W mojej ocenie minimalny wiek dziecka na jachcie to 3-6 lat. Te szerokie widełki wynikają bardziej z gotowości rodziców, niż ze stopnia rozwoju dziecka. Prawidłowo rozwijający się psychomotorycznie 3-latek szybko przyzwyczaja się do warunków na pokładzie i pod nim. Oczywiście im dziecko jest młodsze, tym zaangażowanie w opiekę większe, jeśli jednak rodzice zadbają, by przyswoiło kilka prostych zasad (naprawdę kilka i naprawdę prostych), a jacht będzie odpowiednio wyposażony, wspólne żeglowanie może się okazać samą przyjemnością.
Wyposażenie jachtu, oprócz standardowego osprzętu, musi zawierać elementy dopasowane do wieku i rozmiarów dziecięcych członków załogi. Na relingach obu burt powinna znaleźć się siatka ochronna, która dość skutecznie zabezpiecza przed wypadnięciem. Ponadto na każdej burcie należy zainstalować life-line, czyli linę asekuracyjną, do której przypina się ubrane w szelki ratunkowe dziecko; mały żeglarz może wówczas swobodnie i bezpiecznie kursować od dziobu do rufy.
Kamizelki są dość kłopotliwe przy dłuższym noszeniu - krępują ruchy, ale mają tę zaletę, że mogą przydać się przy postoju na kąpiel. Szelki ratunkowe są wygodniejsze, można nosić je dłużej, a w przypadku zetknięcia z wodą samoczynnie wypełniają się powietrzem. Koniecznie powinny być dobrane do wagi malucha - na rynku można znaleźć kamizelki nawet dla 5-kilogramowych niemowlaków.
Fot. z prywatnego archiwum Ziemowita Stańczyka/Sail Away
Jeśli jacht jest w ruchu pod żaglami bądź na silniku - zdecydowanie tak i od tej zasady lepiej nie tworzyć wyjątków (chociaż takim wyjątkiem mogłoby być na przykład przebywanie dziecka z rodzicem w kokpicie). Z własnego doświadczenia wiem jednak, że dziecko łatwiej i lepiej przyswaja zasady, od których wyjątków nie ma. Najskuteczniej działa solidarność załogi, kiedy szelki lub kamizelki noszą wszyscy. Natomiast kiedy jacht stoi na kotwicy lub w porcie, szelek można nie zakładać. Oczywistą zasadą jest również, że zawsze, kiedy dziecko jest na pokładzie, jest na nim też co najmniej jeden dorosły. O alternatywne rozwiązania dające podobny poziom bezpieczeństwa trudno...
Wiadomo, że największa frajda jest wówczas, kiedy coś się dzieje. Co do zasady zależy to jednak od pogody, od charakteru manewru i oczywiście od wieku dziecka. Podczas manewrów pod żaglami, nawet przy umiarkowanym wietrze, pracujące pod dużym obciążeniem liny są istotnym zagrożeniem. Dlatego dziecko zdecydowanie nie powinno znajdować się w strefie pokładu, gdzie pracują szoty, brasy, baksztagi, cumy, szpringi, itp.
W tym kontekście niezwykle istotne jest bezpośrednie zaangażowanie rodzica, wcześniejsze omówienie każdego manewru i ustalenie, czy dziecko może pozostać na pokładzie. Manewry na silniku czy na kotwicy są za to znacznie mniej ryzykowne. Zresztą akurat na morzu manewrów nie ma zbyt wiele; najwięcej czasu zajmuje sterowanie jachtem, czego - pod czujnym okiem skippera i w odpowiednich warunkach wiatrowych - mogą spróbować także dzieci.
Sytuacji niebezpiecznych na jachcie zdarza się naprawdę niewiele, jeśli skipper odpowiednio planuje każdy dzień żeglugi z uwzględnieniem prognozy pogody i trasy do pokonania, a także jeśli planuje i omawia z załogą wykonanie manewrów. Na początku rejsu przeprowadzamy też szkolenie z bezpieczeństwa - jak korzystać z pasów i lin bezpieczeństwa, jak wezwać pomoc, w jaki sposób w podstawowym zakresie obsłużyć radiostację UKF, jak przebiega ewakuacja. Oczywiście zdarzają się trudne sytuacje związane z ruchem statków czy osprzętem. Najważniejszą zasadą w takich momentach jest: zachować spokój i zaufać skipperowi.
Fot. z prywatnego archiwum Ziemowita Stańczyka/Sail Away
Skłonność do zapadania na chorobę morską jest różna u różnych osób. Najbardziej podatni są ci, którzy cierpią na inne postacie chorób lokomocyjnych. Czyli jeśli dziecko kiepsko znosi jazdę samochodem i nie toleruje karuzeli, istnieje ryzyko, że na morzu również poczuje się źle. Jeżeli objawy nie są nasilone, zawsze pomaga przebywanie na otwartej przestrzeni - czyli na pokładzie, a nie pod, a także aktywność zmuszająca do koncentracji uwagi; w przypadku dziecka sprawdza się zabawa w zgadywanki czy głuchy telefon. Dobrze robi także sen, warto natomiast pamiętać, że kiedy chory pozostaje w pozycji leżącej, powinien być ułożony wzdłuż podłużnej osi jachtu. Zawsze można też sięgnąć po łagodne leki hamujące reakcje błędnika lub opaski czy plasterki działające na zasadzie akupresury.
Możliwości manewru są mniejsze, niż na plaży Leniwe plażowanie i kąpiele w malowniczych zatokach to zwykle ważna część rejsu. A na pokładzie główną rozrywką są zwykłe zadania żeglarskie: nauka węzłów, udział w wykonywaniu niektórych manewrów, rozpoznawanie chmur. Pod pokładem natomiast sprawdzają się tradycyjne gry towarzyskie, książeczki, kolorowanki, ale nie tylko. Każdy morski podróżnik chętnie dowie się, jak czytać mapę, co pokazuje nam kompas, przed czym ostrzega barometr, jak prowadzić dziennik jachtowy. Morze niezwykle pobudza wyobraźnię, dzieci nie mają kiedy się nudzić.
Fot. z prywatnego archiwum Ziemowita Stańczyka/Sail Away
Koniecznie z uwzględnieniem umiejętności załogi, w szczególności jej najmłodszych członków, oraz potencjalnych warunków pogodowych na danym akwenie. Optymalnym rozwiązaniem jest tygodniowy lub dwutygodniowy rejs z dziennymi przebiegami rzędu 20 mil. Dla większych jednostek oznacza to 2 do 4 godzin pod żaglami. Wydaje się, że to mało, ale kiedy wliczy się do tego postoje na kąpiel i niespieszne wypływanie z jednego miejsca po zwiedzaniu i wczesne zwijanie do portu lub rzucenie kotwicy w czarującej zatoce, dzień okaże się naprawdę dobrze wypełniony.
Czy Morze Śródziemne nie przypomina w sezonie plaży nad Bałtykiem? Letnie żeglowanie jest zawsze najprzyjemniejsze. Faktycznie ruch jest większy, ale nawet w szczycie sezonu można bez problemu znaleźć akweny, na których nie ma tłoku. Jacht daje nam dużą swobodę wyboru miejsc, w których chcemy się zatrzymać. A i widok od strony morza wydaje się ładniejszy.
