Jezioro Bodeńskie - jedno z najpiękniejszych w Europie

Jezioro Bodeńskie leży u podnóża Alp, na pograniczu Austrii, Niemiec i Szwajcarii i jest jednym z najpiękniejszych jezior Europy, w Polsce rozsławionym także dzięki powieści Stanisława Dygata. Ponieważ odległości są tu niewielkie, góry, doliny i trzy kraje są na wyciągnięcie ręki.

Za urokiem Jeziora Bodeńskiego stoi zielona okolica z wysokimi szczytami w tle, historyczne miasta i malownicze wioski rozrzucone w zatokach na brzegach oraz kolorowe wyspy; dosłownie, bo z racji mikroklimatu porastają je kwiatowe dywany. Ale nie zawsze było tu tak ciepło: jezioro jest faktycznie rozlewiskiem rzeki Ren wpływającej do niego na pograniczu szwajcarsko-austriackim i wypływającym przez niemieckie miasto Konstancja. Zostało utworzone przez lodowiec w epoce lodowcowej. Ostatni raz zamarzło w 1963 r.

Samej Konstancji jezioro Bodeńskie zawdzięcza swoją inną nazwę: kiedy w XV wieku w tym mieście odbył się sobór kończący wielką schizmę zachodnią, na którym wybrano papieża i spalono Jana Husa, świat katolicki zaczął nazywać je: "Jeziorem Konstancja". Inni mówią o nim: "Morze Szwabskie".

Jezioro Bodeńskie. Lamy w górach i muzyka na wodzie

Jezioro Bodeńskie pozwala na poznanie trzech krajów, ponieważ jeden od drugiego dzieli przysłowiowy rzut beretu, a nadmorskie miejscowości łączą regularne rejsy. Bazę można zrobić np. w Konstancji albo Bregencji, stolicy najmniejszego austriackiego landu Voralberg, wtulonego między jezioro i wysokie Alpy, na tyle kompaktowego, że w ciągu półtorej-dwóch godzin można dojechać z plaży nad ciepłą wodą pod pokryte wiecznym lodem trzytysięczniki. Jest tu duża sieć tras pieszych i rowerowych; w samym Montafonie - regionie przy granicy ze Szwajcarią - wytyczono ich 500 km, a na górskie wycieczki można się wybrać niczym na tradycyjnych andyjskich drogach Inków nawet na lamach. Po drodze dobrze karmią: w małych serowarniach, na górskich halach, w sadach i ogrodach, powstają górskie sery, piklowany czosnek, żytni chleb, warzywne pasztety czy konfitury.

Wróćmy do Bregencji i jej historii sięgającej V w. p. n. e. Można ją prześledzić w Muzeum Voralbergu, które 21 czerwca zostanie otwarte po remoncie. Ciekawostką będzie już sama jego fasada ozdobiona 16 656 odciśniętymi w betonie denkami butelek układającymi się w kształt kwiatów. W mieście znajduje się również jedna z najważniejszych europejskich galerii sztuki - Dom Sztuki - a przede wszystkim każdego lata odbywa się tu słynny Festiwal Bregencki. Kiedy rok po wojnie zorganizowano go po raz pierwszy, wydawało się to dosyć ekscentryczne, bo Bregencja nie miała nawet teatru. Okazało się jednak, że zbudowana na jeziorze scena i wystawiane na niej wielkie opery z roku na rok przyciągają coraz więcej widzów. Kilka lat pokazana pod gołym niebem "Tosca" tak zachwyciła twórców filmów o Jamesie Bondzie, że postanowili dać jej istotną "rolę" w obrazie "Quantum of Solace". W tym roku na scenę (17 lipca-18 sierpnia) trafi "Czarodziejski flet" Wolfganga Amadeusza Mozarta.

W Voralbergu, a konkretnie w Schwarzenberg i Hohenems, odbywa się również Szubertiada, czyli największy na świecie festiwal muzyki Schuberta. Mały Schwarzenberg słynie z domów obudowanych długimi, wąskimi deseczkami w pastelowych kolorach i XVIII-wiecznej malarki Angeliki Kauffmann.

Jezioro Bodeńskie. Z wyspy kwiatów i ze sterowca

Jednak największą atrakcją Bregencji jest natura. Godzinę spaceru od centrum znajdują się ruiny średniowiecznego zamczyska Gebhardsberg z widokiem na jezioro i dolinę Renu, a kolejka linowa z panoramicznymi oknami wwozi na górę Pfänder: z jej wierzchołka (1064 m) widać podobno aż 240 górskich szczytów w Austrii, Niemczech i Szwajcarii, startuje z niego również sieć szlaków rowerowych i pieszych, ze słynną trasą serową na czele.

Odpływające z Bregencji statki zawijają m.in. do Konstancji, Friedrichshafen, na wyspy Mainau i Lindau, a od wczesnego kwietnia do połowy października oprócz nich odbywają się specjalne rejsy widokowe czy ze smakowaniem miejscowej kuchni. Ciekawe są zwłaszcza wyspy, a wśród nich położona niedaleko Konstancji w północno-zachodniej części jeziora nazywana "wyspą kwiatów" Mainau: kiedy w połowie XIX w. kupił ją wielki książę Fryderyk I Badeński, postanowił zamienić ją w wielki ogród botaniczny, co nie okazało się specjalnie skomplikowane, bo łagodny i wilgotny klimat pozwalał uprawiać nawet rośliny z dalekiego południa. Dzieła dokończył kilkadziesiąt lat później szwedzki książę Lennart Bernadotte, który żeniąc się z mieszczką zamiast tronu wybrał zwykłe życie. Osiadł na wyspie Mainau i sadząc sprowadzone z całego świata rośliny, zamienił ją w atrakcję turystyczną. Dziś niewielką wyspę co roku odwiedza milion turystów, którzy schodząc w porcie ze statku, przenoszą się do innego świata: prawie całą wyspę pokrywają kolorowe kwiatowe dywany przystrzyżone fantazyjnie kształty kaczek, pawi, krasnali. Latem samych kwiatów jest tu podobno 350 tys., a do nich dochodzą palmy, bananowce, cedry, bambusy. W szklarniach kwitną orchidee i latają egzotyczne motyle, a na środku wyspy wznosi się barokowy pałac.

Położona nieco na uboczu wyspa Reichenau słynie z jednego z największych średniowiecznych klasztorów benedyktynów, w którym powstawały pięknie zdobione rękopisy, i trzech kościołów z ponadtysiącletnią historią. Wyspa Lindau jest historycznym sercem miasta o tej samej nazwie; do portu prowadzi przejście strzeżone z jednej strony przez latarnię morską, z drugiej - przez kamiennego lwa, i jest tu tak spokojnie, że niektórzy nazywają to miejsce "Szczęśliwym końcem świata". Dalej statki płyną do leżącego na tym samym brzegu Friedrichshafen. To właśnie w tym mieście w 1909 r. hrabia Ferdynand von Zeppelin zaczął budować sterowiec, a kilka lat później rodzina Maybachów otworzyła fabrykę luksusowych aut. Dziś przypomina o tym muzeum lotnictwa, w którym można zobaczyć m.in. największą na świecie kolekcję związaną z historią budowy statków powietrznych, modelem "Hindenburga", oryginalnymi częściami "Grafa Zepellina" i imponującym Maybachem. Jednak ulubioną miejscową atrakcją turystyczną jest lot sterowcem Zeppelin: do wyboru jest 11 tras nad jeziorem, a kiedy maszyna wzniesie się na 300 metrów, można odpiąć pasy i spacerować po niej podziwiając zielone wzgórza, wyspy, zamki i przedmurze Alp.

Więcej o: