Skąd podróżnicy biorą pieniądze na wyprawy? "Sprzedaliśmy ubrania", "Kupowałem paprykarz za 2,10, a nie 2,20 zł", "Pracowałam w ogrodach"

"Ciągle jeżdżą. Skąd oni mają na to pieniądze?" - to pytanie zadaje sobie wiele osób. Czy fundusze na długie i częste wyprawy zawsze pochodzą od sponsorów? "To długie i żmudne" - odpowiedział Łukasz Supergan. A co powiedzieli inni?
Podróżowanie jest obecnie pełnoetatową pracą Tomka Michniewicza Podróżowanie jest obecnie pełnoetatową pracą Tomka Michniewicza Tomek Michniewicz materiały prasowe

Tomek Michniewicz, podróżnik, reporter, autor bestsellerowych książek, prowadzi spotkania podróżnicze Kolosy: Paprykarz szczeciński za 2,10 zł był lepszy niż paprykarz za 2,20 zł

Jak finansujesz swoje podróże?

Dziś podróże to moja pełnoetatowa praca. Podróżuję zawodowo - pisząc książki, prowadząc grupy i realizując trudniejsze, bardziej wymagające projekty reporterskie nagłaśniane medialnie. Mam sponsorów, jestem ambasadorem linii KLM i podróżuję za cudze pieniądze, realizując umowę lub zlecenie. Moje podróże trwają od 8 dni do 2 miesięcy, w zależności od projektu. Najczęściej to jest 10-21 dni. Tak więc zmieniło się wszystko.

Na początku podróżowałem za własne, zaoszczędzone pieniądze, jak każdy młody backpacker. Paprykarz szczeciński za 2,10 zł był lepszy, niż paprykarz za 2,20 zł, a oszczędność 5 zł na hotelu czasem pozwalała zjeść kolację.

Ważna granica przebiega między kierunkiem, na który cię swobodnie stać i tym, w którym musisz żyłować portfel. Zaczynałem od krajów, które najbardziej mnie ciągnęły, ale były dla mnie drogie. Potem nauczyłem się, że dużo lepiej jest podróżować na finansowym luzie, nie musieć tak liczyć każdego grosza. Że lepiej wyjeżdżać rzadziej albo na krócej, ale w poczuciu finansowego bezpieczeństwa.

Czy planując wydatki na podróż lepiej ustalić ogólny budżet na cały wyjazd, czy skupić się na budżecie dziennym?

Zdecydowanie to pierwsze. Liczenie wyłącznie dziennego budżetu to mordęga. Ja wychodzę z założenia, że pieniądze w podróży trzeba też rozsądnie wydawać. Ja oszczędzam jak mogę na transporcie (samolocie tam i z powrotem oraz wszelkich lokalnych przejazdach) oraz na noclegach (może być zapchlona dziura, bardzo proszę). Za to absolutnie nie żałuję pieniędzy na 'przeżywanie' kraju. Na jedzenie, płatne atrakcje, najważniejsze miejsca.

W Ugandzie widziałem goryle górskie w ich naturalnym środowisku, w dżungli. Kosztowało mnie to 350 dolarów - najlepiej wydane pieniądze w życiu. Magiczne doświadczenie. Afrykańska przyroda w buszu - to samo, nie da się tego zrobić za darmo. Wyjście w Himalaje, dobra kolacja w Paryżu czy Malezji, road trip przez USA - to jest treść podróży, bardzo cenne chwile.

Ktoś, kto próbuje podróżować najtaniej, jak to możliwe, jakby to były zawody, przejedzie cały kraj, tracąc mnóstwo wspaniałych przeżyć. Wyda i tak majątek, straci mnóstwo czasu, nie dośpi, nie doje, a zaoszczędzi w sumie grosze. Dlatego tak ważne jest dla mnie rozsądne dobranie kierunku - musi być mnie na niego stać. W przeciwnym razie to nie ma sensu.

Niektórzy utrzymują się i opłacają kolejne wyprawy właśnie podróżując. Jak się za to zabrać?

W dzisiejszych czasach doszło sporo możliwości - jest crowdfunding, Patronite, można się utrzymywać z relacji na YouTube. Natomiast warto mieć świadomość, że jakakolwiek forma zależności oznacza, że wyjeżdżasz do pracy. To skutecznie zmniejsza, a czasem wręcz eliminuje poczucie wolności i swobody, które w podróży jest najcenniejsze. Pojawiają się terminy, przymusy, oczekiwania finansujących, presja. To bardzo wysoka cena za w sumie niewielkie pieniądze, bo często sponsor daje tylko kilka tysięcy złotych.

