Minus 60 stopni Celsjusza w styczniu. Ojmiakon w Rosji - jak się żyje w najzimniejszym miejscu na Ziemi?

Zamarznięte długopisy, przymarznięte do twarzy okulary i samochody, których nie można zgasić, bo się ich nie odpali. W styczniu temperatura spada tutaj do minus 60 stopni Celsjusza. Na pewno chcecie prawdziwej zimy?

Położona we wschodniej Jakucji osada Ojmiakon to najbardziej znany na świecie biegun zimna . "Najbardziej znany", ponieważ przez lata nie do końca było jasne, komu należy się tytuł najmroźniejszego zamieszkałego miejsca na ziemi. Oprócz Ojmiakonu spierały się o niego niedalekie: wieś Tomtor i miasto Wierchojańsk. W każdym z nich zdarzyło się, że słupek rtęci spadł do minus 70 stopni Celsjusza!

Faktycznie rekordową temperaturą zanotowano bliżej Tomtoru niż Ojmiakonu, co upamiętnia stosowny pomnik w tej wsi: biała jak śnieg kolumna z tarczą niczym herb, na której napisano: "minus 71,2 st. C". Tyle właśnie zanotowały tu termometry 90 lat temu. Ponieważ jednak Ojmiakonem tradycyjnie nazywano też cały region, a obie miejscowości dzieli zaledwie 30 km, sława spłynęła przede wszystkim na tę drugą. Bynajmniej nie cieplejszą. W osadzie Ojmiakon w styczniu temperatura spada do minus 60 st. C. Ponieważ mrozom towarzyszą silne wiatry, odczuwalne zimno jest dużo większe. Gorzej jest tylko na Antarktydzie.

"Biegun zimna" działa na turystów jak magnes. Dzisiaj można się tam bez problemu wybrać nawet ze zorganizowaną wycieczką.

Buty kup lepiej w Jakucku

Ojmiakon leży nad rzeką Indygirką 750 m n.p.m. i otaczają go wyższe o kilkaset metrów góry. Nawet kiedy kilka miesięcy po siarczystych mrozach słupek rtęci podnosi się o 100 st. C (!) - latem temperatury sięgające 30 st. C zdarzają się dość regularnie - ziemia odmarza jedynie na kilka metrów. Głębiej znajdują się wiecznie zmrożone piaski. Człowiek nie miałby tu na stałe czego szukać, gdyby nie gorące źródła wokół. To właśnie one sprawiły, że zaczęli się tu zatrzymywać pasterze reniferów, by napoić swoje stada. Sto lat temu pomieszkiwali tu jedynie sezonowo, ale rząd sowiecki postanowił ich osiedlić dochodząc do wniosku, że w ten sposób będzie mógł ich lepiej kontrolować. Tak powstał Ojmiakon - jak na ironię losu nazwa ta oznacza "gorące źródła"

Dziś w Ojmiakonie mieszka około 500 osób żyjących głównie z łowiectwa, wypasania reniferów i handlu skórami. O ile akurat nie panują trzaskające mrozy. Czasami temperatura spada poniżej zera już pod koniec września i utrzymuje się na minusie aż do połowy maja. Średnia temperatura w styczniu wynosi minus 45 st. C, ale przy takiej osada funkcjonuje normalnie - szkołę zamykają dopiero wtedy, gdy jest mniej niż minus 52 st. C. Nocami można się spodziewać minus 60 st. C. A zimowe noce są tu naprawdę długie, bo słońce jest widoczne nad horyzontem jedynie przez 3-4 godziny.

Choć mrozy zdarzają się nawet w lipcu, zwykle lata są łagodniejsze i pozwalają się cieszyć długimi, gorącymi dniami - jasno jest nawet przez 21 godzin, a temperatury przekraczają 30 st. C. W osadzie praca wre. Przez te trzy miesiące ludzie zajmują się przygotowaniami do zimy. Trzeba zebrać opał i zgromadzić zapasy żywności. Zbyt dużego wyboru nie ma: ponieważ w tej części świata nic nie rośnie, podstawę wyżywienia stanowi mięso renifera i konina. Tajemnicę, dlaczego miejscowi nie cierpią z powodu ubogiej diety, lekarze tłumaczą tym, że piją dużo mleka.

Jak się żyje w Ojmiakonie?

W Ojmiakonie jest kilka starych bloków z czasów radzieckich, ale większość zabudowy to parterowe domy z drewna modrzewiowego , które doskonale trzyma temperaturę, dzięki czemu zimą jest ciepło (przynajmniej jak na miejscowe standardy), a latem - chłodno. Centrum takiego domu stanowi piec opalany drewnem. Z miejscowej elektrowni na węgiel korzystają głównie budynki administracyjne: szkoła, przedszkole, szpital, biura i dom kultury. Ponieważ przy tęgich mrozach dostawy węgla bywają nieregularne, kiedy zaczyna go brakować, ona też przechodzi na drewno. Jeśli przestanie pracować, wszystkie rury zamarzną najdalej w pięć godzin.

Aby zimą wykopać grób potrzeba przynajmniej trzech dni. - Kiedy odwiedziliśmy Ojmiakon, miejscowa dziewczynka zmarła na zapalenie płuc. Ludzie rozpalili na godzinę ognisko, po czym zaczęli kopać, a potem powtarzali ten proces kilka razy. Po kilku dniach udało im się wykopać grób głęboki na tyle, by zmieścił trumnę - opowiadał kanałowi National Geographic Nick Middleton, wykładowca geografii na uniwersytecie w Oxfordzie, odwiedzający najbardziej nieprzyjazne miejsca na ziemi, by śledzić jak ludzie przystosowali się do życia w nich.

Przybysze zanotowali także, że w Ojmiakonie zamarza atrament, wysiadają baterie w komórkach, okulary przymarzają do twarzy, a silniki samochodów pracują cały czas, bo jak zgasną, można ich już nie odpalić. Największe zdziwienie u kolejnych gości z cieplejszych rejonów wywoływały jednak sławojki na podwórkach.

Wycieczka do Ojmiakonu

Wycieczki do Ojmiakonu startują z Jakucka . To tysiąc kilometrów i dwa dni drogi jazdy w jedną stronę, częściowo słynną Drogą Kołymską , którą usypali w morderczych warunkach w latach 40. ub. wieku więźniowie łagrów. Standardowy program obejmuje przejechanie po lodzie rzeki Leny, nocleg we wsi Khandyga i kilka dni w Ojmiakonie z koncertem muzyki folkowej, wizytą w obozie pasterzy reniferów, na farmie końskiej i w muzeum historycznym, a do tego - certyfikat odwiedzenia "Bieguna zimna". Jest drogo, bo przy takich mrozach samochód więcej pali, silnik pracuje cały czas, a na noc trzeba mu znaleźć ciepły garaż. Transport kosztuje ok. 700 euro (przy grupie pięcioosobowej), a nocleg z wyżywieniem u miejscowego gospodarza - 2 tys. rubli (ok. 200 zł) za dobę. Zapisać się można nawet przez internet, np. na stronie www.visityakutia.com .

- Wszystkie te wysokotechnologiczne kurtki, swetry, skarpetki i buty zagranicznych turystów na nasze ekstremalne temperatury zupełnie się nie nadają. Minus 50 stopniom C. nie dał rady nawet japoński płaszcz z elektrycznym podgrzewaczem, bo na mrozie zamarzł, a w ciepłym domu zaczął pękać, i stał się już nieużyteczny - powiedział portalowi YakutiaToday.com 50-letni Nikołaj Krivoszapkin, który urodził się i spędził całe życie w Ojmiakonie. Miejscowi noszą futra i buty ze skóry renifera, a czapki ze skóry lisów polarnych, pod tym - kilka swetrów i ciepłą bieliznę. Bez tego przy minus 50 st. C człowiek zamarza nawet w godzinę.

Więcej o: