Wieliczkę zaproponowali nam Kamila i Paweł, którzy prowadzą bloga Ready for Boarding. Dzielą się tam swoimi doświadczeniami z podróży po całym świecie i wskazówkami, które przydadzą się zarówno podczas zagranicznych wyjazdów, jak i podróży po kraju.
Choć miejsce jest doskonale znane, nie znaczy to, że nie ma sensu go polecać. Wręcz przeciwnie - zdaniem podróżników kopalnia soli w Wieliczce jest warta tego, aby zachęcać ludzi do jej odwiedzenia.
Kamila i Paweł przyznają jednak, że trudno im było dokonać wyboru. - W Polsce jest wiele pięknych miejsc i trudno wybrać jedno jedyne, które trzeba zobaczyć chociaż raz w życiu. Moglibyśmy wiele napisać o górskich krajobrazach, pięknych zamkach i pałacach, parkach narodowych, a jednak trochę na przekór zaprosimy was głęboko pod ziemię - do Kopalni Soli "Wieliczka". I mimo że zwiedzanie kopalni jest jedną z droższych atrakcji w Polsce (bilet kosztuje obecnie 66 zł za osobę dorosłą), to uważamy, że każdy chociaż raz w życiu powinien zobaczyć podziemne chodniki, jeziora, rzeźby z soli oraz komory - przekonują.
Zwiedzanie kopalni odbywa się z przewodnikiem, który prowadzi grupę labiryntem korytarzy na głębokości 135 metrów. Podczas wycieczki opowiada historie i legendy, które związane są z kopalnią oraz opisuje narzędzia i maszyny. Częścią zwiedzania jest m.in. wizyta w kaplicy św. Kingi. Na koniec można zobaczyć również Muzeum Żup Krakowskich.
- Podróż w głąb ziemi to podróż przez historię tego miejsca, pracę i życie górników, sposoby wydobycia soli, wykorzystywane zwierzęta i maszyny. Podróż, którą odbywa ponad milion odwiedzających rocznie, z całego świata - podkreślają Kamila i Paweł.
Perły architektury, malownicze widoki i trasy rowerowe. A do tego tanio! Ta idylla leży w Polsce:
- Naprawdę jedyne takie (miejsce - przyp.red.) w swoim rodzaju. A kultura tatarska jest przepiękna, wjeżdżasz tam w inny świat - zachwyca się Justyna.
Zarówno Bohoniki, jak i Kruszyniany leżą w województwie podlaskim i są centralnymi miejscowościami Szlaku Tatarskiego na Podlasiu. To dwa główne ośrodki kultury tatarskiej w tym województwie.
Największą atrakcją w Bohonikach jest drewniany meczet, który powstał w XIX wieku. Wnętrze świątyni wyłożone jest kobiercami, a na ścianach wiszą muhiry, czyli tkaniny z wersetami z Koranu. Meczet dzieli się na część dla kobiet i część dla mężczyzn, jest udostępniony dla zwiedzających. W Bohonikach znajduje się również największy w Polsce mizar, czyli cmentarz muzułmański.
Shutterstock, Cinematographer
Z kolei w Kruszynianach stoi najstarsza w Polsce świątynia muzułmańska. Tamtejszy meczet również jest drewniany i powstał w XVIII wieku. Ma charakterystyczny zielony kolor. Jego wnętrze również podzielone jest na część dla kobiet i część dla mężczyzn. Meczet jest otwarty dla turystów. W Kruszynianach także znajduje się mizar. Justyna zachęca, aby podczas pobytu w tych okolicach spróbować też tatarskiej kuchni.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Nazywany jest Perłą Ziemi Lubuskiej. Paulina, która go wybrała, uznała, że jest "polską Maltą". Szczególnie latem.
Miejscowość jest malowniczo położona na terenie Łagowsko-Sulęcińskiego Parku Krajobrazowego pomiędzy dwoma jeziorami - Łagowskim i Trześniowskim. To drugie uznawane jest za najpiękniejsze w całym regionie. Poza nimi na obszarze parku znajduje się jeszcze sześć innych jezior. Przez park przebiegają też szlaki turystyczne - piesze i rowerowe - a także ścieżki edukacyjne.
