Słonie

Kinga i Kiziol mają po 15 lat. Przyjechały do Polski z sierocińca w Namibii jako roczne słoniątka. Ich matkę zabili kłusownicy. Są nieobliczalne. Jeśli zwiedzający droczy się z nimi jedzeniem, wyciągając przysmak w ich kierunku i cofając rękę, słonie biorą w trąbę grudki ziemi i rzucają w stronę publiczności. Majestatyczne kołysanie trąbą oznacza, że za chwilę tryśnie fontanna wody zmieszanej z piaskiem. Czasami słoń robi to nie ze złośliwości, ale dla zabawy i przyjemności. Obie samice uwielbiają błoto. Polewają się nim, robiąc sobie błotne maseczki, które chronią je przed słońcem i owadami.

Słonie mają słaby wzrok, ale za to świetną pamięć, dobry słuch i węch. Trąbą oddychają, wąchają, chwytają pożywienie. Cały dzień jedzą. Pochłaniają 150 kg paszy dziennie. Kinga i Kiziol przepadają za cytrusami. Pomarańcze jadają w skórkach, ale cytryny trzeba im obierać.

U słoni afrykańskich ciosy rosną u samców i samic. To doprowadziło ten gatunek prawie do wyginięcia. Słonie dają się złapać kłusownikom, chociaż biegają szybciej niż człowiek i są bardziej wytrzymałe. Wędrujące stado pokonuje 80 km dziennie - 8 km na godz. bez odpoczynku. W pogardliwym powiedzeniu: "Ruszasz się jak słoń w sklepie z porcelaną", niewiele jest prawdy. Słoń porusza się zwinnie i bezszelestnie na sprężystych poduszkach stóp.