O ich istnieniu świat dowiedział się dopiero po upadku ZSRR. Do tego czasu informacje na ten temat były ściśle strzeżone. O zamkniętych miejscowościach nie wiedzieli nawet obywatele Związku Radzieckiego. Nie było ich na mapach i nie miały nazw - posiadały jedynie terminy kodowe.
Zamknięte miasta budowano głównie w rejonie Uralu. Przez kilkadziesiąt lat rozwijano w nich kosmonautykę, tworzono broń atomową, odkrywano możliwości wykorzystania plutonu i uranu. Wszystko to miało uczynić z ZSRR największą światową potęgę.
Poziom życia w zamkniętych strukturach administracyjno-terytorialnych (ZATO) był znacznie wyższy niż w innych częściach Związku Radzieckiego. Ich mieszkańcy mieli łatwy dostęp do towarów deficytowych. W ten sposób rekompensowano im izolację od świata.
W 1992 roku ówczesny prezydent Rosji, Borys Jelcyn, zarządził odtajnienie miast oraz powrót do ich historycznych nazw. I tak zamiast kodów pojawiły się m.in. Siewiersk, Żeleznogorsk, Norylsk, Oziorsk. Jednak mimo upływu blisko trzydziestu lat od zmian, wciąż niewiele o nich wiadomo, a wjazd na ich teren jest wyjątkowo trudny.
Nie wjedziesz tu bez pozwolenia. Zamknięte miasta w Rosji
Na terenie Rosji znajduje się obecnie 45 zamkniętych miejscowości, które zamieszkuje około 1,5 miliona osób. Cześć miast podlega Agencji ds. Energii Atomowej, a część Ministerstwu Obrony.
Pozornie życie toczy się tam tak, jak w innych miejscach. Taki obrazek wyłania się ze zdjęć, które są zamieszczane w mediach społecznościowych, na przykład na Instagramie (możecie je znaleźć pod hasztagami z nazwami miejscowości, np. #norilsk, #siewiersk).
W miastach działają szkoły, sklepy, restauracje, urzędy, szpitale, obiekty sportowe i kulturalne. Jednak zamieszkujący je społeczności nadal są odizolowane od reszty kraju i stale obserwowane przez agentów Federalnej Służby Bezpieczeństwa.
Przeczytaj także: Tajemnicze miejsca w Polsce, które kiedyś należały do Niemców i Rosjan. Jeden z budynków popadł w ruinę przez... duchy >>
Na terenie zamkniętych miast doszło do wielu katastrof. Niestety, dokładnie informacje na ich temat trudno jest znaleźć. Wypadki były celowo utajniane.
Oziorsk to miasto położone na południu Uralskiego Okręgu Federalnego. W latach 40. zbudowano w nim zakłady Majak, które były częścią radzieckiego programu badań nad bronią atomową. Doszło w nich aż do trzech wypadków jądrowych, przez które bezpośrednio zginęło kilkanaście tysięcy osób, a kilkadziesiąt tysięcy otrzymało ogromną dawkę promieniowania jonizującego.
Z kolei w Siewiersku w obwodzie tomskim w 1993 roku doszło do wybuchu zbiornika reaktora wytwarzającego pluton, co doprowadziło do powstania chmury radioaktywnego gazu. Wydarzenie uznawane jest za jedną z największych katastrof jądrowych, znalazło się m.in. w zestawieniu magazynu "Time".
Wyświetl ten post na Instagramie.
Mimo zmian ustrojowych, w zamkniętych miastach niewiele się zmieniło. Także obecnie wjazd na ich teren podlega ścisłym regulacjom, a granic pilnują uzbrojeni żołnierze.
Formalnie, aby wjechać do zamkniętych miejscowości, potrzebne jest specjalne zezwolenie. Jednak w praktyce jego uzyskanie nie należy do najłatwiejszych. Tego typu przepustki są zazwyczaj zarezerwowane dla krewnych osób, które zamieszkują miasta oraz nowych pracowników tamtejszych zakładów. Co więcej, niektóre z miejscowości są całkowicie zamknięte dla obcokrajowców. Na podróż do tych miejsc w najbliższych latach nie mamy więc na razie co liczyć.
- Nie mamy zbyt wiele swobody. Administracja decyduje o wszystkim. Żyjemy w izolacji. Jeśli chce nas odwiedzić ktoś z rodziny, musimy się starać o przepustkę dla niego. Nie dostanie jej nikt, kto był karany sądownie. [...] Za to wyjeżdżać możemy bez problemu. Tylko należy uważać, żeby nie zgubić przepustki. Jeśli ją stracisz, masz problemy z powrotem do miasta - mówiła jedna z bohaterek reportażu "Zamknięte miasta, zamknięci ludzie", który ukazał się na łamach "Rzeczpospolitej".
Przeczytaj także: Klocki, odwrócona piramida, ufo na szczycie góry, czyli najdziwniejsze budynki z czasów ZSRR. Co się w nich obecnie mieści?