Łagów jest ośrodkiem turystycznym i wypoczynkowym, który słynie między innymi z Zamku Joannitów. Zakon wybudował go w XIV wieku, a w XVI-XVIII w. twierdza była rozbudowywana. Zamek został wzniesiony na przesmyku wcześniej wspomnianych jezior - Łagowskiego i Trześniowskiego. Jego częścią jest m.in. wieża warowna, z której rozciąga się widok na okolicę. W zamku znajduje się obecnie hotel i restauracja.
Może zainteresuje cię: Najpiękniejsze zamki w Polsce, w których możesz nocować. Wybraliśmy 10 pereł architektury
- Ciągle jest mi trudno uwierzyć, że tak bardzo nie doceniamy architektury drewnianej, która jest jednym z najbardziej kluczowych elementów krajobrazu Polski. Budowanie z drewna wielu osobom kojarzy się z brakiem postępu i zapóźnieniem. Powinniśmy jednak patrzeć na architekturę drewnianą jako na element dziedzictwa polskich ziem, w którym dostrzegać można przynajmniej tyle samo piękna, co w zabytkach innej kategorii. W Polsce z drewna budowano nie tylko chaty, cerkwie i kościoły, lecz także pałace i sanatoria - opowiada nam Bartek Szaro, którego możecie znać z duetu i strony Paragon z podróży. Bartek ruszył też z własnym projektem o nazwie "Regionami". W programie pokazane są podróże po najciekawszych regionach świata, ich osobliwości, charakter i piękno.
Jego zdaniem zróżnicowanie drewnianego budownictwa doskonale widać na Podkarpaciu. - Drewniane gotyckie kościoły w Haczowie i Bliznem, najstarsze w Polsce drewniane cerkwie w Gorajcu i Radrużu, przefantastyczny drewniany tyrolsko-szwajcarski pałac w Julinie, Markowa z kilkudziesięcioma domami konstrukcji przysłupowej - to kilka z miejsc, które sprawiły, że zafascynowałem się drewnianą architekturą - opowiada.
Bartek dodaje, że przez samo tylko Podkarpacie biegną 1202 kilometry Szlaku Architektury Drewnianej. - A i on nie zaprowadzi do wszystkich miejsc z ciekawymi budowlami - przekonuje.
Henryk Bielamowicz/Wikimedia Commons/CC BY 3.0
- Poznawanie drewnianych konstrukcji to często nie tylko smakowite wrażenia wizualne, ale także poruszanie się po świecie niuansów i detali. Czasem wyjątkowość danego miejsca podkreśla historia znajdującej się w nim figury, tajemniczy podpis na ścianie, fragment polichromii albo nawet nietypowo ozdobiony bal. W świat architektury drewnianej wchodzi się powoli, krok po kroku, ale wydaje się, że powrotu nie ma. Po prostu: kto raz zajrzy do malowanej cerkwi albo łemkowskiej chyży i pojmie ich urok, ten będzie chciał już tylko więcej i więcej - zapewnia podróżnik.
Bartek zauważa, że w Polsce jest wiele drewnianych budowli, które wyróżniają się w skali europejskiej. Należy do nich między innymi sanatorium Abrama Gurewicza w Otwocku. - To jedna z największych drewnianych konstrukcji w Europie. O ile nie największa. A później polecam spacer szlakiem słynnych świdermajerów (rodzaj drewnianej architektury - przyp. red.) - zachęca.
Zobacz też: Polski góral robi karierę na Instagramie. Od jego zdjęć nie sposób oderwać wzroku
Wyświetl ten post na Instagramie.
O swoich ulubionych miejscach, które niezmiennie go zachwycają, opowiedział nam też Artur Kot - podróżnik, dziennikarz i fotograf, który prowadził program "Patent na podróż" na kanale Travel Channel.
Jednym z nich są Węsiory i tamtejsze kamienne kręgi. - Kosmos! Naprawdę je uwielbiam - mówi.
Węsiory to wieś na Pojezierzu Kaszubskim. Około 1,5 km od niej, nad Jeziorem Długim, znajdują się tajemnicze kamienne kręgi i kurhany. Ich budowę przypisuje się Gotom, którzy niegdyś przybyli na te tereny, choć nie wszyscy są co do tego rodowodu kręgów przekonani. Przez lata wokół tego zagadkowego miejsca narosło jednak wiele legend, a jedna z nich mówi między innymi o obecności stolemów, czyli olbrzymów, które przed wiekami miały zamieszkiwać na terenach Kaszub.
Wciąż nie do końca wiadomo, jaką funkcję spełniały kamienny kręgi. Wśród hipotez pojawiały się te o nagrobkach, miejscu narad plemiennych oraz o obserwatorium astronomicznym.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Artur uwielbia też zupełnie inny zakątek naszego kraju, czyli Ślężę. - Cała ta magia, rzeźby, wokół tego krąży tyle historii. I zawsze mam tam dziwne sny - opowiada.
Ślęża to góra magiczna, wokół której narosło wiele legend. Jedna z nich mówi, że znajduje się pod nią brama do piekieł. Wychodziły przez nią diabły, którym nie podobało się, że ludzie zamieszkujący ten region żyją w dostatku. Postanowiły więc zasypać ziemię kamieniami i stworzyć niedostępne góry. Miało to trwać do Nocy Świętojańskiej.
Diabły usypywały więc góry w pośpiechu, tworząc w ten sposób Sudety, ale przed Nocą Świętojańską nie zdążyły. Na drodze stanęły im też hufce anielskie i rozpoczęła się walka. Obie strony w czasie starcia używały skalnych odłamków. Głazy były jednak zbyt ciężkie, aby dolecieć do celu. W ten sposób powstała nowa góra. Anioły zniknęły, a diabły zaczęły świętować zwycięstwo. Okazało się jednak, że nie mogą odnaleźć wejścia do piekieł.
Legenda głosi, że do dziś diabły krążą wokół Ślęży rozwścieczone i nasyłają na nią chmury burzowe. Mają nadzieję, że góra w końcu pęknie, a im uda się wrócić do piekielnego wnętrza.
Niegdyś Ślęża była miejscem kultu solarnego. Z tamtych czasów zachowały się m.in. kamienne rzeźby kultowe, które można zobaczyć zarówno na szlaku, jak i na szczycie. Wśród nich są m.in. Mnich, który stoi u stóp góry oraz Niedźwiedź, który na turystów czeka na szczycie. Inna z rzeźb nosi z kolei nazwę Panna z rybą lub Kobieta z rybą. Na szczycie Ślęży stoi też Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny.
Nie sposób nie wspomnieć też o masywnej wieży widokowej, która znajduje się na Wieżycy, po drodze na najwyższy szczyt Masywu Ślęży. To dawna wieża Bismarcka - budowle tego typu (kolumny i wieże) budowane były ku czci Ottona von Bismarcka (zwanego Żelaznym Kanclerzem) i miały wyrażać niemiecką dumę narodową. Pierwsze zaczęły powstawać w XIX wieku.
To kolejna propozycja do Artura. Przyznaje, że zna je dużo osób, ale jego zdaniem robią "mega wrażenie".
Oba kościoły powstały w XVII wieku na mocy pokoju westfalskiego, który kończył wojnę trzydziestoletnią w latach 1618-1648. Cesarz Ferdynand III Habsburg zezwolił wówczas na wzniesienie trzech świątyń protestanckich, tzw. Kościołów Pokoju. Stanęły one w Głogowie, Jaworze i Świdnicy. Pierwszy z nich niestety nie dotrwał do naszych czasów. Dwa pozostałe w 2001 roku zostały wpisane na listę UNESCO.
Warto wspomnieć, że z budową kościołów wiązały się dodatkowe ograniczenia. Nie mogły one przypominać kształtem tradycyjnych świątyń, mieć wież i dzwonów, mogły powstać tylko poza granicami miasta i z materiałów nietrwałych, a budowa nie mogła przekroczyć roku.
Kościół w Świdnicy jest największą drewnianą, barokową świątynią w Europie. Jest przykładem techniki szachulcowej. Opiera się na drewnianym szkielecie, który wypełniony jest gliną i słomą. Jego wnętrze charakteryzuje z kolei przepych typowy dla baroku.
Świątynia w Jaworze również została wybudowana z drewna i ma konstrukcję szachulcową. W środku znajduje się ambona, której kielich wspiera się na rzeźbie anioła. Według legendy anioł jest naturalnej wielkości, co ma przyciągać turystów z całego świata, którzy chcą na własne oczy przekonać się, jak duże są anioły. Na uwagę we wnętrzu kościoła zasługują też chrzcielnica oraz ołtarz.
LianeM / Shutterstock
- Chyba najbardziej tajemnicze miejsce, jakie znam w Polsce. Przygodowe, dla odkrywców, niezbadane, zagadkowe - takimi słowami opisuje je Artur.
W Góry Sowie bez wątpienia warto się więc wybrać. Możecie zwiedzać je w taki sposób, w jaki tylko chcecie - pieszo, rowerem czy konno. Przebiegają bowiem przez nie liczne, oznakowane szlaki, w tym m.in. fragment Sudeckiego Szlaku Konnego. Z tras rowerowych z kolei zadowolone będą zarówno osoby, które myślą o rekreacyjnej wycieczce rodzinnej, jak i amatorzy bardziej wyczynowych przejażdżek. Góry Sowie bardzo dobrze nadają się też do uprawiania paralotniarstwa.
Na pewno warto wspiąć się na Wielką Sowę. Stoi tam wieża widokowa, która stała się symbolem Gór Sowich. Została wzniesiona na początku XX wieku. Obecnie jest otwarta dla turystów.
Na terenie Gór Sowich znajduje się też wiele tajemniczych miejsc. Jednym z nich są Sztolnie Walimskie. Historia sztolni sięga czasów II wojny światowej i prowadzonych przez Niemców prac budowlanych pod kryptonimem "Riese", czyli "Olbrzym", na terenie Gór Sowich. Prace nigdy nie zostały jednak ukończone, a Niemcy pozostawili po sobie wiele tajemniczych obiektów, których przeznaczenie nie jest do końca jasne. Istnieją teorie, że podziemne pomieszczenia miały być fabrykami zbrojeniowymi lub kwaterą dla Naczelnego Dowództwa III Rzeszy.
Innym tajemniczym obiektem jest Muchołapka w Ludwikowicach Kłodzkich. To betonowy dziesięciobok wybudowany przez hitlerowców w czasie II wojny światowej. Bywa nazywany "hitlerowskim Stonehenge". Jest to prawdopodobnie podstawa wieży chłodzącej wodę, która nigdy nie została ukończona. Obiekt jednak zawsze intrygował, w związku z czym pojawiły się liczne teorie, które miały wyjaśniać cel jego powstania - nie zabrakło również tych o UFO.
Magdalenagalkiewicz / Shutterstock
Ogród pełen lawendy we wsi Ostrów, która leży około 50 km od Krakowa, poleciła nam Małgorzata. Miejsce jest rzeczywiście przepiękne, o czym świadczy chociażby to, że zostało uznane za Atrakcję Turystyczną Roku 2018. Z kolei w 2017 roku, jak podaje krakowska "Gazeta Wyborcza", Ostrów został uznany za najpiękniejszą wieś w Małopolsce. W uzasadnieniu pojawiły się m.in. słowa o "małopolskiej Prowansji".
- Pierwszą część Pola Lawendowego zasadziliśmy osiem lat temu. Wówczas było to pół hektara. Od trzech lat działamy jako Ogród i można nas odwiedzać. W zeszłym roku (2018 - przyp. red.) poszerzyliśmy Ogród o kolejne pół hektara, dosadzając lawendę na polu obok. Łącznie na polu znajduje się już ponad 13 tysięcy sadzonek lawendy - opowiadają nam państwo Olender, którzy są właścicielami Ogrodu*.
Ogród można odwiedzić na przełomie czerwca i lipca. Właściciele podkreślają, że pod koniec czerwca lawenda prezentuje się najlepiej.
Turyści, którzy przyjadą do Ostrowa, mogą zaopatrzyć się w produkty lawendowe w sklepiku prowadzonym przez właścicieli Ogrodu. - Asortyment jest szeroki - od mydełek poprzez saszetki lawendowe aż po kartki okolicznościowe. Dodatkowo można zakupić sadzonki roślin i kwiatów, nie tylko lawendy. Głównie w weekendy można spotkać u nas Koło Gospodyń Wiejskich z Ostrowa, które oferuje odwiedzającym swoje produkty. Przede wszystkim są to domowej roboty ciasta i przetwory, często z dodatkiem naszej lawendy - opowiadają właściciele.
*Rozmowę z Państwem Olender przeprowadziliśmy w marcu 2019 roku.
To też może cię zainteresować: Podróżują po świecie, szukając ukrytych 'skarbów'. Przy okazji odkryli miejsca, o których nie śniło się zwykłym turystom [TOP 9 - ZDJĘCIA]