Najlepszym sposobem, jaki znam, jest zarobić pieniądze samemu i wyjechać jak na wakacje - bez zobowiązań, terminów i presji. Nic lepszego ludzkość nie wymyśliła.

Czy da się podróżować latami?

Pewnie, że się da. Mamy coraz więcej cyfrowych nomadów, którzy podróżują z miejsca na miejsce, zarabiając na zdalnej realizacji projektów niewymagających ich obecności - graficznych, SEO, koderskich, montażu wideo, obróbce zdjęć. Można tak podróżować całe życie, jeśli ktoś ma ochotę.

Ale takich, którzy chcieliby podróżować długo z wymaganiami sponsorskimi na plecach lub na koszt społeczności fanów, i nie umordowali się przy tym po jakimś czasie, to nie znam. Podróż to dobry sposób na chwilową ucieczkę od życia, ale nienajlepszy na życie. Dlatego, że 'podróż' a 'praca w podróży', to dwie zupełnie różne bajki.

Więcej o podróżach i projektach Tomka Michniewicza przeczytacie na jego stronie tomekmichniewicz.pl.

To też może cię zainteresować: Spędzają pół roku w Polsce, a zimę tam, gdzie ciepło. 'Praca od 8 do 16 to byłby wyrok'

Łukasz Supergan, podróżnik, autor książek, prowadzi stronę internetową: Wynająłem mieszkanie, przychód umożliwiał mi bycie w drodze

Wolisz podróże częstsze, ale krótsze, czy jechać raz, ale na dłużej?

Tak i tak. Moje wyprawy zacząłem od trzymiesięcznego, samotnego przejścia Łuku Karpat. Przez kolejne lata wracałem w góry na krócej, aż w 2010 roku nastąpił przełom - rzuciłem całe dotychczasowe życie i, wspólnie z moją towarzyszką, wyjechaliśmy z Polski na dwa lata. Przez 24 miesiące nie było mnie w Europie, co pozostało moim rekordem.

Obecnie tak długich wyjazdów nie planuję. Regułą są natomiast wyjazdy na 2-3 miesiące, zwykle dwa razy w roku. Do tego dochodzą krótsze wypady w polskie góry oraz spotkania. Obliczyłem ostatnio, że potrafię 6-7 miesięcy w roku spędzać poza domem.

Ile krajów odwiedziłeś?

Około 40 na trzech kontynentach. Nie liczyłem dokładnie i nie jestem kolekcjonerem pieczątek w paszporcie. Mój jest ostatnio bardzo pusty, gdyż dużo moich wypraw to Europa z Islandią, pobyt w Arktyce i dwie wizyty w Izraelu, a więc w miejscach, gdzie pieczątek nie wbijają.

Większe znaczenie ma dla mnie dobre i głębokie poznanie tych krajów, do których trafiam. To sprawia na przykład, że już czterokrotnie byłem na Bliskim Wschodzie, spędzając tam łącznie ponad 9 miesięcy. Wolę zrozumieć jedno miejsce, niż pobieżnie przeskoczyć ich kilka.

Skąd miałeś pieniądze na pierwszą podróż?

Na przejście Karpat zarabiałem jako student, godząc naukę i pracę w sklepie turystycznym. Rok takiej pracy pozwolił mi na zakup sprzętu i ukończenie wędrówki.

Kolejne wyjazdy opłacałem z normalnej pracy na etat. Dwuletnia podróż wokół Azji wymagała zostawienia domu i pracy. Wynająłem wówczas moje mieszkanie i podróżowałem za pieniądze z wynajmu. Wspomagaliśmy się też oszczędnościami z poprzednich kilku lat. Ale i tak ostatnie miesiące były już bardzo mocnym zaciskaniem pasa. Mieliśmy jednak marzenie i zrealizowaliśmy je.

Dziś podróże są twoją pracą?

Tak. Składa się na nią: pisanie artykułów, wystąpienia publiczne, warsztaty o tematyce górskiej i podróżniczej, pilotaż grup, książki. Mam wsparcie sponsorów, ale nie finansowe. Dają mi dostęp do bardzo potrzebnego mi sprzętu, ale finansowanie muszę zapewnić sobie sam.

Na Facebooku obserwuje cię kilkadziesiąt tysięcy osób, prowadzisz swoją stronę internetową. Bycie znanym pomaga zdobywać pieniądze?

