"Dla nas kiełbasa na kanapce to jakby g... położyć" vs. "z weganizmu robicie religię" [POLEMIKA]

"Nie macie pojęcia, cholerni weganie i inne francuskie pieski, jakiego zamieszania dokonujecie i jak utrudniacie pracę Bogu ducha winnych kucharzy czy kelnerów" - napisał Marcin po naszym tekście, w którym niejedzący mięsa turyści żalą się na niezrozumienie ich potrzeb przez polskich restauratorów. Na forum zakipiało. Zaryzykujemy stwierdzenie, że w temacie mięsa rzucaliście i mięsem, i pomidorami.

W tekście "Ziemniaki są bez mięska, tylko pani trochę sosikiem polaliśmy" Kasia, Bartek, Magda i Maja opowiedzieli o tym, jak trudno jest stołować się w wakacje poza domem, gdy jest się wegetarianinem lub weganinem. Bo wielu restauratorów w Polsce osobom niejedzącym mięsa nie ma prawie nic do zaoferowania, a inni bezmięsne zwyczaje żywieniowe swoich klientów bagatelizują (np. serwując dania według zapewnień wegańskie lub wegetariańskie, a tak naprawdę zawierające mięso lub inne produkty odzwierzęce). "Zero myślenia, zero zrozumienia" - podsumowała Magda. Opowiedzieliście lawiną komentarzy.

Kto jest winny tego, że weganin w polskiej knajpie nie ma czego zjeść?

Weganie i wegetarianie to garstka, mniejszość. Dostosowywanie do nich działalności lokali gastronomicznych nie ma ekonomicznego uzasadnienia, to się po prostu żadnemu przedsiębiorcy nie opłaci - takich głosów na forum było wiele. "Co w tym dziwnego, że jest mało restauracji co serwują dania wegetariańskie, czy wegańskie?"* - napisał Smile20 - "restauracje serwują dania na które jest popyt, ile jest % osób które jedzą wyżej wymienione dania? Jedzenie by się psuło i restauracja traciłaby pieniądze, zrobić kuchnię typowo wegetariańską/wegańską? Brak klientów = brak kasy. Restauracji niezakłada się dla hobby tylko do zarobku, a dania wegetariańskie /wegańskie nie dają pieniędzy. Rozumiem wasz problem, ale rozumiem też czym jest to spowodowane. Weganie /wegetarianie zawsze możecie spróbować sił i założyć takie restauracje, nic nie stoi na przeszkodzie...".

Opowiedział mu Michał: "Jasne, nic nie stoi na przeszkodzie w zalozeniu restauracji w obcym miescie, w ktorym spedzasz weekend. Masz jeszcze jakas dobra rade? Polakom nie miesci sie w glowie, ze dania bezmiesne jedza nie tylko wegetarianie. Czy wy naprawde myslicie, ze ravioli z ricotta i szpinakiem zamawiaja tylko wegetarianie? Smiech na sali. W prawdziwej wloskiej tratorii co najmniej polowa dan jest wegetarianska a trudno nazwac Wlochow narodem wegetarian!".

Płacisz 12 zł za sałatkę i nie masz prawa wymagać

Weganie i wegetarianie żądają wiele, ale zostawiają niewiele (pieniędzy) - takich głosów również nie zabrakło. "Jeden taki płacący 12 złotych za sałatkę klient kręcący nosem powoduje dla biznesu potencjalną stratę klienta jedzącego wszystko i zostawiającego więcej kasy w knajpie" - napisał Krzysztof. Szymon dodał: "jakoś mi się nie wydaje aby jakiś szaleniec otworzył restaurację wegetariańską (o wegańskiej nie wspomnę) w takich miastach jak np. Władysławowo czy też Krynica Morska, jest to po prostu FIZYCZNIE NIEOPŁACALNE". Iwona dodała, że "nikt nie bedzie zmienial menu dla garstki osob".

"Bezmięsni" przekonywali, że wzbogacenie menu wielu lokali o dania wegetariańskie i wegańskie wcale nie doprowadziłoby tych miejsc do bankructwa, a wręcz przeciwnie. "Wszystkim, którym się wydaje, że dieta wege jest nudna, nijaka i bez smaku polecam poeksperentować w kuchni lub udać się do ZWYKŁEJ restauracji w trochę większym mieście i przekonać się, że od czasu do czasu nawet i osoby nie-wege mogą zjeść smacznie, a bez mięsa" - napisała Sylwia. Daniel pisał o tym, że w każdej karcie znajdują się dania mięsne, które "nie schodzą", więc można by je wykasować i zastąpić potrawami bezmięsnymi, a Katarzyna, że większość produktów roślinnych jest dużo tańsza "niż najdroższa polędwica" i jeśli kucharz nie potrafi przyrządzić smacznych potraw bez mięsa, to znaczy, że... nie umie gotować.

"W restauracjach płacę tyle, co mięsożerni i nie grymaszę"

Sylwia zauważyła, że wegetarianin wydaje w knajpie mniej niż niewegetarianin tylko wtedy, gdy cały wachlarz jego możliwości to frytki i surówki: "Dieta wegetariańska, jako bardziej zróżnicowana, wcale nie jest tańsza. W restauracjach płacę tyle, co moi znajomi, albo i więcej. I nie grymaszę. Większość z Was może nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że wbrew pozorom mięso jest tanie (masowa produkcja)".

Przeciwnicy zmieniania menu pod "marudzących" wegan i wegetarian pozostali jednak w większości nieprzekonani. Tym ostatnim polecali udać się do większych miast ("myślę że w Gdańsku lub w Gdyni znajdziecie coś dla siebie... no ale tam jest za drogo i kolejny powód do narzekania"), zabierać wszędzie ze sobą gotowe jedzenie lub... nie jeść wcale. "Ja to skwituję krótko - Wasz wybór, Wasz problem." - uciął xarte.

Ale naprawdę mocno zaangażował Was inny wątek.

Francuskie pieski, fanaberie, sekta...

Jaki? Taki, że wegetarianizm, a zwłaszcza weganizm to "fanaberia", do której reszta społeczeństwa nie musi się dostosowywać. "Nie macie pojęcia, cholerni weganie i inne francuskie pieski, jakiego zamieszania dokonujecie i jak utrudniacie pracę Bogu ducha winnych kucharzy czy kelnerów" - napisał na profilu portalu Gazeta.pl Marcin. "Każdy 'foch', to minuty opóźnienia, a te z kolei łączą się z niezadowoleniem innych klientów którzy muszą dłużej czekać, przez co pojawia się stres i większe nerwy. Nie wychodź z domu, jeden z drugim, skoro aż tak się nie podoba i nie zatruwajcie życia ludziom pracującym. Pij wodę i czerp energię z kosmosu. Wszyscy będą zadowoleni." - dokończył Marcin. I dodał, że czasem bardziej opłaca się wyprosić z lokalu pełnego pretensji weganina niż stracić innych klientów.

Grzegorz skomentował jeszcze ostrzej: "Wegany to idioci. Nie chodzi o samo nie jedzenie mięsa, ale o to, że z weganizmu robią sektę religijną". "A w czym się to przejawia? Pytam, bo znam kilkoro wegan, kumplujemy się, gotujemy razem i jakoś w zachowaniu żadnego z nich nie dostrzegam tego sławetnego "robienia sekty religijnej" ze sposobu odżywiania. No ale może jestem bezmyślnym, zaślepionym lemingiem, któż to wie..." - zapytała Katarzyna. Grzegorz odparował: "No to masz w takim razie normalnych znajomych, którzy nie robią z weganizmu metody na zbawienie świata. Mam znajomego weganina (kiedyś był wegetarianinem) który twierdzi że każdy kto je mięso jest mordercą i jak to mi kiedys napisał " bardzo zdemoralizowane i rozszczepione moralnie musi być społeczeństwo, które dopuszcza jedzenie mięsa" (autentyczny jego komentarz). On uważa, że przez jedzenie mięsa niszczymy klimat, zużywamy paliwo, energię i takie tam pierdoły. Niestety nie on jeden jest taki - znam inną osobę, która o ludziach jedzących mięso uważa, że "jezeli widziales to co ja i dalej jesz mieso to dla mnie jestes nikim, totalne dno, zero, margines, rynsztok". Jak takich psycholi uważać za normalnych?".

"Smutna aberracja umysłowa i kulinarna"

"Wegetarianin jeszcze spotka się ze zrozumieniem, ale weganin już nie" - to jeden z komentarzy, który dobrze podsumował poziom złości adresowanej w komentarzach do wegetarian i wegan. Bo: "wegetarianie i weganie sami sobie zgotowali ten los. Nikt im nie karze byc na tych dietach. To wszystkich restauracji wina ze ludzie wymyslaja jakies swoje fanaberie?" (Iwona), wege to tylko moda i "minie, tak jak minęła na papierosy", "Polak, to człowiek roszczeniowy i marudny, ale polak weganin lub wegetarianin, to już APOKALIPSA" (Szymon), "dawniej ludzie jedli normalnie i nie było "uczuleń" na wszysto - w d... się poprzewracało" (Izabela)

Mateusz żale wegan i wegetarian określił modnym w internecie stwierdzeniem: "problemy Pierwszego Świata". "Nie mogę się nażreć, to pójdę z tym do mediów, bo przecież to jest takie normalne, że jem tylko mlecz i bławatki. I ta wredna Krystyna ze stołówki, celowo, mimo, że ma nakarmić w szkole 300 uczniów, dyskryminuje mojego syna. Celowo kładzie mu więcej krakowskiej suchej niż innym dzieciom, celowo pani wychowawczyni prowadzi wycieczki klasowe na kebaba a nie do baru sałatkowego! tak, CELOWO" - dodał Krzysztof.

Skąd tyle nienawiści do cudzego talerza?

"Gratuluję bardzo "szerokich" horyzontów wszystkim, u których temat budzi wręcz agresję (...). Zupełnie, jakby mięsożercom przed wegetarian działa się jakaś krzywda, a wręcz przeciwnie, bo większość potraw w menu jest przecież pod ich gusta" - napisała Gabriela. A Sylwia dodała: "Zadziwia mnie ilośc nienawistnych komentarzy pod adresem wegetarian. Naprawdę nie macie Państwo większych problemów, niż garstka ludzi o innych nawykach żywieniowych?".

O tym, że w opinii mięsożerców na temat wegan i wegetarian przeważa niezrozumienie, przekonywała Ulciaa: "od 17 lat nie jem zwierzat i od 17 lat slysze od tych normalnych, dwa najglupsze pytania: DLACZEGO NIE JESZ MIESA? A CO JESZ? na pierwsze pytanie odpowiadam: TAKIE ZBOCZENIE, na drugie: WSZYSTKO-OPROCZ! narod prymitywnie glupi" (w odpowiedzi jedna z użytkowniczek napisała pod jej komentarzem: "Lecz się").

"Nienawiści" mięsożerców do wegetarian i wegan nie rozumie też Emilia: "Ale dlaczego od razu "głupota"? Odkąd odstawiłam mięso i ograniczyłam nabiał czuję się dużo lepiej, niż wcześniej. Nie dla każdego taka dieta się nadaje, ale ja jestem zdrowa, uprawiam sporty, od lat jestem honorowym krwiodawcą i ŻYJĘ. I dlaczego tak wielu z Was ma z tym problem? O_o".

Gabriela zapytała retorycznie: "Gdyby ktoś miał uczulenie na pomidory, też kazalibyście mu wpieprzać bolognese albo wybierać pomidory i ich pestki z sałatki? Skąd tyle nienawiści do cudzego talerza? Patrz w swój, jedz i "morda w kubeł" jeśli chodzi o cudzy".

Nie lubię cebuli i też jestem "inny"

Głosy zrozumienia względem wegan i wegetarian także się pojawiały - zwykle w komentarzach osób, które mięso wprawdzie jedzą, ale nie lubią innych rzeczy. Tajemnicapanstwowa przedstawił problem na przykładzie znianawidzonej przez siebie cebuli: "(...) nie życzę sobie niczego cebulopodobnego (cebula, szczypior, por itd.), bo mnie po tym mdli w 50% zamówień zawsze znajdzie się coś jak szczypior czy cebula w surówce czy jako dekoracja do czegoś podczas, gdy mi wystarczy tylko sam zapach tych warzyw i jest mi niedobrze, a nawet głupia sałatka "grecka" z cebulą potrafi tak nią przejść, że nawet jej wybranie nie pomaga... Kiedyś przy takowej kelner się zorientował jeszcze przed podaniem i sam tę "dekorację" ściągnął, nic z tego, aromat został. Oczywiście wiele razy już słyszałem, że wybrzydzam, że jestem "inny" itp. Ale dzięki temu bardzo dobrze rozumiem wegetarian i wegan. Bo sam często mam problem i najczęściej zostają mi pizzerie, albo superzdrowe frytki + jakaś sałatka".

Shihella pisała o tym, że pokutuje przekonanie, że jeśli ktoś czegoś nie je, to pewnie jeszcze nie wie, że lubi (wtedy trzeba przemycić, by polubił), a "kawaleczek nie zaszkodzi" nawet osobom, które na dany składnik mają alergię. Tymczasem "w wiekszosci przypadkow da sie zmodyfikowac istniejace potrawy "w locie" - chocby nie dodajac maselka, skwarek, sera itp.".

Tu nie chodzi o fanaberie, tylko pseudopotrawy

W miarę zgodni byliście co do jednego: restaurator zapytany o skład potrawy nie ma prawa oszukiwać swoich klientów. "Bo przecież wymaganie, żeby kelner poinformował zgodnie z prawdą co jest bezmięsne i żeby podał, co zostało zamówione to FANABERIE" - ironizował Bartek. Marta zapytała, czy jeśli zamawia wodę bez cytryny, a dostaje z cytryną, to znaczy, że wodę powinna nosić zawsze ze sobą. Hania.mala dodała: "Nie jestem ani wegetarianką, ani weganką, ale irytują mnie knajpy z pseudopotrawami i oszukiwaniem klienta na każdym kroku np. mintajem udającym sole, makaronem z torebki udającym domowy itp.". Wtóruje jej tajemnicapanstwowa: "Bo nie chodzi o to, że niektórzy tam mają fanaberie - jeżeli coś jest w karcie jako danie wegetariańskie to ma takie być, a nie tylko takie udawać. Wystarczy tylko trochę pomyśleć, że wegetarianom nie po drodze z jakimkolwiek mięsem". Obmierzly dodał: "Nie ma żadnej "strony restauracji". Jest tylko restauracja, która dba o klienta i taka, która ma go w d...". Bo zdaniem niektórych czytelników nie każdy wegetarianin to "francuski piesek awanturnik". "Większość znajomych wegetarian naprawdę nie ma jakiś wielkich wymagań, często są w stanie przełknąć to, że nie zjedzą jakoś szczególnie smacznie (bo co fajnego jest w sałatce takiej jak wszędzie indziej?), ale idą do knajpy w celach towarzyskich, a mimo to spotyka ich zwykłe - w moim odczuciu - chamstwo" - napisał xdevx.

Pseudowegetarianie, nie dziwcie się pani bufetowej

Podobnego zdania była Magda B: "jak czytam takie komentarze, że "co by ci się stało" to mnie szlag na miejscu trafia. No właśnie ku... dużo. I tak jest to przyjemność porównywalna do zjedzenia zupy, do której ktoś nasikał. Bo mnie to po prostu obrzydza (...) Inna sprawa, że wielu jest na tym świecie baranów, którzy chociaż jedzą ryby czy inne zwierzęta, uparcie chcą nazywać się wegetarianami, bo to przecież modne. I naprawdę nie ma się co dziwić, że pani bufetowa potem nie wie, czy ci wegetarianie jedzą ryby, czy nie".

"Czy naprawdę w pięknym kraju nad Wisłą nawet tak - wydawałoby się - neutralna sprawa jak jedzenie potrafi rozbudzić takie dyskusje i taką falę pogardy dla tych, co nie należą do większości?!" - pyta xdevx.

No właśnie, jak to jest? Czy przy wspólnym polskim stole jest miejsce dla każdego?

*(pisownia komentarzy oryginalna)