Geocaching nie jest nowym zjawiskiem, ale prawdopodobnie jeszcze nie każdy o nim słyszał. - To nic innego, jak szukanie skarbów, czyli tzw. keszy. Tworzą je, a następnie ukrywają ludzie na całym świecie - tłumaczy nam Aneta, która razem z Damianem prowadzi na Facebooku bloga podróżniczego Wypady. Obydwoje pasjonują się podróżowaniem i geocachingiem i postanowili to ze sobą połączyć.
Kesze mogą znajdować się dosłownie wszędzie. Na szczycie Mount Everest, w czeluściach jaskiń, we wrakach statków, głęboko w oceanie. - Zapewne są także w promieniu kilometra od waszego miejsca zamieszkania, gdzieś pod ławką, przy pomniku lub wysoko na drzewie - przekonuje Aneta.
Aby rozpocząć przygodę z geocachingiem, trzeba mieć telefon z zainstalowaną aplikacją c:geo oraz z funkcją GPS. - Skarby występują w postaci skrzynek, butelek, pojemników. W środku znajduje się tzw. logbook, czyli książeczka, kawałek papieru, na którym wpisuje się swój nick z datą lub wbija się pieczątkę ze swoim logo - tłumaczy podróżniczka. - My już się takiej dorobiliśmy! - dodaje.
W zabawie biorą udział także dzieci, więc w środku często mogą znajdować się zabawki czy inne przedmioty, np. magnesy, przypinki lub naszywki. Jeśli chce się coś zabrać, można to zrobić, ale wówczas trzeba zostawić coś w zamian. - My dorobiliśmy się naszego zestawu keszerskiego, w którego skład wchodzą między innymi: długopis, magnes, latarka UV, sznurek, notes, pęseta i oczywiście masa drobiazgów na wymianę. Zawsze, zanim wyruszymy na keszerską eskapadę, planujemy, jakie skarby chcemy podjąć i wówczas patrzymy, jakie mają atrybuty. To cechy kesza, które umożliwiają lub nie jego podjęcie. Gdy jest to latarka, wiemy, że będzie nam potrzebna, bo kesz np. znajduje się w jaskini. Niekiedy musimy zaopatrzyć się w dodatkowe sprzęty: wodery (spodnie wędkarskie), uprząż do wspinaczki, liny czy czołówki - wyjaśnia Aneta.
Czasami w skrzynkach umieszczane są też tzw. travel bugi, czyli przedmioty podróżne. To może być dowolna rzecz, np. maskotka z przyczepionym nieśmiertelnikiem, na którym wybity jest kod geocachingowy. To unikalny kod skrytki przypisany do każdego kesza. - Wybierany jest losowo i w zasadzie nie ma większego znaczenia. To po prostu jego unikalna nazwa. Oprócz tego, każdy keszer tytułuje kesza według swojej inwencji twórczej - tłumaczy blogerka.
Każdy przedmiot ma swój podróżniczy cel, np. zwiedzić wszystkie stolice świata, zobaczyć europejskie wulkany, wspiąć się na najwyższe szczyty Hiszpanii albo po prostu dostać się z punktu A do punktu B. To autor travel buga wymyśla cel, a inni keszerzy mają za zadanie pomóc go zrealizować i przenosić przedmiot tak, aby osiągnął sukces.
Aneta i Damian od zawsze lubili eksplorować, odkrywać, poznawać nowe miejsca. Geocaching połączył więc wszystkie ich pasje. Najpierw bawili się w szukanie skrytek tradycyjnych, które były ukryte w obrębie ich miasta. Później spróbowali bardziej skomplikowanego wariantu, tzw. multi.
- To taka zabawa w podchody. Rozwiązujecie bardziej lub mniej skomplikowane zagadki, przechodząc z jednego punktu do drugiego. Liczba etapów jest różna. Jedne multi mogą zająć godzinę, inne cały dzień lub całą noc. A na końcu mamy finał. Zazwyczaj spektakularny, ukazujący niesamowite miejsce - opowiada Aneta.
Razem z Damianem zaczęli wykorzystywać geocaching podczas swoich podróży po świecie. I okazało się, że w ten sposób są w stanie dotrzeć do miejsc pięknych, nieznanych, a przede wszystkim mało turystycznych. - Nie przeczytacie o nich w przewodnikach - zapewnia Aneta.
Aneta i Damian są też fanami penetrowania opuszczonych miejsc i szeroko pojętego urbexu. - Kochamy zgłębiać surową historię. Kesze pokazują nam najbardziej tajemnicze perełki naszego globu: opuszczone szpitale, wieże ciśnień, tunele, bunkry, schrony, miejsca ukryte głęboko pod ziemią, w głębi lasu, gdzie zwykły człowiek zazwyczaj nie dociera lub dociera przypadkiem - opowiadają.
W ten sposób udało im się odkryć m.in. wiele mniej znanych miejsc w tak obleganych przez turystów krajach jak: Hiszpania (konkretnie Teneryfa i Majorka), Islandia, Niemcy czy Gruzja. Poniżej zobaczcie dziewięć najciekawszych z nich.
Może zainteresuje cię też: Piękne, mniej oblegane plaże w Europie, o których mogliście wcześniej nie słyszeć. Jeśli dobrze traficie, będziecie tam całkiem sami
Masca to wieś, która leży w masywie górskim Teno i daje początek wąwozowi o tej samej nazwie. Wąwóz ten jest jednym z najpopularniejszych miejsc na Teneryfie. Aneta i Damian uznali go za najpiękniejszy szlak trekkingowy. Niestety, miejsce bywa mocno zatłoczone, szczególnie po południu, dlatego na wędrówkę najlepiej wyruszyć wcześnie rano. - My zaczęliśmy o 7 rano i towarzyszyły nam jedynie ptaki. Oraz kot - opowiada Aneta.
Wycieczka w jedną stronę zajęła im trzy godziny. - Z każdym krokiem wyłaniały się coraz to nowsze krajobrazy, cudowny tropikalny klimat w otoczeniu majestatycznych gór. Finiszem naszej wędrówki była piękna plaża położona wśród klifów - Los Gigantes i orzeźwiająca kąpiel w oceanie - wspomina.
Ale nie o samym wąwozie miała być mowa, bo nie jest on z pewnością miejscem turystom nieznanym.
- Dzięki geocachingowi odkryliśmy niesamowite miejsce, a mianowicie nieczynny tunel, który łączy Mascę z sąsiednim wąwozem. Niestety tunel był zalany, za pierwszym razem nie odważyliśmy się wejść. Tajemniczy górski korytarz nie dawał nam jednak spokoju i drugiego dnia, z parą nowo poznanych znajomych z Polski, postanowiliśmy spróbować znowu, tym razem od strony sąsiedniego wąwozu Barranco Seco - opowiada Aneta.
Wypady - blog podróżniczy
Po drodze do tunelu odwiedzili też opuszczoną kopalnię. Dotarcie do tunelu zajęło im ok. dwóch godzin. - Z tej perspektywy tunel wyglądał znacznie lepiej. W grupie raźniej, więc tym razem bez większych wątpliwości padła decyzja: wchodzimy! Woda miejscami po kolana, z wątpliwą zawartością. I chyba dobrze, że żyliśmy w nieświadomości - śmieje się podróżniczka.
Wypady - blog podróżniczy
Przejście tunelu zajęło im około 20 minut. Po drodze odkryli złoża minerałów i ślady
po ich wydobyciu. - Cudowne! Półgodzinna pauza i zabawa w górników! A po wyjściu z
tunelu znów znaleźliśmy się w magicznym klimacie wąwozu Masca, który ponownie wprawił nas w zachwyt - opowiada.
Podróżnicy podkreślają, że przy tunelu nie istnieje żadna infrastruktura turystyczna, więc oni weszli tam na własną odpowiedzialność. Ale już sama okolica robi wrażenie, więc nawet bez wchodzenia do środka warto się tam wybrać.
Kod geocachingowy tunelu: GC23XYK
Koordynaty tunelu: N 28° 18.324 W 016° 50.406
Kod geocachingowy kopalni: GC3C7RP
Koordynaty kopalni: N 28° 17.373 W 016° 49.975
- Piękne miejsce na podziwianie wschodów i zachodów słońca. Nazywane jest miastem duchów - opowiada Aneta.
Są to ruiny miasteczka, które pierwotnie miało być osadą dla ludzi chorych na trąd. Choroba w latach 40. XX wieku stanowiła duży problem na Teneryfie, stąd pomysł, aby odizolować chorych od reszty społeczeństwa. W międzyczasie wynaleziony został jednak lek i kolonie tego typu przestały mieć sens. Wiele budynków nie zostało więc nawet ukończonych.
Wusel007/Wikimedia Commons/CC BY-SA 3.0
- Później w miasteczku stacjonowały jednostki wojskowe. W 2002 roku teren został zakupiony przez włoskiego inwestora, który planował zbudować tu kompleks wypoczynkowy. Prawo turystyczne uniemożliwiło realizację projektu. Od 70 lat wioska stoi więc pusta. Obecnie jest miejscem "z duszą", gdzie można podziwiać dzieła uzdolnionych graficiarzy - opisuje podróżniczka.
Kod Geo: GCY236
Koordynaty: N 28° 08.708 W 016° 26.408
Anecie i Damianowi, jako fanom urbexu, bardzo spodobał się też opuszczony Hotel Anaza.
- To 20-piętrowy budynek, który stoi nad samym brzegiem morza. Na jego szczycie znajduje się kesz o nazwie Adrenalin. Naszym zdaniem nazwa bardzo adekwatna - śmieje się Aneta.
Budowa hotelu rozpoczęła się w latach 70. XX wieku, ale przerwano ją, gdy wygasło pozwolenie. Budynek od kilkudziesięciu lat stoi więc niedokończony na północno-wschodnim wybrzeżu wyspy i kusi miłośników eksploracji opuszczonych miejsc.
Wypady - blog podróżniczy
Kod GC: GC4EK7H
Koordynaty: N 28° 24.965 W 016° 18.038
Zobacz też: Miał być rajem dla turystów, resortem idealnym. Od ponad 40 lat stoi opuszczony w środku lasu
- Ruiny starej przepompowni to kolejne opuszczone miejsce, które udało nam się odkryć dzięki geocachingowi. Nieziemski punkt widokowy, a i sam budynek jest przepiękny, bogato zdobiony - opisuje Aneta.
Przepompownia Elevador de Aguas de Gordejuela leży w pobliżu obszaru chronionego Rambla de Castro. Zbudowała ją angielska rodzina Hamilton w 1903 roku. Było to miejsce, w którym znajdowała się pierwsza maszyna parowa na Teneryfie. Wynalazek służył do transportowania wody z miejscowych źródeł do tamtejszych pól uprawnych i młyna.
Wypady - blog podróżniczy
Kod Geo: GCHXPA
Koordynaty: N 28° 23.937 W 016° 35.152
- Pewnego razu szukaliśmy miejsca na weekendowy wypad. Uruchomiliśmy aplikację c:geo i zauważyliśmy duże nagromadzenie keszy w pewnej zielonej krainie. Mowa o Spreewaldzie, czyli "niemieckiej Wenecji". Nasz wypad był krótki, bo tylko dwudniowy, ale spędziliśmy go dość intensywnie - opowiada Aneta.
Najpierw zaplanowali całodzienną wycieczkę wzdłuż kanałów wodnych, drugiego dnia wybrali się na kajaki. - Cena wypożyczenia na cały dzień to około 20 euro. Szlaków wodnych jest mnóstwo. W wypożyczalni otrzymuje się mapę z rozpiską godzinową każdej trasy. Jako że to był mój pierwszy raz na kajaku, byłam spanikowana. Świadoma tego, że woda ma nie więcej niż metr głębokości i tak się bałam! - wspomina.
Wypady - blog podróżniczy
Wystarczyło jednak zaledwie pół godziny, aby strach minął. Aneta zwraca uwagę, że główne szlaki przebiegają przez urokliwe wioski. Radzi, aby nieco zboczyć z trasy, bo dzięki temu można dotrzeć w naprawdę dzikie i cudowne miejsca. Dla nich dużą atrakcją, która sprawiła im ogromną frajdę, było własnoręczne obsługiwanie śluz na kanałach.
Wypady - blog podróżniczy
Jeśli zdecydujecie się odwiedzić ten region, koniecznie spróbujcie ogórkowych wyrobów, z których słynie. - Można posmakować lodów ogórkowych, zjeść gurkensalat (sałatkę ogórkową - przyp. red.) ze świeżych ogórków z kwaśną śmietaną, pospacerować ogórkową ulicą lub zrobić rowerową pętlę ogórkową, która ma 250 km - wymienia Aneta.
Kod Geo: GC59H8G
Koordynaty: N 51° 51.316 E 014° 02.511
- To coś dla fanów urbexu i eksploracji opuszczonych miejsc, czyli ruiny uzdrowiska w Beelitz-Heilstatten w Niemczech. Niesamowite miejsce. Jedno z lepiej zachowanych miejsc tego typu, w którym mieliśmy okazję być - mówi Aneta.
Kompleks szpitalny powstał w 1898 roku. Wówczas uchodził za największy kompleks leczniczy na świecie - składał się z 60 budynków zewsząd otoczonych lasem. W czasie pierwszej wojny światowej, gdy został przekształcony w szpital polowy, leczył się w nim Adolf Hitler. Obecnie to jedna z największych atrakcji Brandenburgii. Od Berlina dzieli ją zaledwie 50 km, więc podróż z Polski nie jest długa.
- Architektura i klimat w tym miejscu są po prostu nie do opisania. Szpital pełen
jest klimatycznych, mrocznych i dziwnych pomieszczeń, tajnych przejść, zakamarków - wylicza Aneta.
Wypady - blog podróżniczy
Opuszczone budynki były też miejscem kręcenia wielu filmów. Powstawały tam m.in. "Pianista" Romana Polańskiego i "Walkiria" Bryana Singera. Swój teledysk do piosenki "Mein Herz brennt" nakręcił tu zespół Rammstein.
Z miejscem związana jest też mroczna historia. Na przełomie lat 1989/1990 grasował tam seryjny morderca - Wolfgang Schmidt.
Opuszczony zakład leczniczy można zwiedzać z przewodnikiem. Niedaleko kompleksu wybudowana została ścieżka, które wije się pomiędzy koronami drzew. Ma 40 metrów wysokości i daje możliwość obserwowania okolicy aż po Berlin. Na górę można wjechać również windą.
Cennik znajduje się tutaj.
Kod Geo: GC4Z4Z0
Koordynaty: N 52° 16.105 E 012° 55.213
Może zainteresuje cię też: Opuszczone budynki nie muszą straszyć. Ten chłopak daje im nowe życie [ZDJĘCIA]
- Magiczna Cziatura położona jest w samym sercu Gruzji. Czas w tym niewielkim mieście zatrzymał się na oko jakieś pięćdziesiąt lat temu. W tym niezwykłym miejscu jest m.in. możliwość przejechania się starymi kolejkami linowymi - opisuje Aneta.
Wypady - blog podróżniczy
Cziatura znajduje się w regionie Imeretia. Kiedyś była ważnym ośrodkiem przemysłowym - odkryto tam m.in. bogate złoża manganu. Nazywana jest miastem kolejek linowych, których system został tu wybudowany w latach 50. XX wieku, aby ułatwić transport pracowników kopalni. Miasto znajduje się bowiem w wąskiej dolinie i pełne jest stromych zboczy, stąd pomysł, aby przemieszczać się właśnie kolejkami.
Wypady - blog podróżniczy
Choć większość z nich lata świetności ma już za sobą, wciąż działają i stanowią sporą atrakcję turystyczną.
Kod Geo: GC59H7T
Koordynaty: N 42° 17.220 E 043° 16.900
Gorące źródła to jedna z największych atrakcji Islandii - o tym wiedzą wszyscy. Nie ma miejscowości, w której nie byłoby basenu. I to nie takiego pod dachem, ale na powietrzu. Mieszkańcy wyspy chodzą tam po pracy lub szkole i wygrzewają się w gorącej wodzie, kiedy dookoła panuje niska temperatura.
Anecie i Damianowi udało się jednak znaleźć dzikie gorące źródło na zupełnym odludziu. - Oczywiście nie omieszkaliśmy się w nim wykąpać. Na zewnątrz było wtedy jakieś 10 stopni Celsjusza, więc zanurzenie się w gorącej wodzie było bardzo przyjemne. Czterogodzinny spacer był tego wart! - wspomina Aneta.
Obok źródła stała opuszczona, ale zadbana chatka, w której znajdowały się miejsca do spania.
Wypady - blog podróżniczy
Kod Geo: GC3NX89
Koordynaty: N 65° 00.355 W 015° 45.667
Może zainteresuje cię też: Tu nie ma pociągów, a dzieci ze szkoły może odebrać ci prezydent. Dlaczego Polacy decydują się tu mieszkać?
Niedaleko turystycznego punktu widokowego Mirador Es Colomer znajduje się jeszcze inny, również oblegany przez fotografów - Talaia d'Albercutx. A parę minut drogi od niego, nieco niżej, miejsce, które dzięki geocachingowi odkryli Aneta i Damian. - Byliśmy tam tylko my, hiszpański ser, chorizo i ten widok! - zachwyca się Aneta.
Kod Geo: GC6EC5
Koordynaty: N 39° 55.730 E 003° 07.074