZA WIDEORELACJA]

Był 12-kilometrowy rząd białych balonów, muzyka, wursty i długaśne korki. Mur Berliński można było przeskoczyć na trampolinie. Byliśmy wczoraj w Berlinie i razem z tłumem berlińczyków, Niemców z całego kraju i zagranicznych gości świętowaliśmy 25-lecie upadku Muru.

"Największa impreza uliczna w historii świata"

To, co w niedzielę Berlin świętował tak hucznie, było owocem długotrwałej, pokojowej rewolucji, która dokonała się 25 lat temu. Protesty zaczęły się już w październiku 1989 roku, zdarzenia z krajów ościennych, między innymi polski Okrągły Stół, zwiastowały odwilż - stary układ zaczynał pękać. 9 listopada 1989 roku ludność Berlina zażądała otwarcia granicy przy Bornholmerstrasse. Ku zdziwieniu samych berlińczyków, o 10.30 granicę rzeczywiście otwarto. Pijani ze szczęścia berlińczycy wdrapywali się na mur, za przekroczenie którego nie groziła już śmierć. Dwa miliony osób świętowało na ulicach Berlina, a prasa nazwała wydarzenie "największą imprezą uliczną w historii świata". "Radość i śmiech mieszały się z łzami" - mówi nam mieszkanka Berlina Wschodniego, która uczestniczyła w wydarzeniach.

Dla uczczenia tamtych wydarzeń w miniony weekend Berlin wypełniły koncerty, wystawy i wydarzenia kulturalne. W siedmiu kluczowych dla Muru Berlińskiego miejscach powstały punkty spotkań. Z Bornholmerstrasse, Mauerpark, spod Berlin Wall Memorial and Documentation Centre, spod Bramy Branderburskiej, Potsdamer Platz i Checkpoint Charlie oraz East Side Gallery wyruszały wycieczki wzdłuż dawnej trasy Muru. W tych miejscach można było dostać mapki informujące o zaplanowanych na weekend zdarzeniach, a na wielkich ekranach pokazywano filmy, wywiady i materiały informacyjne związane z 28-letnią historią Muru. "Miałem zaledwie trzy lata, kiedy Mur upadł. Na obchodach 25-lecia zdałem sobie sprawę, jak mało tak naprawdę wiem" - mówi dwudziestoparoletni chłopak z innej części Niemiec. I dodaje: "Cieszę się, że tutaj mogłem dowiedzieć się tylu rzeczy, spojrzeć na Mur bardziej świadomie".

Balonowy mur

Dawną trasę muru wyznaczył rząd podświetlanych białych balonów, długi na 12 kilometrów. "Lightgrenze", bo tak nazywała się instalacja, stanowił największą atrakcję obchodów. Podświetlone balony najlepiej prezentowały się po zmroku. Ustawiono je już w piątek i przez cały weekend można było podziwiać instalację. Lightgrenze, czyli granica światła, widoczna była z mieszkania Alexa w Berlinie Wschodnim, u którego się zatrzymaliśmy. Alex mieszkał tuż obok Bornholmerstrasse, gdzie wszystko się zaczęło. Berlińczyk był pod wrażeniem projektu, wokół którego skupiało się w ten weekend życie miasta.

Lightgrenze prezentowała się jeszcze bardziej imponująco z góry. Linia lotnicza Air Berlin zorganizowała w tych dniach możliwość przelotu nad miastem. Pasażerowie z lotu ptaka mogli podziwiać symbolicznie podzielone miasto. Wszyscy czekali jednak na gwóźdź programu: nowy mur miał upaść - balony miały wystartować w niebo, likwidując w ten sposób po raz kolejny linię dzielącą miasto. O godzinie 19, zaczynając od Potsdamer Platz i rozchodząc się w dwie przeciwne strony, balony jeden po drugim miały unieść się do góry.

Didżejka, wursty i trampolina

Niestety, nie mieliśmy czasu zobaczyć wszystkiego. Berlin nie poradził sobie z liczbą odwiedzających miasto osób. Trudno było przedostać się z jednego punktu do drugiego, ludzie często nie mieścili się do wagonów U-bahn i S-bahn, a ulice stały zakorkowane. Dotarliśmy jednak do East Side Gallery, zaraz przy swojsko brzmiącej Warschauerstrasse. To tutaj nadal istnieje najdłuższy fragment muru, na którym widnieją obecnie prace artystów z całego świata. To otwarta wystawa, która przyciąga sporą publikę nie tylko od święta.

Berlin świętuje 25-lecie upadku Muru / fot. Mateusz PyzelBerlin świętuje 25-lecie upadku Muru / fot. Mateusz Pyzel Berlin świętuje 25-lecie upadku Muru / fot. Mateusz Pyzel Berlin świętuje 25-lecie upadku Muru / fot. Mateusz Pyzel

Rząd balonów łączył się z Murem, na każdym kroku można było usłyszeć ulicznych grajków, francuski artysta Thierry Noir malował swoją część muru, na małym skrawku trawnika naprzeciwko grała didżejka, a Niemcy w każdym wieku podrygiwali rytmicznie do muzyki. Mur można było przeskoczyć na trampolinie i specjalnych podnośnikach. Co jakiś czas drogę zajeżdżał zabytkowy trabant, nie obeszło się także bez tradycyjnego wursta. Bez nadęcia i wielkich słów, ludzie z Berlina i całego świata przeżywali upadek muru - każdy na swój sposób.

A jednak balony podzieli ł y...

Powoli zbliżał się najważniejszy punkt programu. Najwięcej w tym czasie miało się dziać pod Bramą Branderburską, koncerty, występy niemieckiego barda Udo Lindenberga i Petera Gabriela, założyciela Genesis, a wszystko miało być zwieńczone pokazem fajerwerków. Całe miasto ruszyło więc pod Bramę Branderburską, a my wraz z nim. I tutaj niestety nas i całą resztę czekało niemałe rozczarowanie. Tłumy nie zmieściły się pod bramą, policja zastawiła przejście barierkami, a gdzie ich zabrakło, tam dostępu do uroczystości bronili sami policjanci. W tłum wdarło się niezadowolenie, założeniem wydarzenia było przecież świętowanie razem, niektórzy byli tu dwie godziny przed czasem, mimo to nie dotarli pod bramę. Policjanci byli nieugięci nawet dla prasy, dlatego stanęliśmy w ścisku wraz z innymi i czekaliśmy, aż balony wystartują.

Białe balony miały być gwoździem programu. Niestety nie każdy miał szansę je zobaczyć / fot. MateuszPyzelBiałe balony miały być gwoździem programu. Niestety nie każdy miał szansę je zobaczyć / fot. MateuszPyzel Białe balony miały być gwoździem programu. Niestety nie każdy miał szansę je zobaczyć / fot. MateuszPyzel Białe balony miały być gwoździem programu. Niestety nie każdy miał szansę je zobaczyć / fot. MateuszPyzel

Zabrakło tu atmosfery spod East Side Gallery. Balony oglądane z daleka, bez efektów dźwiękowych, nie zrobiły na ludziach wrażenia. Wszyscy czekali na zapowiedziane fajerwerki, ponieważ długo nic się nie działo, ruszyli w końcu w drugą stronę. Sztuczne ognie wystrzeliły w niebo na długo potem, kiedy większość straciła już cierpliwość.

Zrobiło się późno, a mieliśmy jeszcze mnóstwo pracy. Wróciliśmy więc do naszego gospodarza. Alex spytał, jak nam się podobało. Odpowiedzieliśmy mu szczerze, że uroczystości pod Bramą Branderburską nie spełniły oczekiwań, a Alex przyznał, że można było się tego spodziewać. Opowiedziałam mu więc o tym, jak bardzo nam się podobało przy East Side Gallery, że dużo się działo, że była muzyka, sztuka i przede wszystkim atmosfera.

"Tak w Berlinie wygląda każdy dzień" odpowiedział Alex.

Za pomoc przy realizacji materiału dziękujemy liniom lotniczym Air Berlin.

Więcej o: