Francja. Taizé - maleńka wioska w sercu Burgundii

Co roku na początku jesieni dziesiątki tysięcy młodych ludzi odwiedza Wspólnotę brata Rogera

W 1990 r. wyjechałem do Francji i przypadkowo trafiłem do maleńkiej wioski w sercu Burgundii. Odtąd leżące na wzgórzu między winnicami Taizé stało się dla mnie jednym z najważniejszych miejsc na ziemi. W czasie pierwszego pobytu we Wspólnocie znalazłem się w grupce, którą po wieczornej modlitwie zaproszono na spotkanie z bratem Rogerem, jej założycielem. Siedemdziesięciokilkuletni, siwiuteńki jak gołąbek, dziarsko wszedł do pokoju i usiadł na stołeczku. Choć od tego spotkania upłynęło kilkanaście lat, kilka szczegółów mocno wryło mi się w pamięć. Na stole talerz ze stertą kromek chleba i kubki z popularną w Taizé ciepłą czekoladą. Brat Roger brał te kromki i smarował masłem. Zapamiętałem jedno jego zdanie, dzięki któremu zrozumiałem fenomen tego miejsca: - Wokoło dzieje się wiele złego, ale wasze serca są piękne i jasne. Ta dobroć odmieni świat.

Taizé

Na początku II wojny światowej 25-letni brat Roger opuszcza rodzinną Szwajcarię i osiedla się w Taizé, blisko linii demarkacyjnej dzielącej Francję na dwie części. W jego domu znajdują schronienie wojenni uchodźcy, m.in. Żydzi. Niemcy odkrywają wrogą działalność i zakonnik musi uciekać do Genewy. Wraca po wojnie i z kilkoma przyjaciółmi zakłada Wspólnotę. W Wielkanoc 1949 r. siedmiu z nich zobowiązuje się do celibatu i do życia w prostocie. Z braćmi zamieszkuje grupa dzieci sierot wojennych (opiekuje się nimi siostra brata Rogera), w niedziele goszczą niemieckich więźniów internowanych w pobliskim obozie.

Tygodnik "Time" pisze w 1948 r.: "W Taizé, niewielkim francuskim klasztorze położonym na wzgórzu, rekolekcje trwają w najlepsze. 0 3.30 nad ranem zakapturzeni, ubrani w białe szaty zakonnicy wypełnili maleńki romański kościółek. Ich młode głosy cicho rozchodzą się pośród nocy. Śpiewają po francusku, nie po łacinie, a zwykły, biały stół komunii stanął przed ołtarzem. To nie katolicy, ale kalwini. Taizé jest pierwszą protestancką wspólnotą monastyczną we Francji. Średnia wieku jej dziesięciu braci to ledwie 27 lat, czterech z nich to kalwińscy pastorowie, dwaj są farmerami, pozostali czterej lekarzami. Najstarszy jest 33-letni blady, o dużych oczach pastor Roger Schutz. (...) Inni francuscy protestanci przyglądają się eksperymentowi w Taizé z przyjacielskim, choć sceptycznym zainteresowaniem. Mimo że Schutz i jego przyjaciele szczerze wzorują swoją Wspólnotę na zasadach św. Franciszka i św. Benedykta, ich twardy kalwinizm nigdy nie został zakwestionowany".

"Eksperyment", o którym pisał "Time" w połowie lat 70. przeszedł oczekiwania wszystkich. Przez blisko dwie dekady bracia wiedli spokojny, cichy żywot. Pracowali w polu, wyrabiali z gliny garnki, mieli niewielką drukarnię. Między pracą trzy razy dziennie się modlili.

W latach 60. grupa młodych wędrowców bez zaproszenia pojawiła się na wzgórzu. Przyłączyli się do modlitw i do niektórych prac. Po powrocie w rodzinne strony opowiadali o Taizé znajomym i przyjaciołom. Tak skutecznie, że latem 1966 r. na wzgórze przybyło ok. 1400 osób z całej niemal Europy. A latem 1974 r. - ok. 70 tys.! Obecnie dziesiątki tysięcy co miesiąc, latem i na początku jesieni to norma. Zwykle przyjeżdża się na tydzień, można dołączyć do grupy lub dotrzeć na własną rękę.

***

Kathryn Spink jest autorką wielu biografii (m.in. Matki Teresy z Kalkuty), które stały się światowymi bestsellerami i były tłumaczone na blisko dwadzieścia języków. Urodzona w Himalajach Angielka napisała najlepszą biografię brata Rogera ("Brat Roger. Założyciel Taizé", Księgarnia św. Jacka 1995).

- To nie ja miałam pisać tę książkę - opowiada mi. - Bracia zwrócili się do pewnego Francuza. Akurat był bardzo zajęty, ale wiedząc, że wcześniej napisałam o Matce Teresie, zarekomendował mnie. Kiedy pierwszy raz przybyłam do Taizé, ostrzeżono mnie, że brat Roger jest trudnym rozmówcą. Miałam wtedy trzydzieści kilka lat, wyglądałam bardzo młodo. Zawsze będę pamiętała, jak mnie powitał, zbliżając się z otwartymi ramionami: "Przybywasz i jesteś taka młoda". Powiedział mi, jak trudno mu mówić o sobie, mimo to przez trzy dni rozmawialiśmy o jego życiu i przemianach Wspólnoty. Na koniec podziękował, że tak uważnie go słuchałam.

Brat Roger, legenda i ikona Taizé, był mędrcem, przyjacielem kilku papieży i Matki Teresy, jedną z największych indywidualności chrześcijańskiego świata. Uosobienie dobroci, miłości, przebaczenia: "Miłość przebaczająca nie jest ślepa, jest trzeźwa, ale i gotowa nawet na to, by nie dociekać, co inny czyni z przebaczeniem" - pisał. Podróżował po świecie, zatrzymując się w najuboższych zakątkach i stamtąd pisywał "Listy", które studiowali współbracia i goście Wspólnoty.

16 sierpnia 2005 r. w Taizé wydarzyła się tragedia. Psychicznie chora kobieta wyszła z tłumu modlących się i nożem zadała 90-letniemu przeorowi kilka ciosów. Pogrzeb przyciągnął tysiące ludzi ze wszystkich kontynentów.

***

Taizé odwiedzają wielcy tego świata, m.in. prezydenci François Mitterrand i Richard von Weizsäcker. Papież Jan XXIII tak określił ekumeniczną wspólnotę: "Ach, Taizé, ta mała wiosna". W październiku 1986 r. na wzgórzu gościł Jan Paweł II: "Do Taizé przyjeżdża się jak do źródła" - powiedział wtedy.

W latach 80. rok we wspólnocie spędził Mariusz Handzlik, pochodzący z Bielska-Białej minister w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Był pierwszym polskim wolontariuszem w Taizé. Pomagał w kuchni, sprzątał toalety, zbierał i wywoził śmieci, pracował w zakładzie garncarskim.

Aktorka Juliette Binoche powiedziała w jednym z wywiadów: "Pobyt w Taizé był jednym z największych momentów radości w moim życiu". Często gościł tam wybitny filozof Paul Ricoeur, który pisał: "Czego szukam w Taizé? Mógłbym powiedzieć, że jakiegoś przeżycia tego, w co wierzę najgłębiej: uzyskania potwierdzenia, że coś, co najogólniej nazywamy religią, ma związek z dobrem. Trochę o tym zapomniano w różnych tradycjach chrześcijaństwa.(...) A tutaj, w Taizé, dostrzegam jak gdyby wydobywanie dobra: w braterstwie między braćmi, w ich spokojnej, dyskretnej gościnności i w modlitwie. Widzę tu tysiące młodych ludzi, którzy nie odwołują się do czegoś, co nazwałbym definicjami wyjaśniającymi dobro i zło, Boga, łaskę, Jezusa Chrystusa, kierują się jednak podstawowym odruchem prowadzącym w kierunku dobra".

W kwietniu 1999 r. niemiecki astronom Freimut Börngen odkrył krążącą wokół słońca planetoidę i na część Wspólnoty nazwał ją 100033 Taizé.

***

Codziennie rano bracia przygotowują wprowadzenia biblijne, potem jest czas ciszy i podział na małe grupy. Ludzie z różnych krajów i kultur wymieniają się wrażeniami i doświadczeniami. W Taizé jest wielu Afrykanów, Hindusów, Amerykanów, Australijczyków, niektórzy zostają na kilka miesięcy.

Po południu odbywają się spotkania na różne tematy, które pomagają lepiej zrozumieć związek między wiarą a życiem w pracy, w kwestiach społecznych, w kulturze, w poszukiwaniu pokoju na świecie. Odbywają się warsztaty, w czasie których można poznać niezwykłe dzieła sztuki, posłuchać opowieści o ciekawych ludziach. Jest miejsce dla rodzin z dziećmi - jeden z braci prowadzi zajęcia dla najmłodszych, codziennie są teatrzyki, które maluchy uwielbiają.

Można także spędzić tydzień w absolutnej ciszy. - Kiedy widzi się tylu młodych zgromadzonych na wzgórzu w całej ich różnorodności, jest to po prostu jak święto, które daje nam wielką nadzieję, że pokój między ludźmi jest możliwy - mówi brat Alois, przeor Wspólnoty.

Są trzy proste posiłki dziennie. Śniadanie - bagietka z kawałkiem masła i kakao, obiad - kasza z warzywami, kolacja - jogurt, bułka, owoce i herbata. Uczestnicy pomagają we wszystkich pracach. Można trafić do grupy, która zmywa naczynia, do sprzątaczy czy chóru. Pracy jest pod dostatkiem.

W czasie modlitw rozbrzmiewają niezwykłe kanony słynne na cały świat. Powtarzane w różnych językach wersety pamięta się długo po powrocie z Burgundii.

Niepowtarzalną atmosferę Taizé zawdzięcza też swojemu położeniu: godzina drogi od Lyonu, kwadrans od Cluny, opactwa, które powstało 1100 lat temu. A spacerem można wybrać się do XVII-wiecznego zamku w Cormatin.

Co przyciąga do wioski w Burgundii miliony ludzi z całego świata? - Szczerze mówiąc, nie wiemy - mówi mi brat John, Amerykanin z Filadelfii, we Wspólnocie od 37 lat. - Myślę, że młodzi poszukują prawdziwszego i lepszego życia. Może w Taizé znajdują miejsce, gdzie mogą dzielić się swoimi poszukiwaniami z innymi.

Warto wiedzieć

Dojazd. Autostopem, autobusem (np. PKS Stalowa Wola ma przystanek w Taizé); pociągiem: z Paryża - stacja docelowa Mâcon-Loché TGV, z Lyonu - Mâcon-Ville lub Mâcon-Loché TGV. W okresie wakacji wyjazdy organizuje firma Pelegrinus z Wrocławia - w każdą sobotę z Krakowa, Sosnowca, Katowic, Gliwic, Opola, Wrocławia, Poznania i Warszawy. Należy uprzedzić braci o planowanym przyjedzie - formularz na: www.taize.fr

Trzeba zabrać śpiwór i karimatę; kto nie ma namiotu, zostanie zakwaterowany w barakach albo w jednym z kilkudziesięciu wielkich namiotów. W zależności od kraju pochodzenia wpłaca się określoną sumę za trzy posiłki dziennie - obecna stawka dla Polaków 4-8 euro/dzień

Artykuł pochodzi z "Gazeta Turystyka", sobotniego dodatku do Gazety Wyborczej

Więcej o: