"Najwyżej TOPR mnie ściągnie latającą taksówką". Ile kosztuje głupota turystów? Najbardziej bezmyślne zachowania w górach i ich konsekwencje

TOPR-owcy mogą wreszcie trochę odetchnąć. Wakacje się skończyły, liczba turystów zmalała, a wraz z nią zmniejszyła się liczba wypadków na szlakach. Na stronie TOPR czytamy: "Nadchodzi wrzesień a z nim chyba wreszcie ładna pogoda i daj Boże bez "turystów" wędrujących w klapkach lub "po spożyciu". Co jest najczęstszą przyczyną wypadków w Tatrach i ile za głupotę turystów płaci nasze państwo?

W Polsce organizacje ratownicze o charakterze społecznym jak TOPR czy GOPR są opłacane przez państwo za pośrednictwem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Nie tak, jak w przypadku Słowacji czy Austrii, gdzie za akcje ratunkowe muszą płacić sami ratowani. Rachunek, który można dostać za niewielką akcję ratowniczą na Słowacji, waha się między 500-2000 euro, za akcję z użyciem śmigłowca nawet 4000-7000 euro. We Włoszech, Austrii, Francji, Czechach i Niemczech akcje ratowników także są płatne i jeszcze droższe. W Polsce TOPR finansuje państwo, czyli w skrócie - wszyscy podatnicy.

Od jakiegoś czasu trwają rozmowy, żeby to zmienić. Być może strach przed ewentualnym wydatkiem takiego rzędu skłoniłby niefrasobliwych turystów do myślenia. Rozwiązaniem mogłaby być także polisa turystyczna, wykupywana przy każdym wyjściu w góry. Jednak jak na razie dyskusja trwa, podobnie jak bezmyślne zachowanie turystów wychodzących w góry.

Śmigłowiec TOPR nad RysamiŚmigłowiec TOPR nad Rysami Fot. CC BY-SA 3.0/ Rafał Kozubek/ Wikimedia Commons Śmigłowiec TOPR nad Rysami/Fot. CC BY-SA 3.0/ Rafał Kozubek/ Wikimedia Commons

3 tysiące euro za godzinę lotu śmigłowca

Czym to skutkuje? Marta Jureczko, entuzjastka Tatr, osobiście związana z TOPR-em opowiada, że sama słyszała, jak lekkomyślny turysta wybierający się na szlak powiedział: "Najwyżej ściągnie mnie TOPR - latającą taksówką". I to naprawdę drogą taksówką, bo jak twierdzi naczelnik TOPR, pokrycie kosztów obsługi śmigłowca to około 3 tysięcy euro za godzinę lotu. Jest to tym bardziej przerażające, jeśli weźmie się pod uwagę najczęstsze przyczyny wypadków w górach. Marta wymienia:

1. Na pierwszym miejscu jest nieodpowiedni ubiór. Buty to standard, w lecie zdarza się, że turysta wyjdzie na szlak w japonkach albo sandałach. Ale to nie wszystko, często chodzi także o spodnie, kurtki. Bez odpowiedniego stroju nie ma mowy o termice ciała i "suchości", przez co często dochodzi do wychłodzenia organizmu.

2. Brak rozeznania terenu. Mapa i kompas oraz umiejętność posługiwania się tym sprzętem to podstawa! Tatry są małe, ale jak jest mgła czy zacinający deszcz, to bardzo łatwo pomylić drogę i zgubić ścieżkę.

3. Za późna pora wyjścia na wycieczkę. Od 12 w Tatrach najczęściej zmienia się pogoda (burze, halny), jeśli ktoś wychodzi o 10-11, to prawie na pewno załapie się na jakieś zawirowania pogodowe - rzadko zdarzają się w Tatrach dni bez deszczu i wiatru.

4. Alkohol. Częściej występuje w zimie na stoku, ale na co dzień także da się spotkać ludzi podchmielonych. Owszem, piwo sprzedają w schronisku, ale trzeba mieć rozeznanie w terenie i pić po zejściu ze szczytu, a najlepiej nie pić w ogóle. Ostatnio na Przełęczy Zawrat TOPR znalazło człowieka, który leżał i marzł. Okazało, że był pijany i przez to jego organizm bardzo się wychłodził. Jak jest zimno, to alkohol w górach nie rozgrzewa, a może nawet zabić.

