Latem 1825 r. Aleksander Gordon Laing , poddany korony brytyjskiej, ruszył z Trypolisu na południe z zamiarem dotarcia do miasta, w którym nie postawił stopy żaden Europejczyk. Młody oficer miał już spore doświadczenie w afrykańskich podróżach: uczestniczył w ekspedycjach po Ghanie i Sierra Leone, odkrył prawdziwy kierunek rzeki Niger. Tym razem jednak droga przez Saharę przybiegała wyjątkowo ciężko; niewielką grupę podróżników napadli Tuaregowie, Laing został raniony mieczem, a jego towarzysze - zabici. Mimo to po roku i miesiącu wędrówki, 18 sierpnia 1826 r., dotarł do Timbuktu. Zamieszkał w nim na miesiąc, lecz dwa dni po tym, kiedy ruszył w drogę powrotną zdać relację światu, zamordowali go wynajęci przewodnicy, uznając za szpiega.
Dwa lata później pustynię przemierzał kolejny śmiałek. Francuz René Caillié był dobrze przygotowany do tej podróży - mówił perfekcyjnie po arabsku, znał islam i z powodzeniem udawał muzułmanina wracającego z Europy do domu. W kwietniu 1828 r. stanął u bram Timbuktu. Miasto, o którym krążyły legendy, że jest zbudowane ze złota, rozczarowało go: gliniane budowle i mury wyrastały ze środka nieprzyjaznej pustyni. Caillié'mu po krótkim pobycie udało się jednak opuścić je cało, wrócić do Europy i zdać relację francuskiemu Towarzystwu Geograficznemu. Dostał 10 tys. franków, które towarzystwo już kilka lat wcześnie wyznaczyło temu, kto pierwszy dotrze i opowie o legendarnym Timbuktu znanym w świecie zachodu jedynie z relacji arabskich kupców.
Timbuktu leży na południowym skraju Sahary, 15 km od głównego koryta rzeki Niger, z którym łączy je kanał biegnący z portu Kabara znajdującego się kilka kilometrów na południe od miasta. Podobnie jak w przypadku innych ważnych afrykańskich miast, kilka kilometrów od jego granic archeolodzy odkryli osadnictwo z czasów epoki żelaza, upadłe ok. X w.n.e. Samo Timbuktu zostało założono kilka wieków potem przez Tuaregów, bogacąc się i wyrastając na potęgę dzięki strategicznemu położeniu na skrzyżowaniu transsaharyjskich szlaków: to tu spotykali się Afrykańczycy, Berberowie, Arabowie i nomadzi z pustyni i stąd rozchodziły się drogi w cztery strony Afryki , którymi podążały złożone z tysięcy wielbłądów karawany transportujące sól, kość słoniową i niewolników. Na początku XIV w. Timbuktu stało się częścią imperium Mali, a wkrótce potem nastała jego złota era. W mieście powstały pałac królewski, trzy ważne meczety (Djingareyber z charakterystycznym wysokimi minaretem, Sankore, Sidi Yahia) i 16 mauzoleów. W XVI w. żyło tu 100 tys. osób, a opowieści o tajemniczym, bajecznie bogatym mieście na pustyni rozpalały wyobraźnię wszystkich, którzy je usłyszeli . Jednak prawdziwym skarbem Timbuktu było nie złoto, a zgromadzone w bibliotekach wspomnianych meczetów manuskrypty ; setki tysięcy manuskryptów o astronomii, medycynie, matematyce, filozofii, sztuce i prawie oraz ekskluzywne egzemplarze Koranu przywiezione dla bogatych rodzin z Kairu, Bagdadu i Persji. W złotej erze w Timbuktu kształciło się 25 tys. studentów. Było ono wówczas centrum nauki, kultury i religii islamu z wpływami promieniującymi na całą Afrykę .
O dziwo, przez długie lata arabscy geografowie i podróżnicy nie wspomnieli o Timbuktu ani słowem. Pierwszy w połowie XIV w. napisał o nim Marokańczyk Ibn Battuta, ale uznając za mało ciekawe, szybko stąd odjechał. Sytuacja zmieniła się półtora wieku później, gdy sycylijscy piraci wzięli do niewoli i sprzedali papieżowi Leonowi X arabskiego dyplomatę i podróżnika Leona Afrykańczyka, który wcześniej dokładnie poznał Saharę. To od niego świat zachodu dowiedział się o bajecznie bogatym mieście na pustyni: "Król Timbuktu ma skarbiec złota, 3 tys. jeźdźców, lekarzy, sędziów, kapłanów i uczonych, których utrzymuje na własny koszt" - napisał. Wspomniał też o dużych uprawach kukurydzy i stadach bydła oraz kopalniach soli, na handlu którą tak wzbogaciło się miasto. Tak rozpoczęła się legenda.
Mieszkańcy Timbuktu słusznie obawiali się Europejczyków: wraz z ich przybyciem wzrosła rola handlu drogą morską i coraz mniej karawan chciało pokonywać morderczą pustynię. Miasto zaczęło chylić się ku upadkowi.
Ukryte w piwnicach i wśród glinianych ścian meczetów manuskrypty przetrwały upadek miasta. Większość z nich znajdowała się w prywatnych, domowych bibliotekach, czasem mieszczących się na jednej półce. Unikalne dzieła traktujące o dawnym handlu, stosunkach dyplomatycznych, orzecznictwie sądowym, czy komentujące Koran często nie były przechowywane w odpowiednich dla nich warunkach. W 1988 r. wraz z meczetami i mauzoleami wpisano je na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.
Jednak najgorsze przyszło dwie i pół dekady później: w ubiegłym roku północ Mali opanowali fundamentaliści islamscy, wyznaczając Timbuktu na stolicę swojego państwa. Ponieważ poświęcone sufim mauzolea uważali za bałwochwalstwo, zaczęli je niszczyć zapowiadając, że w Timbuktu nie ostanie się ani jedna stara budowla. W styczniu tego roku wojska francuskie i rządowe bez walki odbiły Timbuktu (rejon jest nadal niestabilny i niebezpieczny). Islamiści podłożyli wówczas ogień pod dwie biblioteki, ale większości rękopisów w tym czasie na szczęście już w nich nie było - ludzie przeszmuglowali je wcześniej z miasta tuż pod bokiem rebeliantów, wywożąc w metalowych skrzyniach na warzywa i owoce. Przez trzy miesiące w 2400 skrzynkach wyjechało 285 tys. manuskryptów. Ukryto je w prywatnych mieszkaniach w stolicy kraju Bamako. - W mojej rodzinie były pokolenia wielkich naukowców i astronomów. Te manuskrypty to nasza historia i dziedzictwo, o które zawsze będę się troszczył - powiedział BBC dr Abdel Kader Haidara, właściciel jednej z większych prywatnych bibliotek. Szacuje, że zniszczonych zostało tylko kilkaset manuskryptów.