Pilzno leży o krok dalej od Pragi i liczy mniej więcej tyle, co Bielsko-Biała - około 170 tysięcy mieszkańców. Nie imponuje zatem wielkością, także liczba zabytków nie robi na turystach wrażenia. Chociaż jeden z nich zasługuje na spejcalne wyróżnienie: pilzneńska Wielka Synagoga , największa świątynia żydowska w Czechach i druga na kontynencie. Na świecie mogą równać się z nią tylko dwie inne: ta w Nowym Jorku i Budapeszcie. Natychmiast rzuca się w oczy po wyjściu na ulicę Sady Petatricatniku od strony rynku, obecnie jest remontowana. Ale właściwie nie po zwiedzanie zabytów przyjeżdża się do Pilzna, a po to, żeby degustować lanego prosto z oryginalnej drewnianej beczki Pilsnera Urquella, który od 171 lat powstaje w podziemiach Prazdroja . Jak mawiają niektórzy starzy piwosze, także z Polski: Pilsner króluje wśród jasnych piw. Od prawie 200 lat w Pilznie przygotowuje się go według starych, sprawdzonych receptur, które zapewniają mu nieśmiertelność na rynku.
Świadkiem tego, jak powstaje może być każdy, kto nie pożałuje 25 zł na bilet wstępu do browaru-muzeum . Jest warte swojej ceny! I jeżeli nawet opowieściami na temat produkcji piwa nie "kupi" was żaden charyzmatyczny przewodnik, wystarczy zejść do piwnic, aby przekonać się, że Prazdroj to miejsce wyjątkowe. Właśnie kilka metrów pod ziemią, gdzie w gigantycznych beczkach leżakuje piwo, dzieją się cuda: tutaj trunek nabiera smaku, charakteru, złocistego koloru i aromatu. Zwiedzanie podziemnych tuneli, których długość mierzy jakieś 9 kilometrów, nie byłoby tak przyjemne, gdyby nie degustacja dojrzewającego, jeszcze nieprzeflitrowanego Pilsnera prosto z beczki: na zdrowie! Niektórym z was pewnie wyda się to dziwne, ale niefiltrowane piwo jest rzeczywiście zdrowe, bo zawiera w sobie m.in. witaminy. Kiedy "dojdzie do siebie" staje się klarowne, trochę inaczej smakuje. I podobno jak każdy chmielowy trunek nadal działa regenerująco - na nerki.
5 października 171 lat temu w nowo otwarym miejskim browarze pierwszą warkę Pilsnera uwarzył Bawarczyk Josef Groll . Ponad miesiąc później oficjalnie rozlał piwo do kufli. Ponieważ Groll otrzymał je innowacyjną metodą dolnej fermentacji, zapoczątkował rewolucję w świecie czeskich piwowarów i w mgnieniu oka zdobył naśladowców. Z końcem kontraktu trzy lata później wrócił do Niemiec, a produkcją Pilsnera zajęli się sami Czesi. Obecnie powstaje ono po czujnym okiem Vaclava Berki, który nosi tytuł mistrza warzenia piwa (ang. brewmaster) i pełni dokładnie tę samą funkcję, co kiedyś Groll.
Zwiedzanie browaru pod przewodnictwem Berki to czysta przyjemność: pierwszy krok stawiamy w sali z wideoprezentacją, drugi, ciekawszy - w warzelni, gdzie zaglądamy w głąb srebrnych i złocistych kadzi. Tutaj składniki się łączy, miesza i słowem zaczarowuje tak, by osiągnąć ten spektakularny efekt. Pomagają w tym wiedza i doświadczenie piwowarów, ale sukces produkcyjny Pilsnera podobno tkwi w naturalnie dobrych składnikach : bardzo miękkiej pilzneńskiej wodzie o niskiej zawartości minerałów i soli, najdroższym chmielu świata (tzw. chmielu żateckim) i specjalnej odmianie jęczmienia czeskiego i morawskiego, z której przygotowuje się słód. Browar ma też własną słodownię, dzięki czemu może samodzielnie kontrolować jakość otrzymywanego w niej produktu.
Całe życie Pilzna koncentruje sie wokół browaru. Przyjeżdża się tu, na południowo-zachodni kraniec Czech prawie pod granicę z Austrią, po to, żeby przejść się piwnicami i napić się niefiltrowanego Pilsnera. "Bez Prazdroja nie byłoby Pilzna i odwrotnie" - podkreślają Czesi, a podczas Pilsner Festu doskonale widać tę zależność. Czesi uwielbiają swój browar, chwalą się nim, są dumni z historii zapoczątkowanej przez Grolla. Prazdroj zapewnia miastu pomyślność w dwóch równie ważnych aspektach: daje mieszkańcom pracę i tworzy tradycję, która ukształtowała jego tożsamość. Z picia piwa Czesi zrobili prawdziwy rytuał, który spaja więzi przyjacielskie i rodzinne. Żeby się o tym przekonać wystarczy w sobotni wieczór spojrzeć w okno przypadkowej pilzneńskiej hospody, gdzie regularnie o tej porze trwają małe, lokalne biesiady. Każdej jesieni odbywa się jedna wspólna: całodniowy Pilsner Fest .
Data festiwalu jest ruchoma, ale oscyluje w okolicach 5 października. W tym roku nałożył się na nią ostatni Międzynarodowy Konkurs Barmański , w którym do zawodów o szklany kielich stanął Tomasz Kapuścik, najlepszy polski barman piwny, właściciel tyskiego Gramoffonu. W konkurencji wzięli udział m.in. Koreańczyk, Włoch i Norweg, w męskim gronie pojawiła się też Holenderka. Zwyciężył Czech Frantisek Statska, który leje Pilsnera w hospodzie na Manhattanie. Na czas festiwalu wokół browaru wyrosły cztery sceny muzyczne i namioty z przekąskami, główna arteria łącząca miasto z Pragą została zamknięta i oddana do użytku pieszych. W południe pojawiły się na niej rzędy ławek i długie stoły typowe dla niektórych czeskich piwnic np. w Pradze. Przy okazji wycieczki nad Wełtawę kolejnej jesieni warto uwzględnić w niej także położone godzinę drogi dalej Pilzno. Choć z punktu widzenia Polaków 800 kilometrów dzielące Pilzno od Warszawy, niespełna 400 km - od Wrocławia i 600 km - od Poznania nie mieści się w granicach weekendowych odległości, wizytę w Pilznie warto połączyć z dłuższym urlopem w Czechach.