Herbata to - obok wody - jeden z dwóch najpopularniejszych napojów na ziemi. Ale podawana zupełnie inaczej niż w krajach zachodu. To, co robimy z nią my, w innych częściach świata uchodzi za profanację i barbarzyństwo. Torebka na sznurku zalana w kubku wrzątkiem? Takiej obrazy nie zaserwowałaby żadna gospodyni. Zresztą w wielu krajach wschodu żeby dostać w restauracji "normalną" herbatę trzeba to wyraźnie zaznaczyć przy zamówieniu używając na przykład sformułowania "lipton" albo "tetley".
Zamawiając "herbatę" dostaniemy ją serwowaną na sposób miejscowy. Prawdopodobnie dostaniemy ją też w ogóle jej nie zamawiając, bo np. w Turcji , Jordanii czy Egipcie jej picie to celebracja i stały element dnia normalny tak samo jak wstanie, czy pójście do pracy. Szklaneczką aromatycznego napoju poczęstuje więc sprzedawca na bazarze, pomocnik kierowcy w autobusie, czy nawet przypadkowa osoba spotkana przy kawiarnianym stoliku na ulicy. Herbaty nigdy nie trzeba też szukać, bo to zwykle ona znajduje nas: między lokalami i sklepikami uwijają się kelnerzy z charakterystycznym nosidełkiem na cztery szklaneczki i tacą, na którą zabierają puste naczynia.
Biała herbata/ Fot. CC BY 2.0/ Caroline/ Flickr.com Biała herbata/ Fot. CC BY 2.0/ Caroline/ Flickr.com Biała herbata/ Fot. CC BY 2.0/ Caroline/ Flickr.com
W Turcji przypominają one kształtem kwiat tulipana, który pochodzi właśnie stąd. Taka szklaneczka to zaledwie kilka łyków aromatycznego, zaparzonego płynu, pijanego z solidną porcją cukru. Ku niedowierzaniu tych, którzy kręcąc nosem próbując go po raz pierwszy, słodka jak ulepek i gorąca herbata w upały świetnie gasi pragnienie.
Na bazarach niedalekiego Iranu można spotkać rozbijaczy cukru, którzy rozwalają młoteczkami jego wielkie bryły na kostki o nieregularnym kształcie. Tu herbatę często się pija kładąc kostkę na języku, a następnie przesączając napój, by ją rozpuścił. Serwuje się go w szklaneczkach w komplecie z głębokimi spodkami, na które wylewa się porcję przed wypiciem, dzięki czemu szybko stygnie. W restauracjach popularne są słodkie "mieszadełka", czyli karmelizowane kulki cukru na patyku używane zamiast łyżeczek.
W wielu miejscach świata czarną herbatę pija się ze szczyptą przypraw. Na Kaukazie na przykład do filiżanki często dorzuca się dwa-trzy goździki, które nadając jej ledwie wyczuwalnego aromatu zupełnie zmieniają smak, na Bliskim Wschodzie - dzikiego tymianku albo szałwi (tej ostatniej także w dużych ilościach). Wybierając się w miejsca bardziej oddalone od cywilizacji i sklepów można się spodziewać herbaty zaparzonej z traw, czyli dzikich ziół zebranych na łąkach i w górach albo nawet herbaty z domowej konfitury rozcieńczonej wrzącą wodą.
Są też kraje, w których niekwestionowanym królem jest herbata zielona.
W Uzbekistanie można być pewnym, że zamawiając "herbatę" dostanie się właśnie taką: serwuje się ją w zestawie: czajnik z naparem i miseczka zamiast szklanki, między którymi trzeba ją przelać trzy razy przed wypiciem. Zielona herbata typu gunpowder (czyli ze zwiniętymi ciasno w twardą kulkę liśćmi, które po zaparzeniu mocno zwiększają swoją objętość) jest także naparem, na którym przyrządzają swój ulubiony napój Marokańczycy dodając do niego solidną porcję świeżej, zgniecionej mięty i cukru. Taką miętową herbatę nazywaną "berberyjską whiskey" podają tu na każdym kroku nalewając ją do szklaneczki z trzymanego wysoko srebrnego dzbanuszka tak, żeby się spieniła.
