Niemcy dla młodych to nie tylko Berlin. 6 rzeczy, które trzeba zrobić w Lipsku i Dreźnie [SAKSONIA NA WEEKEND]

Berlin w krótkim czasie stał się jednym z ulubionych weekendowych kierunków młodych Polaków. Ale wyrosła mu silna konkurencja. Dziś to Lipsk nazywany jest "nowym Berlinem" i ściąga tabuny młodych, także na stałe. Warto go zwiedzić w parze z sąsiednim Dreznem - oba miasta dzieli zaledwie godzina jazdy pociągiem.
Drezno - widok na Altstadt - Stare Miasto Drezno - widok na Altstadt - Stare Miasto fot. Paulina Dudek

Miasta Bacha i Straussa alternatywnie

Lipsk i Drezno to dwa największe miasta Saksonii, landu, który graniczy z Polską. Drezno (stolicę Saksonii) od polskiej granicy dzieli 100 km, Lipsk - 200 km. Lipsk i Drezno wiele łączy, ale też wiele dzieli. Dzieli na pewno wojenna przeszłość - Lipsk w czasie II wojny światowej ucierpiał najmniej spośród niemieckich miast, za to Drezno najbardziej (w wyniku nalotów aliantów spłonęły najważniejsze barokowe zabytki, w tym kościół Frauenkirche, a także 25 tys. domów i 90 tys. mieszkań). Potem obydwa miasta znalazły się w NRD - do dziś jest tu dużo taniej niż w miastach byłego RFN i weekend można spędzić w cenach porównywalnych do polskich.

Saksońskie miasta łączy na pewno to, że dziś obydwa przeżywają swój społeczny boom - coraz więcej młodych szuka pracy i chce mieszkać zwłaszcza w "Leipzigu", nazywanym na miejscy "Hypezig" (od ang. "hype", czyli "szum"). Lipsk nazywany jest dziś "drugim Berlinem", ale pozbawionym berlińskich problemów - przeludnienia i braku pracy. Za to Drezno - Drezno jest tak piękne i leży tak blisko Lipska, że po prostu trzeba je zobaczyć.

Oto nasze propozycje tego, co warto robić podczas wypadu do dwóch najmodniejszych dziś miast Niemiec. Choć jedziemy do miast Bacha (Lipsk) i Straussa (Drezno), przygotujcie się na alternatywne zwiedzanie - tak spędzają tam czas młodzi lokalsi.

Drezno to miasto baroku i street artu Drezno to miasto baroku i street artu fot. Paulina Dudek

Weź rower i rusz szlakiem street artu (Drezno)

Drezno, nazywane Florencją nad Łabą, to miasto baroku, galerii i oper. Znakami rozpoznawczymi są pałac Zwinger, Galeria Dawnych Mistrzów (gdzie króluje Madonna Sykstyńska Rafaela), kościół "Frauenkirche" i Opera Sempera (tu premiery swoich dzieł mieli Wagner i Strauss, a dziś gra orkiestra "Sächsische Staatskapelle", jeden z dziesięciu najlepszych zespołów muzycznych świata).

Kolejne skojarzenie to najbardziej pamiętne naloty dywanowe w historii - w wyniku niezapowiedzianych bombardowań aliantów przepiękne Drezno praktycznie zniknęło z powierzchni ziemi (większość dzisiejszych "historycznych" barokowych zabytków to rekonstrukcje), co stało się kanwą książki Kurta Vonneguta "Rzeźnia nr 5" (amerykański pisarz przebywał w tym czasie w Dreźnie jako jeniec wojenny).

Ale barokowe Drezno to także miasto street artu i to bez żadnych kompleksów względem wybitnie streetartowego Berlina. By się o tym przekonać, wystarczy odpiąć miejski rower i zanurzyć się w spokojne za dnia (ale tętniące życiem w nocy) uliczki dzielnic Neustadt i Pieschen, gdzie wielkoformatowe, legalne graffiti współistnieje z niewielkimi, psotnymi malunkami o politycznym i ideologicznym zabarwieniu. Jedna z największych w Europie publicznych galerii malarstwa ściennego ożywia dziś też dzielnicę Friedrichstadt (powstała we współpracy międzynarodowego grona grafficiarzy i Dresden Kulturforum, w ramach projektu "City Bilder").


fot. Paulina Dudek

Najsłynniejszy street art Drezna to zajmujące całe ściany budynków murale Jensa Bessera, drezdeńskiego muralisty, artysty ulicznego, lokalnego historyka i znawcy kultury. Besserowi Drezno zawdzięcza takie znane na świecie murale jak chociażby dyptyk "Dzień" i "Noc" (zdobiący dwa sąsiednie budynki, rozdzielone ulicą).

Murale Jensa Bessera, czyli drezdeński street art na wysokim poziomie
fot. Paulina Dudek

Ilość (pomalowane są nawet miejskie parkometry) i jakość street artu w Dreźnie może przyprawić o zawrót głowy, a laikowi trudno odczytać większość ukrytych w muralach znaczeń, dlatego warto skorzystać z towarzystwa przewodnika. Po street artowym Dreźnie świetnie oprowadza (na rowerach) Danilo Hommel. Danilo ma w swojej ofercie też nocne zwiedzanie Neustadt - najbardziej imprezowej dzielnicy Drezna (warto przyjechać tu w czerwcu, kiedy na ulicach odbywa się organizowany przez samych mieszkańców dzielnicy festyn "Bunte Republik Neustadt" - "Kolorowa Republika Neustadt", w tym roku 15-17.06, więcej info tutaj) i wycieczki inspirowane "Rzeźnią nr 5" Vonneguta.

Szlakiem drezdeńskiego street artu z Danilo
fot. Paulina Dudek

Kontakt: http://www.kurtvonnegut-tour.com/

Palais Sommer, obecnie najważniejszy festiwal sztuki i kultury w Niemczech Palais Sommer, obecnie najważniejszy festiwal sztuki i kultury w Niemczech fot. Paulina Dudek

Posłuchaj koncertu fortepianowego na trawie (Drezno)

15 minut pieszo od drezdeńskiego Starego Miasta (Alstadt), na drugim brzegu Łaby, prawie dokładnie naprzeciwko Yenidze (dawnej fabryki tytoniu, którą zafascynowany Orientem właściciel kazał zbudować w kształcie fantastycznego meczetu; dziś to biurowiec i atrakcja fotograficzna), stoi Pałac Japoński. August II Mocny zapragnął trzymać w tym miejscu swoją kolekcję porcelany, ale nigdy tu nie trafiła (zbiór na szczęście przetrwał, dziś wchodzi w skład Drezdeńskiej Kolekcji Porcelany).

Pałac otacza park i ogrody, a genialne położenie nad Łabą (z zapierającym dech widokiem na panoramę Alstadt) oraz długie zielone bulwary czynią z niego w letnich miesiącach ulubione miejsce relaksu młodych drezdeńczyków. 

Jeśli wybierzecie się do Drezna między 20. lipca a 26. sierpnia, koniecznie przyjdźcie tu na Palais Sommer, obecnie najważniejszy festiwal sztuki i kultury w Niemczech. Ideą jest relaks i radość z obcowania z wysoką sztuką bez zadęcia, a także budowanie świadomości społecznej.

Program Palais Sommer jest napakowany wydarzeniami - można przyjść na zajęcia z jogi w parku, slam poetycki, wieczór filmowy, noc radiową albo wieczorny koncert fortepianowy pod gołym niebem, i wysłuchać go leżąc na trawie z butelką piwa w dłoni. Bilety na Palais Sommer nie mają stałych cen - daje się tyle, ile jest się w stanie.

Trwający ponad miesiąc festiwal jest całkowicie niezależny od reklamodawców, a jego celem nie jest dochód. Każdy, kto wrzuci pieniądze do puszki, przyczynia się do stworzenia miejsca, w którym sztuka jest stale dostępna dla wszystkich.

Więcej szczegółów i program: https://palaissommer.de/

Tradycyjny Sauerbraten, czyli marynowana wołowina w sosie z kluskami śląskimi i czerwoną kapustą Tradycyjny Sauerbraten, czyli marynowana wołowina w sosie z kluskami śląskimi i czerwoną kapustą fot. Paulina Dudek

Zjedz w wagonie "Helena" i popraw słynnym ciastkiem (Drezno)

