Historia ZOO

Pewnego razu do proboszcza na os. Tysiąclecia zawitała foka. Z kolei w ogródkach działkowych w Bytkowie widziano słonia. Zdarzyło się też, że lwica przeskoczyła fosę i próbowała przytulić małego chłopca. Śląski Ogród Zoologiczny pełen jest tajemnic.

Zanim powstał na Śląsku działały dwa zwierzyńce. Pod koniec XIX wieku przy ul. Parkowej w Bytomiu pokazywano 89 zwierząt z 25 gatunków. Drugi zwierzyniec otworzono po drugiej wojnie światowej w Katowicach przy ul. Bankowej. Ot, niewielkie podwórko z wilkami i ptactwem krajowym w klatkach. W późniejszych czasach wzbogaciło się o dwa lwy, hienę cętkowaną i papugi kakadu. Sarny, jelenie, dziki i bociany można było spotkać w katowickim parku Kościuszki. Biegały swobodnie.

Oba zwierzyńce działały tylko latem. Zostały zlikwidowane pod koniec lat 50., gdy zwierzęta przeniesiono do Śląskiego Ogrodu Zoologicznego w Chorzowie.

Nowe zoo powstało na 50 hektarach Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku. Budowa rozpoczęła się w 1954 roku. Z gruzów pałacu Donnersmarcków w Świerklańcu zabrano zabytkową bramę wraz z kutym żelaznym ogrodzeniem. Brama, od zdobiących ją zwierząt zwana lwią, jest głównym wejściem do zoo.

Ogród zoologiczny można było zwiedzać już w 1957 roku. Początkowo składało się nań zaledwie kilka klatek, przeniesionych ze zwierzyńców. Ówczesny wojewoda katowicki, gen. Jerzy Ziętek, założyciel WPKiW, wydębił w Warszawie pieniądze i wysłał dyrektora śląskiego zoo po egzotyczne zwierzęta do Afryki. Słonica indyjska trafiła do zoo na początku lat 60. Nazywała się Gina. Żeby nie uciekła, wokół jej klatki wbito kolce. Następnego dnia klatka była pusta. Ginę znaleziono w Bytkowie. Wyruszyła na żer do ogródków działkowych. Niczym baletnica ominęła kolce, bo wcześniej tresowana była w cyrku. Pierwsze trzy lwice karmiono butelką. Jedna z nich na widok chłopca zwiedzającego zoo przeskoczyła przez fosę. Chciała go tylko przytulić. Chłopca własnym ciałem obronił ojciec. Stracił płaszcz. Lwicę zagoniono na wybieg, uderzając w ziemię łopatami. Z foką uchatką była tylko kupa śmiechu. Nikt nie wie, jak przemaszerowała przez ruchliwą ul. Chorzowską i dotarła pod kościół na os. Tysiąclecia.

Zwierząt w zoo przybywało, rozmnażały się i umierały. Dwa lata temu padła niedźwiedzica polarna Małgosia, która zostawiła po sobie kilkanaście dzieci w ogrodach zoologicznych Europy. Nie ma już kondora wielkiego Iwana, najstarszego mieszkańca śląskiego zoo. Przeżył 64 lata w stanie kawalerskim.

W tym roku na świat przyszło kilka antylop. Niebawem rodzić będą żyrafa i wielbłądzica. Do amorów zabierają się gepardy. Orły stepowe uwiły gniazdo.

Największe tajemnice skrywa północna część ogrodu, która nigdy nie została zagospodarowana. Po lesie hasają sarny i zające, odhodowane w zoo i wypuszczone na wolność. Na alejce można czasem spotkać koziołka.