W połowie maja twórcy popularnego przewodnika Lonely Planet opublikowali listę 10 miejsc w Europie, które ich zdaniem trzeba odwiedzić w 2018 roku. Znalazło się tam również Wilno, o którym napisali m.in., że
Ja Wilno odwiedziłam w lipcu. Spędziłam tam niecałe trzy dni i może zaledwie jeden dodatkowy dzień wystarczyłby, by zobaczyć wszystkie najważniejsze atrakcje. Może to brzmieć jak zarzut, że w mieście nie ma co robić, ale wcale nie o to chodzi. Swego rodzaju "skondensowanie" Wilna uważam za jego ogromną zaletę. Podczas gdy wiele europejskich stolic jest tak dużych i przytłaczających liczbą atrakcji, że czasem na ich zwiedzenie nie wystarczy nawet tydzień, Wilno odkrywa się bez pośpiechu, poddając się rytmowi, w jakim żyje to miasto.
Stolica Litwy wydaje się wręcz stworzona na weekendowy wyjazd. Jest blisko, bo leci się tam z Warszawy zaledwie godzinę (pamiętajcie o przestawieniu zegarków o godzinę do przodu), bilety lotnicze są tanie (na wrzesień dostępne są nawet za 59 złotych w jedną stronę)*, a zwiedzanie nie jest męczące.
Najtaniej do Wilna dolecicie Wizz Airem z lotniska Chopina w Warszawie oraz z Gdańska. Bezpośrednie loty do stolicy Litwy ma w swojej siatce połączeń również LOT (z Warszawy), ale bilety są droższe (od 191 zł w jedną stronę).
*Podane ceny to ceny aktualne na dzień 6 sierpnia 2018 roku.
Może zainteresuje cię też: To miasto znalazło się w top kierunkach Lonely Planet na 2018 rok. Jest tam ciepło przez cały rok, a z Polski dolecimy do niego nawet za 72 zł
Najpopularniejszymi i najwygodniejszymi środkami transportu w Wilnie są autobusy i rowery, choć wiele atrakcji jest położonych blisko siebie, więc po niektórych częściach miasta można bez problemu poruszać się też pieszo (np. po Starym Mieście).
Po przyjeździe na miejsce warto zainwestować w Vilnius City Card, która dostępna jest w czterech wersjach: 24-godzinnej bez transportu publicznego (20 euro), 24-godzinnej z transportem (30 euro), 72-godzinnej bez transportu (35 euro) i 72-godzinnej z transportem (45 euro). Z takimi kartami można nie tylko za darmo korzystać z komunikacji miejskiej, ale też bezpłatnie wejść do muzeów, za darmo wziąć udział w zorganizowanej wyciecze po mieście i skorzystać z wielu zniżek.
Karta przyda wam się na pewno, jeśli będziecie chcieli wynająć rower miejski. W Wilnie działa sieć takich rowerów pod nazwą CycloCity. Stacje z pomarańczowymi rowerami rozlokowane są w 37 punktach miasta. Jednoślady dostępne są od kwietnia do października. Aby wypożyczyć je na Vilnius City Card (musi być 72-godzinna), wcześniej należy się zarejestrować na stronie internetowej. Pobierana jest wówczas opłata w wysokości 1 euro. Można też kupić po prostu trzydniowy bilet (z rejestracją online), który kosztuje 2,90 euro. Taki sam bilet dostępny jest też w terminalach przy stacjach (bez rejestracji), ale wówczas bank zarezerwuje na waszej karcie płatniczej jeszcze depozyt w wysokości 159 euro. Wileńskie rowery miejskie generalnie są bardzo tanie. Osoby, które wykupują miesięczną subskrypcję (trzeba mieć jednak albo kartę CycloCity, albo Kartę Wilnianina), płacą zaledwie 3,90 euro.