Herbata "biała" wcale nie musi oznaczać jej rodzaju. Częściej to po prostu herbata przygotowana z mocnego naparu i solidnej porcji gorącego mleka. To na przykład słynny indyjski czaj podawany w tym kraju na każdym kroku, w wersji masala - z dodatkiem aromatycznych przypraw. Z ciekawymi dodatkami do herbaty można się spotkać w azjatyckim stepie i w wysokich górach: w Tybecie dodaje się do niej szczyptę soli dla wydobycia smaku i ubija w naczyniu podobnym do maselnicy z dodatkiem masła. W tym wypadku jest to masło jaka, ale stepowi nomadzi, którzy przejęli ten zwyczaj, dodają do herbaty masła krowiego. Napój, który kolorem i konsystencją przypomina mlecznego szejka, jest pożywny i świetnie rozgrzewa pozwalając przetrwać w surowym klimacie.
Yerba mate/ Fot. CC BY- SA 2.0/ Beatrice Murch/ Flickr.com Yerba mate/ Fot. CC BY- SA 2.0/ Beatrice Murch/ Flickr.com Yerba mate/ Fot. CC BY- SA 2.0/ Beatrice Murch/ Flickr.com
Napojem-symbolem Ameryki Południowej jest yerba mate, czyli napar ze zmielonych liści ostrokrzewu paragwajskiego, który swego czasu misjonarze próbowali wylansować w Europie jako zamiennik herbaty. Nie dość, że ma działanie pobudzające, pozwala oszukać głód. Dla osoby, która styka się z nim po raz pierwszy, zwykle ciekawszy jest jednak sposób picia: przez metalową rurkę zwaną bombillą zakończoną sitkiem, dzięki czemu nie wciąga się fusów.
W niektórych krajach typowo herbacianych o wypiciu kawy można co najwyżej pomarzyć. Nie jest to jednak regułą i np. na Bliskim Wschodzie serwuje się świeżo zmieloną na pył kawę zaparzoną z dodatkiem przypraw, choćby kardamonu. Światowym królestwem tego napoju jest Etiopia , skąd się wywodzi: tu jej parzenie i picie to prawdziwy rytuał z potrójnym zalewaniem tych samych fusów. Pierwszy najmocniejszy napar potrafi postawić na baczność nawet śpiącego.
Kawa turecka/ Fot. CC BY 2.0/ christopher cornelius/ Flickr.com Kawa turecka/ Fot. CC BY 2.0/ christopher cornelius/ Flickr.com Kawa turecka/ Fot. CC BY 2.0/ christopher cornelius/ Flickr.com
Podobnie mocną, czarną jak szatan i słodką kawę parzy się w tygielkach na Bałkanach . To jednak nie one, nie Turcja , nie Włochy i ich latte ani nawet Francja z espresso są miejscem, gdzie pija się jej najwięcej. Europejskimi rekordzistami w piciu kawy są Skandynawowie - w Norwegii , Szwecji czy na Islandii jest to podstawowy napój obok wody, a pytanie o herbatę wśród miejscowych może wzbudzić konsternację. Kawa w wydaniu północnym jest mocna, czarna, podawana bez mleka czy cukru, a najczęściej przyrządza ją się w ekspresie przelewowym. Dawniej w restauracjach czy kawiarniach dzbanek napoju stał po prostu na blacie i płacąc raz można było z niego dolewać do woli. Dzisiaj praktykują to już tylko niektóre lokale, ale zdarza się też, że za dolewkę płaci się dużo mniej niż za pierwszy kubek. Przy okazji: w słynącej z drożyzny Skandynawii kawa bywa jednym z nielicznych produktów tańszych niż w Polsce.
***
- sok z orzecha kokosowego - pity wprost z niego przez wbitą słomkę;
- sok wyciśnięty za pomocą specjalnej prasy z trzciny cukrowej, w niektórych krajach także żucie kawałków trzciny;
- napoje na bazie jogurtu: np. w Indiach lassi (z dodatkiem odrobiny soli, cukru albo zmiksowanych owoców - najpopularniejsze jest mango), w Turcji - Arran (niewielka ilość jogurtu zmiksowana z wodą i odrobiną soli tak, że na wierzchu tworzy się czapa z pianki. Najlepsze robią na bazarach).