Sri Lanka. Piękna wyspa miłych ludzi [SRI LANKA EXTRA]

Marzysz o podróży do Indii, ale odstręcza cię brud, tłok i bieda? Odwiedź Łzę Indii - Sri Lankę.

Na Sri Lankę wyskoczyłam trochę jak do Włoch czy innej Barcelony: bez wielkich przygotowań, martwienia się o drogie leki antymalaryczne i specjalny podróżniczy ekwipunek. Wcześniej byłam już w Azji Południowej i wtedy przymiarki były zgoła inne (miesiące przygotowań), ale tym razem nie miałam na to czasu. Uznałam więc, że jakoś to będzie. I miałam rację - wszystko, o co musiałam się troszczyć na miejscu, to nadążanie z fotografowaniem pięknych lankijskich krajobrazów. A wierzcie mi, było co uwieczniać.

Another beautiful day in Sri Lanka!

Gdyby zamknąć tę podróż w jednym zdaniu, brzmiałoby ono: "Dzień dobry, another beautiful day in Sri Lanka!". Tymi słowami codziennie witał mnie Jude Ranatunga, mój lankijski przewodnik. Zresztą, cała Sri Lanka wydała mi się trochę taka, jak Jude: radosna, bezproblemowa, pełna planów i marzeń o dobrej przyszłości. I mająca w sobie to coś, co odróżnia ją od innych pięknych wysp (kiedy żona Juda zażądała, by po ślubie ściął długie kruczoczarne włosy, zgodził się, ale zostawił sobie jeden lok, który zawadiacko zwisa mu na plecy. "Żeby się odróżniać").

Lista lankijskich must see jest równie długa, jak loczek Juda (za długa na niespełna dwa tygodnie pobytu) i pełna punktów o znaczeniu dużo większym niż lokalne. Żeby wymienić tylko kilka: to na Sri Lance mieści się jedna z najważniejszych dla buddystów świątyń , Świątynia Zęba Buddy w Kandy (ukrytego w siedmiu złotych szkatułach, których przepych mogłam podziwiać tylko przez kilka sekund i z daleka podczas robiącej duże wrażenie pudży, czyli buddyjskiego nabożeństwa), Sri Lanka jest trzecim na świecie eksporterem herbaty (malownicze tarasy herbacianych drzewek z oddali wydają się atłasowo miękkie, w rzeczywistości krzewy są ostre i ranią do krwi nogi tamilskich zbieraczek), to z lankijskiej ziemi wydobywa się najpiękniejsze i najcenniejsze szafiry (jeden z nich nosi w zaręczynowym pierścionku księżna Kate), więc kogo stać, ten może sobie przywieźć z wakacji naprawdę piękną pamiątkę.

Niebiańskie dziewice i małpy-celniczki

Nie można wrócić ze Sri Lanki (tzn. na upartego można, ale szkoda by było!), nie zobaczywszy jej największych atrakcji. Przede wszystkim wpisanego na listę UNESCO obłędnego płaskowyżu Sigirija , który wyrasta na 200 metrów ponad równinę i skrywa istne cuda: pozostałości pałacu z V wieku, urzekającego kunsztem, rozmachem i technologicznym zaawansowaniem - zachowały się tu między innymi chłodzące królewski tron klimatyzatory i do dziś działające (podczas deszczu) fontanny. Warto pokonać lęk wysokości i wąską metalową klatką schodową wspiąć się do górnej jaskini, by zobaczyć przepiękne naskalne malowidła przedstawiające niebiańskie dziewice - panny różnych ras i narodowości, ale zawsze niezwykłej urody, które ukrywający się w Sigiriji król Kassjapa sprowadzał do pałacu z całego świata.

Koniecznie trzeba pojechać do Dambuli , by zobaczyć wspaniały kompleks skalnych świątyń z niezliczonymi wizerunkami Buddy i w poszukiwaniu cienia usiąść na dziedzińcu pod rozłożystym drzewem bodhi (do kompleksu wiedzie droga złożona z kilkuset kamiennych schodów, obsadzona przez posterunki małp, niczym najlepsi celnicy sprawdzających, czy w plecakach turystów nie ma przypadkiem czegoś smakowitego).

Pozostając w tzw. kulturalnym trójkącie nawet kilka dni można poświęcić na zwiedzanie Anuradhapury , najważniejszej historycznej stolicy Sri Lanki, gdzie do zobaczenia jest m.in. najwyższa ceglana budowla na świecie - stupa Dźetawanarana oraz Sri Maha Bodhi - teren, na którym rośnie najstarsze udokumentowane drzewo świata, Ficus religiosa z tego samego szczepu, z którego pochodziło drzewo Bo, pod którym Budda doznał oświecenia (by podczas indywidualnej wycieczki zwiedzić ogromny obszar Anuradhapury, najlepiej wynająć kierowcę jednego z rozlicznych w kompleksie archeologicznym - i na całej wyspie - trójkołowych tuk-tuków).

To ptak, to waran, to naprawdę słoń!

Martwe kamienie Sri Lanki opowiadają niezwykłe historie, ale mnie w tej podróży bardziej interesowali żywi: ludzie i zwierzęta. Bo czy można zachować spokój i opanowanie (i nie piszczeć z zachwytu), gdy z okien autobusu widać, jak pod palmami, w tzw. dzikości, a nie na żadnym tam safari, przechadza się najprawdziwszy indyjski słoń, a co kilkanaście kilometrów trzeba zatrzymywać maszynę, by przepuścić wyluzowanego (i słusznych rozmiarów) warana, który właśnie przekracza jezdnię? Pierwszą napotkaną małpę sfotografowałam chyba z czterdziestu stron (potem już do nich przywykłam, ale obserwowanie szalonych małpich zabaw do końca cieszyło tak samo), a gigantyczne wiewiórki podbiły moje serce do tego stopnia, że gdyby nie biegały tak szybko, to jedna mogła trafić na przymusową emigrację do Warszawy.

Zwierzęta na Sri Lance są wszechobecne , bo bujność lankijskiej przyrody jest - jak to w tropikach - bezczelna i obezwładniająca. Egzotyczne gatunki wyglądają zza krzaków i przelatują nad głową, aż można dostać oczopląsu. Wcale nie trzeba ruszać do rezerwatów, by je zobaczyć. Ale można: np. na safari do parku narodowego Yala , gdzie lamparty bawią się z turystami w chowanego (tzn. lampart się chowa, a turysta w jeepie go szuka), za to krokodyle, bawoły, słonie, zimorodki i dziesiątki innych wspaniałych gatunków śmiało spoglądają w obiektyw.

embed

Safari w parku narodowym Yala - szukamy lamparta / Fot. Paulina Dudek

Podczas trekkingu na Równinie Hortona gwiazdą na zielonym dywanie z bujnych traw są dostojne sambary, ale przy odrobinie (nie)szczęścia można spotkać też kobrę. W okolicach południowego wybrzeża igrają z falami kaszaloty, płetwale błękitne i delfiny długoszczękie.

embed

Równina Hortona to wymarzone miejsce na nietrudny trekking / Fot. Paulina Dudek

Sierociniec słoni w Pinnawali, choć za cel stawia sobie ratowanie zwierząt, które ucierpiały w wyniku działań człowieka lub zostały odrzucone przez stado, to też wielka atrakcja Sri Lanki, ale nie wszystkim przypadnie go gustu. Na mnie łańcuchy na słoniowych nogach zrobiły przygnębiające wrażenie. Dużo przyjemniej obserwowało się popołudniowy przemarsz słoni przez miasteczko i ich pomysłowość podczas kilkugodzinnej zabawy w rzece.

embed

Kąpiel w rzece słoni z sierocińca w Pinnawali to niezapomniany widok / Fot. Paulina Dudek

Uśmiech do zdjęcia za dolara? Nie tutaj

Co zaś tyczy się ludzi, to obcowanie z Lankijczykami (należącymi do wielu grup etnicznych i religii, przy czym dominują wyznający buddyzm Syngalezi) jest czystą przyjemnością: są uśmiechnięci, pomocni, chętni do rozmowy i z optymizmem patrzą w przyszłość. Po latach bratobójczych walk pomiędzy syngaleskim rządem i terrorystycznymi oddziałami Tamilskich Tygrysów od 2009 roku na Sri Lance panuje spokój i nie ma zagrożenia atakami bombowymi, a kraj szybko się rozwija: powstają nowe drogi, powszechny jest szybki Internet 3G, Sri Lanka należy też do ścisłej czołówki państw azjatyckich pod względem walki z analfabetyzmem - czytać i pisać potrafi 92% jej mieszkańców. Jak w wielu innych krajach, tak i na Sri Lance widać, że jej mieszkańcy kochają swoje miejsce na Ziemi. I wyjątkowo o nie dbają: lankijskie obejścia są czyste i schludne, zaskakująco wręcz jak na południowoazjatyckie standardy, a tak powszechne np. w Indiach sterty śmieci praktycznie nie występują. Choć cała wyspa ma zaledwie nieco ponad 65 tys. km2 i zamieszkuje ją ponad 21,5 miliona obywateli, na Sri Lance nie odczuwa się problemów związanych z przeludnieniem, a wiele miejsc zachowało swój dziewiczy, nieskażony charakter.

Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że dzisiejsza Sri Lanka wciąż jeszcze jest krajem, który z otwartymi ramionami wita turystę, ale nie podporządkowuje wszystkiego kapryśnemu i do granic możliwości eksploatującemu ludzi i środowisko turystycznemu biznesowi. Mam nadzieję, że niewielka wyspa jak najdłużej nie podzieli losu miejsc, które zatraciły swą autentyczność i zamieniły się w turystyczne lunaparki. Ale to turystyka jest jednym z głównych kierunków, które wyznaczają strategię rozwoju kraju na najbliższe lata - w 2012 roku Sri Lankę odwiedził milion przybyszów z zagranicy, a do 2015 roku ta liczba ma wzrosnąć do 2,5 miliona. Zachęcam więc do odwiedzenia tej egzotycznej, ale bliskiej Europejczykowi krainy, zanim naturalny i szczery uśmiech Lankijczyków zyska tak dobrze już znaną nam z innych miejsc cenę: one dollar.

Podziękowania dla biura podróży Rainbow Tours (obsługującego bezpośrednia loty czarterowe na Sri Lankę samolotami Dreamliner) za pomoc w realizacji materiału.

embed

Chcesz przeczytać więcej? Już w grudniu Sri Lanka EXTRA w serwisie Podróże.gazeta.pl.

Więcej o: