Czy Francuzi rzeczywiście zadzierają nosa? Francuscy politycy apelują: bądźcie milsi dla turystów!

Na konferencji poświęconej turystyce Minister Innowacji Fleur Pellerin powiedziała, że Francuzi powinni odkryć na nowo swoją gościnność. Takim stwierdzeniem jednocześnie przyznała, że jednak trochę jej brakuje.

Do Francuzów przylgnęła mało chlubna opinia aroganckich pyszałków. Mało kto wracając z Francji nie narzeka, że a to ktoś w sklepie go zignorował, a to obsługa w restauracji była niemiła i oczywiście, że nikt się nawet nie silił na komunikację w języku angielskim.

Czy to tylko stereotyp, czy też nie, na pewno jest w nim trochę prawdy, skoro sprawą postanowili zająć się francuscy politycy. Francuska Minister Innowacji Fleur Pellerin przyznała, że Francuzi powinni zmienić swoje nastawienie do turystów i być bardziej przyjaźni. "Musimy odkryć na nowo naszą gościnność", powiedziała na konferencji poświęconej turystyce. "Każdy przyzna, że moglibyśmy lepiej się postarać przyjmując turystów i podnieść jakość usług".

"Do osób z Wielkiej Brytanii zwracaj się po imieniu"

Minister Spraw Zagranicznych Laurent Fabius na tej samej konferencji uznał, że najważniejszy jest pierwszy kontakt. Dlatego plan zakłada przyjazne, francuskie (tak, wiemy, że te słowa rzadko występują razem) powitanie odwiedzających już na lotnisku. Oprócz tego powstał złożony "plan działania turystycznego", który skupia się na pięciu obszarach aktywności turystycznej we Francji. Wśród ambitnych założeń są także dłużej działające restauracje i sklepy otwarte w niedziele, a w Paryżu - renowacja słynnego dworca kolejowego Gare du Nord oraz lepsze połączenie lotniska z centrum miasta.

Akcja zaczęła się w zeszłym roku, kiedy urzędnicy związani z turystyką dostali podręcznik, a w nim rady typu: "Uśmiechaj się do Chińczyków!", "Do osób z Wielkiej Brytanii zwracaj się po imieniu", a wszystko po to, żeby turyści czuli się w Paryżu mile widziani.

Zobaczymy, czy Francuzi są równie krnąbrni jak aroganccy i czy spełnią życzenia ministrów. Bo jak dla mnie, Francja bez pana w piekarni, który udaje, że mnie nie widzi, pani na ulicy usilnie tłumaczącej coś po francusku czy zadzierającego nosa kelnera, to już nie będzie to samo.

Więcej o: