Wiadomo, Rynek z Sukiennicami, kościołem Mariackim, Wawel Zaraz potem jednak pojawia się dziwny jeździec, nierozerwalnie związany z Królewskim Miastem. Lajkonik - strojny, wielobarwny, bardzo fotogeniczny. Z jednej strony mocno osadzony w historii (pamiątką tatarskich najazdów), z drugiej zaś symboliczny i na poły bajkowy. Kto naprawdę chce poznać atmosferę Krakowa, koniecznie powinien zobaczyć jego harce. W czwartek kończący oktawę Bożego Ciała Lajkonik wyrusza na czele barwnego orszaku spod klasztoru Norbertanek na Salwatorze na Rynek Główny, przywdziany w strój projektu Stanisława Wyspiańskiego.
Ta piękna i malownicza tradycja początek bierze od św. Franciszka i kultu, jakim święty biedaczyna otaczał betlejemski żłóbek. Na ziemie polskie szopki przywędrowały w XIII stuleciu wraz z zakonem franciszkanów. Szopki z tamtych czasów znacznie różniły się od tych, które widuje się dzisiaj: przy bocznych ołtarzach ustawiano po prostu figurki postaci tradycyjnie związanych z narodzinami Jezusa. Klasyczne szopki zaczęto budować w Krakowie na przełomie XVIII i XIX w. Nie była to wówczas jedynie pasja - szopkarstwo stanowiło lukratywne źródło dochodu. Miniaturowe konstrukcje sprzedawano pod kościołem Mariackim, duże, sięgające nieraz kilku metrów, służyły jako rekwizyt w czasie kolędowania. Prócz oczywistych elementów bożonarodzeniowych, miały, i mają do dziś, silne akcenty lokalne, krakowskie. Nie ma wiec szopki bez bazyliki Mariackiej czy Sukiennic. Zorganizowane pokazy szopek to tradycja stosunkowo nowa. Pierwszy konkurs na najpiękniejszą szopkę odbył się w 1937 r. i (z przerwami) organizowany jest do dzisiaj. Co roku w pierwszy czwartek grudnia na Rynku Głównym odbywa się święto szopkarzy. Właśnie w ten dzień wybierana jest najpiękniejsza szopka roku. Konkurs przyciąga tłumy ludzi, co świadczy o niesłabnącej popularności tej wspaniałej tradycji. Przez cały rok kolorowe budyneczki (podobnie jak strój Lajkonika) można oglądać w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa w Krzysztoforach. Franciszkanie pielęgnują swoją tradycję w inny sposób - co roku w Wigilie Bożego Narodzenia na skwerze przed klasztorem na ul. Franciszkańskiej staje żywa szopka, organizowana wspólnie z krakowskim zoo i Akademią Rolniczą. Obowiązkowym punktem dla najmłodszych turystów odwiedzających Kraków w okresie bożonarodzeniowym jest również ruchoma szopka w małym kościółku Kapucynów przy ul. Loretańskiej.
Święta organizowane przez parafię na cześć ich patrona bądź innych wydarzeń z chrześcijańskiego kalendarza zawsze miały, jeśli można tak powiedzieć, otoczkę komercji. Kramy z zabawkami, błyskotkami i jedzeniem, atmosfera ludowego festynu towarzyszyły im od wieków i tak jest do dziś, co cieszy się niezmiennym powodzeniem.
Najsłynniejszym krakowskim odpustem jest Emaus, obchodzony w Poniedziałek Wielkanocny na Salwatorze. Obyczaj był kiedyś żywy w całej chrześcijańskiej Europie, a upamiętniał spotkanie zmartwychwstałego Chrystusa z jego uczniami w drodze do biblijnego miasteczka Emaus. W tym dniu mieszkańcy miast zwykli odwiedzać kościół usytuowany poza granicami ich grodu; w Krakowie był to właśnie salwatorski kościół i klasztor Norbertanek.
Nie mniej znana Rękawka to z kolei przykład przystosowania chrześcijańskiego kalendarza do pogańskich obyczajów, aby do nich zniechęcić świeżo upieczone owieczki, obchodzące do tej pory pod kopcem Krakusa święto równonocny wiosennej. Z tej przyczyny w pobliżu kopca, na Wzgórzu Lasoty, w XI lub XII w. postawiono niewielki kościółek pod wezwaniem świętego Benedykta, którego dzień przypadał właśnie 21 marca, i zaczęto organizować "konkurencyjny" odpust. Obydwie tradycje przeniknęły się jednak bez uszczerbku dla żadnej z nich (choć pod pogańską nazwą), i dziś, tak jak przez wieki, odbywająca się we wtorek po Poniedziałku Wielkanocnym Rękawka to zarówno kolorowe kramy pod kościółkiem św. Benedykta (otwartym przez ten jeden dzień w roku), jak i ludowo-rycerski festyn pod kopcem Krakusa.
Święto Zesłania Ducha Świętego, zwane potocznie Zielonymi Świątkami, to okazja, by odwiedzić klasztor kamedułów na Bielanach. Sytuacja to szczególna, zważywszy że klasztor na Srebrnej Górze nieczęsto zaprasza gości. Co ważniejsze, zielonoświątkowy odpust to czas, gdy na teren klasztorny wejść mogą również kobiety, warto wiec tak zaplanować wycieczkę, by wypadała w terminie odpustu. Kraków słynie z dwóch wielkich, uroczystych procesji. W niedziele po dniu św. Stanisława z Wawelu wyrusza na Skałkę liturgiczny orszak upamiętniający świętego męczennika. O randze procesji niech świadczy fakt, ze do Krakowa przyjeżdżają wówczas członkowie Episkopatu i Prymas Polski. W Boże Ciało, przeważnie wypadające w czerwcu, uroczysta procesja udaje się z Wawelu na Rynek Główny. Niezależnie od przekonań religijnych warto uczestniczyć w tym obrządku - w pamięć zapadają barwy niesionych feretronów, przystrojeni uczestnicy procesji i podniosła atmosfera wielkiego święta.
Nadwiślańskie Wianki to przede wszystkim okazja do posłuchania muzyki pod gwiazdami (choć z akustyką bywa nad Wisła różnie) i możliwość spędzenia uroczego wieczoru z widokiem na Wawel. Ale należy pamiętać, że obrządek ten jest mocno zakorzeniony w tradycji i ludowych wierzeniach. W czerwcową sobotę najbliższą najkrótszej nocy roku na nadwiślańskie bulwary wylęgają tłumy krakowian i specjalnie na te okazję przybyłych turystów. Rozpoczyna się święto będące nawiązaniem (dziś oczywiście jedynie z powodów komercyjnych) do tradycji Sobótek, czyli Nocy Kupały. Było to święto słońca, ognia, urodzaju, płodności, radości, a także miłości, choć polska młodzież te ostatnią woli dziś świętować w lutym. Z tradycji pozostały tylko wianki płynące nurtem Wisły, a główna atrakcja jest niewątpliwie pokaz fajerwerków. Kraków, na jedną noc w roku, zyskuje jeszcze jeden, niezwykły odcień.
Wczesnym latem w Krakowie odbywa się intronizacja Króla Kurkowego. Kiedy właściwie zaczęły się rządy królewskiej dynastii Kurkowej? Niewiele tu pewnych informacji. Przypuszcza się, że powstanie Bractwa zbiegło się mniej więcej z lokacją Krakowa, jednak pierwsze zapisy pochodzą z przełomu XV i XVI stulecia. Zadaniem Braci Kurkowych było szkolenie mieszczan w posługiwaniu się bronią: w czasach, gdy miasta zmuszone były same bronić się przed najeźdźcami, wyszkolenie oddziałów rekrutujących się z mieszczaństwa było koniecznością. Nazwa Bractwa wywodzi się od celu, do którego mierzono w czasie ćwiczeń: umocowana na wysokiej tyczce figurka koguta pozwalała wyćwiczyć oko w precyzyjnym strzelaniu do niewielkiego nawet obiektu. Początkowo Bracia Kurkowi ćwiczyli strzelanie w pobliżu bramy Mikołajskiej. Strzelnice nazywano celestatem, co pochodzi od niemieckiego słowa "zielstatt" oznaczającego cel, do którego trzeba trafić. Po latach nieistnienia Bracia Kurkowi powrócili do swych tradycji dopiero w dobie Rzeczpospolitej Krakowskiej. W latach 30. XIX w. Towarzystwo Strzeleckie znalazło siedzibę w parku przy ul. Lubicz. Ogród zaczęto nazywać Ogrodem Strzeleckim, a pałacyk, w którym spotykali się Bracia Kurkowi - w nawiązaniu do tradycji - Celestatem.
Dzisiaj w pałacu można obejrzeć interesującą wystawę "Z dziejów Krakowskiego Bractwa Kurkowego" Jak zostać Królem Kurkowym? Nie jest to wcale proste, bo trzeba wykazać się pewnością ręki i dobrym okiem, a oprócz tego należy wyróżniać się nieposzlakowaną opinią i długim stażem w Bractwie Kurkowym. Zanim odbędzie się konkurs strzelania, Bracia wyłaniają spośród siebie pretendentów do zaszczytnego tytułu, a w czerwcu następuje rozstrzygniecie. Konkurenci mierżą do kura wykonanego z drewna; tytuł otrzymuje ten, kto zdoła ustrzelić resztki pozostałe z celu. W Krakowie członkowie Bractwa noszą charakterystyczne stroje, odwzorowane z klasycznego ubioru polskiej szlachty. Z siedziby Bractwa na Rynek wyrusza orszak, w którym wędrują również przedstawiciele władz Krakowa i strzelcy z innych miast. Srebrny kur - nagroda i duma Bractwa - niesiony jest przez ustępującego władcę. Na Rynku pod Wieżą Ratuszową następuje przekazanie Kura nowemu Ptasiemu Królowi. Wstępujący na Kurkowy tron musi od razu przystąpić do pełnienia obowiązków: pierwszym z nich jest wydanie uczty dla Braci.
"Chodzenie na puchery" to stary krakowski zwyczaj sięgający czasów, gdy ulicami Królewskiego Miasta biegali studiujący w tutejszej Akademii żacy. Żywot żaka, jakkolwiek, co zaświadczają zapisy i fraszki, wesoły, niósł też z całą pewnością liczne niedogodności i konieczność zmagania się z biedą. "Pucher" to przypuszczalnie zniekształcona forma łacińskiego słowa "puer", czyli "chłopiec". Owi chłopcy udawali się na wędrówkę od domu do domu, licząc, ze za recytowanie wierszyków lub śpiewanie żakowskich piosenek otrzymają w nagrodę, jeśli nawet nie pieniążek, to przynajmniej coś do jedzenia. Owa nieco żebracza peregrynacja przybierała na sile w okresie wielkanocnym: do tradycyjnych przyśpiewek żaków doszły świąteczne życzenia, za które gospodynie odwdzięczały się resztkami wielkanocnych smakołyków.
Z czasem pucheroki zaczęły się pojawiać tydzień przed świętami Wielkiej Nocy: dniem "chodzenia na puchery" stała się Kwietna, czyli używając dzisiejszej terminologii: Niedziela Palmowa. W roku 1780 władze miejskie wydały oficjalny zakaz uczestniczenia w żebraczo-żakowskiej tradycji. Ale w XIX stuleciu na puchery ruszyli nie tylko żacy, ale również młodzi mieszkańcy okolicznych wsi. Odzienie klasycznego pucheroka to założony futrem na wierzch kożuch, na którym zwisają powrósła, zdobiony kita z papieru kapelusz, a także obowiązkowa, wykonana z drewna, szabla. Na zbieranie datków przeznaczony był specjalny koszyk, odpowiednio duży, co skłaniać miało odwiedzanych gospodarzy do składania jak największych dowodów wdzięczności za życzenia i dowcip. Dziś popularność dawnego zwyczaju znacznie osłabła. Na szczęście istnieją jeszcze grupy pielęgnujące te tradycje: żeby zobaczyć, jak wygląda "chodzenie na puchery", należy wyjechać poza Kraków - do Zielonek albo Bibic.
Rywalizacja tych dwóch klubów, utworzonych w 1906 r., od dawna wykroczyła poza ramy sportu. Kibicowanie jednej z drużyn jest jak wyznawanie religii. Kluby mają zakony wiernych fanów, a podczas spotkań derbowych nawet niedzielni znawcy sportu przeglądają gazety i portale internetowe w poszukiwaniu wyniku. Jest także czarna strona tego współzawodnictwa, czyli wzajemna nienawiść i kryminalne wyczyny pseudokibiców obu drużyn, kładące się cieniem na sportowych zmaganiach.
W oczach wielu krakowian drużynę Białej Gwiazdy dyskwalifikuje fakt, iż od 1949 r. był to klub milicyjny - podlegał Urzędowi Bezpieczeństwa, potem znalazł się w strukturach MSW; do 1990 r. nosił nazwę GTS Wisła (Gwardyjski Klub Sportowy). Tymczasem Cracovia ma w zanadrzu bardzo znamienitego kibica, jakim był Karol Wojtyła Noworocznym zwyczajem jest mecz rozgrywany miedzy podstawowym i rezerwowym zespołem Cracovii. Nie wiadomo, skąd wzięła się ta tradycja. Według jednych, została przeniesiona z Wiednia, inni uważają, ze pierwszym "noworocznym treningiem" był mecz rozegrany przez Cracovie na paryskim turnieju na przełomie 1922 i 1923 r.