Autobusy są w Wilnie równie popularne, jak rowery. Gdy kupicie wcześniej wspomnianą kartę z opcją, która zawiera komunikację miejską, jeździcie za darmo. W przeciwnym wypadku za jednodniowy bilet zapłacicie 5 euro, trzydniowy 8 euro, pięciodniowy 12 euro, a dziesięciodniowy 15 euro.
Zwiedzanie najlepiej zacząć od placu Katedralnego. Najważniejszym jego punktem jest bazylika archikatedralna św. Stanisława i św. Władysława. To najważniejsza świątynia dla litewskich katolików. Katedra była wielokrotnie przebudowywana m.in. z powodu pożarów, obecny budynek utrzymany jest w stylu klasycystycznym. Jest miejscem pochówku wielu władców, m.in. księcia Witolda, króla Aleksandra Jagiellończyka czy żony Zygmunta II Augusta - Barbary Radziwiłłówny. Wejście do krypt kosztuje 4,5 euro, bilet ulgowy 2,5 euro.
Przed bazyliką znajduje się pomnik, który dość łatwo przeoczyć - ślady ludzkich stóp odbite na chodniku. Upamiętniają one tzw. ludzki łańcuch, który utworzyli mieszkańcy obecnych Litwy, Łotwy i Estonii w sierpniu 1989 roku. Łańcuch ciągnął się na długości ok. 600 kilometrów, a uczestniczyły w nim ok. dwa miliony osób, które trzymały się za ręce i w ten sposób chciały zaprotestować przeciwko ówczesnej sytuacji politycznej wymienionych krajów (należących wtedy do Związku Radzieckiego). Gdy słucha się, jak opowiada o tym rodowity wilnianin, przez ciało przechodzą ciarki.
Shutterstock
Niedaleko wejścia do katedry znajduje się też płyta chodnikowa (Stebuklas, czyli Cudowna Płyta czy też Płyta Cudów), przy której powinny zatrzymać się osoby, które chcą aby ich marzenia się spełniły. Trzeba pomyśleć życzenie, a następnie obrócić się trzy razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Wówczas "marzenie się spełni"...
Aleksandra Podgórska
Na wschód od katedry stoi Zamek Dolny. Nie jest to jednak oryginalny budynek. Budowla została zniszczona w XVII wieku, a jej pozostałości rozebrano w XIX wieku. Gmach, który teraz możemy oglądać, został zrekonstruowany w 2009 roku. Jest częścią zespołu zamkowego w Wilnie i niegdyś służył władcom za siedzibę (inna jego nazwa to Pałac Władców Wielkiego Księstwa Litewskiego). Obecnie znajduje się w nim muzeum. Bilet normalny kosztuje 3 euro, ulgowy 1,50 euro, rodzinny z jednym dorosłym 4 euro, z dwojgiem dorosłych 7 euro. Z Vilnius City Card wejście jest bezpłatne.
Shutterstock
Obok pałacu stoi pomnik Wielkiego Księcia Giedymina, który uważany jest za założyciela Wilna. Jeśli dobrze się przyjrzycie, z jednej strony zauważycie wykutego w kamieniu wyjącego wilka. Nie jest to fantazja twórców pomnika, a odniesienie do jednej z najsłynniejszych legend litewskich.
Głosi ona, że tam, gdzie teraz stoi pałac, niegdyś znajdował się gęsty las, do którego Giedymin wybrał się na polowanie. Po udanych łowach długo nie mógł jednak zasnąć w rozbitym w lesie obozie. Gdy w końcu zmorzył go sen, przyśnił mu się żelazny wilk wyjący do księżyca, który stał w miejscu, gdzie Giedymin wcześniej upolował tura. Książę, zaintrygowany znaczeniem snu, wybrał się do mędrca. Ten oznajmił mu, że żelazny wilk oznacza, że w tym miejscu ma powstać twierdza i silne miasto - stolica kraju.
Od placu odchodzi Aleja Giedymina, jedna z największych i najbardziej reprezentacyjnych ulic Wilna. Chętnie odwiedzają ją zarówno turyści, jak i mieszkańcy, ponieważ znajduje się tam wiele sklepów, restauracji i kawiarni. Co ciekawe, ulica wielokrotnie zmieniała swoją nazwę - w zależności od tego, pod czyją władzą akurat znajdowała się Litwa. Była więc m.in. ulicą Adama Mickiewicza, Lenina i Stalina.
Wilno wspaniale prezentuje się z góry. Miasto z takiej perspektywy można podziwiać z kilku miejsc. Jednym z nich jest dzwonnica katedry wileńskiej, która stoi na placu Katedralnym tuż obok świątyni. Ma 57 metrów wysokości (razem z krzyżem). Podobnie jak katedra, była kilkakrotnie przebudowywana. Obecna wieża pochodzi z XIX wieku. Jest jedną z najstarszych i najwyższych wież na Starym Mieście. Aby wejść na taras, trzeba pokonać 140 XIX-wiecznych schodów. Wejście kosztuje 4,5 oraz 2,5 euro. Z Vilnius City Card jest darmowe.
Zdaniem przewodniczki, która oprowadzała mnie po najważniejszych zakątkach Wilna, dużo lepszy widok jest jednak z dzwonnicy kościoła akademickiego pw. św. Janów. Wieża uważana jest za symbol Uniwersytetu Wileńskiego. Jest najwyższym budynkiem na wileńskiej starówce - mierzy 68 metrów. Wieża powstała w XVI wieku w stylu renesansowym, ale po pożarze w 1737 r. jej górną część odbudowano w stylu barokowym.
Shutterstock
Nowoczesną, przeszkloną windą można wjechać na niższy poziom. Widok stamtąd jest niezły, ale przez zakratowane okna. Dlatego jeśli chcecie zobaczyć lepszą panoramę, powinniście wejść wyżej po drewnianych schodach, które jednak swoim wyglądem nie zachęcają - żartobliwie można powiedzieć, że zdają się jeszcze pamiętać początki chrześcijaństwa na Litwie. Po wejściu na szczyt czeka was jednak rekompensata w postaci wspaniałej panoramy. Także coś za coś. Wejście kosztuje 2,5 euro.
Mnie jednak Wilno dużo bardziej zachwyciło, gdy spojrzałam na nie ze Wzgórza Trzech Krzyży (nazywanego też Górą Trzykrzyską), które ma 112 m n.p.m. Wznoszą się na nim trzy krzyże, których historia sięga XIV wieku, choć historycy spierają się co do jej dokładności. Do Wilna przybyli wówczas franciszkanie (kroniki historyczne podają różną ich liczbę: siedmiu, czternastu, pięciu i dwóch, niektóre mówią też o tym, że pojawili się oni na zaproszenie króla), aby głosić ewangelię. Nie spodobało się to mieszkańcom, którzy zabili mnichów (część została ścięta, część przywiązana do krzyży i spławiona rzeką, aby wrócili tam, skąd przyszli). Krzyże na wzgórzu (początkowo drewniane) miały więc upamiętniać ich męczeńską śmierć.
Aleksandra Podgórska
Pomnik był wielokrotnie zmieniany. Został przekształcony w betonowy, ale w latach 50. XX wieku został zburzony przez ZSRR. Wciąż można zobaczyć jego pozostałości, ponieważ oryginalne kamienie nadal leżą u stóp wzgórza. Krzyże, które stoją na szczycie obecnie, zostały wybudowane w 1989 roku.
Punkt widokowy, z którego rozciąga się panorama Wilna, znajduje się też na Wieży Giedymina, która jest pozostałością Zamku Górnego wzniesionego na wzgórzu. To symbol miasta, poza tarasem widokowym znajduje się tam również niewielkie muzeum. Wstęp kosztuje 5 i 2,5 euro, ale aktualnie zamek jest tymczasowo zamknięty z powodu remontu.
Shutterstock
Zabawna historia wiąże się ze wzgórzem, na którym stoi twierdza. Litwini przyznają, że nieco na wyrost nazywają je górą (konkretnie Górą Zamkową) i bardzo się o nią troszczą. Gdy latem 2017 roku obfite deszcze nawiedziły stolicę i wzgórze zaczęło maleć, jego ratunek stał się sprawą narodową. Rozgorzała gorąca debata publiczna, w której padły pytania, kto jest za to odpowiedzialny i w jaki sposób można zapobiec niszczeniu wzgórza. - Wszystko dlatego, że na Litwie nie mamy wysokich gór, najwyższy szczyt ma zaledwie 294 m n.p.m. Nazywamy więc górą każde nieco wyższe wzniesienie - tłumaczy mieszkanka Wilna i lokalna przewodniczka, Regina Lakacauskaite.
Ulica Bernardyńska (Bernardinu gatve) to historyczna ulica starówki. Powstała w XVI wieku i połączyła kompleks zamkowy z Bramą Bernardyńską. Na samym jej początku, tuż przy ulicy Zamkowej, w ścianę jednej z kamienic wmurowane zostały kolorowe imbryczki. Na jednym z nich znajduje się nawet mapa, która ukazuje XVI-wieczne Wilno.
Aleksandra Podgórska
Uliczka prowadzi do XV-wiecznego kościoła św. Anny, który swoją późnogotycką fasadą zachwyca nie tylko turystów, ale też samych mieszkańców Wilna. Przez wielu uważany jest za najpiękniejszy w mieście. Świątynia przez około 500 lat zachowała prawie niezmieniony wygląd zewnętrzny. Obok kościoła św. Anny znajduje się kościół i klasztor Bernardynów. Warto wejść do środka, bo znajdują się tam jedne z najstarszych fresków na Litwie.
Jeżeli chcielibyście uchwycić na zdjęciu obie świątynie, powinniście zrobić je, stając po tej samej stronie ulicy niedaleko przystanku autobusowego.
Aleksandra Podgórska
Na ulicy Bernardyńskiej znajduje się też Muzeum Adama Mickiewicza (wstęp 1,50 euro i 0,70 euro) w miejscu, w którym poeta mieszkał. Spacerując ulicą, rozglądajcie się na boki. Jest ona pełna urokliwych zakątków, które szkoda byłoby przeoczyć.
Aleksandra Podgórska
Ulica Literacka (Literatu gatve) to jedna z najsłynniejszych ulic na wileńskiej starówce. Mieszkał tam Adam Mickiewicz. Na jednej ze ścian ulicy znajduje się wiele dedykacji dla artystów w bardzo różnych formach - jest m.in. sztuczna szczęka, która odnosi się do tego, że zbyt wiele mówimy, a za mało słuchamy. Na taki pomysł ozdobienia ulicy najróżniejszymi obiektami grupa artystów wpadła w 2008 roku. Co ciekawe, ulica wcale nie jest zatłoczona, więc bez problemu uda wam się zrobić zdjęcie nietypowej ściany.
Aleksandra Podgórska
Republika Zarzecza (Užupio Res Publika) to republika artystów. I to w pełnym tego słowa znaczeniu, bo posiada ona własny hymn, konstytucję (z której dowiadujemy się m.in., że człowiek ma prawo kochać kota i opiekować się nim; człowiek ma prawo umrzeć, ale nie jest to jego obowiązkiem, czy że kot nie musi kochać swojego gospodarza, ale w trudniej chwili powinien mu pomóc), prezydenta, biskupa, dwa kościoły, cmentarz i stróża, którym jest Anioł Zarzecza stojący na centralnym placu (przy tym samym placu znajduje się też bardzo popularny wśród wilnian pub - Špunka). Konstytucja rozwieszona została na murze ulicy Paupio w kilkunastu językach.
Shutterstock
Shutterstock
Gdy spaceruje się po dzielnicy, trudno zdecydować, na co skierować wzrok. Na każdym rogu znajduje się instalacja artystyczna, która przykuwa uwagę. Po przejściu kilkuset metrów waszym oczom ukaże się m.in. figura Jezusa z plecakiem (stąd zyskał przydomek Jezus Backpacker...) i drogowskazy, które wskazują kierunek do innych państw podobnych do Republiki Zarzecza.
Aleksandra Podgórska
Wileńska dzielnica artystyczna jest rajem nie tylko dla pasjonatów sztuki, ale też fotografów. Tam naprawdę każdy zakątek jest godzien tego, aby uwiecznić go na zdjęciu.
Aleksandra Podgórska
Aleksandra Podgórska
Kiedyś była to jedna z najniebezpieczniejszych dzielnic Wilna. Później, do podniszczonych i tanich domów zaczęli wprowadzać się artyści. Obecnie jest to jedna z najdroższych dzielnic w mieście.
To niekwestionowana atrakcja Wilna. Oglądanie miasta z balonu to naprawdę świetne przeżycie, na które powinniście się zdecydować, będąc w stolicy. Taka przyjemność sporo jednak kosztuje - 99 euro od osoby. Loty można zarezerwować m.in. na stronie ballooning.lt (strona ma też wersję polską). Z Vilnius City Card jest 10 proc. zniżki. Cena obejmuje lot, ceremonię "chrztu", certyfikat pierwszego lotu, szampana, ubezpieczenie pasażerów i dostarczenie na miejsce spotkania.
Aleksandra Podgórska
Loty balonem zwykle odbywają się dwa razy w ciągu dnia - wcześnie rano (od 5 do 9) i wieczorem (od 18 do 21). Wówczas są bowiem najlepsze warunki atmosferyczne. Lot trwa około półtorej godziny i tak naprawdę nigdy do końca nie wiadomo, gdzie się skończy. Gdy ja leciałam balonem, pilot wylądował kilkanaście kilometrów za miastem na pustym polu. Twierdził, że był tam pierwszy razy. Lądowanie w mieście jest natomiast zakazane. Ale nie obawiajcie się, że będziecie musieli na własną rękę wracać do Wilna. Pilot przez cały czas jest w kontakcie z samochodem, który podąża za balonem.
Samego lotu nie trzeba się obawiać. Balon wznosi się w górę łagodnie i równie łagodnie przemieszcza do przodu. Trzeba jednak szybko wchodzić do kosza, bo gdy balon jest już gotowy do lotu, trudno utrzymać go na ziemi.
Aleksandra Podgórska
Dużo więcej emocji jest jednak przy lądowaniu. Pilot na początku podróży udziela instrukcji, jak należy się zachować tuż przed wylądowaniem. Trzeba ugiąć nogi w kolanach (im niżej kucniecie, tym łagodniej odczujecie uderzenie o ziemię) i złapać się linek po obu stronach zagrody kosza, w której się znajdujecie (kosz podzielony jest na trzy części: w dwóch są pasażerowie, w jednej pilot). I przygotujcie się na to, że gdy kosz uderzy o ziemię, prawdopodobnie przewróci się na bok, a wy nie będziecie mogli wyjść i będziecie musieli wytrzymać w dość niewygodnej pozycji, dopóki pilot nie da sygnału. Choć brzmi to mało zachęcająco, w ostateczności wywołuje u pasażerów niekontrolowane wybuchy śmiechu.
Aleksandra Podgórska
Lądowanie to jednak nie koniec zabawy. Po tym, jak ekipa złoży balon, pasażerowie przechodzą tzw. chrzest. Pilot podchodzi do każdego, lekko przypala końcówkę włosa palnikiem (spokojnie, włosy nie spłoną), polewa szampanem, a następnie dotyka ziemi w miejscu, w którym wylał się szampan i zostawia ślad na czole każdego pasażera. Potem czeka was już tylko wspólny toast i powrót do miasta.
Zobacz też: Bayreuth - niemiecka perełka. Opera Margrabiów, Wagner i... ulubione miasto Hitlera
Lonely Planet, wybierając Wilno do dziesiątki najlepszych europejskich kierunków na 2018 rok, szczególnie pochwaliło miasto za jego stronę kulinarną. Nic dziwnego, bo w Wilnie można naprawdę smacznie (choć raczej tłusto) zjeść.
Kuchnia podobna jest do polskiej. Potrawy są sycące i raczej nie powinno się ich zaliczać do lekkostrawnych. Ale przecież podczas urlopu można sobie trochę pofolgować...
Pyszne potrawy serwuje restauracja Aline Leiciai (Stikliu gatve 4), przy której działa również browar. Jest to więc idealne miejsce zarówno na spróbowanie tradycyjnej kuchni litewskiej, jak i degustację lokalnych, rzemieślniczych piw. A wybór jest spory - w restauracji jest możliwość spróbowania 10 rodzajów piwa produkowanego przez browarników z całej Litwy, w tym czterech, których wytwarzaniem zajmuje się właściciel lokalu. Jako przekąskę do piwa polecamy wędzone świńskie uszy. Brzmi jak żart? Na Litwie to prawdziwy przysmak.
Dania przygotowywane są na podstawie autentycznych, litewskich przepisów z wykorzystaniem sezonowych i lokalnych produktów od tamtejszych rolników. Warto spróbować cepelinów i placków ziemniaczanych, a także zupy grzybowej podawanej w wydrążonym bochenku chleba.
Na deser po obiedzie wybierzcie się do cukierni Sugamour (Vokieciu gatve 11). Powiedzenie "pożerać wzrokiem" jeszcze nigdy nie było tak aktualne, jak w przypadku ciastek w tej cukierni. Oderwanie oczu od gabloty, w której desery pięknie się prezentują, jest prawie niemożliwe. Kolorowe, pokryte lśniącą glazurą i przyozdobione drobnymi detalami ciastka wyglądają jak małe dzieła sztuki. A smakują jeszcze lepiej (szczególnie deser z solonym karmelem i popcornem - pycha!). Na szczęście ich cena nie jest wygórowana - kosztują ok. 5 euro.
Aleksandra Podgórska
W Sugamour jest też duży wybór dań śniadaniowych i lunchowych, m.in. jajek przyrządzanych na rozmaite sposoby (np. podawanych na grzance i szparagach z szynką parmeńską), omletów czy naleśników. W zależności od dania zapłacicie ok. 6-18 euro.
Aleksandra Podgórska
Wilnianie z dumą opowiadają o nowej, kulturalnej przestrzeni, która jeszcze nie powstała, ale wkrótce ma się stać jedną z ważniejszych atrakcji turystycznych miasta.
To MO Museum, a konkretnie jego nowy budynek. Sama instytucja istnieje w Wilnie od 2009 roku (wcześniej pod nazwą Centrum Sztuki Nowoczesnej) i znana była jako tzw. muzeum bez ścian. Misją muzeum jest promowanie nowoczesnej i współczesnej sztuki litewskiej. Kolekcja MO Museum obejmuje prace stworzone od 1960 roku do teraz. Aktualnie jest to jeden z największych prywatnych zbiorów sztuki na Litwie (muzeum ufundowała rodzina naukowców) - w nowej siedzibie ma znaleźć się 5 tysięcy eksponatów 250 artystów.
materiały prasowe Go Vilnius
Obecnie trwają jeszcze prace we wnętrzach budynku, muzeum ma zostać otwarte 18 października bieżącego roku, a wydarzenia z tym związane potrwają cztery dni. Powierzchnia całego budynku to dwa tysiące mkw., z czego 1500 ma być przestrzenią wystawową. Będzie tam ogólnodostępny taras otwarty 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu, amfiteatr, czytelnia i park rzeźb. W planach jest również organizacja występów artystycznych i seansów filmowych. Pierwsza wystawa, którą będzie można zobaczyć, nazywa się "Cała sztuka o nas" i będzie prezentować dzieła litewskie od lat 60. XX wieku do czasów teraźniejszych.
materiały prasowe Go Vilnius
MO Museum powstaje w ważnej dla wilnian lokalizacji - w miejscu dawnego kina "Lietuva". Za czasów ZSRR było to jedno z najsłynniejszych kin na Litwie. Później powstał tam multipleks, ale został sprzedany i zamknięty. Pojawiły się pomysły, aby wybudować tam osiedle mieszkaniowe, ale ostatecznie tak się nie stało i kino przez wiele lat stało opuszczone. Nowy budynek, który będzie służył muzeum, zaprojektował Daniel Libeskind, architekt odpowiedzialny m.in. za apartamentowiec Złota 44 w Warszawie, Muzeum Żydowskie w Berlinie oraz współautor projektu One World Trade Center w Nowym Jorku.
W lipcu, w trakcie mojego pobytu, trwał akurat w Wilnie Song and Dance Festival, który poświęcony jest tradycyjnej kulturze litewskiej. Ale nie tylko latem stolica Litwy tętni życiem. W najbliższych miesiącach również odbędzie się tam wiele wydarzeń i festiwali, które być może zachęcą was do odwiedzenia Wilna:
Vilnius City Fiesta (31 sierpnia-2 września)
Jeden z najbardziej widowiskowych festiwali w Wilnie. W programie są setki wydarzeń, wystaw, seansów filmowych, pokazy mody i degustacje kulinarne. Okazja, aby zapoznać się z litewską sztuką współczesną.
materiały prasowe Go Vilnius
New Circus Weekend'18 (4-9 września)
Akrobaci, klauni, performerzy, sztuki audiowizualne. To wszystko czeka na was podczas New Circus Weekend'18. W imprezie biorą udział krajowe i międzynarodowe grupy, które do swoich występów inspiracje czerpią z tradycyjnej sztuki teatralnej. To okazja, aby przekonać się, jak ludzie potrafią przekraczać własne granice.
Edgar Larsen / materiały prasowe Go Vilnius
Loftas Fest (7-8 września)
Kolejny festiwal, który łączy w sobie muzykę, sztukę i film. Koncerty w ramach wydarzenia będą odbywać się na czterech scenach. W programie są także seanse filmowe i pokazy współczesnej sztuki ulicznej. Nie zabraknie też czegoś dla smakoszy ulicznego jedzenia.
Danske Bank Vilnius Marathon (9 września)
Maraton biegowy, w którym weźmie udział blisko 14 tysięcy osób. Można pobiec nie tylko na dystansie 42 kilometrów, ale również na krótszych trasach: 21-, 10- lub 4,2- kilometrowej.
Comic Con Baltics (15-16 września)
Doroczne wydarzenie, na które zjeżdżają fani i twórcy komiksów z całego świata. Podczas paneli dyskusyjnych będzie okazja, aby porozmawiać z aktorami i reżyserami, a sesja z autografami to szansa na zdobycie podpisu m.in. Ricka Cosnetta (znany z roli w "Pamiętnikach wampirów") oraz Janeshii Adams-Ginyard (zagrała m.in. w "Czarnej Panterze" i "Avengers: Wojna bez granic" Marvela). Nie zabraknie też tradycyjnego konkursu cosplayowego, czyli na najlepsze przebranie.
materiały prasowe Go Vilnius
International Fireworks Festival Vilniaus Fejerija (22 września, godz. 19.30)
Niebo na Wilnem rozbłyśnie tysiącami fajerwerków. Profesjonaliści z całego świata przygotują zapierające dech w piersiach widowiska w rytm muzyki. Organizatorzy zachęcają, aby przyjść wcześniej i zająć dobre miejsce.
Game On (2-3 listopada)
Obowiązkowa pozycja dla fanów gier i science-fiction. Będzie konkurs cosplay, konferencja z udziałem profesjonalistów z branży, spotkania z litewskimi twórcami gier. I oczywiście możliwość rywalizacji z innymi graczami.