Podglądanie dzikich ptaków i zwierząt - na pewno fajniejsze niż podglądanie sąsiada. Jak zacząć?

Znowu trafiacie na te same, nieśmieszne obrazki z internetu? Kolejną godzinę tkwicie w miejscu pożerani przez brak kreatywności? Doskonale, to idealny moment, by rzucić wszystko i iść podglądać naturę.

Jeśli wydaje wam się, że to nuda, że przecież nic z tego, bo nigdy tego nie robiliście - tym lepiej! Dość szybko dostrzeżecie, że podpatrywanie przyrody, zwłaszcza fauny, dostarcza wielu uciech, przerażeń i zaskoczeń.

Zwierzęce życie metropolii

Jeśli mieszkacie poza miastem, podglądanie fauny jest banalnie proste. Wystarczy obserwować uważnie to, co dzieje się za oknem, za domem, za granicami miejscowości. Może trochę was rozczaruję, ale nie zawsze trzeba przesiadywać o wschodzie słońca w maskującym stroju z liści w wysokich chaszczach na skraju puszczy, by móc podpatrzeć dzikie ptactwo czy ssaki, nie tylko te drobne.

Przyrodnicy podkreślają, że od czasu, gdy ludzie coraz intensywniej zaczęli panoszyć się na terenach zajmowanych wcześniej przez dziką zwierzynę, ta - przystosowując się do nowych warunków - zaczęła wprowadzać się do miast. Sarny i dziki coraz śmielej spacerują po alejkach nowych osiedli. Ekopatrole miejskie donoszą też o całej gamie egzotycznych zwierząt uciekających nieroztropnym właścicielom albo przez nich wypuszczanych do naszego ekosystemu. Wciąż jeszcze nie grozi nam to, co mieszkańcom Florydy, którzy muszą przeganiać z ogródków aligatory, ale sytuacje, kiedy to odpowiednio przeszkoleni strażnicy miejscy tropili jadowitego węża, nie są już odosobnione.

embed

Fot. Stadko dzików na ścieżce rowerowej Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta

Najwygodniej zacząć od tzw. birdwatchingu zwanego po polsku ptasiarstwem. Choćby na własnym balkonie - zaręczam, będzie ciekawiej, niż podczas podglądania sąsiadów. Między blokami latają bowiem już nie tylko te "opatrzone" miejskie ptaki: gołębie, wróble, jaskółki, sroki, czy krukowate. Nocami można też spotkać (a przede wszystkim usłyszeć) nietoperze czy sowy. Miłośnicy ptasiarstwa umawiają się jednak na wypady do stref podmiejskich, co innego bowiem ujrzeć kątem oka przelatującego puszczyka, a co innego ruszyć na wyprawę z grupą ciekawych ludzi i tropić puchacze.

embed

Fot. CC BY 2.0 USFWS - Pacific Region /Flickr.com

Obserwowanie ptactwa to jedna z najpopularniejszych aktywności na świeżym powietrzu, dostępna niezależnie od miejsca zamieszkania i statusu społecznego obserwatora. Jeśli jednak nie jesteście pewni, czy to zajęcie dla was, możecie zacząć od seansu w kapciach, przed monitorem. Np. sokoły można podglądać dzięki kamerom transmitującym widok na żywo z ich gniazd w kilku miejscach Polski: na kominie KGHM w Głogowie, na szczycie PKiN oraz w Lasku Bielańskim w Warszawie i w MPEC we Włocławku ( http://webcam.peregrinus.pl/pl/podglad-gniazd-na-zywo ). Strony transmitujące na żywo obraz z gniazd sprzyjają integracji użytkowników - mają okienko dialogowe, za sprawą którego fani obserwowania ptaków mogą ze sobą rozmawiać w sieci.

Dzika turystyka

Jedno kliknięcie dzieli nas również od Białowieży, gdzie dzięki kamerze podziwiać można na żywo tamtejsze żubry ( http://www.lasy.gov.pl/zubr ). Nadleśnictwo Strzałowo pozwala podglądać w internecie dziki ( http://www.strzalowo.eu/kamera.html ).

Niedaleka Estonia oferuje doznania jeszcze bogatsze: wirtualną obserwację kilku różnych grup zwierząt, począwszy od ptaków, przez rogaciznę odwiedzającą paśniki, po szare foki ( http://www.eenet.ee/EENet/hyljes.html ). Kto chce się wybrać dalej, przez stronę Explore.com dotrze chociażby do niedźwiedzi brunatnych na Alasce. Problem z takimi kamerkami polega na tym, że o ile w przypadku niespecjalnie żwawych pand żyjących na obszarze chińskiego rezerwatu Bifengxia dość łatwo jest prowadzić obserwacje z poziomu kanapy we własnym domu, o tyle większość dzikich zwierząt jest zbyt mobilna. Cóż, równie dobrze można godzinami szwendać się po pogrążonym w ciemnościach lesie nie usłyszawszy puchaczy, czy wgapiać się w taflę Morza Czarnego nie spotkawszy ani jednego delfina.

Organizatorzy ekskluzywnych wypraw na sawannę już dawno odkryli, że ludzie lubią przede wszystkim patrzeć i robić zdjęcia. Fotosafari dla turystów odwiedzających choćby taką Kenię, to zatem już nie zbytek łaski, a jeden z obowiązkowych punktów programu. Turystyka "zwierzęca" z prawdziwego zdarzenia najczęściej oznacza więc zupełnie coś innego niż uganianie się po zamkniętym parku za wychowanymi w niewoli lwami czy rozleniwionymi żyrafami. Ale te same wyprawy niekoniecznie też muszą oznaczać samotne mierzenie się z niebezpieczeństwami przedzierania się przez dzikie, by wytropić wielkiego drapieżnika.

embed

Zobaczyć, ale też sfotografować jak najwięcej - tego pragną uczestnicy safari. Fot. CC BY 2.0 fabulousfabs /Flickr.com

Wstrzymajcie jednak swoje zapędy! Jeśli dopiero co przywdzialiście pierwsze w swoim życiu buty trekkingowe i po raz pierwszy torbę na kółkach zamieniliście na plecak, najlepiej dołóżcie do tego kilku znajomych, którzy mają choćby minimalne doświadczenie w poruszaniu się w terenie. Jeśli wydaje wam się, że podglądanie dzikich zwierząt to sport dla samotników, jesteście w błędzie. To zajęcie dla ludzi uważnych, cichych, ale także dla tych, którzy potrafią działać zespołowo i porozumiewać się bez słów.

Szybko też możecie się przekonać, że śledzenie ptactwa w rozszumianych łęgach czy małych gryzoni w ich naturalnym środowisku może być zajęciem równie, a może nawet bardziej wciągającym niż czekanie, aż wielki niedźwiedź brunatny wreszcie się obudzi. Bo kiedy do tego dojdzie, to lepiej, żeby ten niedźwiedź was nie widział (a w zasadzie nie czuł).

Niedźwiedź w ogródku

Z tymi niedźwiedziami jednak różnie bywa. Jest takie miejsce we włoskich Dolomitach, gdzie między luksusowymi hotelami, dziesiątkami wyciągów krzesełkowych, winnic, sadów jabłkowych i szlaków trekkingowych, grupa zoologicznych zapaleńców pracuje nad odbudową populacji miejscowych drapieżników. Zaczęto skromnie: od wyhodowania na wolności niewielkiej populacji wilków i niedźwiedzi brunatnych. Zarówno bowiem jedne, jak i drugie, by żyć na wolności, muszą się na wolności urodzić. Tak przynajmniej przekonują pracownicy parku Spormaggiore, miejsca, które spełnia rolę placówki edukacyjnej oraz szpitala dla drapieżników żyjących na wolności. Na miejscu żyją zwierzęta urodzone w niewoli - mają przestrzeń, w której mogą ukryć się przed ciekawskim wzrokiem turystów, a jeśli zechcą, pokazać się im w całej okazałości. Tu opracowano program, w ramach którego w Dolomitach odbudowywana jest populacja nie tylko niedźwiedzi, ale także lisów czy puchaczy. Mieszkańcy okolicznych wiosek i turyści uczą się natomiast, że dzikie zwierzęta nie są ich wrogami. Podobno to jedno z tych miejsc, w których niedźwiedzia można spotkać nie tylko podczas przebywania wysoko w górach, ale i we własnym ogrodzie. Statystyki są optymistyczne - kilka lat od startu programu między ludźmi i dzikimi zwierzętami krwawych incydentów nie było.

embed

Niedźwiedź w ogródku? No prawie. Takie rzeczy np. we włoski parku Spormaggiore. Fot. CC BY-SA 2.0 tuchodi /Flickr.com

Odwiedzanie miejsc, które słyną nie z zabytków architektury czy eleganckich hoteli i złotych plaż, a właśnie z tego, że można tam zaobserwować wyjątkowe gatunki ptaków, ssaków czy ryb ma swoje plusy. Wymierne. Okazało się bowiem, że np. w lasach deszczowych więcej gotówki przywożą ze sobą ptasiarze czy inni fani zwierzęcego podglądactwa, niż ci, którzy karczują tutejsze drzewa. W takich miejscach jak Spormaggiore turyści zapewniają stały dopływ gotówki potrzebnej na badania i odbudowę gatunków.

Ale należy też pamiętać o zagrożeniach - zarówno ze strony dzikich zwierząt, jak i tych stwarzanych przez ludzi. Zanim rzucicie się więc na szlak największej przygody z atlasem dzikich zwierząt, najpierw go dokładnie przestudiujcie, poczytajcie o zwyczajach zwierząt, sprawdźcie, czy idąc w las, choćby ten podmiejski czy w rzeczne łęgi, nie naruszacie miejsc chronionych. Ostoja zwierzyny to nie jest idealne miejsce na to, by się rozłożyć z lornetką, podobnie jak nie jest nim ptasia wyspa w okresie lęgowym.

Wychodząc z domu pamiętajcie też, by poza wygodnymi butami, kurtką przeciwdeszczową, lornetką, mapą, kompasem (GPS-em?), prowiantem, podstawową wiedzą przyrodniczą oraz ciekawością świata zgarnąć też sporą dawkę cierpliwości. Może się przydać w terenie.

Najpopularniejsze lornetki w Okazje.info - październik 2013

Lornetka Delta Optical Voyager II 10x50 WA

Celestron SkyMaster 15x70

NIKON Lornetka Aculon A211 10x50

Lornetka BRESSER Hunter 10x50

Celestron UpClose No Focus 10x50

Zobacz inne lornetki

w