Gdy czytam dziś, w dobie krzykliwych newsów, że Grecja kojarzy się głównie z ryzykiem destabilizacji Unii Europejskiej , niegospodarnością systemów bankowych i słabością rządu, to myślę sobie, że chciałbym w niej mieszkać i żyć. Gdy wyświetlają mi się komentarze, że nikt tak bardzo się nie leni i nie wykazuje większej beztroski w konsumpcji dóbr jak Grek, to marzy mi się, by uścisnąć dłonie potomków najwybitniejszych mężów starożytności, którzy opracowali kanony piękna w sztuce, stworzyli podwaliny demokracji, a także wznieśli potęgę umysłu w rejony, które nawet dziś trudno pojąć. Chętnie ruszyłbym ścieżkami, po jakich chadzał wcześniej Homer , wsłuchałbym się w słowa Sokratesa i dowiedział się, czy Tales rzeczywiście zmierzył piramidę za pomocą cienia.
Tekst pochodzi z najnowszego numeru magazynu
Bez wielkiej przesady można powiedzieć, że jeśli Prometeusz przyniósł światu ogień, to Grecy dali mu całą resztę. Najstarsze tropy prowadzą nas na Kretę , aż do III tysiąclecia p.n.e. Korzenie kultury minojskiej, odkrytej przez brytyjskiego archeologa Arthura Evansa , sięgają epoki brązu. Najsłynniejszym królem wyspy był Minos , syn Zeusa i Europy . Jako surowy, lecz sprawiedliwy władca po śmierci został sędzią w Hadesie . Kolejne mity o Minotaurze zamkniętym w labiryncie zaprojektowanym przez Dedala , dzielnym Tezeuszu i nici Ariadny oraz śmierci Ikara są tak naprawdę świadectwem potęgi gospodarczej ówczesnych Kreteńczyków . Oddziaływanie ich kultury na cały obszar basenu Morza Śródziemnego stało się podwaliną do snucia niezliczonych teorii. Autorem jednej z nich był wizjoner i poszukiwacz zjawisk paranormalnych Erich von Däniken , który uważał, że musiała stać za tym interwencja obcych z kosmosu.
I kto wie, jak potoczyłyby się losy Europy, gdyby nie wybuch wulkanu na sąsiadującej z Kretą wyspie Tira , czyli obecnym Santorynie (ok. XVI w. p.n.e.), w wyniku którego tsunami zmyło wszystko do morza. Nic jednak nie kończy się bez powodu. Krach kultury minojskiej dał szansę rozwoju dumnym Achajom z kontynentu.
Skłonność do swarów i kłótni Grecy mają we krwi od urodzenia. Historia antyczna pełna jest konfliktów wybuchających o błahą sprawę, spowodowanych zazwyczaj porywczym temperamentem jednego z bohaterów. Co ciekawe, greckie słówko ksenon może określać jednocześnie i gościa, i obcego. Gości podejmowało się ucztą i ceniło, a obcy zawsze zwiastował problem.
W świecie podzielonym na dziesiątki polis - państw-miast, z których każde próbowało dominować i wybić się ponad pozostałe, nietrudno było znaleźć zarzewie sporu. Ten najsłynniejszy rozegrał się na kartach "Iliady" , a wmieszani w niego zostali piękni herosi, przewrotni bogowie oraz... namiętna miłość. Nie ma bowiem lepszego sposobu na skupienie uwagi wśród słuchaczy niż obarczenie całą winą kobiety.
Prawdę tę znał również Homer , najdoskonalszy scenarzysta dziejów. Trudno zatem się dziwić, że zrzucił odpowiedzialność na biedną Helenę . I choć poemat pełny jest podkoloryzowanych fragmentów, a rzeczywistość miesza się z bajką, to wdzięczni mu jesteśmy za pozostawienie tak bogatego dzieła. Po pierwsze: to doskonała literatura, a po drugie: dzięki niemu lepiej poznajemy kulturę mykeńską i czasy epoki hellenistycznej.
Przymknijmy jednak oko na ludowe bajania, bo wiadomo nie od dziś, że faktycznym impulsem do wyruszenia na kilkuletnią wojaczkę dla druhów Achillesa , Menelaosa i Agamemnona było co innego. Starożytni Grecy marzyli o zdobyciu władzy, łupów i bitewnej sławy. Jednemu z nich, młodemu macedońskiemu władcy, który zjednoczył greckie państwa i klany, bogowie uchylili nieba i pozwolili nasycić niepohamowane pożądanie. Aleksander - nazwany już za życia Wielkim - w wieku zaledwie 22 lat stał się absolutnym władcą świata. Nikomu innemu nie udało się później zbudować aż tak wielkiego imperium.
Piwniczka winna w jednym z greckich monastyrów/ Fot. CC BY-SA 2.0/ George Terezakis/ Flickr.com
Ale nie samą wojną żyje człowiek, a tym bardziej Grek. Po pracy - choć wcale nie musiała być ciężka - należy się odpoczynek. Trzeba napić się wina i coś zjeść. Tradycja wygospodarowania podczas dnia choć chwili na celebrowanie sjesty zachowała się aż do tej pory. Przy czym, aby odpoczynek był udany, powinien odbywać się w dobrym towarzystwie i gwarnej atmosferze, pełnej śmiechów i serdecznego obściskiwania. Tak było od samego początku, kiedy wystawne i bogato podane Dionizje - obchodzone na cześć Dionizosa, boga wina i zabawy - wprowadzały obywateli w euforię i ekstazę. Stąd już tylko mały krok do zatracenia się w przyjemności i stania się prawdziwym cyrenejskim hedonistą.
Chronić przed tym miał kontakt z kulturą wysoką. Teatr grecki z tamtej epoki nie miał sobie równych, a zasady opracowane przez trzech głównych tragików ateńskich - Ajschylosa, Sofoklesa i Eurypidesa - również dziś nie tracą na aktualności. Przykładem niech będzie wciąż grana "Antygona" , która ma prawie 2,5 tys. lat! Na trwałe już wpisała się do nowożytnej kultury jako alegoria współczesnych zjawisk i problemów.
To jest ten kryzys czy go nie ma? Sprawa nie jest prosta, bo, jak zwykł mawiać Pitagoras : "Najkrótsze odpowiedzi - tak i nie - wymagają najdłuższego zastanowienia". Tymczasem Grecy z niezmąconą miną i dumnie podniesioną głową zdają się kpić z nas w żywe oczy, bo nawet definicja słowa krisis w klasycznej grece oznacza "wybór, decydowanie, zmaganie się, walkę, w której konieczne jest działanie".
Kilka tysięcy lat imponującej historii, w której czasy chwały poprzeplatane były wiekami ciemnymi, udowodniło, że bez względu na panującą sytuację greccy obywatele potrafią doskonale zadbać o swoje sprawy i zawsze, jak mityczny Feniks , powstają z popiołów. Nie zniszczyła ich ani niewola osmańska, ani okupacja niemiecka, więc pewnie i Unię Europejską przetrwają. Lepiej więc spakować rzeczy na wakacje i zamiast na polityce skupić się na zwiedzaniu. Grecja oferuje ogromne możliwości!