Wprawdzie porzuciłem ją 60 lat temu, gdy zdawszy tam maturę, wybyłem w szeroki świat, ale wciąż jestem stąd. Zresztą zostały mi nie tylko wspomnienia. Od 16 lat jeżdżę tu przynajmniej raz na rok, by sekretarzować trzem biblistom trzech wyznań tłumaczącym Księgę oraz oddychać przeszłością w wielce gościnnym domu prawosławnym (ul. Cieplicka 70a, 58-560 Jelenia Góra, tel. 75/7551138, www.cieplice.cerkiew.pl ). Oraz aby podziwiać działanie pani naszej Historii.
Jej zawdzięczamy budynki ohydnie nadgryzione zębem PRL, ale i wiele odnowionych oraz całkiem nowych, ślicznych, rosnących w III RP jak grzyby po deszczu. Historii także przecież, bo jest stara jak świat, dzięki serdeczne czynię za piękno karkonoskiej strony. Góry może nie tak piękne jak Tatry, ale dolina cieplicka urocza niebywale. Sławiłem ją tutaj ongiś, owe jeziora przeróżne, dziś serdecznie zachwalę dwa turystyczne obiekty. Świetna jest aleja dębowa, od Parku Norweskiego i potem wału, co od powodzi skutecznie ratuje, w kierunku gór prosto wiodąca. I jeszcze cudniejszy jest księżyc, co zza nich nagle wychodzi.
Był kiedyś wieczór pogodny, cieszyłem się, patrząc na swoje rodzinne pasmo, od Śnieżnych Kotłów po Śnieżkę cudownie widoczne, na linię gór delikatnie niebieską. Aż tu nagle - oniemiałem - znad lewego jej krańca słońce jakby z powrotem wzeszło. Bledsze, co prawda, co nieco, ale kula mniej więcej ta sama. Choć jednak innego już ciała, tego, co nocą stróżuje. Pogoda nie zawsze się trafi, pełnia księżyca tym rzadziej, ale gdy obie się zbiegną, człowiek jest gotów zrozumieć tamtych, co w owym obrazie bóstwo widzieli. Politeizm z uśmiechem polecam.
Żeby jednak puenta nie była nazbyt pogańska, jeszcze dwie reklamy. Przede wszystkim radzę odwiedzić koniecznie rzymskokatolicki kościół św. Jana Chrzciciela w samym centrum Cieplic: barokowe cacko! Nie przepadam za tym stylem, ale coraz bardziej lubię zabytki, a ten jest zaprawdę piękny. Wygłasza tam kazania - absolutnie niebarokowe! - fajny młody ksiądz z piękną czarną brodą. Dowodzą dbałości o... "piar" tamtejszych księży pijarów.
Także coś o młodzieży prawosławnej, która przyjeżdża na wakacje do domu swego Kościoła: niby to, owszem, polska, ale jakby nie bardzo. Jest bowiem symbolicznie polski wyraz na "k" (Mrożek dziwił się, że go nie ma w Konstytucji RP), którego owa latorośl w ogóle nie używa, nawet podczas gry w piłkę...
Artykuł pochodzi z Gazeta Turystyka - sobotniego dodatku do Gazety Wyborczej