Industriada to największy w Europie Środkowo-Wschodniej festiwal dziedzictwa przemysłowego i najważniejsze święto Szlaku Zabytków Techniki w województwie śląskim. Powstała w 2010 roku, by lepiej zaprezentować i wypromować cały region - od Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego po Cieszyn i Żywiec. A także po to, by w nieoczywisty sposób zagospodarować miejsca i przedmioty, które jeszcze niedawno pełniły zupełnie inne funkcje niż dziś.
Festiwal trwa tylko dzień, ale ma bardzo gęsty program, a większość wydarzeń jest bezpłatna. To zawsze kilkaset wydarzeń - wystaw, koncertów, pokazów, rozgrywek sportowych i innych imprez, w większości bezpłatnych, dziejących się w całym regionie, a od kilku lat także w sąsiadujących ze Śląskiem "miastach zaprzyjaźnionych. Najbliższa edycja (9 czerwca) obejmie już 25 miejscowości i 44 obiekty, w tym wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO Sztolnię Czarnego Pstrąga i Zabytkową Kopalnię Srebra w Tarnowskich Górach.
Festiwal tym razem odbędzie się pod hasłem "Industria jest kobietą". Bo przemysł - o czym mówi się zbyt rzadko - to też domena kobiet. Festiwal przypomni więc "majętne arystokratki, bezimienne robotnice i zaangażowane emancypantki", które odegrały swoją rolę w rozwoju polskiej techniki i życiu społecznym.
Odsłaniając mniej znane karty historii, życiorysy robotników i przemysłowców, maszyny, którym w przeciwnym razie groziłoby zapomnienie, Industriada potwierdza, że Złoty Certyfikat Polskiej Organizacji Turystycznej otrzymała zasłużenie. Tytuł ten jest przyznawany najbardziej nowatorskim i najatrakcyjniejszym wydarzeniom w Polsce.
A innowacyjny jest nie tylko temat imprezy - przemysł, który rozkwitał właśnie na Śląsku - ale i jej rozmach. W tym roku to ponad 500 różnych wydarzeń. Punktów do zwiedzania w programie Industriady jest więc mnóstwo - oto te, których według nas nie prostu nie można przegapić.
Szczegółowy program Industriady 2018 znajdziecie na oficjalnej stronie wydarzenia.
Zabrzańska kopalnia "Guido" cieszy się wśród turystów dużą popularnością, ale to "Królową Luizę" nazywa się "matką polskich kopalń". Nie bez powodu. Była nie tylko pierwszą kopalnią węgla kamiennego na Górnym Śląsku (jej historia sięga końca XVIII wieku), ale szybko stała się jednym z największych i najbardziej wydajnych zakładów wydobywczych węgla kamiennego w Europie.
Nic dziwnego, że nadawała rytm i charakter rozwojowi polskiego górnictwa. Tu testowano większość nowych rozwiązań, maszyn i technik wydobywczych. Tu całe pokolenia górniczej braci uczyły się zawodu i ciężkiej pracy, codziennie ryzykując życie, by utrzymać swoje rodziny. Tu pozyskiwano takie ilości czarnego złota, które umożliwiły powstanie wielu innych fabryk i zakładów Śląska, a w efekcie także - rozkwit całych miast i regionu. I tak przez z górą 200 lat, bo Kopalnia Luiza - już pod nazwą KWK "Zabrze" - zakończyła swoją działalność wydobywczą dopiero w 1998 r.
Jednym z najciekawszych elementów kopalnianego kompleksu jest Główna Kluczowa Sztolnia Dziedziczna, obecnie najstarszy w Europie obiekt górnictwa węglowego, jaki oglądać mogą turyści. Drążona ręcznie, powstawała aż 64 lata - od 1799 do 1863 r. - i ostatecznie na całym odcinku mierzyła ponad 14 kilometrów. Udostępnienie tego miejsca ruchowi turystycznemu było niezwykle trudne - zlikwidowana sztolnia niemal dosłownie przestała istnieć i jej rewitalizacja wymagała ogromnych nakładów pracy i pieniędzy (pochłonęła ponad 180 milionów złotych), a także czasu - niemal 10 lat.
Dawniej sztolnia służyła odwadnianiu okolicznych kopalń, głównie kopalni Królowej Luizy i chorzowskiej kopalni Król, oraz spławianiu wydobytego węgla z wyrobisk do Kanału Kłodnickiego, skąd surowiec trafiał do bliskich i dalekich zakładów przetwórstwa węglowego - koksowni, brykietowni, hut i odlewni, m.in. do słynnej Królewskiej Odlewni Żeliwa w Gliwicach.
Dziś można nią spłynąć 2,5-kilometrowym odcinkiem aż do. centrum Zabrza, zapoznając się w tym czasie z kunsztem inżynierii budownictwa podziemnego i z fascynującą historią górnośląskiego przemysłu wydobywczego ostatnich 200 lat.
Kopalnia "Królowa Luiza" i Główna Kluczowa Sztolnia Dziedziczna to prawdopodobnie dwa najważniejsze elementy industrialnego krajobrazu Śląska. Tworzą ogromny podziemno-naziemny kompleks, w skład którego wchodzą nie tylko autentyczne wyrobiska z całą infrastrukturą, ale też liczne ekspozycje - także multimedialne, wystawy tematyczne, podziemny park (działających!) maszyn górniczych, całe ściany wydobywcze (strugową i kombajnową). Całość stanowi unikalną w skali Europy atrakcję turystyczną. Bo gdzie indziej można przespacerować się chodnikiem wykutym wyłącznie w węglu? Wsłuchać w dźwięk kombajnów, wrębiarek czy przenośników? Podziwiać jedną z najstarszych maszyn parowych, 28-tonowy kombajn węglowy lub podziemne porty? Gdzie indziej można przejść się wyrobiskiem o wysokości ledwie 90 cm, przejechać górniczą kolejką karlik czy wreszcie spłynąć łodzią wydrążonym siłą ludzkich rąk tunelem?
W ramach Industriady 9 czerwca na terenie Kopalni i Sztolni Królowa Luiza będzie można zobaczyć wystawę fotograficzną i instalacje artystyczne, wziąć udział w plenerze malarskim, wielu warsztatach kreatywnych, posłuchać Górniczej Orkiestry Dętej KWK "Sośnica" lub - co kto lubi - takich kobiecych kapel, jak Les Femmes, Kari czy Same Suki. No i zagrać w grę "Nasze baby".
Giszowiec i Nikiszowiec to sąsiadujące ze sobą górnicze osiedla w Katowicach. W obu mieszkali przed laty robotnicy, zatrudnieni m.in. w kopalni "Giesche" (spolszczonej później i ochrzczonej "Wieczorkiem") i zakładach przemysłowych spółki "Georg von Giesche's Erben" (Spadkobiercy Jerzego Giesche). Dawniejsze kolonie, bardzo dobrze zachowane w swych oryginalnych szczegółach architektonicznych, dziś są dzielnicami Katowic.
Giszowiec powstawał w latach 1906-1910 według projektu berlińczyków Emila i Georga Zillmannów, czyli popularnej wówczas koncepcji "miasta - ogrodu". Przy rzędach dwurodzinnych parterowych domów stały rzeczone ogródki, a w okolicy miało znaleźć się wszystko, co potrzebne na co dzień: fabryki, sklepy, piekarnie, łaźnie, pralnie i gospody. Robotnicy, emigrujący z okolicznych wsi, by mieć bliżej do pracy, czuli się tu swobodnie jak u siebie. A gdy Giszowiec się zapełnił, trafiali do bliźniaczego Nikiszowca, wybudowanego w tym samym celu w latach 1908-1919.
Nikiszowiec wziął swoją nazwę od szybu kopalnianego "Nickischschacht", przemianowanego z czasem na "Piłsudskiego". Nazwa "Nickischschacht" też zresztą nie jest przypadkowa - w pierwszych dekadach XX w. znany baron Nickisch von Rosenegk, który dał kopalni swoje imię, był właścicielem spółki Georg von Giesche's Erben. Nikiszowiec zaprojektowała ta sama para architektów, ale według innej koncepcji. Nie były to tym razem niskie domy, lecz ułożone w czworoboki ceglane bloki z wewnętrznymi dziedzińcami. Obie kolonie były samowystarczalne, dobrze zagospodarowane i wyposażone. Dziś to zabytki historii i kultury. Osiedla można zobaczyć na własne oczy, rzecz jasna, ale i na dużym ekranie - w filmach twórców kojarzonych ze Śląskiem, takich jak Kazimierz Kuc czy Lech Majewski.
W ramach tegorocznej edycji Industriady w Giszowcu zaplanowano m.in. wycieczki z przewodnikami, wystawy (np. memów Marty Frej), koncert feministycznej grupy Same Suki i spektakl "Mariacka 5" Teatru Rozrywki w reżyserii Lecha Majewskiego. W Nikiszowcu odbędą się liczne warsztaty (m.in. lepienia z gliny, tańca i haftowania), pokazy kulinarne i znów koncerty. Kabaret Moherowe Berety dowiedzie zaś, że w sto minut można umrzeć ze śmiechu.
QUIZ: Wydaje ci się, że znasz polskie miasta? A poznasz je po charakterystycznym obiekcie?
Historia zabudowań dzisiejszej Fabryki Porcelany "Bogucice" sięga przełomu XIX i XX wieku. Początkowo budynki służyły produkcji paszy, a w latach 20. XX wieku zostały przekształcone w fabrykę "Porcelana Giesche". Prosperujący i rozbudowujący się zakład przetrwał II wojnę światową i powojenną nacjonalizację, a w 1952 roku został przemianowany na "Bogucice" właśnie. Dziś jest własnością Porcelany Śląskiej, ale nie produkuje się tu już wyrobów z porcelany, jedynie zdobi je. Kompleks poddawany jest modernizacji i zamienia się w niezwykle atrakcyjny park technologiczno-przemysłowy.
Miłośnicy industrialnych klimatów niewątpliwie docenią atrakcyjne wykorzystanie pofabrycznych wnętrz i przestrzeni. Komin, wieża wodna, hale, dziedzińce i elementy fabrycznego wyposażenia nie pozwalają zapomnieć o pierwotnej roli obiektu, a piecownia, malarnia czy wzorcownia - budynki, w których przez niemal 100 lat produkowano porcelanę - służą dziś jako sale ekspozycyjne, sklepy, biura i laboratoria o niepowtarzalnej atmosferze i atrakcyjnym dizajnie. Nierzadko na sentymentalne spacery z wnukami zaglądają tu byli pracownicy Bogucic. Ci jednak - choć z pewnością potrafią docenić nowe oblicze dawnej fabryki - zdają się szukać w jej przestrzeniach czegoś innego i ta atrakcyjna wycieczka ma dla nich dodatkowy wymiar.
W trakcie Industriady przestrzenie Fabryki Porcelany Bogucice ożywają atrakcjami dla dzieci i dorosłych: można nie tylko zapoznać się z historią fabryki, ale także samodzielnie pomalować porcelanowe talerze i filiżanki, wziąć udział w rozmaitych warsztatach twórczych, pokazach filmowych, pikniku czy grze plenerowej.
Mocno w ostatnich latach zaniedbana, niszczejąca na oczach mieszkańców Bytomia "katedra industrialu" - jak często nazywana jest Elektrociepłownia Szombierki - nieczęsto gości zwiedzających. Można mieć nadzieję, że wkrótce się to zmieni, bo zabytek otrzymał spore dofinansowanie w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego i będzie wreszcie restaurowany, ale póki co - Industriada to jedna z niewielu okazji, by poznać wnętrze tej niezwykłej budowli.
Widoczny z niemal każdego miejsca w Bytomiu zabytkowy kompleks fabryczny został wzniesiony dla spółki Schaffgotschów w 1920 r. według projektu Georga i Emila Zillmannów - tych samych, którzy zaprojektowali m.in. KWK "Giesche" (później Wieczorek) i osiedla robotnicze Giszowiec i Nikiszowiec. Nawiązujący do modernizmu projekt obejmował maszynownię, pompownię, kotłownię i rozdzielnię główną, pomieszczenia administracyjne, dziedziniec wewnętrzny i wartownię. Nad ceglanymi budynkami z mansardowymi dachami górują dziś trzy kominy o wysokości 120 m i wodna wieża zegarowa z zamontowanym w 1925 r. z czterostronnym zegarem, z którym sprzężone były wszystkie 54 zegary zakładowe. Budowla wciąż zachwyca swoim rozmachem, kunsztem, trwałością i elegancją wykończeń - tak charakterystycznymi dla industrialnych budowli XIX i początku XX wieku.
Industriada umożliwia nie tylko zwiedzanie elektrociepłowni z przewodnikiem, ale też udział w wielu wydarzeniach kulturalnych: pokazach multimedialnych, wystawach, koncertach i warsztatach (w tym także chodzenia w szpilkach po kostce brukowej!). Można będzie wziąć udział w grze terenowej, zobaczyć, jak powstaje mural upamiętniający Joannę Gryzik, tutejszą Lady Dynamite, a wreszcie - na koniec - w happeningu: postindustrialnej potańcówce w Hali Maszyn.
Polskie górnictwo nie samym węglem stoi, a jeśli wierzyć podaniom, srebro i inne metale wydobywano w okolicach Bytomia już w III-IV w. n.e. Tarnowskie Góry jeszcze nawet nie istniały, choć niewątpliwie to dzięki wydobyciu srebra stały się już w XVI w. jednym z najbardziej rozwiniętych ośrodków przemysłowych Europy.
Turystyczną trasę Zabytkowej Kopalni Srebra oddano do użytku w 1976 r. Wraz ze sztolnią "Czarny Pstrąg" tworzą dziś unikatowy obiekt turystyczny, wciągnięty w 2017 r. na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Szlak ma 1740 m i jest rozpięty między trzema szybami o uroczych nazwach: "Anioł", "Żmija" i "Szczęść Boże". To niewiele, biorąc pod uwagę to, że na obszarze dzisiejszych Tarnowskich Gór wykopano łącznie 150 km chodników, 20 tys. szybów i kilkadziesiąt kilometrów odwadniających kopalnię sztolni, ale i tak wycieczka dostarcza wielu wrażeń.
Część trasy - co stanowi bez wątpienia jej największą atrakcję - pokonuje się łodziami, a kopalnia jest od paru lat udźwiękowiona, więc tym bardziej czuć (i słychać) jej dawny klimat. Zwiedzający przemieszczają się - niczym gwarkowie przez setki lat - zaledwie 40 m pod ziemią, dlatego nie ma tu ograniczeń wiekowych (ważna wiadomość dla rodzin z małymi dziećmi) i zwiedzanie jest bezpieczne. Oczywiście, o ile w kopalnianych zakamarkach nie spotka się złego ducha Szarleja.
Podczas tegorocznej Industriady w Zabytkowej Kopalni Srebra odbędą się koncerty topowych artystek polskiej sceny alternatywnej - Moniki Brodki i Pauliny Przybysz. Prócz tego w programie pokazy filmowe, przejażdżki kolejką, ale i płukanie. srebra. No i zabawa w escape room w podziemiach.
Kto myśli, że w produkcji blachy nie ma nic interesującego, powinien odwiedzić szopienicką Walcownię. Wybudowany na początku XX wieku przez koncern Georg von Giesches Erben budynek - umiejscowiony dogodnie między hutą Bernhardi a linią kolejową (co ułatwiało dostawy cynku i transport gotowych wyrobów) - z zewnątrz nie robi oszałamiającego wrażenia. Wnętrze hali może jednak zachwycić przestrzenią, architektonicznymi detalami i precyzją wykonania poszczególnych elementów.
Przechadzając się po tej nieco onieśmielającej przestrzeni - wśród walcarek, pieców topielnych, karuzeli odlewniczych i maszyn parowych - można poczuć klimat rozpędzającego się XX wieku. A przecież walcownia zakończyła produkcję blach, drutów, taśm i szyn cynkowych dopiero w 2002 r. - niemal do końca wykorzystując oryginalne maszyny i technologie. Jest nie tylko pomnikiem architektury przemysłowej i hutnictwa cynku - odtworzono tu cały ciąg technologiczny produkcji blach - ale też ciężkiej, ludzkiej pracy. O której z pasją i rzadkim znawstwem - potwierdzonym wszak osobistym doświadczeniem - wciąż opowiadają tu byli pracownicy walcowni.
W trakcie Industriady można wziąć udział w zwiedzaniu Walcowni z przewodnikiem (i w uruchamianiu zabytkowej walcarki z 1904 r., zwanej pieszczotliwie Gryfną Frelką), a także w wielu dodatkowych atrakcjach: zabawach, warsztatach kreatywnych (oraz śląskiej kuchni!) i koncercie.
Tym, którzy zechcą nieco odpocząć od Górnego Śląska, z pewnością przypadnie do gustu wycieczka na Śląsk Cieszyński. Pilzneńskie piwo rzemieślnicze produkuje się w Cieszynie już od lat 40. XIX w. Browar powstał na życzenie arcyksięcia cieszyńskiego Karola Ludwika Habsburga na Wzgórzu Zamkowym (i w jego. wnętrzu) - stąd "zamkowy" w nazwie.
Alkohol cieszył się takim uznaniem, że sąsiedni Żywiec pozazdrościł i założył własny (zresztą też należący do Habsburgów). Piwo do dziś produkuje się tu tradycyjnymi metodami i w tych samych co wiek wcześniej warunkach. Fermentuje obowiązkowo w otwartych kadziach.
W ramach Industriady browar można zwiedzić z przewodnikiem. I liczyć na degustacje. Na drugą nóżkę - nomen omen - warto odwiedzić oddalone o kilkaset metrów cieszyńskie Muzeum Drukarstwa. Co ciekawe, zebrane tu maszyny nadal działają. Fani tego miejsca piszą nie bez powodu, że to jak podróż w czasie. "Industria jest kobietą" - przypomnijmy hasło tegorocznej edycji festiwalu. W muzeum będzie można spróbować sił w konkursie tematycznym. Do finału zakwalifikują się ci, którzy wyłapią najwięcej słów rodzaju żeńskiego.