Miasta w Polsce: Wrocław, jakiego nie znacie

W samym sercu starego Wrocławia znajdziemy obok siebie protestancką katedrę, katolicki kościół, cerkiew i synagogę

Wierni różnych wyznań nie tylko żyją tu zgodnie, ale współpracują ze sobą. Wszystko zaczęło się dziesięć lat temu, gdy chuligani stłukli kamieniami witraż w kościele katolickim przy ul. św. Antoniego. Wkrótce potem ktoś obrzucił kamieniami cerkiew przy ul. św. Mikołaja. Traf chciał, że świadkiem tego wandalizmu był Jerzy Kichler, były przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP. Namówił duchownych katolickich, prawosławnych i ewangelickich, by wspólnie naradzili się, jak powstrzymać chuliganów. Od tej pory trzy kościoły chrześcijańskie i gmina żydowska organizują wspólne koncerty, modlitwy, spotkania młodzieży. Tak powstała dzielnica wzajemnego szacunku ( http://www.miasto-dialogu.wroc.pl/main.html ) - w przyszłym roku ma być oznakowana trasa, z czasem przy każdej świątyni powstanie centrum kultury i religii danej społeczności. Nie chciałem czekać i wybrałem się tam wcześniej. Oprowadzała mnie wrocławska przewodniczka Jagienka Świetlik-Prus. Wyruszyliśmy spod kościoła ewangelicko-augsburskiego Opatrzności Bożej. Świątynię na obecnej ul. Kazimierza Wielkiego zaczęto budować dla wiernych gminy kalwińskiej w 1747 r. (napłynęli do miasta po zajęciu Śląska przez Prusy w 1741 r.). Pierwszy kościół kalwiński w mieście miał strasznego pecha, bo gdy budowa była już na ukończeniu, nieopodal wybuchł magazyn prochu. Eksplozja była tak silna, że wszystko trzeba było zaczynać od początku. Napłynęły hojne datki od gmin kalwińskich z Niemiec, Szwajcarii, Holandii, Anglii i Szkocji. Od 1830 r. kościół należy do parafii ewangelicko-augsburskiej (luteran), obecnie jest też kościołem katedralnym jednej z siedmiu w Polsce diecezji Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Wnętrze jest surowe - próżno tu szukać fresków, obrazów czy rzeźb. Dominuje biel: biały jest strop, kolumny i ławki - nigdy nie widziałem tak białego kościoła. Salę obiegają dwie kondygnacje, rzecz jasna białych, empor (galerii) w kształcie elips. Prowadzą do nich umieszczone w czterech rogach kościoła schody - w połowie XVIII w. było to unikalne rozwiązanie. I praktyczne - na galeriach i na dole jest aż tysiąc miejsc siedzących. Wrażenie robią też organy. Ich obudowa (prospekt) jest rokokowa, ozdobiona dużym okiem Opatrzności z rozchodzącymi się zeń promieniami. Piszczałki nie są oryginalne, bo w latach 1917-22 wymieniono je na nowe. Brzmią najlepiej ze wszystkich wrocławskich organów, więc w kościele odbywają się koncerty Wrocławskiego Lata Organowego i międzynarodowy festiwal Wratislavia Cantans. Nabożeństwa w niedzielę o 10, na zwiedzanie kościoła można się umówić telefonicznie w kancelarii parafii 0 71 343 47 30 Idąc dalej ulicą Kazimierza Wielkiego, po prawej stronie miniemy duży ceglany budynek z wielkimi oknami i wieżyczkami - neogotycka biblioteka uniwersytecka z 1891 r. jest dziełem wrocławskiego architekta Racharda Pluddemanna. Za Krupniczą skręcamy w lewo, w ulicę św. Antoniego. Upodobały ją sobie zakłady pogrzebowe, co rusz widać wystawę z urnami i trumnami. Po chwili wchodzimy w wielką bramę. - Za nią zaczynał się teren gminy żydowskiej - tłumaczy Jagienka Świetlik-Prus. - Była to brama rytualna. Podczas szabatu mieszkańcy gminy nie mogli przez nią wychodzić ani niczego wynosić. Na obszernym dziedzińcu stoi szary budynek synagogi Pod Białym Bocianem (nazwę wzięła od stojącego wcześniej w tym miejscu zajazdu). Naśladujące antyk półkolumny, tympanon nad wejściem - świątynia z 1829 r. nie przypomina typowej bóżnicy żydowskiej, raczej ewangelickie kościoły stawiane na Śląsku w XVIII w. Zaprojektował ją wybitny niemiecki architekt Karl Ferdinand Langhans. Podczas "kryształowej nocy" w 1938 r. nie została spalona jak wiele innych bo hitlerowcy bali się, że ogień przeniesie się na sąsiednie budynki. W czasie wojny spod synagogi wywożono do obozów zagłady wrocławskich Żydów, a ona sama służyła jako magazyn zagrabionego im mienia. W latach 80. i 90. popadła w ruinę, nie było nawet dachu i podłogi. Dziewięć lat temu gmina żydowska odzyskała obiekt. Właśnie trwa remont, ale synagogę można zwiedzać. Wnętrze jest surowe, z kolumnami w kolorze kości słoniowej. - Przynieśliśmy je ze śmietnika - mówi Jerzy Kichler. U góry zobaczyłem dwa balkony dla kobiet - według tradycji żydowskiej podczas modlitw kobiety mogą widzieć mężczyzn, ale nie mogą być przez nich widziane, by ich nie rozpraszać podczas rozmowy z Bogiem. Balkony początkowo były drewniane. W 1905 r. zastąpiły je murowane, w stylu późnej secesji. - Kto wie, czy jednym z powodów wymiany nie był po prostu nadmiar pieniędzy - zastanawia się Kichler. - Gmina żydowska we Wrocławiu była bardzo bogata. Proszę sobie wyobrazić, że w ciągu 20 lat wybudowała ogromny szpital, cztery domy starców, dwa sierocińce i trzy szkoły. Dzieje gminy przypominają umieszczone w synagodze plansze ze zdjęciami i dokumentami. Co miesiąc w sobotę po zachodzie słońca odbywają się tu koncerty z okazji Hawdali - zakończenia sabatu. To okazja, by posłuchać jedynego w Polsce i jednego z najlepszych w świecie chórów synagogalnych. Liczy 16 osób, w repertuarze obok muzyki synagogalnej ma też tradycyjną muzykę żydowską, śpiewa w języku nowohebrajskim i jidysz. Synagogę można zwiedzać w dni powszednie w godz. 10-14, ale najpierw trzeba się umówić w sekretariacie gminy, tel. 0 71 343 64 01, 071 7 81 7 1 12 (w godz. 8-16), http://www.jewish.org.pl/wroclaw http://www.simcha.art.pl/chor.htm (strona o chórze) Wychodzimy drugą, zdobioną antycznymi kolumnami bramą. Na ul. Włodkowica skręcamy w prawo i wchodzimy w bramę pod nr 15. Przez podwórko kierujemy się skosem w lewo, wprost do pomalowanej na zielonkawy kolor bramy. Dalej korytarzem w prawo i po chwili znajdujemy się na ponurym podwórku ze studnią w środku. Na piaskowcu data 1729 r. i skrzyżowane ręce. - Jesteśmy na terenie dawnego klasztoru reformatów - tłumaczy Jagienka Świetlik-Prus. - Dziś to wewnętrzny dziedziniec czynszowej kamienicy, miejsce zapomniane przez Boga, ludzi i ekipy remontowe, że o sprzątających nie wspomnę. Wracamy na korytarz, idziemy prosto, kolejna brama i znów jesteśmy na ul. św. Antoniego pod nr 36. Obok, wciśnięty między domy stoi kościół katolicki. - To jeden z nielicznych barokowych kościołów we Wrocławiu - tłumaczy moja przewodniczka. - W mieście było takie zatrzęsienie średniowiecznych kościołów, że od XVI w. prawie nie było potrzeby wznoszenia nowych. Postawiono go w 1692 r. według projektu nieznanego z nazwiska Włocha, który wzorował się na jezuickim kościele Jezusa w Rzymie. Początkowo