1. Z blogami podróżniczymi mam problem. Pierwszy powód jest banalny: zdecydowanie wolę jeździć, niż czytać, że jeździ ktoś inny. Takie dania z blogów kulinarnych to sobie człowiek przynajmniej ugotuje w domu. Przy odrobinie samozaparcia ubierze się jak szafiarka. Ogródek dopieści, rower podrasuje. Ale żeby wszystko rzucić i jechać na drugi koniec świata - przyznacie, że tu już gorzej. A chciałoby się, nawet bardzo. No więc denerwuję się. I czytam w nadziei, że może w końcu ja też. To pierwsza grupa - blogi tych, co zmienili swoje życie . Pojechali na rok, a jadą już pięć lat, przenieśli się do wymarzonego kraju, z pisania o podróżach uczynili pracę i dziś są marką samą w sobie. Zastanówcie się, czy na pewno chcecie tam wchodzić, bo mogą zmienić też Wasze życie.
2. Drugi powód - nuda, panie (i panowie). Podróżować jest łatwo, pisać o tym w zajmujący sposób potrafią już tylko nieliczni. Tymczasem wydaje się, że tendencja jest odwrotna - niemało blogerów podróżniczych uważa, że wyjazd na wakacje na Rodos bez biura to wyczyn, który w ich ujęciu interesuje pół Polski. A tak nie jest. Ale znowu "ale" - są takie blogi, dzięki którym zwykła Tajlandia wciąga. Ba, z dzieckiem Tajlandia. Z małym! Tych może nie znacie, sama natrafiłam na nie przypadkiem, planując wyjazd tu i tam. A dziś nadal zaglądam, choć już nie mam w tym żadnego interesu. Bo pokazują, że podróż nie musi być wielka, by stała się ważna. Że nie chodzi o bicie rekordów. Więc o co? O zwykłą radość. Z piasku, ze słońca, z rozklekotanego autobusu, który nie wiadomo, dokąd (i kiedy) nas zawiezie. Takie blogi, w których autorzy potrafią za pomocą prostych środków, bez zadęcia, skromnie i szczerze przekazać swoje emocje innym, po prostu miło się czyta. Druga grupa. Też się zastanówcie, czy chcecie tam wejść, bo skończycie z biletem do Azji, na który w tej chwili może wcale Was nie stać.
3. I wreszcie blogerzy z trzeciej grupy . Robią rzeczy, których my, zwykli śmiertelnicy, raczej nigdy nie zrobimy. Z braku odwagi, samozaparcia, talentu, pasji, która wymknęła się poza strefę komfortu. Jadą na rowerach kilka tysięcy kilometrów z psem w przyczepce, dogadują się z niedźwiedziami albo po prostu widzą więcej, sięgają głębiej i piszą o tym naprawdę świetnie. Tak, że zazdrość zżera. Jeśli nie rozumiecie ich wyborów, tym bardziej czytajcie.
Dość gadania, bo zaraz zejdziemy na ulubiony temat hejterów: "Skąd ci podróżnicy mają pieniądze?!". Odpowiedzi na to pytanie szukajcie na blogach, o tym też czasem piszą ich autorzy.
Poniższe zestawienie to nie jest klasyczny ranking. Raczej zbiór punktów na blogerskiej mapie, od których warto zacząć, szukając własnych inspiracji. No to jedziemy.
Źródło: www.loswiaheros.pl
Siedzieć w podróżach i nie znać LosWiaheros, to jak siedzieć w internecie i nie kojarzyć Putina. Jest ich dwoje: Andrzej Budnik i Alicja Rapsiewicz. Z Andrzejem po raz pierwszy zetknęłam się wiele lat temu na forum turystycznym Odyssei (wówczas kultowym). Byłam jednym z tych żółtodziobów, którzy zadawali naiwne pytania o kierunki, które wtedy wydawały (mi) się egzotyczne (Portugalia, Gruzja stopem, co to było dla licealistki!). A on na te wszystkie niezbyt mądre pytania odpowiadał - szczegółowo, konkretnie i uprzejmie. Obecny w prawie każdym wątku, imponował wiedzą, kulturą osobistą, obiektywizmem. Na forum znał go każdy.