Pierwsza na myśl przychodzi Grecja, w szczególności trójkąt złożony z Krety i dwóch archipelagów: Dodekanezu i Cyklad. Kreta jest latem dobrze skomunikowana z Polską, nie ma tutaj tłoku, a bezpiecznych portów i pięknych zatok do kotwiczenia jest mnóstwo. Nieco gorzej wygląda infrastruktura portowa: miejscami jest na poziomie podstawowym (prąd i woda), między niektórymi wyspami trzeba pokonać nieco większy dystans niż planowane 20 mil. I jest jeszcze meltemi, czyli północny silny wiatr, którego lepiej unikać. Trzeba jednak pamiętać, że na Krecie meltemi jest znacznie słabszy, a na Dodekanezie praktycznie nie występuje.
Fot. z prywatnego archiwum Ziemowita Stańczyka/Sail Away
Jeszcze lepszym akwenem jest Riwiera Turecka, która znajduje się poza strefą występowania meltemi. Infrastruktura portowa jest tu rozwinięta nie tylko w większych miastach jak Bodrum czy Marmaris, ale także w małych portach. Interesującą odmianą jest możliwość cumowania w cichych zatokach przy prywatnych pomostach "restauracyjnych". Turcja ma urozmaicone wybrzeże, gdzie z łatwością można zaplanować ciekawą trasę bez długich dystansów do pokonania między kolejnymi etapami. Także warunki wiatrowe w tym rejonie są latem nadzwyczaj stabilne. Niestety Turcja nie jest krajem unijnym, więc potrzebna jest wiza. Komunikacja lotnicza z Polską też nie jest tak dogodna, jak w przypadku Grecji.
Niewiele jest marin z infrastrukturą stworzoną z myślą o najmłodszych. Szczerze mówiąc jedyne wyróżniające się mariny widziałem w Turcji, na Riwierze. Są w nich baseny, korty tenisowe, sauny i SPA, a w niektórych również place zabaw. Alanya Marina czy Didim Marina są tutaj dobrymi przykładami. Coraz częściej w marinach znajdują się też baseny, choć zwykle nie stanowią konkurencji dla krystalicznej wody zatok, w których kotwiczymy.
Czym różni się żeglowanie z dziećmi od żeglowania z dorosłymi?
(uśmiech) Wrażliwością! Pamiętam, jak 6-letni chłopiec rozmawiał z delfinami, które towarzyszyły nam przez około godzinę podczas wypadu na Astipalea, piękną grecką wyspę w kształcie motyla. Dorosłym delfiny znudziły się po jakimś kwadransie; on przemawiał do nich z czułością, a one sunęły wyginając z wdziękiem swoje szare ciała I te łzy na jego twarzy, kiedy odpłynęły zupełnie jak Mały Książę!
Fot. z prywatnego archiwum Ziemowita Stańczyka/Sail Away
Pomyślnych wiatrów i stopy wody pod kilem.
Dokumenty - w przypadku dziecka ważny paszport lub dowód osobisty (ten ostatni tylko w Unii Europejskiej)
Lekkie obuwie typu tenisówki na jasnej podeszwie - przynajmniej 2 pary
Zestaw ubrań na każdą pogodę - także: wiatrówkę, ciepły sweter lub polar, długie spodnie
Nakrycie głowy - najlepiej kapelusz ze sznurkiem (żeby nie porwał go wiatr)
Krem przeciwsłoneczny z wysokim faktorem - najlepiej >50PPF
Okulary z filtrem co najmniej 3 klasy
Gry towarzyskie
Rękawki do pływania
Mały plecak na wyprawy na ląd
*** Ziemowit Stańczyk - z wykształcenia jest prawnikiem. Żegluje od bez mała 30 lat - doświadczenie zdobywał na Bałtyku, Morzu Północnym, Atlantyku i Morzu Śródziemnym. Posiada polski patent kapitana jachtowego PZŻ i brytyjski Yachtmaster Offshore RYA; od 1997 roku jest instruktorem żeglarstwa.
Pasję żeglowania zaszczepił w nim ojciec. Dziś wprowadza na pokład swojego 4-letniego syna. Jego ulubionym akwenem jest Bretania - jej piękne wybrzeże, mikroklimat i duży skok pływów.