Takie pytanie trudno znaleźć na polskich forach, ale równie trudno uwierzyć, że Polacy, którzy podróżują przecież także bez turystycznych biur i z plecakami, nigdy go sobie nie zadali bądź nie zadadzą w przyszłości. Tym bardziej, że na anglojęzycznych serwisach dyskusja wciąż toczy się na nowo. "Mam 34 lata i pierwszy raz w życiu ruszam w podróż z plecakiem, czy hostel jest dla mnie?" pytają niepewnie przyszli "adepci backpackingu". "Tak" - bez zastanowienia odpowiada Holm Canratty z serwisu Hostelworld.com, dodając, że przygoda z hostelami, którą rozpoczął w wieku 22 lat, na zawsze zmieniła jego życie. Przy całym entuzjazmie Holma (który w promowaniu hosteli ma przecież swój interes), sprawa wydaje się jednak nieco bardziej skomplikowana.
Powody do obaw są co najmniej dwa. Pierwszy: czy w specyficznym hostelowym klimacie każdy poczuje się dobrze? I drugi, znacznie bardziej praktyczny: czy nastawione na młodych gości hostele z równie otwartymi ramionami przyjmują starszych klientów?
Większość hosteli można rozpoznać z daleka - są kolorowe nie tylko wewnątrz, ale i na zewnątrz. Tutaj "Global Village Backpackers" w Toronto, hostel przerobiony z hotelu istniejącego tu od 1873 r. hotel (fot. Robert Link/CC/Flickr.com)
Kiedy 95-letni John Waite, najstarszy bakcpacker świata, który na swoim podróżniczym koncie ma już niemal całą kulę ziemską, postanowił zatrzymać się w jednym z hosteli w Dubaju, usłyszał, że jest za stary, aby w nim przenocować: "To hostel dla młodych ludzi, którzy dużo hałasują" - rzuciła recepcjonistka. Jakkolwiek "troskliwie" by to nie zabrzmiało, Waite odszczypnął się: "Jeżeli nie będę mógł w nocy spać, dołączę do nich i też będę hałasował". Uśmiechnął się i został na noc.
Ale nie wszędzie hostelową obsługę można rozbroić poczuciem humoru. Zgodnie z panującymi w niektórych hostelach przepisami, młodość kończy się po 35. roku życia. Starszych osób albo się do nich nie przyjmuje, albo "nie preferuje". Są miejsca, w których limit wieku 18-35 jest przestrzegany do tego stopnia, że informuje się o nim turystów już w samej nazwie hostelu (np. rzymski Seven Hills Village 18-35's), ale najczęściej hostele zamieszczają ją po prostu na swoich stronach internetowych. Turystów, którzy wcześniej nie zajrzą do odpowiedniej zakładki na stronie danego hostelu, na miejscu może spotkać przykra niespodzianka, a hostel jest teoretycznie "zabezpieczony" - gość nie doczytał regulaminu. Często zdarza się też, że hostel wprawdzie oferuje noclegi ludziom w każdym wieku, ale zaznacza, że jeśli obłożenie będzie duże (a najtańsze i cieszące się najlepszymi opiniami hostele w europejskich miastach mają komplet rezerwacji na kilka tygodni naprzód), to pierwszeństwo przy rozdzielaniu wolnych pokoi będą mieli ludzie młodzi, czyli zwykle poniżej 30. roku życia.
Dwa pokolenia backpackerow (fot. z lewej: Ktoine/CC/Flickr.com; fot. z prawej: FaceMePLS/CC/Flickr.com)
Ale niemile zaskoczeni mogą być też dwudziestolatkowie. Np. jeśli trafią do hostelu dla osób powyżej 25. roku życia - to granica wieku, za którą zdaniem niektórych managerów zaczyna się "dorosłość" - bez pijaństwa i decybeli. System limitowania wieku w hostelach działa więc w obie strony, a sposób na uniknięcie zaskoczeń jest jeden: czytać regulaminy.
Poza tym, teoria sobie, a praktyka sobie. Użytkowniczka Lor pisze na forum Lonely Planet, że dwa razy zdarzyło jej się trafić do dwóch różnych rzymskich hosteli, które na swoich stronach internetowych nie zamieściły żadnej informacji o limicie wieku, za to już na miejscu niechętnie zgodziły się wynająć jej pokój i to na góra jedną noc - siwe włosy Lor nie pasowały do profilu miejsca. "Zostałam, bo potrzebowałam noclegu akurat na tę jedną noc" - przyznała zupełnie niezrażona. Przez długi czas restrykcyjne zasady dotyczące wieku gości (poniżej 26 lat) obowiązywały w hostelach w Bawarii, ale to już przeszłość. "Spałem w setkach hosteli na całym świecie i nigdy nie zdarzyło mi się trafić na taki, który stosowałby limity wiekowe" - pisze na tym samym forum Fielgate. A Travelinstyle-46 dodaje: "Hostel jest otwarty dla każdego, kto ma pieniądze, by zapłacić".
W szerszej praktyce jednoznaczne kojarzenie hosteli z młodą klientelą praktycznie odchodzi już w przeszłość. Dzisiejsze hostele są dużo bardziej elastyczne i chętnie przyjmują gości w każdym wieku. Z drugiej strony zdarzają się jednostkowe przypadki miejsc bardzo dbających o to, by hostelowi goście byli młodzi i by ta młodość zachęcała do przyjazdu kolejnych. Jeśli informacji na ten temat nie ma na stronie internetowej hostelu, przed rezerwacją warto zajrzeć tutaj , a jeszcze lepiej zadzwonić i dopytać.
A co z punktem drugim, czyli hostelowym klimatem? Tu odpowiedź na pytanie o to "czy hostele są dla każdego?" również nie jest jednoznaczna. Może się bowiem zdarzyć, że w hostelu dużo lepiej poczuje się żwawy 60-latek niż spokojna studentka. I znowu, wszystko zależy od konkretnego miejsca, ale kilkoma zasadami i tutaj można się kierować.
Po pierwsze: nie wszystkie hostele są imprezowniami
... ale bardzo często wielka impreza wliczona jest w cenę noclegu, zwłaszcza, jeśli wynajmuje się łóżko w 40-osobowym dormitorium (a takie zdarzają się np. w Chinach). Cisza po 22? Niekoniecznie. W sieci pojawiają się nawet cykliczne rankingi najbardziej imprezowych miejsc do spania dokoła całej kuli ziemskiej, a o niektórych z nich mówi się wprost: hostele imprezowe. W takich miejscach widok pijanych młodych ludzi wytaczających się z wind o wczesnych godzinach porannych wcale nie jest rzadkością i niektórych może razić. "Pamiętam Litwina, który w hostelu na Sultanahmet o 7 rano, z butelką piwa w dłoni, namawiał mnie na drinka, przywołując pamięć o odwiecznym braterstwie polsko-litewskim " - wspomina Agnieszka, redaktorka serwisu Podróże.gazeta.pl. W hostelach bardzo łatwo poznaje się ludzi i z tym zgodzi się prawie każdy - temu służą chociażby strefy lounge, czyli wspólne przestrzenie z miejscami do siedzenia i często darmowym WI-FI. Wystarczy zadać jedno tendencyjne pytanie ("Byłaś już na Kreuzbergu? Jak tam najłatwiej dojechać?"), uśmiechnąć się i już - to może być znajomość na kilka dni lub na lata. "W hostelu niedaleko Sagrady Familii poznałam swojego przyszłego męża, miał problem z dostępem do internetu, pomogłam mu i całą Barcelonę zwiedziliśmy razem, a za miesiąc urodzi się nasz pierwszy synek!" - pisze na jednym z amerykańskich forów Maisy i sprawia wrażenie naprawdę zadowolonej.
W strefie odpoczynku Sounkyo Youth Hostel w Kamikawa-cho oprócz kanap i kocyków jest nawet fotel do masażu i bogata biblioteka książek i filmów na DVD (fot. shirokazan/CC/Flickr.com)
Po drugie: nie wszystkie hostele oznaczają totalny brak prywatności
Wielosobowe dormitoria z piętrowymi łóżkami, na które współspacze wszystkich ras mogą się wdrapać o dowolnej porze dnia i nocy, to klasyk. Podobnie jak ogromne łazienki z ustawionymi w rzędzie prysznicami i umywalkami pełne roznegliżowanych turystów, mogące onieśmielać co bardziej wstydliwych. Ale jak już wiemy, hostele jak wszystko inne na świecie się zmieniają i dziś oferują wygodną opcję dla każdego: od wspomnianych dormów z jedną łazienką na piętrze (najtańszych) po naprawdę luksusowe jedynki i dwójki, a nawet pokoje dedykowane rodzicom z małymi dziećmi czy - rzadziej - właścicielom zwierzaków. Prywatna łazienka, balkon, taras? Żaden problem. "Hostel, w którym spałem, prawie w niczym nie różnił się od hotelu Holiday Inn. Oczywiście nie był też wcale tani. Wszystko jest kwestią pieniędzy" - pisze travelinstyle-46.
Wspólna kuchnia w hostelu - niejeden z nas chciałby mieć taki porządek i wyposażenie w domu, a dodatkowo posiłki można (ale nie trzeba) zjeść w miłym towarzystwie. Albareda Youth Hostel w Barcelonie (fot. Oh-Barcelona.com/CC/Flickr.com)
Prywatna łazienka w hostelu Barnacles w Dublinie (fot. Barnacles Hostels/CC/Flickr.com)
Po trzecie: pod względem standardu hostel hostelowi nierówny
Tanie hostele są tanie nie bez powodu. Te najtańsze, np. w Azji Południowo-Wschodniej, gdzie nocleg w dobrej lokalizacji można znaleźć już za kilka dolarów, zwykle nie grzeszą czystością ani poziomem bezpieczeństwa. Ale na nie decydują się tylko najodważniejsi backpackerzy lub ci z naprawdę niewielkim budżetem. Bo w hostelach o bardzo niskim standardzie trzeba się liczyć nie tylko z plagą owadów czy cudzymi włosami łonowymi na prześcieradle (tak!), ale też ryzykiem okradzenia, za które hostel nie zechce ponieść odpowiedzialności. W droższych hostelach turysta będzie miał do swojej dyspozycji sejf, luksusowy (wspólny) basen, siłownię i klimatyzację w standardzie. Ale cena za te wygody może być już słona i często zbliżona np. do rodzinnych hoteli butikowych. Znowu: "It's all about money".
Khao San w Bangkoku, bardziej znana jako getto backpackerów - zagłębie tanich hosteli, barów, salonów masażu, tatuażu i miliona innych rozrywek, głównie dla dorosłych (fot. kevinpoh/CC/Flickr.com)
Podobnie sprawy mają się z obsługą. Nie wszędzie "nasz (plecakowy) klient, nasz pan". Wiele razy zdarzyło mi się po długiej podróży spędzić jeszcze kilka godzin na zimnej ławce pod hostelem, w oczekiwaniu, aż drzwi zostaną otwarte i będzie można się przespać w łóżku (co zwykle miało miejsce od 5 rano). To także nie jest już wszędzie standardem, ale nadal się zdarza i dla niektórych może być mocno uciążliwe. Wybierając na miejsce noclegu hostel, należy mieć na uwadze to, że w opinii właścicieli gość takiej noclegowni po prostu z założenia przygotowany jest na więcej trudów, co zrekompensować ma niższa cena.
Kilkuosobowe dormitorium, czyli hostelowy klasyk (fot. Barnacles Hostels/CC/Flickr.com)
Wnioski na koniec? Czasy, gdy hostele były wyłącznie tanią i pozbawioną wszelkich luksusów opcją dla młodych plecakowiczów, to już definitywnie przeszłość, nie licząc hosteli, które okopały się na swoich pozycjach i polityki nie zmieniają od kilkudziesięciu lat (i także mają swoich wiernych klientów). Lumpiarskie łóżka, brudne łazienki i nieokiełznani goście to dla wielu hostelowych managerów przebrzmiałe hasła z etykietką "nigdy więcej". W zamian jest nowa jakość: doskonała lokalizacja, ładny pokój, wspólna świetnie zaopatrzona kuchnia, ale też restauracja lub bufet serwujące na miejscu smaczne posiłki, wycieczki zorganizowane dla gości i miła obsługa, która z otwartymi ramionami powita i babcię, i jej nastoletniego wnuczka. Do tego dochodzi wyjątkowa w hostelach atmosfera wspólnoty podróżowania, łatwość poznawania ludzi będących na tym samym szlaku i inspirujący klimat młodości i swobody. Ale młodości pojmowanej w bardzo fajny sposób: "Wiek nie jest problemem, jeżeli dusza jest nadal młoda" - pisze na jednym z zagranicznych forów Bluetraveler i trudno się z nim nie zgodzić. I nie dotyczy to tylko siedemdziesięciolatków, którzy nocując w hostelach często bardziej niż inni skupiają na sobie uwagę młodych, ciekawskich backpackerów.
Oczywiście coś za coś: wszystko fajnie i dla wszystkich, ale o hostelu za jedyne 10 euro w centrum Wenecji możecie już dzisiaj zapomnieć.