Najbardziej oblegane atrakcje turystyczne. Gdy się tam wybierasz, bądź przygotowany na tłumy. "Choćbyś chciał, nie zrobisz kroku"

Zwiedzanie zatłoczonych miejsc nie należy do najprzyjemniejszych. Wówczas nawet najciekawsze atrakcje mogą stracić cały swój urok. W których miejscach musisz liczyć się z taką ewentualnością?

Krakowski rynek

Kraków jest od kilku lat jednym z najchętniej odwiedzanych przez turystów miejsc w Polsce. Z danych Małopolskiej Organizacji Turystycznej wynika, że w samym 2018 roku miasto odwiedziło ponad 13,5 miliona osób. I mimo że powinien to być powód do radości, nowe oblicze Krakowa często rozczarowuje osoby, które zapamiętały je jako spokojne i klimatyczne miasto.

Tak na przykład było w przypadku Joanny. - Kraków to moje studenckie miasto. Jeszcze kilkanaście lat temu było tam bardzo spokojnie, na rynku nie było takich tłumów. W trakcie mojej ostatniej wizyty przeżyłam ogromne rozczarowanie. Wszystkie knajpy zapchane, hordy pijanych mężczyzn na rynku. Miasto zdecydowanie zmieniło swój klimat - opowiada.

- To nie jest oczywiście złe, że Kraków rozwija się turystycznie. Jednak moim zdaniem, jeśli ktoś jedzie tam z nadzieją, że trafi do spokojnego, klimatycznego miasta, to bardzo się rozczaruje. Mnie na przykład ostatnia wizyta w Krakowie bardzo zmęczyła. Następnym razem wybiorę się tam poza sezonem - dodaje Joanna.

Warto wspomnieć, że zainteresowanie Krakowem wśród turystów przekłada się także na ceny w mieście. Według tegorocznych analiz "City Costs Barometr" w ciągu ostatniego roku wzrosły one aż o 21,2 procenta. W badaniach wzięto pod uwagę m.in. średni koszt dwóch noclegów w trzygwiazdkowym hotelu oraz dodatkowe wydatki (m.in. ceny posiłków oraz biletów na przejazdy komunikacją miejską). 

Więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ >>

Plac św. Marka w Wenecji Plac św. Marka w Wenecji Plac św. Marka w Wenecji/ shutterstock

Plac św. Marka w Wenecji

Jednym z najbardziej znanych przykładów zatłoczonych miejsc jest plac świętego Marka w Wenecji. Musisz się z tym liczyć, gdy wybierasz się tam w sezonie letnim oraz w czasie karnawału (jego obchody w Wenecji są najbardziej spektakularne w Europie i co roku przyciągają tłumy turystów). 

Marta w Wenecji była dwa razy. Pierwsza wycieczka odbyła się w czerwcu, z kolei druga w listopadzie. Zdaniem Marty różnica była bardzo wyraźna. 

- Zwiedzanie Wenecji w czerwcu to piękne, a zarazem bardzo trudne doświadczenie. Na placu św. Marka przez cały czas był okropny tłok. Czułam się tam jak na jakimś ogromnym koncercie. To zdecydowanie nie były komfortowe warunki do zwiedzania - wspomina.

- W listopadzie było już znacznie lepiej pod tym względem. Nie było aż tylu turystów, więc mogłam na spokojnie poznawać te miejsca - mówi Marta. - Mimo to uważam, że Wenecja zdecydowanie lepiej prezentuje się w letniej szacie. Dlatego wybór odpowiedniego terminu na zwiedzanie tego miasta to trudna decyzja. Latem i wiosną trzeba liczyć się z tłumami, z kolei jesienią może być szaro i deszczowo.

Zobacz także: Wenecja wprowadza ograniczenia dla turystów. Będzie trzeba płacić za wstęp do miasta. Nawet na jeden dzień

Ponte Vecchio we Florencji Ponte Vecchio we Florencji Ponte Vecchio we Florencji/ shutterstock

Ponte Vecchio we Florencji

Kolejnym włoskim miastem, które nie może narzekać na brak turystów, jest Florencja. Agnieszce, która odwiedziła je ponad dwa lata temu, szczególnie dały się we znaki tłumy w okolicy Ponte Vecchio, czyli XIV-wiecznego mostu na rzece Arno. 

- Idąc w tłumie, który ciągnął się od głównego placu do Ponte Vecchio, współczułam mieszkańcom Florencji. To był początek października, a zwiedzających nie brakowało. Dlatego wolę nie wyobrażać sobie, co tam się dzieje latem - mówi Agnieszka. 

- Następnego dnia wybrałam się w okolice Ponte Vecchio o świcie, by podziwiać wschód słońca. O tej porze wszystko prezentowało się znacznie lepiej. W końcu mogłam cieszyć się pięknymi widokami na spokojnie. Polecam to każdej osobie, która przebywa we Florencji w sezonie turystycznym - dodaje.

Wyświetl ten post na Instagramie.

Post udostępniony przez Amie OShaughnessy (@amieoshaughnessy) Kwi 3, 2019 o 2:26 PDT

Zobacz także: Mało znane włoskie miejscowości. Wśród nich miasto wykute w skale i 'wioska Smerfów'>>

Dom Julii w Weronie Dom Julii w Weronie Dom Julii w Weronie/ shutterstock

Dom Julii w Weronie

Najbardziej obleganym miejscem w Weronie jest Dom Julii ze słynnym balkonem. Miejsce to swoją sławę zawdzięcza sztuce Williama Szekspira "Romeo i Julia". Każdego dnia tłumy turystów chcą zrobić sobie zdjęcia w tym miejscu, co wywołuje niemały chaos. Ostatnio władze Werony zdecydowały się nawet na wprowadzenie pewnych zmian, które mają zmniejszyć skalę problemu. Za wejście na dziedziniec słynnej atrakcji już niedługo trzeba będzie zapłacić.

- Marzyłam o odwiedzeniu tego miejsca na długo przed tym, zanim wybrałam się do Werony. Nie powiem jednak, by było to jakieś przyjemne doświadczenie. Ludzie dosłownie wpychali się do wnętrza domu. Podobne przepychanki odbywały się przed wejściem na balkon - wspomina Kornelia. - Mimo że uwielbiam Weronę, to uważam, że ta atrakcja do tej pory była bardzo źle zorganizowana.

Zobacz także: Grecka wyspa bez tłumu turystów? Istnieje! Tam potraktują cię jak domownika>>

Luwr Luwr Tłum zwiedzających w Luwrze/ shutterstock

Muzeum Luwr w Paryżu

Luwr to jedna z najpopularniejszych atrakcji Paryża. Wśród eksponatów muzeum znajdują się m.in. "Mona Lisa", "Wenus z Milo" czy "Nike z Samotraki". Przez cały rok nie brakuje więc chętnych, którzy chcą wejść do środka i zobaczyć słynne dzieła.

- Kilka lat temu wybrałam się z moim chłopakiem na kilkudniowy wyjazd do Paryża. Popełniliśmy błąd i zaplanowaliśmy zwiedzanie muzeum w ostatnim dniu naszej wycieczki. To była pierwsza niedziela miesiąca, więc wstęp do Luwru był bezpłatny. Niestety po godzinie oczekiwania w długiej kolejce, która w ogóle nie posuwała się do przodu, zrezygnowaliśmy z tej atrakcji - opowiada Patrycja. - Przez cały czas miałam wrażenie, że ta kolejka zaczęła tworzyć się już w środku nocy - dodaje. 

Z kolei Judycie, która zwiedziła Luwr w ubiegłym roku, w pamięć zapadły szczególnie tłumy przy obrazie "Mona Lisa". - Oczywiście nie widziałam go z bliska. Stwierdziłam, że przedzieranie się przez tłum podekscytowanych turystów nie ma sensu. Co zabawne, oni tego obrazu nie oglądali, a jedynie nagrywali sobie z nim filmiki, robili selfie - wspomina nasza rozmówczyni. - Zdecydowanie bardziej niż w Luwrze podobało mi się muzeum d'Orsay, w którym na spokojnie mogłam obejrzeć każdy interesujący mnie obraz.

Zobacz także: Piramida przed Luwrem zyskała nowe oblicze. Ale turyści w niecałą dobę zniszczyli wyjątkową instalację artystyczną>>

Park Güell w Barcelonie Park Güell w Barcelonie Park Güell w Barcelonie/ shutterstock

Park Güell w Barcelonie

Park Güell to atrakcja, którą rekomenduje chyba każdy przewodnik po Barcelonie. Gdy się tam wybierasz, musisz więc mieć świadomość, że zdecydowało się na to także wielu innych turystów, którzy przebywają w stolicy Katalonii.

- Sierpień, straszny upał. W bezpłatnej części parku tłumy turystów. Chciałam jak najszybciej stamtąd uciec do jakiegoś luźniejszego miejsca - wspomina Ula. 

- Na następny dzień wykupiłyśmy bilety do płatnej części na najwcześniejszą godzinę. I to był strzał w dziesiątkę. Po zwiedzeniu domków Gaudiego wróciłyśmy do części bezpłatnej, gdzie nie było prawie nikogo oprócz nas. Od tej pory uważam, że park Güell to najpiękniejsze miejsce w Barcelonie - dodaje. 

Wyświetl ten post na Instagramie.

Post udostępniony przez Ekaterina Petrova (@lstmpr) Sie 20, 2015 o 3:01 PDT

Zobacz także: Nadal nie wiesz, dokąd wyjechać na długi weekend? W tych miejscach nie spotkasz tłumów. I wszystkie są w Polsce >>

Grand Bazaar w Stambule Grand Bazaar w Stambule Grand Bazaar w Stambule/ shutterstock

Grand Bazaar w Stambule

Grand Bazaar w Stambule znany jest jako największe orientalne targowisko na świecie. Jego sława przyciąga codziennie tłumy turystów. Szacuje się, że rocznie miejsce to odwiedza ponad 15 milinów osób.

Konrad, który był tam trzy lata temu, uważa, że to jedno z najbardziej rozczarowujących miejsc w Stambule. Jego zdaniem można zapomnieć tam o klimatycznych zakupach.

- Do odwiedzenia tego miejsca zachęciły mnie liczne zdjęcia, na których Grand Bazaar prezentuje się wspaniale. Muszę jednak przyznać, że mają one niewiele wspólnego z rzeczywistością. Tłum w tym miejscu jest tak duży, że uniemożliwia to swobodne oglądanie, mierzenie i porównywanie towarów. Poza tym nie ma tam zbyt ciekawego wyboru. Powiedziałbym wręcz, że wśród wystawionych towarów dominuje tania chińszczyzna - mówi Konrad. - Ponadto w tłumie często dochodzi do kradzieży, więc cały czas trzeba mieć się na baczności.

flickr.com// WordRidden// CC BY 2.0 flickr.com// WordRidden// CC BY 2.0 flickr.com// WordRidden// CC BY 2.0

Borough Market w Londynie

Z podobnymi problemami można spotkać się na Borough Market w Londynie. To jeden z najstarszych i największych targów żywności w tym mieście, który przyciąga nie tylko jego mieszkańców, lecz także turystów. 

- Uwielbiam tam chodzić na obiady w trakcie pracy. Jednak to, co dzieje się w tym miejscu w weekendy, to jakiś koszmar. Kiedyś popełniłam błąd i zabrałam tam mojego chłopaka w sobotę - wspomina Magda. - Tłumy, kolejki, ścisk. W niektórych fragmentach choćbyś chciał, nie zrobisz kroku.

Jednak, jak przyznaje Magda, w Londynie takich miejsc jest znacznie więcej. - W tym mieście da się żyć tylko od poniedziałku do piątku poza sezonem turystycznym. W weekendy i wakacje wolę siedzieć w mieszkaniu niż marnować czas w tłoku i kolejkach - podsumowuje.

To oczywiście tylko niektóre z najbardziej zatłoczonych atrakcji turystycznych. Tego typu miejsc jest znacznie więcej. Macie jeszcze jakieś propozycje, które mogłyby znaleźć się w takim zestawieniu? Piszcie w komentarzach i na adres podroze@agora.pl.

Zobacz także: Urokliwe 'dziury' w polskich górach. W których miejscach uciekniesz przed tłumem i naprawdę wypoczniesz?

Więcej o: