Salzburski Świat Sportu - Austria

Jak wyskoczyć na narty w Alpy, żeby było szybko i niekłopotliwie? Najlepiej do jednej z miejscowości Salzburskiego Świata Sportu. Czekają tam setki kilometrów łączących się ze sobą szerokich tras, a prawie pod sam hotel można dojechać wygodną autostradą

Z Warszawy jest tam 1070 km - to najbliższy regionu dostępny z Polski, a poza tym nie musimy pocić się na krętych serpentynach, bo praktycznie pod sam pensjonat czy kwaterę dojeżdżamy autostradą! Co ciekawe, choć autostrada biegnie tuż obok miejscowości, to ani jej nie widać, ani nie słychać, ani nie czuć!

Salzburski Świat Sportu to bardzo szumna nazwa, ale świetnie oddaje charakter regionu. Leży w samym środku czy, jak to romantycznie ujmują foldery, "w sercu" terenów należących do Stowarzyszenia Narciarskiego "Amadé". Amadé, nazwany tak od słynnego mieszkańca pobliskiego Salzburga Wolfganga Amadeusza Mozarta, to największy austriacki obszar narciarski. Jeden skipass otwiera przed nami aż 276 wyciągów i trudne do wyobrażenia 865 km tras! To wszystko w 25 miejscowościach pięciu łączących się ze sobą regionów narciarskich. Poza tym ziemia salzburska ma wspaniałą rekomendację - jest "ojczyzną zwycięzców". Tu wyrosły takie gwiazdy sportów zimowych, jak Hermann Maier, Annemarie Moser-Pröll, Thomas Stangassinger i Petra Kronberger.

Ponieważ najlepiej trafiać prosto do serca, zaczęłam znajomość właśnie od leżącego pośrodku Salzburskiego Świata Sportu. Region składa się z ośmiu ośrodków: Radstadt, Altenmarkt/Zauchensee, Kleinarl, Flachau, Wagrain, St. Johann/Alpendorf, Eben oraz Filzmoos. Z nich także warto wybrać środkowy, czyli Flachau.

Flachau to rodzinna miejscowość Hermanna Maiera. "Herminator" stał się niejako jej symbolem. Gdzie się nie obrócić, widzimy albo pomnik Maiera, albo jakiś obiekt czy instytucję nazwaną jego imieniem. Ciekawe, jak musi czuć się mistrz, mijając swoje pomniki? Bo niedaleko mieszka, tam się też urodził. Jeślibyśmy chcieli czepiać się szczegółów, to dokładnie pochodzi z miejscowości położonej kilka kilometrów dalej, ale ona leży na równinie, a nie u stóp kompleksu wyciągów.

Stoki wznoszącej się nad Flachau góry wprost oplecione są wyciągami, i to bardzo wygodnymi, najnowszej generacji. Dosłownie trzy minuty piechotką od hotelu zaczynała się wygodna sześcioosobowa "kanapa", z boku wśród drzew szybko mknęły kolorowe gondolki, nieco dalej zaczynała się kolejna "kanapa", a z boku góry inne gondolki... Wszystkie wyciągi łączą się ze sobą, co więcej - po drugiej stronie góry zjeżdżamy do innej miejscowości, z której można wjechać na kolejną górę, a potem znowu na jej drugą stronę i do innej doliny, i tak dalej, aż zjeździmy wszystkie pięć dolin i osiem miejscowości. Jeśli jest ładna pogoda, to na każdym szczycie obserwujemy kolejną szeroką panoramę - "odsłonę" wspaniałej scenografii serwowanej nam przez naturę. Najprzyjemniejsze jest to, że praktycznie nie trzeba zdejmować nart z nóg! W miejscowości Wagrain, gdzie musimy przetrawersować dolinę, pod same wyciągi podjeżdżają bezpłatne skibusy.

Koniecznie trzeba przemieścić się do Zauchensee, rodzinnej miejscowości Michaela Walchofera. Wyciągi otaczają ją ze wszystkich stron. Warto pamiętać, że w Zauchensee rozgrywano konkurencje szybkościowe ostatniego finału Pucharu Świata. Koniecznie trzeba zwrócić uwagę na specjalnie wytyczoną wtedy nową trasę zjazdową biegnącą z samego szczytu Gamskogel (2188 m). Żeby zawodnicy mogli się rozpędzić, na szczyt wybudowano specjalną windę na szynach. Niestety, nie można wjeżdżać tam z nartami, żeby jakiemuś szaleńcowi nie przyszło do głowy puścić się w dół po pionowej ścianie.