Dziś Odyssei trochę się przykurzyło, za to LosWiaheros wyrosło na biblię podróżników. Roczna podróż dookoła świata rozciągnęła im się na trzy lata, a jak z niej wrócili, to też tylko na chwilę, bo już wiedzieli, że ich przeznaczeniem jest droga. Piszą regularnie, o wszystkim i bez cenzury. Są autorytetem w spornych kwestiach (a w społeczności podróżników awantur nie brakuje). Mimo setek tysięcy przejechanych kilometrów (a może właśnie dlatego?) Podlasie cenią równie mocno, co Arktykę. Na ich blogu nie będziecie scrollować ekranu godzinami, by znaleźć coś dla siebie. Uparcie nie wydają książki, za to wysyłają newsletter, który warto subskrybować.
Źródło: podrozniccy.com
Podróżniccy to nie blog, to mała korpo. Profesjonaliści. Jedno, czego nie można o nich powiedzieć, to "kameralni". Prawie 25 tys. fanów na Facebooku, masa wyróżnień branży i kilka naprawdę ciekawych projektów (np. podróż tropem Witkacego i telefon dookoła świata). Czytelnik już od pierwszego kliknięcia wie, że znalazł się w miejscu, w którym "jego zdanie się liczy", autorzy nie wypadli sroce spod ogona, a layout jest tak bardzo user friendly, jak tylko się da. Tak faktycznie jest - Podróżniccy znają się na wszystkim, co robią, nie spoczywają na laurach, są mistrzami nowych technologii i budowania społeczności. Sami przekształcili "rodzinny biznes" w liczącą się markę. Zdolni i ambitni. Ostatni ich projekt to Polska sfilmowana dronem, czyli bardziej na czasie już nie można. Kawał dobrej roboty, jak zawsze. Nudne te ciągłe sukcesy? Oceńcie sami.
Źródło: skokwbokblog.com
Mieszkać w ciepłym kraju, słuchać szumu palm, gwizdać na zimę. Kto by nie chciał! Niektórzy nie poprzestają na chceniu. Maciek Klimowicz, niepozorny blondyn z rozbrajającym uśmiechem, mieszka dziś na tajskiej wyspie Phuket, a jego historia jest najlepszym dowodem na to, że rozpad wieloletniego związku może być początkiem dobrego nowego. (Uwielbiamy takie historie? No jasne). Ale zanim Maciek rozstał się z dziewczyną, z tą samą dziewczyną zjechał kawał Azji. I zakochał się w tamtych stronach. W kryzysie osobistym trochę pobalował, a wreszcie postawił wszystko na jedną kartę i przeniósł się do Tajlandii na stałe. Dziś ma nową partnerkę, urodziła mu się córeczka Hana i pracuje w tajskiej gazecie, czyli żyje dokładnie tak, jak chciał. Jego blog to kompendium wiedzy o Azji (głównie o Tajlandii), a przy okazji gotowa recepta na to, jak odmienić swój nudny los. Za przykładem innych czołowych blogerów ostatnio głównie vloguje. Fajny chłopak z sąsiedztwa. Takiego trochę dalszego.
Źródło: paragonzpodrozy.pl
W grupie blogowych gigantów Patryk Świątek i Bartek Szaro to moi ulubieńcy - łączy nas podobne poczucie humoru i ciągły brak pieniędzy. Niestety nawet w jednej dziesiątej nie umiem oszczędzać tak jak oni, ale ciągle wierzę, że się nauczę (pewnie podobnie jak 30 tysięcy osób śledzących ich na FB). Potrafią przeżyć dwa tygodnie na Islandii za 1500 złotych, rozbić namiot wszędzie, gdzie do dyspozycji są cztery metry kwadratowe ziemi, a mimo nakręconego licznika kilometrów wciąż podróżują z dziecięcą ciekawością świata. Pamiętają, jak sami zaczynali, i dla globtroterów raczkujących ich śladem napisali książkowy "Paragon z podróży. Poradnik taniego podróżowania". A przy tym sława ich nie zepsuła. Ukłony zwłaszcza za to ostatnie.
Źródło: bartpogoda.net
O tym blogu nie ma co pisać, trzeba go zobaczyć. Bart Pogoda, autor pierwszego polskiego fotobloga (choć sam twierdzi, że możliwe, że sobie ten tytuł przywłaszczył, a pierwszy wcale nie był), zaczynał jak inni, a dziś jest uznanym fotografem, dziennikarzem i reżyserem w branży reklamowej. W podróży (czyli w pracy) praktycznie non stop, ale bloga nie zaniedbuje, bo mówi, że go po prostu kocha. Lubi też czasem zajrzeć do archiwum, by przypomnieć sobie "jakim kiedyś był idiotą". Przeciwnik poglądu, że blogowanie to wyłącznie zabawa dla nastolatków, orędownik tezy, że świetne zdjęcia można zrobić iPhonem, ale satysfakcję z pracy trzeba sobie wychodzić (bo łatwo rzucić się na ładne widoczki w miejscach, gdzie jest ładnie, a nie o to w tym chodzi). Blog profesjonalny (nazwanie go "sztuką" nie będzie żadnym nadużyciem), ale też bardzo intymny (ostatnio zdominowany głównie przez rodzinne kadry z żoną Siską, synkiem Leo i pieskiem Teo). Pracująca pełną parą kopalnia wzruszeń i zachwytów.
Źródło: www.paczkiwpodrozy.pl
Pomysł na Paczki w Podróży to historia, jakich wiele ("od zawsze każde z nas chciało ruszyć w podróż dookoła świata, ale nie mieliśmy z kim i się baliśmy, a potem się spotkaliśmy i resztę już znacie"). Na ich blogu znajdziecie więc zbiór backpackerskich klasyków (nurkowanie z rekinami, szybka lekcja jedzenia burgera i birmańskiego w pociągu, przepisy na tanie podróżowanie). Pojechali na rok i - znów nie zaskoczyli - jadą dalej. Przedstawiają się z wdziękiem (każde napisało o tym drugim): Kasia jest perfekcjonistką i niezdarą, która potyka się o własne nogi, lubi planować i robić zdjęcia; Marcin jest pasjonatem wszystkiego, byle nie dłużej niż przez tydzień, lubi świstaki i nalewki swojego teścia. W 2012 roku wygrali w konkursie na Blog Roku w kategorii Lifestyle (czyli pokonali blogi kulinarne i modowe, a to nie byle jaka sztuka). Paczki w Podróży to przede wszystkim blog dla młodych ludzi, którzy marzą o przygodach i pięknych plenerach, a od spełnienia tego marzenia dzieli ich już tylko jedno kliknięcie na stronie do rezerwacji lotów.
Źródło: thefamilywithoutborders.com
Co zrobić z życiem, kiedy dziecko kończy pół roku? Takie pytanie zadali sobie Ania, polska dziennikarka i mama, i Thomas, niemiecki fotograf i tata, dziś rodzice już dwóch podróżujących z nimi dziewczynek: Hani i Mili. Podróżującym dużo, daleko i bez wielkiego budżetu rodzinom nie jest łatwo i nie piszę tu tylko o trudniejszej do ogarnięcia logistyce (bo o tej póki co nic nie wiem, ale mam bujną wyobraźnię). Najtrudniejsze - i to potwierdzają autorzy Rodziny bez Granic - jest ciągłe odpieranie społecznych zarzutów: że dzieciom dzieje się krzywda, bo przecież potrzebują stabilizacji, że jak można być tak nieodpowiedzialnym, a w ogóle to jak można mieć takie fajne życie? Ania i Thomas ucinają to krótko: po prostu próbują, raz wyjdzie, raz nie. A jak nie wyjdzie, to czy to aż taka tragedia? Nie myślą o rzeczach-które-chcą-robić-w-przyszłym-życiu, robią je teraz, nie zasłaniając się ograniczeniami. Odwiedzając ich bloga najwięcej myślę o Hani i Mili, o niesamowitym kapitale na życie, jaki właśnie dostają. Bo że wszystkiego mieć nie można, to wiadomo. Ale mieć to, co one - rosnąć w przekonaniu, że jeśli się chce (i próbuje), można osiągnąć bardzo wiele i być tym, kim się chce - to jest bezcenne.
Źródło: pojechana.pl
Po tygodniu jeżdżenia po Australii samochodem, idąc na parking, oświadczyła, że idzie do domu (czyli do auta). Aleksandra Świstow "Pojechana" dom znajduje wszędzie, dokąd się uda, a ostatnio gustuje chyba w tych większych, bo od 2012 roku (z premedytacją nie używam określenia "na stałe") mieszka w Chinach. Sama siebie nazywa wulkanem energii i złośnicą, a za najlepszą życiową decyzję uznaje rzucenie pracy w korporacji. Pisze dużo, fotografuje jeszcze więcej, chce być pisarką i pewnie nią będzie, bo to typ osoby, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Wepchnie się wszędzie i wyraźnie brak jej pokory, ale czy pokora kogoś gdzieś dalej zaprowadziła? Jeśli jesteśmy tym, co jemy, to równie dobrze możemy być tym, gdzie przebywamy. Pojechana jest i na swoim blogu wylicza, jakie syndromy zchińszczenia już w niej zaszły ("do sklepu chodzi w pidżamie, rano sprawdza poziom zanieczyszczenia powietrza i uważa, że czapki w kształcie pandy są urocze", a to tylko trzy z ponad 20 przykładów). Gdyby poleciała w kosmos, pewnie po kwadransie stałaby się kosmiczna. Póki co przeczytamy u niej o podróży do kilkunastu krajów i życiu w Chinach, szybko dochodząc do wniosku, że zatrzymanie się gdzieś na dłużej może być najbardziej ekstremalną przygodą.
9. http://www.lukaszsupergan.com/
Źródło: majubaju.pl
Zaczęła pisać dla znajomych i rodziny, bloga postawił jej kolega. Potem odkryła, że czyta ją mnóstwo obcych osób. Maja Sontag to babka, która poradzi sobie wszędzie. Jej orężem są otwartość, życiowa zaradność, charyzma i... 194 centymetry wzrostu. Na co dzień pracuje w reklamie i wiedzie tzw. zwykłe życie, a blog pisze wyłącznie w trasie. Twierdzi, że tylko takie blogowanie wydaje jej się szczere i uczciwe. Maję cenię właśnie za to - że nie traci czasu czytelnika, a jej relacje czyta się z wypiekami na twarzy i/lub umierając ze śmiechu. Przeciwniczka "rzucania życia" i gonienia za innym. Szalone przygody łączy z rozsądnym podejściem: chcesz jechać, to najpierw usiądź, pomyśl, zaplanuj, dopiero potem jedź. Zapiski z półtorarocznej podróży dookoła świata wydała w książce "Majubaju, czyli żyrafy wychodzą z szafy".
Źródło: www.lkedzierski.com
Łukasz Kędzierski nie jest moim znajomym, a na FB nie śledzą go tysiące ludzi, skąd więc w tym zestawieniu wziął się jego skromny blog? No tak czasem bywa: szukasz czegoś i znajdujesz. Parę lat temu szukałam dobrej relacji z podróży do Birmy i znalazłam Łukasza. Urzekły mnie proste, bardzo użyteczne wpisy, ale przede wszystkim piękne zdjęcia. Przez tych kilka lat trochę się zmieniło (np. wygląd bloga, moim zdaniem na niekorzyść, choć zdjęcia wciąż pozostały jego największym atutem). Przede wszystkim pojawiła się Nadia i teraz to jej młodzi rodzice pokazują świat - w sposób, który nie znuży nawet bezdzietnych. Łukasz odwiedził jak dotąd kilkanaście krajów, i gdy planując swoje wakacje, nie wiem, od czego zacząć, najpierw sprawdzam, czy on tam już przypadkiem nie był.
Źródło: adamantwanderer.blogspot.ch
W podróży najbardziej lubię trzy rzeczy: zgubić się w obcym mieście, dobrze zjeść i pogadać z nowo napotkanym człowiekiem. Dlatego lubię blog Uli, dziewczyny, z którą chętnie poszłabym na kawę, bo jej życiową maksymą jest: "Jedz dobrze, podróżuj często" (oraz "Częste mycie skraca życie" - ale to czasami). Choć ma dopiero 25 lat, mieszkała już w Londynie, San Francisco, Nowym Jorku i Birmingham, sporo czasu spędziła w Ameryce Południowej. Obsesyjnie wyszukuje tanie loty i nie boi się oszczędzania, tylko siedzenia w jednym miejscu. Ma rozpoznawalny fotograficzny styl - jej zdjęcia dosłownie pożera się wzrokiem. Tworzy subiektywne przewodniki po miastach, pełne adresów świetnych knajp i nie tylko. Na jej blogu znajdziecie też przepisy, które ośmielą początkujących kucharzy (np. na bananowy chlebek i domową bubble tea). Ula, chodź na kawę i zamówmy wszystko z karty!
5. http://nawlasneoczy.wordpress.com/
7. http://www.dalekoniedaleko.pl/
8. http://www.katarzynatolwinska.com/
10. http://wazji.pl/
Źródło: www.3wilki.pl
Diuna mogła być zwykłym psem - takim, co spędza życie na zabawie, spaniu i jedzeniu, dwa razy dziennie wychodzi na siku. Ale trafiła na szalonych i - paradoks - bardzo odpowiedzialnych opiekunów. W efekcie drugiej tak wybieganej suki nie ma chyba w całej Polsce, albo i dalej. Wokół pięknego wilczaka czechosłowackiego kręci się życie Agaty Agi Włodarczyk i Przemka Bucharowskiego. Na tę watahę nie ma mocnych - w trójkę dali radę Himalajom (gdzie Diuna uratowała Agacie życie) i dostali za to nominację do Kolosów. Kilka miesięcy temu wybrali się więc na kolejny "dłuższy spacer z psem" - rowerem z Polski do Mongolii. Są tam teraz i za każdym razem widząc aktualizację na FB i ich blogu, zachodzę w głowę, jak oni to robią? W temacie dogtrekkingu wiedzą już chyba wszystko (na ich stronie znajdziecie poradniki, jak zacząć chodzić z psem na krótkich i długich dystansach) i są mistrzami w przekraczaniu granic - przede wszystkim własnych. Nie ukrywają, że bywa im bardzo trudno, nie są też fałszywie skromni, gdy odniosą sukces. Niedawno się zaręczyli, a pierścionek nie był rzecz jasna zwyczajny, tylko taki z psią łapką. Diuna, ty to masz fajnie.
Źródło: kamilakielar.pl
Dajcie mi książkę o survivalu, a przepadnę na cały wieczór. Nie mam pojęcia, jak rozpalić ognisko jedną zapałką, skomponować wzmacniającą herbatkę z leśnych kwiatków, zbudować szałas z gałęzi i co zrobić z rękami, gdy na drodze do Morskiego Oka spotkam niedźwiedzia. Dlatego tak bardzo podziwiam tych, którzy to wiedzą. A serce rośnie, gdy mistrzynią w sztuce przetrwania jest dziewczyna! Kamila Kielar, znana bardziej jako "Bear Girl" (zbieżność z Bearem Gryllsem nieprzypadkowa, tylko Kamila jest lepsza), powsinoga pierwszej wody, która z umiejętności obchodzenia się z niedźwiedziami uczyniła swój znak rozpoznawczy. Nawet jeśli uważacie, że Wasze szanse na spotkanie w wakacje niedźwiedzia są mniejsze niż na wygraną w lotto, nic nie stracicie, gdy przeczytacie jej poradniki. A do tego jej blog jest po prostu śliczny.
Źródło: intoamericas.com
Kiedy inni blogerzy tylko piszą, oni kopią i gryzą. Blogów o Ameryce Łacińskiej jest mnóstwo, ale niewiele tak doskonałych jak intoamericas.com Mai Hawranek i Szymona Opryszka. Maja chce być reporterką (jest nią), Szymon twierdzi, że chce mieć święty spokój (w to nie wierzę). Pisali do "Gazety Wyborczej", "Dużego Formatu", "Przekroju" i "Newsweeka", więc na blogu nie uczą się warsztatu. To od początku do końca zbiór świetnych reportaży, pełen wyrazistych osobowości i miejsc spoza głównego szlaku - słowem historii, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Robią dużo zdjęć i filmów. Biletu powrotnego nie mają. Dodatkowy plus za piękny design bloga. Gdy zatęsknicie za ambitniejszą, ale wciąż rozrywkową lekturą, pozycja obowiązkowa.
Paulina Dudek. Szefowa działu Podróże w portalu Gazeta.pl. Uważa, że najlepszymi przyjaciółmi dziewczyny są dobre buty trekkingowe, smartfon i eyeliner. Zakochana w Birmie i Szwajcarii. Nikomu nie pozwoli zburzyć Pałacu Kultury.