Na pewno. Kojarzone przez ludzi nazwisko przyciągnie ich na festiwal i do księgarni. Ale nie można sobie pozwolić na zastój. Trzeba wciąż szukać nowych celów, pisać lepiej, szukać ciekawych historii, przekazywać swoja wiedzę dalej.

Jest łatwiej w tym sensie, że gdy wrócę z wyprawy z interesująca opowieścią, mam gwarancję, że znajdzie się kilku-kilkunastu organizatorów festiwali z całej Polski, których goście będą chcieli jej wysłuchać. Tym bardziej, że Iran czy Izrael to miejsca specyficzne, a ja staram się opowiadać rzeczowo i bez sensacji.

Zdarza ci się podróżować na kredyt?

Nigdy nie podróżuję na kredyt. Budżet wyprawy ustalam przed startem i bardzo mi to pomaga. To nic skomplikowanego. W podróży - paradoksalnie - łatwiej zapanować nad finansami niż w domu. Pokus jest mniej.

Wyjątkiem była dwuletnia podróż wokół Azji: tam dochód 'skapywał' powoli w trakcie drogi. A gdy zobaczyliśmy dno w portfelach i na koncie, zatrzymaliśmy się na dwumiesięczny wolontariat w Tajlandii, który poza oddechem finansowym, dał nam spory zastrzyk energii.

Lepiej ustalić ogólny budżet na cały wyjazd, czy skupić się na budżecie dziennym?

Jedno i drugie. Mój budżet wyprawowy obejmuje zazwyczaj kilka pozycji: transport na miejsce i powrót, transport lokalny, wizy, różne pozwolenia i opłaty z nimi związane, sprzęt, który muszę uzupełnić. Na miejscu podstawowym kosztem będzie jedzenie, sporo mniejszym noclegi. Wszystkie te pozycje określam z góry, tworząc budżet całej wyprawy, ale zaopatrzenie w jedzenie wyliczam jako budżet dzienny pomnożony przez liczbę dni. Taka tabela zamyka się w 10-12 pozycjach, a jest cudownie przydatna.

Którą formę zbierania pieniędzy uważasz za najlepszą lub najskuteczniejszą?

Najlepsza jest ta, która w 100 proc. zależy od nas. A więc własny kapitał i własna odpowiedzialność za jego zdobycie. Oczywiście ambitni mogą szukać wsparcia sponsorów, z doświadczenia wiem jednak, że to długa i żmudna droga, a uzyskać takie wsparcie udaje się raczej już doświadczonym, mającym w dorobku niejedną wyprawę, publikacje, nagrody.

Zostaje też oczywiście crowdfunding, dość popularna metoda finansowania społecznościowego. Sam wspierałem się nią na początku swojej drogi. Dzięki społeczności kupiłem np. sprzęt fotograficzny, którym rejestrowałem piesze przejście Iranu. Warto jednak rozważnie podchodzić do crowdfundingu. Łatwo jest ulec pokusie proszenia innych o sfinansowanie nam prywatnego wyjazdu. Co do mnie, starałem się, aby owoce mojej irańskiej przygody trafiły także do wspierających - były to zdjęcia i teksty, które przywiozłem i które potem pracowicie do nich wysyłałem.

O wyprawach Łukasza Supergana przeczytacie na jego stronie lukaszsupergan.com.

Może zainteresuje cię też: Niemcy dla młodych to nie tylko Berlin. 6 rzeczy, które trzeba zrobić w Lipsku i Dreźnie [SAKSONIA NA WEEKEND]

Justyna i Jurek wybrali się w kilkumiesięczną podróż po Azji Justyna i Jurek wybrali się w kilkumiesięczną podróż po Azji archiwum prywatne Justyny i Jurka

Justyna i Jurek, relacjonowali swoją podróż po Azji na Instagramie Topowe Podróże: Sprzedaliśmy ubrania, buty, elektronikę

Rozmawiamy w momencie, gdy jesteście w podróży [2018 rok]. Od jak dawna?

Od ośmiu miesięcy spełniamy nasze największe marzenie i przemierzamy Azję. Odwiedziliśmy już 13 krajów: Gruzję, Armenię, Azerbejdżan, Iran, Indie, Birmę, Tajlandię, Kambodżę, Wietnam, Laos, Malezję, Indonezję i Filipiny. Przed nami jeszcze dwa miesiące w podróży i takie niezwykłe miejsca jak Hongkong, Chiny, Japonia i Korea Południowa.

Marzyliśmy o tym od dłuższego czasu, ale bardzo długo byliśmy przekonani, że pomysł jest nierealny. Nie mieliśmy pojęcia, jakim cudem ci wszyscy ludzie z YouTube'a i Instagrama nie zarabiają, a mimo wszystko podróżują miesiącami czy nawet latami.

Ale nasza chęć wyruszenia w świat była tak silna, że w końcu - w ramach postanowienia noworocznego - zdecydowaliśmy: skoro inni dają radę, to i my damy! Uznaliśmy, że nie będziemy zwlekać z kupieniem biletu w jedną stronę i od razu podjęliśmy zdecydowane kroki, by w ciągu dziewięciu miesięcy być w Azji.

Jak zebraliście pieniądze?

Po rozmowach ze znajomymi podróżnikami i lekturze chyba wszystkich blogów świata, wiedzieliśmy mniej więcej, ile złotówek będziemy potrzebowali na zrealizowanie całego przedsięwzięcia. Największa część naszego funduszu to oszczędności, zebrane podczas kilku lat stałej pracy. Nasi rówieśnicy wydają je na zakup pierwszego samochodu czy mieszkania albo trzymają na tzw. czarną godzinę, a my wydajemy teraz.

Resztę kwoty zebraliśmy, zaciskając nieco bardziej pasa i pozbywając się niepotrzebnych rzeczy - sprzedaliśmy ubrania, buty, nieużywaną elektronikę i sprzęty do ćwiczeń. Zrezygnowaliśmy z wyjść do kina i przeprowadziliśmy się do mniejszego, tańszego mieszkania, a ze znajomymi częściej spotykaliśmy się w domu niż w knajpach. I mimo że zdarzyło się nam czasem złamać postanowienia co do oszczędzania, bo wyszliśmy na piwo, koncert czy zjedliśmy kolację na mieście, to przez dziewięć miesięcy zaoszczędziliśmy znacznie więcej niż zakładaliśmy.

To wystarczyło?

Tak. W podróży nie jesteśmy rozrzutni - śpimy na Couchsurfingu lub w najtańszych hostelach, nie jemy w restauracjach, tylko w tanim street foodzie lub małych lokalnych knajpach. Możemy jeść smażony ryż z warzywami non stop przez tydzień. Korzystamy z lokalnego transportu, a samolotami latamy tylko tam, gdzie nie ma połączenia autobusowego lub pociągowego.

Naprawdę nie trzeba wygrać na loterii, by móc pozwolić sobie na długie i dalekie podróże. Każdy, kto pracuje, jest w stanie odłożyć część wypłaty na konto oszczędnościowe. Każdy może też zrezygnować z zakupu nowych butów, kosmetyków lub wizyty u fryzjera. Prosty przykład - jeśli co miesiąc zostawiasz u fryzjera czy kosmetyczki 100 zł, to rocznie wydajesz tylko na te usługi 1200 zł. Czyli dokładnie tyle, ile wydaliśmy we dwójkę podczas miesięcznego pobytu w Indiach, czy przez trzy tygodnie w Tajlandii. Więc kosmetyczka albo Indie.

Wszystko, co spotka cię w podróży, stokrotnie wynagrodzi małe niedogodności związane z oszczędzaniem. Ostatecznie to nie pieniądze są w podróży najważniejsze, tylko twój czas i uwaga, jaką poświęcasz na poznawanie świata.

Swoją podróż Justyna i Jurek relacjonowali na Instagramie Topowe Podróże.

Kamila i Paweł prowadzą bloga podróżniczego Ready for Boarding, podróżują kilka razy w roku Kamila i Paweł prowadzą bloga podróżniczego Ready for Boarding, podróżują kilka razy w roku archiwum prywatne Kamili i Pawła

Kamila i Paweł z bloga ReadyForBoarding.pl: Na palcach jednej ręki możemy policzyć wyjazdy sponsorowane

Wasze podróże to długie, kilkumiesięczne wyprawy czy raczej częste, ale krótsze wyjazdy w ciągu roku?

Nasze podróże to krótkie, maksymalnie dwutygodniowe wyjazdy, jednak staramy się, aby było ich w roku jak najwięcej, choć urlop nie jest z gumy. Oboje pracujemy na etatach i do dyspozycji mamy tylko 26 dni urlopu oraz maksymalnie wykorzystane wszelkie weekendy i święta.

Ile krajów udało wam się odwiedzić?

Krajów już dawno nie liczymy, bo nie o to chodzi, aby odhaczyć kolejny kraj na liście. Obecnie na naszym blogu mamy opisanych ponad 20 zagranicznych kierunków, w których byliśmy, a kolejne czekają w kolejce.

Jak sfinansowaliście swoją pierwszą podróż?

Pierwszy był wyjazd w ramach programu Erasmus na studiach, więc finansowany ze środków Unii Europejskiej (śmiech).

A tak na poważnie, to wszystkie nasze wspólne wakacje finansujemy sami. Początkowo jeździliśmy po Europie, ale im więcej pojawiało się tanich okazji, tym bardziej egzotycznie podróżowaliśmy. Nigdy nie byliśmy bardzo rozrzutni, od zawsze staraliśmy się coś odkładać i z tych oszczędności finansowaliśmy pierwsze wyjazdy.

Na Facebooku obserwuje was kilkaset tysięcy osób, prowadzicie bloga z poradami, grupę na Facebooku, jesteście bardziej rozpoznawalni. Łatwiej wam się teraz zdobywa pieniądze?

Nadal pracujemy na etatach i większość wyjazdów opłacamy z własnej kieszeni. Tak naprawdę, na palcach jednej ręki możemy policzyć, ile wyjazdów było w pełni sponsorowanych lub odbyły się przy częściowym wsparciu finansowym.

Podróżowanie jest naszym hobby, pasją, w której spełniamy się po długich godzinach pracy biurowej, którą na swój sposób również lubimy. Oznacza to, że sami wybieramy sobie kierunki, gdzie chcemy jechać i kiedy, bo jednak mamy ograniczone możliwości czasowe.

To prawda, otrzymujemy znacznie więcej zapytań od potencjalnych partnerów niż kiedyś, nie tylko pod kątem sponsorowania wyjazdu, ale również w sprawie przetestowania produktów czy brania udziału w różnych akcjach. Jednak ze względu na to, że blog jest naszym hobby, a nie sposobem na zarobek, nie wszystkie współprace podejmujemy .

Jak najlepiej zbierać pieniądze na podróże?

Ciężką pracą! (śmiech). Dorabialiśmy na studiach, a za oszczędności podróżowaliśmy. Po powrocie do Polski z Erasmusa pracowaliśmy etatowo i dorabialiśmy po godzinach na wszelkie sposoby.

Blog pomaga, ale pieniądze z reklamy czy wpisów sponsorowanych traktujemy jako dodatek do wypłaty. Na dziś zarabianie na podróżowaniu nie jest naszym celem. Spełniamy się w naszej codziennej pracy i to naszym zdaniem jest najlepszym, najskuteczniejszym i przede wszystkim pewnym źródłem finansowania naszych podróży.

Jak tworzycie budżet na wyjazd?

Nie tworzymy już od dawna. Nie podróżujemy niskokosztowo, nie odmawiamy sobie przyjemności i atrakcji na miejscu, i nie liczymy każdej wydanej złotówki. Nie oznacza to, że szastamy pieniędzmi na prawo i lewo, ale szacujemy, co naszym zdaniem jest, a co nie jest warte swojej ceny.

Bierzemy pod uwagę ceny w danym regionie i staramy się rozsądnie podchodzić do wydatków. Z jednej strony to są nasze wakacje, więc nie powinniśmy sobie odmawiać przyjemności, a z drugiej - nie kupujemy wszystkich pamiątek z napotkanych straganów.

Często jednak zbieramy rachunki i podsumowujemy po wyjeździe, ile nas kosztował. Uwzględniamy wtedy każdy pojedynczy koszt, co pomaga nie tylko nam, ale również wszystkim znajomym, którzy zainspirowali się naszymi podróżami i zastanawiają się, ile powinni odłożyć.

O podróżach Kamili i Pawła przeczytacie na ich blogu ReadyForBoarding.pl.

Ola i Karol Lewandowscy z Busem przez świat Ola i Karol Lewandowscy z Busem przez świat Busem przez świat materiały prasowe

Ola i Karol z Busem przez świat: Staramy się podróżować za 8 dolarów dziennie

Skąd bierzecie pieniądze na swoje wyprawy?

Karol: Na początku odkładaliśmy przez cały rok wszystko, co mieliśmy i później wyjeżdżaliśmy na dwa miesiące. Przed wyjazdem rzucaliśmy pracę, po powrocie szukaliśmy nowej i znowu przez cały rok odkładaliśmy pieniądze.

Przez około 2-3 lata mieliśmy taki okres, kiedy bawiliśmy się w różne współprace z firmami. Chyba nam się wtedy wydawało, że jesteśmy jakimś Rajdem Dakar albo Adamem Małyszem. Auto było całe obklejone, my mieliśmy koszulki z logo firm, każda z nich dorzucała coś od siebie do paliwa czy kosztów wyjazdu i dzięki temu udawało nam się to jakoś ciągnąć i organizować wyprawy do dalszych zakątków świata. Bo kiedy podróżowaliśmy po Europie, studenckie oszczędności nam wystarczały. Ale gdy planowaliśmy wyprawę do Australii, to już niekoniecznie.

Jakieś 2 lub 3 lata temu zauważyliśmy, że to, co robimy, doszło do takiego poziomu jakości, że jesteśmy w stanie zacząć na tym zarabiać. Byliśmy coraz lepsi w pisaniu, w robieniu zdjęć, filmów, w organizowaniu podróży i niektóre firmy same zaczęły nam proponować różnego rodzaju współprace. Trzy lata temu założyliśmy więc własną firmę i można powiedzieć, że teraz jesteśmy profesjonalnymi podróżnikami i utrzymujemy się z bloga, kanału na YouTubie i po prostu z podróży.

Ola: Trzy lata temu ktoś nam powiedział, że jest konkurs na Blog Roku i Martyna Wojciechowska będzie wybierała najlepszego bloga w kategorii podróżniczej. Zgłosiliśmy się do konkursu, wygraliśmy go, poznaliśmy wiele osób, które mówiły nam, że robimy fajne i ciekawe rzeczy. Zaczęliśmy więc się z tym zapoznawać, czytać o blogosferze, dowiedzieliśmy się, na jaką skalę to działa i że można też na innych zasadach współpracować z firmami, a nie być tylko słupem reklamowym.

Podczas swoich podróży macie budżet 8 dolarów dziennie. Dlaczego akurat tyle? I czy trudno się utrzymać za tak niewielką kwotę?

Karol: Teraz mamy za sobą już ponad 20 podróży, ale gdy organizowaliśmy pierwsze wyjazdy, planowanie budżetu wyglądało tak, że odkładaliśmy wszystko, co się dało, do ostatniej chwili i kilka dni przed wyjazdem liczyliśmy pieniądze, dzieliliśmy je przez liczbę dni, liczbę osób i sprawdzaliśmy, ile dziennie nam wyjdzie.

Jakoś tak się składało, że przez pierwsze trzy wyprawy za każdym razem było to 8 dolarów. Uznaliśmy, że to nie jest przypadek i może rzeczywiście powinniśmy mieć akurat tyle. I faktycznie, później podczas wyjazdów okazywało się, że to wystarczy i taki budżet już z nami został.

A czy da się z taką kwotą podróżować? Jak widać tak, ale na pewno nie jest to dla każdego. Bo to jest tak, jakby w Polsce mieć 8 złotych na dzień. W naszym wypadku się to udaje, bo bardzo dużo oszczędzamy. Podczas dłuższych podróży nie korzystamy z hoteli, tylko przerabiamy busa na dom na kółkach. Zabieramy ze sobą namioty, korzystamy albo z darmowych kempingów, albo śpimy na dziko, mamy ze sobą kuchenkę, sami gotujemy, robimy zapasy jedzenia raz na kilka dni w marketach lub na farmach. Jeżeli korzystamy z atrakcji, to staramy się wybierać te tańsze, ale przez to, że kochamy naturę, a ona zazwyczaj jest darmowa, to też nam się udaje zaoszczędzić.

A jak jest z paliwem? Z tego zrezygnować nie możecie.

Karol: Na paliwo, a także przeloty i ubezpieczenie mamy zawsze osobny budżet. To jest zależne od kierunku podróży, odległości itd. Więc to opłacamy sobie najpierw, a potem na codzienne wydatki zostaje 8 dolarów. 

O podróżach Oli i Karola przeczytacie na ich blogu Busem przez świat.

Czytaj więcej: Przerabiają busa na dom na kółkach i jeżdżą po świecie z 8 dolarami na dzień. Teraz przez trzy Ameryki. 'Natura pokazała nam środkowy palec'

Na podróż po 8 państwach mieli budżet 400 zł na głowę Na podróż po 8 państwach mieli budżet 400 zł na głowę materiały Bartka i Patryka z bloga Paragon z podróży

Bartek i Patryk z bloga Paragon z podróży: Przejechaliśmy 8 państw, mając 400 zł na głowę

Częściej jeździcie na długo czy na krótko?

