Marcin Ręczmin: Chodzenie po plaży z wykrywaczem metali to opłacalne zajęcie?
Anonimowy poszukiwacz: No cóż, ja w sumie robię to zupełnie hobbystycznie. Jestem jak wędkarz amator, który idzie nad wodę przede wszystkim zamoczyć kij, a to, czy coś złowi, to już drugorzędna sprawa. Chodzę raczej po opustoszałych wydmach na Stogach niż po plaży, na której gromadzą się turyści.
Co interesującego można znaleźć na opustoszałych wydmach?
- Bardziej niż pieniądze interesują mnie na przykład polskie guziki wojskowe zakopane w piachu pięćdziesiąt lat temu. Świadomość, że jestem pierwszą osobą, która ogląda taki przedmiot po tak długim czasie, jest przyjemna. Materialnie takie znalezisko jest jednak dosłownie guzik warte, bo za chwilę zwykle rozpada się w rękach.
A jednak są ludzie, którzy przeczesują plaże w celach zarobkowych. Co pada ich łupem?
- Plażowicze gubią monety, pierścionki, wisiorki, nawet zegarki. W sprzyjających okolicznościach na pewno można z tego uskładać przyzwoitą sumkę. Dodatkowo do takiego plażowego szukania nie trzeba inwestować w zaawansowany sprzęt. Pięciozłotówki spoczywają przecież na głębokości najwyżej kilkudziesięciu centymetrów.