TOPRTOPR Fot. CC BY 3.0/ Grzegorz Mroczka/ Wikimedia Commons Akcja ratunkowa TOPR/Fot. CC BY 3.0/ Grzegorz Mroczka/ Wikimedia Commons

5. Ignorowanie ostrzeżeń TOPR-u odnośnie burz, a w szczególności zagrożenia lawinowego w zimie. Jak bardzo tragiczne w skutkach jest takie zachowanie, pokazuje historia licealistów z Tychów z 2003 roku. Trzynaścioro osób, w tym dwoje opiekunów grupy, mimo obowiązującego II stopnia zagrożenia lawinowego, podjęło ryzyko wejścia na Rysy. Prawdopodobnie wywołali lawinę pod wierzchołkiem Rysów, przeżyła tylko jedna osoba.

6. Zimą - brak odpowiedniego wyposażenia obowiązkowego na chodzenie powyżej górnej granicy lasu: ŁOPATKA LAWINOWA, SONDA, DETEKTOR LAWINOWY - nikt tego nie nosi, a dla człowieka pod lawiną pierwsze 15 min jest decydujące. Towarzysze wyprawy także powinni mieć ten sprzęt przy sobie.

7. Lekkomyślność w wybieraniu tras. Wiele osób nie ma odpowiedniej kondycja do trudności i długości trasy, jakie obierają. Orla Perć, Rysy to szlaki na całodniowe wędrowanie, po drodze są przepaście, spadające kamienie, a ludzie często nie zdają sobie z tego sprawy. Przykładem jest tegoroczny incydent na Orlej Perci. Ojciec zabrał swojego 5-letniego syna na najtrudniejszy szlak w polskich górach. Kiedy chłopiec źle się poczuł, mężczyzna wezwał TOPR i ratownicy ewakuowali śmigłowcem lekkomyślnego tatę i jego syna.

8. Dokarmianie zwierząt to kolejny przykład głupoty. Dużo by pisać, chodzi o tym, że dzikie zwierzęta przyzwyczajają się do "ludzkiego" jedzenia, bo im smakuje - to dla nich taki fast-food. Jeżeli nie znajdą pożywienia w lesie, to schodzą niżej do osad ludzi i problem gotowy. W 2013 roku na Słowacji dwóch drwali zaatakował głodny i podjudzany przez nich niedźwiedź. Drwale wylądowali w szpitalu, a niedźwiedź został przeznaczony do odstrzału.

9. Brak łączności i komunikacji. Bardzo często "poszukiwani" mają rozładowany telefon, przez co nawet policja nie może ich namierzyć. Ludzie nie zostawiają informacji o tym, gdzie idą i kiedy w przybliżeniu wrócą. Zaledwie dwa tygodnie temu grupa przyjaciół z Krakowa wybrała się na Orlą Perć. Rozdzielili się, co jest dużym błędem - w górach panuje zasada "wchodzicie razem, wracacie razem". Część poszła dalej, a jedna osoba zeszła wcześniej. Ponieważ nie spotkali jej na miejscu zbiórki ani w schronisku, zadzwonili do TOPR-u. Szukali jej przez całą noc i rano następnego dnia, tymczasem turysta spał spokojnie w swoim domu w Krakowie. Nie porozumieli się między sobą i śmigłowiec latał na darmo... czas i pieniądze wyrzucone dosłownie w powietrze.

10. Przyczyna najgorsza z możliwych - żarty. Rzadko, ale się zdarzają. Na przykład TOPR dostaje informację, że coś się wydarzyło. Zaczynają akcję, uruchamiają śmigłowiec, a w tym czasie naprawdę się coś dzieje w zupełnie innym miejscu i nie można pomóc tym, którzy faktycznie są w potrzebie.

Czy wyszliście kiedykolwiek na szlak "po spożyciu"? Czy stosujecie się do wszystkich zasad, których należy przestrzegać wychodząc w góry? Może sami widzieliście turystów w Tatrach, którzy zachowywali się niepokojąco czy lekkomyślnie? Czekamy na Wasze komentarze.

Więcej o: