"Rodzinne wakacje w Egipcie? Dzieci mają się stać niewidzialne". Opiekunki o swojej pracy w zagranicznych kurortach

Maria, opiekunka, myślała, że za pierwszym razem źle trafiła, więc kilka razy zmieniała hotele: "To trochę jak handel ludźmi. Ten nie weźmie czarnej, tamten nie życzy sobie "ruskiej", pojawiają się pytania: "Czy ta Polka to zna jakiś język?", żarty, czy będzie umiała wykąpać dziecko w wannie, bo przecież z dziczy przyjechała (do koleżanki z Senegalu). Człowiek stoi i nie wierzy".

Kto się nami zajmuje na wakacjach? Jak wygląda biznes turystyczny od kuchni? Przez całe wakacje rozmawiamy z tymi, którzy siedzą w nim nie od dziś. W zeszłym tygodniu o pracy opiekunki na koloniach opowiedziała Monika . Dzisiaj Agnieszka, Kasia, Gabrysia, Ania, Maria i Brygida zdradzają, jak wygląda ich praca podczas opieki nad dziećmi turystów w tureckich i egipskich kurortach.

"Moje dziecko nie będzie się bawić z tamtymi"

Agnieszka, 28 lat: - Dwa miesiące w roku spędzam w jednym z pięknych kurortów nad Morzem Śródziemnym. Moi znajomi mi zazdroszczą, nawet własna mama opowiada koleżankom, że ktoś płaci mi za wakacje. Jednak jako animatorka i opiekunka dzieci naszych gości hotelowych nie mogę powiedzieć, żebym dostawała pieniądze za nic.

Weźmy zeszłoroczne wakacje: w tym samym czasie do hotelu przyjechały dwie grupy, z Polski i z Niemiec. Znam nieźle niemiecki, więc zajęłam się dziećmi z tych grup razem z koleżanką, Greczynką. Dzieciaki bawiły się razem - wiadomo, jak to dzieci, trochę chlapały się w brodziku, trochę rzucały do siebie piłką plażową i czułam się bardzo dobrze, patrząc, jak się dogadują między sobą. Zabrzmi to strasznie naiwnie, ale było mi miło, że dzieciaki nie czują bariery języka czy narodowości.

Niestety, sielanka szybko się skończyła - po trzech dniach przyszła do mnie jedna z matek i zażądała, żeby jej dziecko nie bawiło się z "tamtymi". O kogo chodziło? O Niemców. A dokładniej, o niemieckich Turków. Wszystko dlatego, że dzieciaki uczyły się jakichś piosenek między sobą i widocznie jej synek nauczył się czegoś po niemiecku albo po turecku. Starałam się wyjaśnić, że trudno mi będzie izolować jej dziecko od reszty, bo nie mogę poświęcać mu całego swojego czasu, ale pani była nieprzejednana.

Skończyło się na tym, że zabrała dziecko spod mojej opieki i złożyła skargę na... brak opieki nad dzieckiem. Szef rezydentów odbył ze mną nieprzyjemną rozmowę, ale na szczęście zrozumiał, że nie mogę dokonywać cudów i być w dwóch miejscach jednocześnie: z całą grupą i osobno z jednym dzieckiem.

embed

W zagranicznym hotelu dzieci często spędzają czas w międzynarodowym towarzystwie. Nie wszyscy rodzice są z tego zadowoleni / fot. PRINSOTEL HOTELS/CC/Flickr.com

"Zrezygnowałam, Bo dzieci za mocno upodabniają się do rodziców"

Kasia nie pracuje już jako opiekunka. Mówi, że zrezygnowała, bo dzieci mocno upodabniają się do rodziców.

Kasia, 27 lat: - Fatalnie jest, jak ma się grupę w mieszanym wieku, bo opiekunki nie zawsze mogą podzielić dzieciaki na podgrupy. Wiadomo, że więcej uwagi wymagają wtedy maluchy, a te starsze się nudzą i robią się wkurzone. Nie dość, że zaczynają szaleć i np. podszczypywać i poszturchiwać młodsze dzieci (jak nie patrzę), to jeszcze są zdrowo bezczelne. I wykazują zdumiewającą znajomość słownika. Gdy jedna z małych dziewczynek nie opanowała żołądka i musiałam szybko interweniować, podszedł do mnie siedmiolatek i powiedział: Po to ma pani przez tatę płacone, żeby się ze mną bawić, a nie zajmować jakimś obsrańcem . Naprawdę miałam ochotę odpowiedzieć mu jak dorosłemu...

Gdy po obiedzie odbierali go rodzice, zwróciłam im uwagę, że dziecko nie tylko nudzi się w młodszej grupie, ale też używa języka, który nie jest mile widziany. W odpowiedzi usłyszałam, że: jak się bachory wcześniej nauczą, kto jest kim, to im nie zaszkodzi, a język jego dziecka to jego sprawa .

Następnego dnia młody znowu pojawił się w naszej grupie, tym razem był już lepiej wytresowany przez tatusia, który uznał, że będzie bardzo zabawnie, jeśli dziecko przez cały dzień będzie powtarzać doskonale nam znane wulgarne słowo.

embed

fot. wsilver /CC/Flickr.com

Wakacje we dwoje, dzieci niewidzialne

Gabrysia, spokojna 27-latka, opowiada o dzieciach, którymi w opinii rodziców miała się zajmować nie przez kilka godzin, lecz przez cały dzień.

Gabrysia: - Podczas turnusów zwykle ustalone są godziny, kiedy odbywa się animacja, można też zamówić opiekę nad dzieckiem wieczorem, jeśli np. rodzice chcą wyjść na dancing czy późną kolację - w naszym hotelu komfort gości jest naprawdę na pierwszym miejscu i nauczono nas, że nie odmawia się żadnemu życzeniu.

Niestety, zdarzyła mi się rodzina z trójką szkrabów, która mocno tego prawa nadużyła. Rodzicom chyba się wydawało, że wakacje spędzą we dwoje, a dzieci staną się niewidzialne. Nikt nie przyszedł po nie, kiedy zbliżała się pora obiadu - poprosiłam więc boya hotelowego o przekazanie informacji rodzicom. Wkrótce przyszedł ojciec i ofuknął mnie, że nie po to płacił, żebym ja teraz stroiła fochy. Tak to ujął! Kiedy próbowałam mu wyjaśnić, że jest przyjęte, że dzieci jadają posiłki z rodzicami, a z nami są w trakcie zajęć, odpowiedział mi, że... szkoda będzie mojej białej koszulki, bo jeden z synków nie przepada za jedzeniem i trzeba go karmić. Po czym sobie poszedł.

Zgłosiłam sprawę kierownikowi, ale ponieważ to byli stali klienci naszej sieci, polecił mi robić, co każą. Wynegocjowałam brak zajęć po obiedzie i całe szczęście, bo rodzice codziennie wychodzili wieczorem i w efekcie pilnowałam ich trójki całymi dniami. Nie mam nic przeciwko dzieciom, ale gdybym chciała być au pair, to postarałabym się o taką pracę.

embed

fot. Claus Rebler /CC/Flickr.com

"Mały zawsze histeryzuje, w końcu się uspokoi"

Jak zgodnie przyznają dziewczyny, to jeszcze nic. Ania, która od lat jest opiekunką w pięciogwiazdkowym hotelu w Egipcie, trafiła dużo gorzej.

Ania, 28 lat: - Wezwał mnie do siebie szef i powiedział, że jest do wzięcia opieka nad jednym dzieckiem na dziesięć dni. Dla mnie bomba - fajniej zajmować się jednym maluchem niż całym stadkiem, każda opiekunka liczy na takie zlecenie. Okazało się jednak, że para ma bardzo konkretne wymagania - wynajęli dla dziecka... osobny pokój, w którym miałam z nim zamieszkać. Mama zażyczyła sobie nie widzieć i nie słyszeć dziecka. W razie problemów miałam dzwonić na komórkę.

Maluch miał niecałe cztery latka, jego stała niania została w domu, bo nie opłacało się kupować jej biletu na samolot. Przerażony przepłakał cały pierwszy dzień, nie udawało się go uspokoić. Zadzwoniłam więc do rodziców, komórka była wyłączona. Matka oddzwoniła dopiero wieczorem (chyba ze 20 razy pukałam do ich pokoju), ze spokojem wysłuchała mojej opowieści i powiedziała, że... mały zawsze histeryzuje i wkrótce się uspokoi. Następnego dnia była na tyle uprzejma, że zajrzała do dziecka. Na wszelki wypadek - w porze jego drzemki. Skomentowała sytuację jednym zdaniem: Mówiłam, że się w końcu uspokoi . I poszła.

embed

fot. momo /CC/Flickr.com

"Kim pani w ogóle jest, proszę pokazać dokumenty!"

Zawsze można też trafić na rodziców, których Brygida określa mianem "świadomych konsumentów".

Brygida, 27 lat: - Nie zrozum mnie źle - ja też jestem świadomym konsumentem w tym sensie, że sprawdzam każdą ofertę, nie kupuję na promocji bez sensu i tak dalej, ale uważam też, że ludziom, szczególnie w usługach, należy się szacunek.

W zeszłym roku w Egipcie byłam jedną z młodszych animatorek, no i w ogóle wyglądam jak dziecko - ale nie będę się przecież malować przy 40 stopniach Celsjusza! Jednak przez to były niesnaski, bo rodzice przyszli, zobaczyli mnie... i w krzyk. Że kim ja jestem, czy ja mam jakiekolwiek kwalifikacje - a byłam wtedy po licencjacie z pedagogiki, i jeszcze chcieli, żebym się im wylegitymowała. Poczułam się bardzo niekomfortowo, zwłaszcza że inni rodzice też się zbiegli.

Poprosiłam o pomoc moją szefową, która bardzo grzecznie, ale też bardzo stanowczo powiedziała, że ręczy za cały swój personel. Pamiętam tę okropną historię z małą Madeleine, którą ktoś porwał z hotelu, ale przecież nie ma żadnych poszlak, że to ktoś z obsługi był w to zamieszany.

Po tamtym turnusie chciałam nawet wrócić do domu, skoczyć z przyjaciółmi na Mazury i zapomnieć o tej karierze, ale wtedy moja szefowa powiedziała, że za kolejny tydzień przyjadą ludzie, których dziećmi zajmowałam się zeszłego lata, i pytali, czy będę, bo świetnie sobie radziłam z ich urwisami i nie chcą nikogo innego. To mi dało takiego pozytywnego kopa - w końcu nie wszyscy goście są tacy, a dzieciaki są na ogół naprawdę kochane. No i co tu kryć, opalenizna z Egiptu jest ładniejsza niż ta z Mazur.

embed

fot. . Rodrigo_Amorim /CC/Flickr.com

"Wszystko jedno, czy rodzice to Polacy, Niemcy czy Anglicy. Chamstwo jest wszędzie"

Świadomi konsumenci to zresztą liczna grupa. Maria mówi wprost:

Maria, 26 lat : - W tej pracy od razu dowiadujesz się, gdzie - zdaniem klientów - jest twoje miejsce. W hotelu, w którym zazwyczaj pracuję w wakacje, jest bardzo zróżnicowane narodowo towarzystwo. Co za tym idzie - także opiekunki są z różnych krajów. I nagle okazuje się, że to trochę jak handel ludźmi. Ten nie weźmie czarnej, tamten nie życzy sobie "ruskiej", pojawiają się pytania: "Czy ta Polka to zna jakiś język?", żarty, czy będzie umiała wykąpać dziecko w wannie, bo przecież z dziczy przyjechała (do koleżanki z Senegalu). Człowiek stoi i nie wierzy. I nic nie może zrobić. Bo szef twierdzi, że jak płacą, to mogą wymagać. Wytrzymałam kilka sezonów, zmieniając hotele.

Myślałam, że źle trafiłam. Niestety, wszędzie jest tak samo. I wszystko jedno, czy rodzice to Polacy, Niemcy czy Anglicy. Chamstwo jest wszędzie.

embed

fot. Claus Rebler /CC/Flickr.com

Jak to jest być opiekunką/opiekunem, animatorką/animatorem w zagranicznych kurortach? Czekamy na Wasze historie, piszcie w komentarzach. Zagłosujcie też w naszym sondażu.

Co sądzisz o historiach bohaterek naszego tekstu?