To tu właśnie trafia Nicholas Brody, niedoszły terrorysta z serialu "Homeland". Ukrywa się przed amerykańskim rządem wśród surowych ścian i mieszkańców tego osobliwego slumsu. Wielopiętrowy squat przedstawiony w serialu jawi się co najmniej mrocznie. To siedziba gangów i handlarzy narkotyków, gdzie z łatwością można stracić życie. Nicholas Brody przetrzymywany jest wbrew swojej woli w jednym z betonowych pomieszczeń slumsu, faszerowany heroiną przez domniemanego lekarza.
Sceny "Homeland" kręcone były w Puerto Rico, ale wieżowiec istnieje naprawdę. To miejsce, w którym na pewno nie chciałbyś się znaleźć. A jednak, choć dla bohatera serialu wieżowiec okazał się więzieniem, to dla wielu Torre de David jest po prostu domem.
Jeszcze w latach 90-tych przyszłość wieżowca zwanego inaczej Centro Financiero de Confinanzas zapowiadała się zupełnie inaczej. Jego budowa zaczęła się w 1990 roku w ramach inwestycji Davida Brillembourga, od którego imienia wzięła się nazwa wieżowca. Plany były ambitne, strzelisty biurowiec miał być siedzibą banku.
Niestety w 1993 roku inwestor nieoczekiwanie zmarł na raka, zaraz potem nastąpił kryzys bankowy w Wenezueli i rok później państwo przejęło kontrolę nad konstrukcją. W praktyce oznaczało to zaniechanie dalszej budowy. Wieża stała opuszczona aż do momentu, kiedy ludzie bez dachu nad głową postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i zrobić z niej swój dom.
Torre de David cieszy się złą reputacją. Unosi się nad nią widmo biedy, przemocy i nielegalnej prostytucji. Jak fawele w Brazylii kojarzy się z handlem narkotykami, zbrodnią i chorobami. Jednak dzicy lokatorzy wieżowca paradoksalnie uznają je za najbezpieczniejsze miejsce w Caracas, plasującego się wysoko w statystykach przestępczości.
Wściekła na brak wsparcia ze strony państwa ludność Caracas zajęła budynek w 2007 roku. Przewodził jej Alexander Daza, niegdyś gangster, dziś nawrócony kaznodzieja. Wieżowiec stał opuszczony od ponad dekady, nie było bieżącej wody ani światła. W tej chwili woda i prąd dochodzą już do 22 piętra, chociaż kolejne 6 pięter też jest zamieszkałych. Lokatorzy płacą niewielki czynsz i dokładają się w ten sposób do niezbędnych napraw i ulepszeń. Legalnie podłączyli się do miejskiej kanalizacji. Wiele ścian zostało dobudowanych na własną rękę, zabezpieczono balkony i schody, z okien wieżowca wystają już talerze satelitarne. Na jednym z ostatnich pięter nieoficjalną praktykę prowadzi dentysta (oczywiście bez licencji).
Zaparkowane u stóp konstrukcji motocykle zaopatrują mieszkańców w żywność i inne potrzebne artykuły. Produkty trafiają do małych sklepików, w których ceny wzrastają wraz z numerem piętra. Wybierani są reprezentujący mieszkańców przedstawiciele, którzy starają się zaprowadzić jakiś porządek w tym wielopiętrowym slumsie. Starsi mieszkańcy umieszczani są na niższych piętrach, wybierane są osoby odpowiedzialne za porządek i zarządzanie przestrzenią. Przez lata powolnego zajmowania budynku, stał się on symbolem zaradności lokalnej społeczności w obliczu niewydolności państwa.
Torre de David Fot. CC BY-SA 2.0/ Saul Briceno/ Flickr.com Torre de David/ Fot. Printscreen youtube.com/ Kolaż Gazeta.pl
Niedawno ewenement, jakim jest Torre de David, został zauważony i przyciągnął szerszą uwagę. Alfredo Brillembourg, krewny pomysłodawcy konstrukcji widzi w nim niezwykły przykład adaptacji ludności do złamanego kryzysem miasta. Alfredo jest założycielem pracowni Urban - Think Tank, która uczyniła osiedle w Torre de David swoim laboratorium do badania nieformalnych społeczności zajmujących piętra wysokich budynków.
Wynikiem pracy firmy była instalacja na XIII Biennale Architektury w Wenecji "Torre David: Nieformalne Społeczności Wertykalne" i książka o tym samym tytule. Projekt przedstawia pomysły architektów na praktyczne poprawki, które uczyniłyby Torre David i inne dziko zamieszkałe budynki bezpieczniejszymi i wygodniejszymi. Twórcy projektu podkreślają konieczność współpracy między architektami, prywatnymi przedsiębiorstwami i globalną populacją mieszkańców slumsów w tworzeniu przestrzeni miejskiej. Zachęcają też innych architektów do postrzegania tego typu miejsc jako pola do eksperymentów i wprowadzania innowacji.
Choć pomysł spotkał się z dużym uznaniem jury Biennale i został nagrodzony Złotym Lwem, nie wzbudził podobnego entuzjazmu wśród wenezuelskich polityków. Mieli za złe twórcom, że przedstawili Wenezuelę od tej najgorszej strony. A właśnie ta wydaje się najbardziej rozpoznawalna, bowiem o Torre de David powstał niejeden film dokumentalny i niejedna galeria zdjęć.
Torre de David/ Fot. Printscreen youtube.com/ Kolaż Gazeta.pl
Torre de David to wymowny symbol kryzysu w Wenezueli, który trwał w najlepsze także za czasów rządu Hugo Chaveza. Najbiedniejsi, których Chavez poprosił o cierpliwość w czasach kryzysu i obejmującego cały kraj braku mieszkań, nie chcieli dłużej czekać. Ponad 2500 lokatorów wieżowca uważa się za szczęśliwców, ponieważ nie muszą mieszkać na ulicy albo w slumsach na wzgórzach, które widać z ostatnich pięter Torre de David. Ich przyszłość w wieżowcu jest jednak mocno niepewna.
Nadal jesteś niezadowolony ze swojej dzielnicy albo braku windy w Twoim bloku?