Więc zabieramy ze sobą czworonogi do lasu. Spuszczamy je ze smyczy, niech się wyhasają. Tymczasem nasze psy mogą być nie lada zagrożeniem dla dzikich zwierząt. Sam nie bardzo w to wierzyłem, dopóki z moimi trzema psiakami nie wybrałem się nad rzekę. Słoneczko świeciło, ptaszki śpiewały, a moje psiaki buszowały po zaroślach. Nagle usłyszałem przeraźliwy pisk. Pobiegłem w tamtą stronę i zamarłem z przerażenia. Moja Antonia zdemolowała znajdujące się w trzcinach gniazdko i uszczęśliwiona bawiła się pisklakami, podrzucając je do góry. Nie wiem nawet, co to były za ptaszki, bo gdy wyrwałem je w końcu z paszczy Antonii, były zmiętolone nie do poznania. Niestety, nie dało się ich uratować. Gdybym tak beztrosko nie łaził z moimi psami, ptaszki ocalałyby na pewno. Od tego czasu wszelkie wspólne wycieczki do lasu lub w miejsca, o których wiem, że są domem dla dzikich zwierząt, moje psy odbywają na uwięzi.
Szczególnie teraz, wiosną, nasi milusińscy mogą być szczególnie groźni dla dzikich zwierząt. Sama ich obecność to wielki stres dla jeleni, saren i łosi. Przecież sarna nie wie, że nasz Azor to ciapowaty wielbiciel wszelakich stworzeń! Dla niej każdy pies to drapieżnik. Jego pojawienie się w okolicy, jego zapach wywołuje u dzikich zwierzaków wielki stres. Przerażone mogą porzucić swoje młode, co dość często zdarza się właśnie sarnom i jeleniom przepłoszonym przez psy.
To niejedyny powód, dla którego psów z uwięzi w lasach nie należy spuszczać. Pamiętajmy o tym, że dla naszych psów wychowanych w mieście las to zupełnie nowy teren, a raczej zupełnie nowy świat pełen nieznanych zapachów, obrazów i dźwięków. Nawet najlepiej ułożony psiak może stracić głowę, zniknąć panu z oczu i znaleźć się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Na terenach, na których żyją wilki, może po prostu zostać zjedzony. Nie wiem dlaczego, ale wilki przepadają za mięskiem swych udomowionych braci. Znam co najmniej trzy przypadki zjedzenia psów, które ich właściciele tylko na chwilę spuścili ze smyczy. Naszego psa może zaatakować też samica dzika, czyli locha, zwłaszcza kiedy prowadzi warchlaki. Takie spotkanie na ogół kończy się dla psa poważnym zranieniem lub śmiercią. Pamiętajmy też, że każdy myśliwy, strażnik leśny lub parkowy ma prawo zastrzelić psa pozostawionego w lesie bez opieki.
Dlatego NIGDY, ALE TO NIGDY nie spuszczajmy naszego psa ze smyczy w lesie. Tak będzie lepiej dla niego, dla nas i dla wielu dzikich zwierząt.
A są miejsca, jak np. Tatrzański Park Narodowy, gdzie najlepiej w ogóle nie zapuszczać się z czworonogiem. Znajomi pracujący w Parku opowiadali mi o parze turystów zaatakowanych przez misia. Nic nie miał do ludzi, a jedynie do psa, z którym wybrali się w góry. Co z tego, że był na smyczy? Z nieznanych nikomu powodów niedźwiedź postanowił zrobić mu krzywdę, a przy okazji towarzyszącym mu ludziom. Więc lepiej nie ryzykować. A nasze pieski niech wyszaleją się w parkach, gdzie szansa na niebezpieczne spotkania jest dość mała.