Kuchnia niemiecka ma opinię kalorycznej i ciężkiej. Ale jest pyszna. Jeśli jecie mięso, nie uprzedzajcie się do niej, i chociaż raz zamówcie tradycyjny Sauerbraten, czyli marynowaną wołowinę w sosie z kluskami śląskimi i czerwoną kapustą. Pyszną podają w pełnej obrazów Kunst Cafe Antik (An der Frauenkirche 5, http://cafe-dresden.de) i w Dresden 1900 Museumgastronomie (An der Frauenkirche 20). W tym drugim, w secesyjnym wnętrzu stoi odrestaurowany wagon "Helena" z 1898 roku, i zaprasza głodnych do swojego wnętrza. Klimat jest wyjątkowy i na pewno całkiem inny niż jedzenie w WARS-ie.


fot. Paulina Dudek

Niespodzianką w saksońskich kartach dań będzie zapewne całkiem inna niż na Ukrainie soljanka. Zupa, będąca pozostałością po NRD, w Dreźnie jest gęstym, doprawionym papryką mięsnym gulaszem, podawanym z kleksem kwaśnej śmietany.

Ale to nie z dań głównych słynie Drezno, lecz z ciast, tortów i deserów. Nie można wyjechać, nie spróbowawszy Eierschecke - trzywarstwowego ciasta z jajek, sera i śmietany, bez dodatku mąki. Ciasto jest niemożliwie trudne - mówi się, że jeśli upieczesz Eierschecke, upieczesz wszystko. Porcja ciastka z filiżanką mocnej kawy kosztuje ok. 7 euro. Jedno z najlepszych Eierschnecke dostaniecie w Dresdner Kaffeestübchen (Salzgasse 8).


fot. Paulina Dudek

Wystawa Titanic w lipskim Panometrze Wystawa Titanic w lipskim Panometrze fot. Paulina Dudek

Zobacz wrak Titanica w niesamowitym Panometrze (Lipsk)

W 2003 roku wiedeński architekt i artysta, Yadegar Asisi, umieścił we wnętrzu walcowatej bryły dawnego lipskiego gazometru (z 1909 r.) niezwykłą instalację artystyczną. Miejsce nazwał "Panometer" ("pano" - od panoramy i "meter" - w nawiązaniu do nazwy Gasometer).


fot. Paulina Dudek

Na ścianach wysokiego na 49 metrów i o średnicy 57 metrów pomieszczenia wyświetlił olbrzymią panoramę, którą widzowie mogą oglądać stojąc w środku pomieszczenia na platformie. Wymiary panoramy to 105 metrów obwodu na 31 metrów wysokości, co czyni z niej największe zdjęcie na świecie. Setki tysięcy zdjęć połączono w jedno w technice cyfrowej i wydrukowano na pasach materiału, a zniekształcenia dają wrażenie głębi i przestrzeni.

Temat wystawy zmienia się co kilka lat - był już starożytny Rzym, Amazonia i Lipsk w 1813 roku, a obecnie jest nim "Titanic" w skali 1:1. Widzowie mają wrażenie, że stoją na dnie oceanu i oglądają zatopiony okręt, co potęgują efekty świetlne i dźwiękowe, w tym symulacja dnia i nocy. Można dostrzec najdrobniejsze szczegóły, np. walizkę, z której nie wypadła przewożona na statku porcelana (przyda się lornetka).


fot. Paulina Dudek

Panoramie towarzyszy robiąca nie mniejsze wrażenie od samego zdjęcia wystawa tematyczna. Można na niej zobaczyć m.in. rzeczywiste rozmiary Titanica - imponujące!

Panometer najlepiej zwiedzać rano, potem robi się tłoczno. Bilety (11,5 euro normalny, 10 euro ulgowy) są do kupienia przez internet lub na miejscu.

Więcej informacji i bilety: https://www.panometer.de

Las Auenwald, jeden z największych obszarów leśnych w środkowej Europie Las Auenwald, jeden z największych obszarów leśnych w środkowej Europie fot. Paulina Dudek

Jeździj rowerem po lesie albo pływaj kajakiem w środku miasta (Lipsk)

Lipsk, miasto Bacha, Goethego, Mendelsohna i zakupów, daje niezrównane możliwości spędzania czasu wolnego na łonie natury. Dosłownie sam środek metropolii zajmuje las Auenwald, jeden z największych obszarów leśnych w środkowej Europie. Po ścieżkach Auenwaldu godzinami można chodzić pieszo, jeździć na rowerze, a po wybranych trasach też konno. Od przebywania w odległej puszczy różni się to tylko tym, że stąd w ciągu pół godziny można wrócić do tętniącego życiem centrum.

Do Auenwaldu można nawet... dopłynąć z centrum miasta własną łodzią lub kajakiem. Lipsk bywa nazywany Wenecją Północy, z uwagi na mnogość przecinających go kanałów, a sieć szlaków wodnych stale się rozbudowuje. Tak zwany Szlak 1, między portem Leipziger Stadthafen a jeziorem Cospudener See, biegnie między willami z czasów rewolucji przemysłowej, aż do lipskiej puszczy (w sumie 11 km). W każdej chwili można zacumować przy brzegu i wskoczyć do którejś z hipsterskich nadrzecznych kawiarni.


fot. Paulina Dudek

Jednym z najpiękniejszych miejsc w Lipsku, po którym pływa niezliczona ilość kajaków, łódek i łodzi turystycznych, jest kanał Karla Heinego. Na schodkach między Karl Heine Straße i Aurelienstraße można przesiedzieć cały wieczór.

Ale kanały to nie wszystko. Między Lipskiem a Dreznem rozpościera się teren, który przypomina nasze Mazury - tzw. Leipziger Neuseenland to kompleks sztucznych jezior (utworzonych podczas rekultywacji terenów górniczych), nad którymi plażują okoliczni mieszkańcy. Jednym z nich jest właśnie Cospudener See.

Więcej informacji na temat Szlaku 1 i Leipziger Neuseenland można znaleźć na stronach: www.leipzig.region.travel i www.gewaesserverbund.de

Lipsk - miasto wegetarian i sąsiedzkich targów Lipsk - miasto wegetarian i sąsiedzkich targów fot. Paulina Dudek

Odkryj Plagwitz - zjedz wege i zrób zakupy bez plastiku (Lipsk)

Mówi się, że w Lipsku prawie wszyscy są wegetarianami. Nawet jeśli to tylko w połowie prawda, to jedno trzeba przyznać: wegańskich knajpek, miejskich ogrodów, sąsiedzkich targów z warzywami i owocami, i zielonych sklepów spod znaku zero waste (bez opakowań, zwłaszcza plastikowych) jest tu zatrzęsienie. Podobnie jak tęczowych flag i młodych rodziców z dredami, wożących blondwłose maluchy w rowerowych przyczepkach.


fot. Paulina Dudek

Chyba najlepiej widać to w Plagwitz, dawnej dzielnicy przemysłowej, starszej niż sam Lipsk, która dała początek lipskiemu przydomowi "Hypezig" ("Jak w Berlinie, tylko lepiej"). Plagwitz to niezwykła mieszanka starych fabryk i przemysłowych pustkowi przekształconych w centra sztuki i galerie, miłych dzielnic i starych rezydencji, wody, zieleni, alternatywnego klimatu społecznego i poczucia, że tu się po prostu dobrze żyje - spokojnie, ale z pomysłem. Bo gdzie jak gdzie, ale w Leipzig nie brak kreatywnych pomysłów. No i rower jest obowiązkowy.


fot. Paulina Dudek

Epicentrum Plagwitz stanowi Spinnerei - stara przędzalnia bawełny, w której dziś mieszczą się pracownie (i zarazem mieszkania) artystów, warsztaty i galerie. Pierwsi artyści wprowadzili się tu w latach 90., ale do roku 2001 o Spinnerei mało kto słyszał. Potem nastąpił bum - w 2004 roku znawcy sztuki współczesnej zaczęli przylatywać do Spinnerei prywatnymi samolotami.


fot. Paulina Dudek

W ogromnym kompleksie można spędzić kilka dni, chodząc od wystawy do wystawy (wstęp do wszystkich galerii jest bezpłatny). Czasem nadarzy się okazja zajrzenia do którejś z pracowni i porozmawiania z twórcą. Na przykład z malarką Mandy Kunze. O swoim mieście powiedziała mi tak: - Chciałam się stąd wyprowadzić, ale zostałam i teraz jest tu wspaniale. Lipsk jest jak wyspa z wszystkim do życia. Nie pochłania tyle energii, co Berlin. Dziś każdy chce w nim mieszkać. Napisz, że tu jest okropnie!


fot. Paulina Dudek

W Spinnerei warto zrobić sobie przerwę w Die Versoger (Spinnereistr. 7), kawiarni bistro z ogródkiem. W bardzo lipskim stylu.

Dziękuję Niemieckiej Centrali Turystyki za pomoc w realizacji materiału.

Więcej o: