Filmową podróż zaczyna i kończy w Auschwitz. Dlaczego akurat tam? Bo właśnie z tym miejscem światu odruchowo kojarzy się Polska. - Myślę, że dla wielu osób jest ogromną niespodzianką, że kraj postrzegany jako mroczny, zimny i ciężko doświadczony przez historię, w rzeczywistości jest pełnym kolorów, tętniącym życiem miejscem - mówi filmowiec z Seattle Matthew Brown, autor pięciominutowej refleksji z dwutygodniowej podróży po naszym kraju. Wideo zostało świetnie odebrane w internecie. Odkąd pojawiło się w sieci 19 lutego, ma już prawie 360 tysięcy odsłon tylko na Youtubie.
Półtora miesiąca później pod nagraniem nadal przetacza się fala pozytywnych polsko- i anglojęzycznych komentarzy. Polacy są wzruszeni i dziękują Matthew, który w pewnym momencie zrezygnował z regularnego odpisywania na komentarze. Jest ich prawie tysiąc. - Zapierający dech w piersi film i doskonały wybór muzyki, wzruszył mnie do łez. Jestem dumny, że jestem Polakiem - pisze w pierwszym wpisie Karmeniss.
Są Łazienki Królewskie i jest świebodziński pomnik Jezusa, ale zanim migną gdzieś w środku wideo, pojawia się obóz koncentracyjny w Auschwitz. "BiPoland", jak zatytułował film Matthew, zaczyna się od tego, co dla wielu Polaków najistotniejsze - od wspomnienia bolesnej historii. Na tym samym zresztą też się kończy. "Polska to kraj z bardzo brutalną przeszłością, jeszcze nie tak dawną, bo sprzed zaledwie 70 lat" - pisze w pierwszym zdaniu "Mojego hołdu dla Polski" Brown, który od dziecka jest zainteresowany tematem niemieckich obozów zagłady. Właśnie o tym początkowo chciał zrobić film - o Auschwitz. Ale zainspirowany Polską i Polakami pojechał dalej - m.in. do Krakowa, Warszawy, Gdańska i Wrocławia. Podczas swoich pięciu "razy" nad Wisłą odwiedził kilkadziesiąt miejsc.
Wstęp do filmu działa na wyobraźnię. Jest emocjonujący i skłania do refleksji tym bardziej, że tło wypełniają łagodne i nieco przygnębiające dźwięki utworu "Tirol Concerto for Piano and Orchestra - movement II" Philipa Glassa. Słychać też m.in. fragment przemowy Winstona Churchila z 1944 roku, w której byrtyjski polityk porównuje siłę Polaków do skały. Dopiero później Polska nabiera tempa, staje się dynamiczna i pełna szczegółów. Widać ją dokładnie taką, jaka jest za oknem. Jest nowoczesna. - Robiąc to wideo byłem zaskoczony jak ożywieni, twardzi i pełni życia są Polacy - wspomina Matthew.
Lubimy, kiedy się nas docenia za to, o czym mówi Matthew. Za to, że jesteśmy "twardzi i pełni życia". Dlatego w komentarzach pod nagraniem chwalimy się tym. Gdzie indziej też żalimy się sobie, jacy jesteśmy pokrzywdzeni. - Tyle piękna i tyle bólu - pisze TheMissgringo. Ale czy nie jesteśmy w tym zbyt poważni i ponurzy?
To wzruszający, ale trochę smutny film. Oglądając go nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wciąż fascynuje się nami głównie z powodu wojny, którą przeżyliśmy prawie sto lat temu. Czy "BiPoland" rzeczywiście rozjaśnia streotypowy obraz naszego kraju? Z drugiej strony Matthew Brown, który świetnie rozumie, o co w Polsce chodzi, przypomina mi - Ciężar przeszłości wciąż wisi nad całym krajem, gdziekolwiek skierujesz swoje kroki. Zgadzam się z nim i nadal chcę czegoś więcej. Może tylko uśmiechu, może aż śmiechu. Na pewno więcej pewności siebie. Oceńcie sami.