Ten ogromny region warto polecać rodzinom z małymi dziećmi oraz grupkom znajomych o zróżnicowanym poziomie zaawansowania w jeździe. Większość tras jest tak sprytnie poprowadzona, że wzdłuż tego samego wyciągu z jednej strony jest łagodna, niebieska, a z drugiej biegnie bardziej stroma czerwona. Przy dolnej stacji wyciągu obie się spotykają, tak żeby wszyscy mogli się znaleźć.

Może dlatego na stokach szusuje tyle maluchów w ogromnych kaskach.

Jest tam wiele świetnych tras dla carvingowców - bardzo szerokich i niezbyt stromych. Gdzieniegdzie wypadamy wprost na ogromne łąki, gdzie z jednego krańca trudno zobaczyć, co dzieje się na drugim.

Góry nie są zbyt wysokie, szusując w Salzburskim Świecie Sportu, tylko w jednym miejscu przekraczamy 2000 m n.p.m. Dzięki temu nie marzniemy tak jak w wyższych górach. W wielu miejscach trasy biegną szerokimi przecinkami w lesie, co ma tę kapitalną zaletę, że nie hulają tam wiatry.

Wiosenne słońce operuje dość mocno i po południu śnieg przekształca się w miękką papkę, szczególnie w dolnych odcinkach tras. Cóż, i w Austrii potwierdza się stare przysłowie, że kto rano wstaje,... ten sobie pojeździ. Zwłaszcza że w nocy intensywnie pracują ratraki i w porannym słońcu ślizgamy się po wspaniałym, równym, delikatnie prążkowanym "sztruksie". Kiedy zaczynają się robić muldy, wtedy pora zakotwiczyć gdzieś na obiad. Z tym nie ma żadnych problemów - na trasach jest masa barów i restauracji w charakterystycznych drewnianych chatach z grubych bali. Praktycznie przy każdej jest ogromny taras widokowy, w ciepłe dni i tak zatłoczony do granic możliwości. Wszystkich ciągnie na słoneczko, nikt nie chce jeść wewnątrz! Po posiłku należy się dłuższa sjesta - na szczęście pod ręką są wygodne leżaki, na których można do woli pławić się w ciepłych promieniach.

Po obfitym posiłku i "leżakowaniu" właściwie nie chce się już z powrotem ruszać na stoki. Nie za bardzo jest po co - śnieg w dolnych partiach rozmiękł i jeździ się o wiele ciężej niż rano.

Będąc we Flachau, warto zajrzeć do otwartego w grudniu Centrum Olimpijskiego.

To właśnie tu trenują tacy zawodnicy jak Hermann Maier! Ale centrum jest ogólnodostępne, można zapisać się tam na treningi, a potem rzucić luźno w gronie znajomych: wiecie, jak ostatnio trenowaliśmy z Hermannem... Rzeczywiście można tam spotkać sławy, ale ćwiczą one w częściach za zasłonkami. Cóż, trudno byłoby im wyciskać z siebie siódme poty i jednocześnie rozdawać autografy...

W centrum nie tylko prowadzone są treningi, ale także rehabilitacja, fizykoterapia oraz bardzo skrupulatne ocenianie stanu organizmu. Można sobie zafundować test "Herminatora" - za jedyne 139 euro specjaliści obadają na wszystkie strony, zrobią bardzo dokładną analizę krwi, kwasu mlekowego, EKG, a po sprawdzeniu dadzą nam na piśmie zalecenia, jak powinniśmy dalej trenować.

Centrum nazywa się olimpijskie, i nic dziwnego - cała okolica szykuje się na olimpiadę!

Obecnie Salzburg ubiega się o organizację zimowych igrzysk olimpijskich w 2010.

W sierpniu 2002 r. w Lozannie został wytypowany przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) jako jedno z czterech miast na "Candidate City". O tym, gdzie ostatecznie będzie zimowa olimpiada, MKOl zadecyduje już niebawem - 2 czerwca 2003 r. w Pradze.

W regionie Amadé przewidziane są 33 konkurencje w narciarstwie alpejskim kobiet, w narciarstwie biegowym i snowboardzie. We Flachau oraz Altenmarkt/Zauchensee mają się odbywać konkurencje narciarstwa alpejskiego kobiet, w St. Johann/Pongau konkurencje snowboardowe, a w Radstadt/Altenmarkt biegi narciarskie, biatlon oraz kombinacja klasyczna. Warto się tam teraz wybrać - może za siedem lat, oglądając olimpiadę, przypomnimy sobie, że też tam byliśmy.