Najczęściej jest tak, że raz do roku każdy z nas wyjeżdża w jedną dłuższą podróż, która trwa około miesiąca. To takie wyjazdy, podczas których możemy się wgryźć nieco bardziej w te rejony, które aktualnie najbardziej nas interesują. Naturalnie sporo podróżujemy też w krótszych wymiarach czasowych. Cele są przeróżne. Od zbierania materiałów do książek, przez branie udziału w zawodach sportowych, po zbieranie materiałów dla naszych partnerów, czy czystą rekreację.

Ile krajów widzieliście?

Nie prowadzimy statystyk, ale każdy z nas odwiedził już spokojnie ponad 50 krajów.

Jak sfinansowaliście pierwszą podróż?

Byliśmy wtedy świeżo po maturze i bardzo chcieliśmy zrobić coś nowego. Mieliśmy przed sobą najdłuższe wakacje w życiu i sporą motywację, żeby spróbować podróży na własną rękę. Wymyśliliśmy, że pojedziemy stopem na południe, a co się stanie i gdzie dojedziemy - czas pokaże. Wtedy było to dla nas ogromne przedsięwzięcie, każdy dzień przeżywaliśmy z ogromną pasją.

Przejechaliśmy 8 państw w około trzy tygodnie. Skromny budżet na tę podróż, po ok. 400 zł na głowę, zgromadziliśmy, pracując dorywczo. Ja byłem sędzią koszykówki, Patryk parał się konferansjerką.

Jesteście znanymi blogerami. To ułatwia zbieranie pieniędzy?

Od mniej więcej 7 lat bierzemy udział w różnych kampaniach. Część naszych podróży jest związana z pracą.

Nie stosujemy żadnych specjalnych sposobów, żeby odkładać na podróże. To jest kwestia priorytetów. Ktoś marzy o drogim samochodzie - odkłada na samochód, ktoś lubi jeść wykwintne dania - wydaje w drogich knajpach, a jeszcze inni w ogóle nie martwią się o pieniądze. Możliwość wydawania pieniędzy na hobby czy zachcianki bierze się z umiejętnego zarządzania własnymi pieniędzmi i najczęściej ciężkiej pracy.

Robicie budżety przed podróżą?

Bardzo rozsądnie jest ustalić budżet wyjazdu na etapie jego planowania. Może nie co do złotówki, ale tak mniej więcej. Po powrocie dobrze jest ten budżet przeanalizować. Spojrzeć, ile poszło na noclegi, ile na transport czy rozrywkę. Z takiego podsumowania można wyciągnąć fajne wnioski. To jeden z ważniejszych elementów kontroli wydatków podczas podróżowania.

O podróżach Bartka i Patryka przeczytacie na ich blogu Paragon z podróży.

QUIZ: Wybraliśmy 15 zdjęć z całego świata. Odgadniesz, w których miejscach zostały zrobione?

Kasia, w jednej podróży spędziła półtora roku: Pracowałam w ogródkach i opiekowałam się dziećmi, w zamian miałam nocleg

Jak to się stało, że podjęłaś decyzję o wyjeździe w długą podróż?

Aktualnie mam to już za sobą, teraz mieszkam w Nowej Zelandii. Ale wszystko zaczęło się od Erasmusa w Portugalii, wtedy poczułam, że chcę podróżować. Potem przez cztery lata mieszkałam w Londynie. Gdy uznałam, że mój czas tam dobiegł końca, stwierdziłam, że nie chcę wracać do Polski. Miałam oszczędności i zdecydowałam się wydać je na podróż. 

Zaczęło się od Nowej Zelandii. Na początku miałam podróżować przez trzy miesiące i może zahaczyć o Australię. Apetyt jednak rośnie w miarę jedzenia. Rozmawiałam z ludźmi, przeglądałam mapy. Nie chciałam wracać do Polski, uznałam, że na świecie jest za dużo miejsc do zobaczenia. Wyjechałam więc do Indonezji, zwiedziłam prawie całą Azję Południowo-Wschodnią i z Tajlandii wróciłam do Londynu. Podróżowałam przez półtora roku. 

W jaki sposób zebrałaś pieniądze?

Podróż sfinansowałam głównie z oszczędności, ale nie tylko. Znałam takie serwisy jak Workaway czy Couchsurfing. Chciałam podróżować w inny sposób, nie sypiać w hostelach. Dzięki tym serwisom pieniądze starczyły mi na dłużej. Nie miałam bowiem możliwości zarabiać w Nowej Zelandii, a te serwisy zapewniały mi nocleg i podstawowe wyżywienie. Można powiedzieć, że Workaway działa na zasadzie wymiany barterowej.

Pracowałam w ogródkach lub opiekowałam się dziećmi, a w zamian otrzymywałam zakwaterowanie i wyżywienie. W serwisach tego typu można znaleźć najróżniejsze prace, nawet malowanie pokojów. To idealne rozwiązanie dla osób, które są nastawione na nawiązanie znajomości i chcą poznać lokalny styl życia. Wartość takiej podróży od razu wzrasta w moim przekonaniu. Stawiasz na doświadczenia i relacje międzyludzkie. Wciąż utrzymuję kontakt z kilkoma osobami, u których mieszkałam w czasie podróży.

Potem w Malezji zaczęłam pracować jako freelancer. Chciałam znaleźć własne zakwaterowanie, zacząć zarabiać i utrzymywać się, i z tego pokrywać koszty podróży. Ale po trzech miesiącach musiałam stamtąd wyjechać.

Budżet zaplanowałaś ogólny, na cały wyjazd, czy szczegółowy na każdy dzień osobno?

Na początku budżet miał pokryć trzymiesięczny wyjazd. Wyliczyłam wtedy, ile potrzebuję na transport, bilety, zakwaterowanie i jedzenie. Nie do końca zdawałam sobie wówczas sprawę, że są takie możliwości jak ta wymiana barterowa. I gdy się zorientowałam, wszystko wywróciłam do góry nogami, przeorganizowałam cały budżet. 

Przeszło ci przez myśl, żeby zacząć utrzymywać się z podróżowania?

Nie zliczę, ile razy znajomi mi to sugerowali. Ale podróżowanie nie jest czymś, co chciałabym robić dla zarobku. Traktuję podróże jako moje prywatne doświadczenie, dzielę się nim tylko ze znajomymi. Ale nie hołduję też zasadzie 'wiem, ale nie powiem'. Zdarza mi się opublikować na Facebooku post dotyczący podróży lub udzielić komuś porady. Ale nie jestem osobą, która czuje chęć relacjonowania swoich wypraw.

Zobacz też: Ta oferta pracy to nie żart! Szukają chętnych do podróżowania po Europie. 'Pokrywamy wszystkie koszty'

Kuba Głębicki, podróżował przez trzy miesiące bez przerwy: Nie mam telewizora, rzadko jeżdżę samochodem

Jak wyglądają twoje podróże? Są krótsze czy dłuższe?

Częściej podróżuję 2-3 razy w roku i wyjeżdżam wtedy na kilka tygodni. Raz udało mi się zorganizować podróż, która trwała nieprzerwanie trzy miesiące. Ale wtedy musiałem złożyć wypowiedzenie w pracy. 

Skąd bierzesz pieniądze na wyjazdy?

Po prostu je zarobiłem, pracując w dużej korporacji. Udaje mi się zaoszczędzić, bo staram się niepotrzebnie nie wydawać. Nie mam telewizora, rzadko jeżdżę samochodem, po mieście głównie komunikacją miejską, nie kupuję też najnowszych gadżetów. A pierwsze, co robię, gdy dostaję pensję, to przelewam część pieniędzy na subkonto. Wszystko zależy jednak od tego, jakie ktoś ma zarobki i priorytety. 

Jak ustalasz budżet na podróż?

Budżet ustalam bardzo ogólny. Podróżuję od wielu lat, więc mam w tym doświadczenie i potrafię to zrobić tanio. Szukam tanich lotów, jeżdżę jak lokalsi, nie korzystam z typowej infrastruktury turystycznej w krajach egzotycznych czy z lokalnych biur podróży. Ale nie oszczędzam za to na noclegach, jedzeniu i atrakcjach, które chcę zobaczyć. Jeżeli chcę polecieć balonem w Kapadocji, to nie mam problemu z wydaniem na to pieniędzy.

Przed wyjazdem sprawdzam, ile mniej więcej kosztuje utrzymanie w danym kraju, ale zakładając większe wydatki, np. że na samolot mam 2 tysiące, a na życie przez miesiąc 3 tysiące. Zawsze mam jakieś zabezpieczenie, ale rzadko musiałem korzystać z zaskórniaków.

Może zainteresuje cię też: Ma piękne plaże, doskonałe jedzenie i jest bezpieczne. 'Dla mnie najlepsze'. Które miasto tak zachwyca?

Więcej o: