Pierwsze będą samce i samice, które nie mają młodych, oraz te, których potomstwo jest już wyrośnięte. Kilka tygodni później z gawr wychodzą samice z młodymi, które przyszły na świat tej zimy. Świeżo obudzony miś nie jest skory do wędrówek i lubi sobie poleżeć w pobliżu gawry. Po jakimś czasie rusza jednak na poszukiwanie czegoś do zjedzenia. Mogą to być kłącza roślin na południowych stokach gór, na których wytopił się już śnieg,. czy wschodzący owies. Jednak ze smakiem zje też padlinę, np. jelenia niedojedzonego przez wilki. Wbrew pozorom niedźwiedzie nie napychają się zaraz po przebudzeniu. Ich żołądek po kilkumiesięcznym poście nie jest przygotowany do przyjmowania dużych ilości pokarmu. Zresztą wczesną wiosną nie ma go zbyt wiele.
Właśnie od pokarmu zaczynają się problemy naszych największych drapieżników z ludźmi. Niedźwiedzie są, co tu dużo gadać, zwierzętami wszystkożernymi, dla których najlepszą dietą jest pokarm mieszany. A taki mogą znaleźć... w naszych śmieciach. No bo i mięsko tam jest, i jarzynka, i kawałek owocu. Nic dziwnego, że niektórym misiom bardzo to odpowiada. W dodatku one szybko się uczą i znakomicie kojarzą fakty. Niedźwiedź, który zasmakował śmiecia, od razu wie, że to produkt człowieka. Nie musi być tego wiele. Wystarczy puszka po sardynkach z resztką oleju albo ogryzek czy niedojedzona kanapka. Misio to zje i nie chce mu się już szukać borówek albo padliny. Podąża za człowiekiem i stara się dobrać do jego śmieci. A że niedźwiedź jest duży i może ważyć nawet kilkaset kilogramów, takie wizyty czy spotkania mogą być bardzo niebezpieczne. Co prawda nasze misie atakują człowieka rzadko, ale na Słowacji co roku kilka osób ląduje w szpitalu po takim spotkaniu. A z misiem nie można zrobić nic innego, jak go zastrzelić. Tak więc nasze śmieci to wyrok śmierci na misia i ogromna strata, bo w Tatrach po polskiej i słowackiej stronie żyje 40-50 niedźwiedzi, a w całych polskich Karpatach - od 80 do 100.
Ten problem dotyczy głównie Tatr, ale naukowcy obserwują, że coś niedobrego dzieje się z niedźwiedziami również w Bieszczadach. Dotąd uważano je za wyjątkowo ostrożne. W normalnych warunkach niedźwiedź jak ognia unika człowieka. Choć jest duży, zobaczyć go bardzo trudno, bo świetnie potrafi się maskować i trzyma się od człowieka na dystans. Niestety, ten dystans, jak twierdzą specjaliści, u bieszczadzkich niedźwiedzi stale się zmniejsza. To bardzo niepokojący proces. Tym bardziej że niedźwiedzie mamy przekazują swoje doświadczenia młodym i osobników, które rozsmakowały się w śmieciach i nie boją się człowieka może gwałtownie przybywać. Dlatego, gdy wybierzemy się w góry, pamiętajmy, żeby nie zostawiać po sobie żadnych śmieci. Nie bawmy się w ich zakopywanie, czy inne formy amatorskiej utylizacji, ale po prostu znieśmy na dół i wyrzućmy do śmietnika.
I jeszcze jedno - gdy zobaczymy niedźwiedzia, nie zbliżajmy się do niego. Odejdźmy powoli i zostawmy go w spokoju.