Wasze najgorsze doświadczenia z podróży. "Samolot wyglądał gorzej niż sala po koncercie punkrockowym"

Temat najgorszych doświadczeń z lotnisk i samolotów wywołuje spore emocje. Nasi czytelnicy podzielili się swoimi historiami, w których nie brakuje m.in. głośnych współpasażerów i nieprzewidzianych usterek technicznych.

"Nie jest to wina niemowlaka"

Czasami niewiele trzeba, by zwykła podróż lotnicza stała się naprawdę nieprzyjemnym przeżyciem. Doświadczyło tego wielu z nas. Dowodem na to są liczne historie, którymi podzielili się czytelnicy po publikacji naszego artykułu na temat najgorszych przeżyć z lotnisk i samolotów.

Zdecydowana większość doświadczeń opisanych pod postem na fanpage'u Gazeta.pl jest związana z hałasującymi dziećmi na pokładach samolotów. Wiele osób nie ukrywa, że w takich sytuacjach najbardziej irytujący są nie najmłodsi, a ich rodzice.

Przelatuję około 100 tysięcy kilometrów rocznie. Płacz dziecka na krótkiej trasie do trzech godzin mi nie przeszkadza, ale w trakcie 12-godzinnego lotu jest już nie do zniesienia. Nie uważam, by to była wina dzieci - wiadomo przecież, że najmłodsi płaczą. To raczej wina rodziców, którzy męczą je w zbyt młodym wieku.
Mieliśmy okazję lecieć z dzieciakiem wyjącym przez trzy godziny. Rzecz jasna nie jest to wina niemowlaka, a rodziców, którzy ku własnej przyjemności postanowili go zabrać na wakacje poza Unię Europejską.

Nasi czytelnicy opisali swoje najgorsze doświadczenia z podróży Nasi czytelnicy opisali swoje najgorsze doświadczenia z podróży shutterstock

"Z samolotu wysiadłam wykończona"

Inne czytelniczki narzekają z kolei na brak reakcji ze strony rodziców na zachowanie dzieci. Obie przytoczone historie rozegrały się na dosyć długich trasach lotniczych. 

Mieliśmy za sobą sześć i pół godziny lotu z Bangkoku do Dubaju i trochę czekania na lotnisku na transfer, więc byliśmy bardzo zmęczeni. Myślałam, że w samolocie się wyśpię. Nic bardziej mylnego. Czekała tam na nas banda dzieci i ich rodzice, którzy mieli głęboko w czterech literach, co ich potomstwo robi. A potomstwo darło się, kopało w mój fotel, biegało po całym samolocie pomimo włączonej sygnalizacji "zapiąć pasy", biło się, rzucało jedzeniem. Rodzice nie reagowali ani na uwagi współpasażerów, ani załogi. Po wylądowaniu w Krakowie samolot wyglądał gorzej niż sala po koncercie punkrockowym - walające się wszędzie rozdeptane chipsy, puszki, butelki, pieluchy.
Spędziłam dziewięć godzin obok pary podróżującej z dzieckiem, które nie miało własnego miejsca i leżało u rodziców na kolanach. Jego stopki były już na mnie. Zostałam skopana, oblana dwukrotnie kawą, dzieciak rzucał we mnie drewnianymi klockami, ciągnął mnie za włosy i oczywiście darł się wniebogłosy, a rodzice nie reagowali. W tym czasie moje własne dzieci grzecznie z mężem zajmowały miejsca z tyłu samolotu. Z kolei zachowanie rodziców siedzących obok mnie było skandalicznie - dziecku pozwalali na wszystko i w ogóle nie zwrócili mu uwagi. Z samolotu wysiadłam wykończona.

Zobacz także: Piloci samolotów zdradzili, czego nie mówią pasażerom podczas lotu. "To zapewni ci rentę do końca życia"

Nasi czytelnicy opisali swoje najgorsze doświadczenia z podróży Nasi czytelnicy opisali swoje najgorsze doświadczenia z podróży shutterstock

"Niejeden z nas myślał, że to zamachowiec"

Jednak podróże lotnicze uprzykrzają nie tylko hałasujące dzieci. Czasami dorośli zachowują się nie lepiej.

Lot z Bangkoku. Leciał z nami rozrabiający przez pół nocy, drący się jak zwierzę młody człowiek, buszujący przez kilka godzin po pokładzie. Wydawał z siebie dzikie, nieludzkie, gardłowe ryki wyrywające ludzi ze snu. Unieruchomiono go dopiero pod koniec lotu po tym, jak po raz kolejny wparował do pierwszej klasy. Na lotnisku docelowym został od razu aresztowany. Wszystko dobrze się skończyło, ale niejeden z nas myślał w pierwszej chwili, że to zamachowiec.
Stały koszmar lotów czarterowych to oczywiście nawaleni panowie. Czasem całe rodziny (oprócz dzieci), a już najgorzej, jak się zdarzą dwie, trzy rodzinki znajomych... Uważam, że na pokładzie powinien być zakaz spożywania alkoholu oraz alkomat na wejściu.

Zobacz także: Stewardessa o najgorszych nawykach pasażerów: Brudne, gołe stopy i włosy w jedzeniu. Pokazuje to na zdjęciach

Nasi czytelnicy opisali swoje najgorsze doświadczenia z podróży Nasi czytelnicy opisali swoje najgorsze doświadczenia z podróży shutterstock

"Nagle zatrzymaliśmy się i wszystko zgasło"

Powodem irytacji podróżujących są nieprzewidziane usterki techniczne i opóźnienia. Czasami pasażerowie są także świadkami wypadków. 

Moja pierwsza wycieczka. Najpierw nie chcą nas odprawić, bo nasz samolot się zepsuł i dali zastępczy, w którym są 142 miejsca, a my jesteśmy numerami 143 i 144. Potem jednak nas odprawiają, ale czekamy na lot trzy godziny. Na pytanie, co się dzieje, słyszymy odpowiedź, że czekamy na samolot, który wiezie części do naszego i jak go naprawią to nas puszczą... W końcu byliśmy na pokładzie. Jednak po tym, jak samolot ruszył, nagle zatrzymaliśmy się na płycie lotniska i wszystko zgasło... Chciałam uciec.
Pewnego razu musiała czekać ponad sześć godzin w samolocie z usterką bez możliwości wyjścia na zewnątrz. Wielu osobom na pokładzie puściły nerwy...
11 października 2011, lot z Chittagong w Bangladeszu do Kalkuty. Mój samolot kołuje na swój pas startowy, w tym samym czasie wojskowy myśliwiec cały w płomieniach podchodzi do lądowania na tym samym pasie, ale jednak się rozbija. Pilot katapultował się. Lot opóźniony o trzy godziny, a kolejne przepadły...

Zobacz także: Zdejmujesz buty w samolocie? Steward: Stwarzasz niebezpieczeństwo. Może być jak w "Szklanej pułapce"

Nasi czytelnicy opisali swoje najgorsze doświadczenia z podróży Nasi czytelnicy opisali swoje najgorsze doświadczenia z podróży shutterstock

"Zamiast o 12 wróciłam o 21"

Czasami za utrudnienia odpowiadają złe warunki pogodowe, a także nieprzewidziane alarmy bombowe. Wówczas nawet krótka podróż może wydłużyć się do kilkunastu godzin. 

Wracam z Warszawy do Londynu. W trakcie lotu pilot trzy razy zmieniał zdanie co do kwestii, gdzie wylądujemy: w grę wchodził Manchester i Birmingham. W końcu padło na Manchester. Oczywiście na żaden autobus powrotny do Londynu liczyć nie mogliśmy, każdy na własny koszt musiał sobie zorganizować powrót do domu. Zamiast o 12 wróciłam o 21...
Po Bożym Narodzeniu wracałam z Krakowa do Bazylei - mgła była, jednak nie przeszkadzało to żadnej linii lotniczej poza brytyjskim pomarańczowym tanim przewoźnikiem. Ostatecznie pomarańczki zdecydowały się przewieźć pasażerów (po odprawie, czekających już na otwarcie bramek) na lotnisko do Katowic. Pomijając fakt koszmarnego opóźnienia, nie dostaliśmy żadnego przywileju przy bramkach bezpieczeństwa. Biegiem dopadliśmy do nowej bramki tuż przed jej zamknięciem.
Miałam przesiadkę w Monachium. Na lotnisku dowiedziałam się jednak, że niedawno był tam alarm bombowy. Terminale zamknięte, dostanie się na stanowisko Lufthansy niemożliwe. Zamiast godziny w samolocie aż sześć godzin pociągiem do Berlina.  A na sam koniec trzy godziny busem do Poznania...

A czy wy macie za sobą jakieś ciekawe historie z lotnisk i samolotów? Piszcie do nas na adres podroze@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy. 

Zobacz także: Miejsca na lotnisku, w których najłatwiej złapać wirusa. Wszyscy ich dotykamy podczas kontroli

Więcej o: