Sfinks słynie z muzyki klubowej, nieobliczalnych didżejów i znakomitych imprez. Ale kto rządzi w kuchni i czy można mu zaufać? Przekonaliśmy się, że nawet awangarda artystyczna Trójmiasta nie obejdzie się bez przytomnej i kompetentnej kucharki.
Pani Nina Litwin, która szefuje na zapleczu klubu, jeszcze przed pokazem w Café Gazeta przygotowała czatney mango, czyli sos do sałatki: owoce mango, paprykę, cebulę, papryczkę chili i gorczycę gotowała około godziny w occie z białego wina z dodatkiem cukru i soli, aż składniki zmiękły, ale zanim się rozgotowały "na marmoladę". Drugi sos robi się znacznie szybciej: wystarczy zmieszać mały jogurt naturalny z łyżką majonezu, łyżeczką tartego chrzanu i łyżeczką musztardy francuskiej (koniecznie z ziarnkami gorczycy). Sos trzeba doprawić pieprzem.
Gdy sosy były gotowe, Pani Nina zabrała się za łososia (na jedną porcję trzeba około 5 dekagramów świeżej ryby): kawałeczki ryby lekko posoliła i smażyła na małym ogniu i na małej ilości oleju. Gdy łosoś zarumienił się z obu stron, ułożyła go na porwanych liściach sałaty: lodowej, karbowanej, włoskiej i rucoli. Polała czatneyem mango i sosem jogurtowym, całość udekorowała jadalnymi kwiatkami bratków i ogórecznika. W Sfinksie porcja przygotowanej przez panią Ninę sałatki z łososiem kosztuje 12 zł.