należał do zakonu reformatów, którzy po 100 latach musieli się stąd wynosić - pruskie władze szykanowały ich za kontakty z Polakami. Po II wojnie gospodarzyli tu franciszkanie, a od siedmiu lat kościół należy do paulinów. To typowy barokowy kościół z okresu kontrreformacji, z imponującym ołtarzem, pełen ozdób, złoceń i obrazów. Za to jego ustawienie jest nietypowe - zamiast na linii wschód - zachód stoi z południowego wschodu na północny zachód. Po lewej stronie od wejścia zobaczymy rzeźbę św. Antoniego z Padwy, patrona kościoła, a na lewo od ołtarza - św. Pawła Pustelnika, patrona dzieci i kobiet w ciąży. Msze niedzielne: 7.30, 9, 10.30, 12, zimą 17, dni powszednie: 7 i 17 Teraz idziemy prosto ul. św. Antoniego, skręcamy w bramę pod nr 15 i przechodzimy pasażem Niepolda, pełnym knajpek i klubów muzycznych (Metropolis, Niebo Café, Bezsenność). Spodobały mi się świeżo odnowione kamienice z wielkimi oknami, zdobione kamiennymi postaciami dzieci, rycerzy i rzemieślników. Pasaż kończy się na ruchliwej ul. Ruskiej. Skręcamy w lewo, idziemy podcieniami, na przejściu dla pieszych skręcamy w prawo i ul. Grabarską dochodzimy do ul. św. Mikołaja, dalej w lewo. Stoimy przed gotyckim kościołem. Na zaślepionym oknie namalowany jakiś święty z aureolą. Ale skąd się tu wzięły napisy cyrylicą? To czwarty i ostatni na dziś kościół, tym razem prawosławny. Oficjalna nazwa jest niemiłosiernie długa - katedra Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego pod wezwaniem Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy. To najstarszy (z 1417 r.) i najbardziej ekumeniczny ze wszystkich czterech kościołów - był świątynią rzymskokatolicką, protestancką, prawosławną. Podczas wojny spłonął, odbudowano go na przełomie lat 50. i 60. Od 42 lat należy do Kościoła prawosławnego. Z zewnątrz niczym nie przypomina cerkwi, za to wnętrze urządzono zgodnie z zasadami prawosławia. Dzieli się na przedsionek, część środkową i ołtarzową (do niej wstęp mają tylko mężczyźni). Nawę oddziela od prezbiterium ikonostas (ściana z ikonami), w prawosławiu symbol nieba.

Ikonostas jest nietypowy, bo ażurowy, nowoczesny, ale taką wizję miał jego twórca Jerzy Nowosielski - wyjaśnia przewodniczka. Za ikonostasem znajduje się tron - odpowiednik ołtarza w kościele rzymskokatolickim. Może go dotykać tylko biskup, kapłan lub alumn. Po prawej stronie od wejścia, w głównej części świątyni wisi ikona św. Mikołaja, do którego wyznawcy prawosławia zwracają się w trudnych sprawach, np. przed ważnym egzaminem. U góry przepiękny, kolorowy żyrandol. - W obrządku prawosławnym obok muzyki na zmysły oddziałuje zapach, ale także światło ma niebagatelne znaczenie. W mrocznym wnętrzu ten żyrandol zapalany jest w najradośniejszej chwili liturgii, co symbolizuje przyjście Chrystusa na pogrążony dotąd w ciemnościach świat. Podobnie jak w synagodze, w cerkwi kobiety i mężczyźni stoją osobno. Kobiety (koniecznie w chustkach) po lewej, jak Maria na ikonostasie, mężczyźni zaś po prawej, jak Jezus na ikonostasie. Nie powinno się zakładać nogi na nogę i trzymać rąk za plecami, bo może to zostać uznane za przejaw braku szacunku. Msze w soboty i w przeddzień świąt o godz. 17, niedziela i święta: 8, 10.30, 17, dni powszednie: 9, 17, http://www.luteranie.pl http://www.cerkiew.pl http://www.orthodox.pl http://www.jewish.org.pl

Więcej o: