Senat: podziemna drukarnia i najdłuższy korytarz. Część V [SPACEROWNIK]

Teraz po schodach schodzimy na sam dół, w podziemia budynku w kierunku drukarni i najdłuższego senackiego korytarza.

Usytuowanie pawilonu A na wysokim podium z tarasem sprawia, że pomieszczenia wokół hallu w podziemiu mają okna. Wychodzą bezpośrednio na park wokół budynku. - Tu znajdują się pomieszczenia zaplecza dla pracowników fizycznych, magazyny, powielarnia - wylicza Jarosław M. Zawadzki.

I w tym hallu Pniewski zastosował niezwykle efektowne oświetlenie plafonów. - Jak byłem senatorem, w podziemiu budynku Senatu urządziłem klub, którego wnętrze przypominało kajutę na transatlantyku "Batory". Przychodzili tu posłowie i senatorowie - opowiada Kazimierz Kutz. I przekonuje, że to był najlepszy zamknięty klub w Warszawie.

Z holu podziemnym korytarzem dojedziemy do najniższej kondygnacji długiego bloku B.

Znajduje się tu Wydział Poligrafii Kancelarii Sejmu . Niełatwo tu jednak trafić. Po przejściu korytarza trzeba skręcić w prawo. Kilkadziesiąt metrów dalej napotkamy zamknięte na głucho metalowe drzwi z numerem 040 i domofonem. Za nimi znajduje się inny świat. Szumią ogromne kserokopiarki i maszyny poligraficzne. Nie docierają tu wycieczki, a i nie każdy poseł zna to miejsce. Po wnętrzu oprowadza Andrzej Hołówka - kierownik wydziału poligrafii.

- Jeszcze kilka lat temu na nasze druki zużywaliśmy 478 ton papieru rocznie. To dobry pociąg towarowy. Dziś wykorzystujemy bez porównania mniej papieru. Wydawnictwa sejmowe, projekty ustaw, sprawozdania komisji sejmowych dostępne są w internecie. Cały budynek Sejmu i Senatu jest okablowany i każdy może sobie ściągnąć potrzebne mu dokumenty. Stąd też wychodzące od nas nakłady są dziś bez porównania mniejsze - mówi.

Zmniejszyło się też zatrudnienie Wydziału Poligrafii. Kiedyś pracowało w nim ponad 30 osób, dziś mniej niż 20.

Druki sejmowe wychodzą z wielkich drukarek powielających do stu kopii na minutę. - Mamy tylko jedną drukarkę kolorową. To dlatego, że nasze druki - takie jak sprawozdania komisji sejmowych czy projekty ustaw - powielane są czarną czcionką. Większość z nich ma krótki żywot i szybko traci aktualność - opowiada Andrzej Hołówka.

W podziemiu budynku B drukowane są jednak także sejmowe wydawnictwa książkowe. - Okładek nie robimy, zamawiamy je na zewnątrz. U nas książki są jednak zszywane i oprawiane - podkreśla.

Introligatornia zajmuje jeden z pokoików, którego okna wychodzą bezpośrednio na park sejmowy. Na korytarzu stoją dwa zabytki: stara ręczna prasa oraz gilotyna introligatorska . - Jak te maszyny zobaczyli Japończycy, którzy dostarczyli nam większość najnowszych urządzeń drukarskich, od razu chcieli je kupić. Nie są one jednak na sprzedaż - zapewnia Andrzej Hołówka.

Obok najnowocześniejszych urządzeń cyfrowych znajdziemy tu też starsze. Całe pomieszczenie wypełnia duża maszyna rotacyjna, na której drukowano na papierze zwiniętym na rolki. Jeszcze na początku 2009 r. obsługiwał ją Ryszard Pajdoński. W marcu przeszedł na emeryturę i od tego czasu maszyna nie jest uruchamiana. - To dlatego, że była to drukarka wielkonakładowa - tłumaczy Andrzeju Hołówka.

Maszyna ma ciekawą historię. Po wyborach 1989 r. nowo utworzony Senat polskiego parlamentu otrzymał ją w darze od Senatu USA. - Z maszyną był tylko jeden kłopot: podobnie jak inne amerykańskie urządzenia pracuje przy napięciu 110 wolt - słyszymy.

Innymi "zabytkami" są dwie tradycyjne maszyny drukarskie (radziecka i czechosłowacka) oraz zestaw czcionek drukarskich. Służą do przygotowywania druków specjalnych, takich jak dyplomy, bo pozwalają na użycie unikatowych krojów pisma.

Wracamy do holu i po schodach ponownie wchodzimy na "Piano Nobile" na pierwszym piętrze.

Na wprost sali obrad otwiera się korytarz biegnący w kierunku wnętrz sejmowych. Architekt opracował go w sposób kulisowy, co sprawia, że wydaje się znacznie dłuższy, niż jest w rzeczywistości. Staje się on coraz węższy w miarę przybliżania się do korytarza marszałkowskiego łączącego m.in. pawilon Senatu z holem Sejmu.

Nie docieramy jednak do korytarza marszałkowskiego. Wcześniej dochodzimy do biegnącego prostopadle skrzydła B.

Tu na pierwszym piętrze ciągnie się najdłuższy korytarz w całym kompleksie zabudowań polskiego parlamentu. - Ma 176 metrów - mówi Mikołaj Kałuszko z Sejmu.

Jego południową część zawsze zajmuje największy z klubów parlamentarnych. Teraz jest nim klub Platformy Obywatelskiej. Komisje senackie ulokowały się po dwóch stronach dłuższej, północnej części. Sam korytarz zagracają szeregi kserokopiarek.

Jarosław Zawadzki prowadzi do małego pomieszczenia na wysokości pierwszego piętra po lewej stronie krótszego (południowego) korytarza. I tu stoją kserokopiarki. Podłoga wydaje jednak dziwny dźwięk. - To dlatego, że wykonano ją z desek, którymi zasłonięty został otwór w stropie. To tutaj znajduje się wylot tajemniczej klatki schodowej wiodącej z holu na parterze - zdradza.

Stąd zawracamy. Schodzimy na parter i opuszczamy budynek Senatu. Możemy też pójść dalej przez korytarz marszałkowski do wnętrz sejmowych opisanych przez nas w ubiegłym roku.

Czytaj więcej w Spacerownikach Warszawskich - część I i II

Więcej o: